Poniższy artykuł o magii zapożyczamy z dzieła Teratoscopia fluidu życiowego i mesmeryzmu autorstwa Hannapiera. Książka ta jest mało znana, a zawiera poważne rozważania na temat fizjologii i psychologii; w sposób naukowy i dokładny dowodzi niemożliwości kontaktów z duchami i zjawami.
Nic nie przypomina magii lepiej – o ile nie sama magia – niż zjawiska wynikające z mesmeryzmu (mensambulance), i to jest główny powód, dla którego zdecydowałem się o niej tutaj wspomnieć.
Zanim przejdę do rzeczy, muszę zauważyć, że ci, którzy twierdzą, że ogólnie rzecz biorąc, nie ma cudów na świecie, jeszcze mniej wierzą w magię niż w same cuda.
Po drugie, nie będę rozważał, czy istnieli magowie lub czarownicy, ponieważ religia nie pozwala nam w to wątpić – świadectwem są magowie z dworu faraona, którzy naśladowali cuda Mojżesza.
Można by powiedzieć, że samo poważne zajęcie się tematem magii jest dowodem, a przynajmniej silnym przypuszczeniem, że nie jestem czarownikiem. – Nie jestem ani czarownikiem, ani filozofem; nie jestem ani dość głupi, ani dość dumny, aby uważać się za jedno lub drugie.
Jednak byli ludzie bardziej „czarowniczy” ode mnie – to znaczy lepiej wykształceni – którzy napisali bardzo uczone traktaty o magii; ale żaden z nich nie przypisał jej pochodzenia mesmeryzmowi. Dlatego też, pod każdym względem, mogę powiedzieć coś, o czym tamci uczeni autorzy nie wspomnieli.
Można by też stwierdzić, że potrzeba niemałej odwagi albo wielkiej bezwstydności, by poruszać taki temat w epoce oświecenia, w której żyjemy. Jednak bardziej wstydliwym jest być niewierzącym z ludzkiego respektu i wbrew własnemu sumieniu, niż być nadmiernie łatwowiernym czy nawet przesądnym – szczerze lub z ignorancji.
Magia jest tym trudniejsza do zdefiniowania, że raczej jest darem natury niż nauką, którą każdy może posiąść: niewiele osób ma jednakową koncepcję magii.
Jedni są przekonani, że magia istnieje wyłącznie w łatwowierności, ignorancji lub przesądach tych, którzy są dostatecznie naiwni, by w nią wierzyć; inni uważają ją za naukę czysto diabelską; jeszcze inni wyobrażają sobie, że wystarczy być zręcznym oszustem lub odważnym szarlatanem, aby uprawiać magię.
Wszyscy jednak zgadzają się co do jednego: czasy ignorancji były najbardziej płodne w czarowników.
Mam przed sobą przerażające zestawienie (pochodzące z tych czasów ignorancji) liczby czarowników skazanych na spalenie, które pokazuje, że w ciągu zaledwie trzech miesięcy skazywano na śmierć więcej czarowników, niż dziś skazuje się zabójców w ciągu dziesięciu lat.
To nie ignorancja sama w sobie była bezpośrednią przyczyną tego nieszczęścia: były nią łatwowierność i przesąd – córki ignorancji.
Dziś czarowników i magów jest o wiele mniej właśnie dlatego, że mniej się w nich wierzy; a to, co się dziś karze, to oszustwo, a nie magia.
Istnieją trzy rodzaje magii: magia sztuczna, magia czarna oraz magia naturalna.
Magia sztuczna polega wyłącznie na doświadczeniach z dziedziny fizyki i na sztuczkach zręcznościowych.
Nie będę się nad nią rozwodził; powiem tylko, że Albert Wielki, ojciec Kircher, Vaucanson, Cornus, Fitz-James, panowie Olivier, Robertson i Franconi byli magami sztucznymi; niemal to samo można by powiedzieć o niektórych bardzo zręcznych oszustach.
Magia czarna, zwana także diabelską lub przesądną, to sztuka wywoływania zjawisk przewyższających zwykłe siły natury i sztuki – za pomocą demona, z którym wchodzi się w kontakt, bądź w wyobrażeniu, że się taki kontakt nawiązało.
Istnieją zatem dwa rodzaje czarnej magii: jedna rzeczywiście diabelska, druga będąca jedynie wytworem diabelskiej wyobraźni.
Religia nie pozwala nam wątpić w możliwość i istnienie czarnej magii; to kwestia dogmatu, której tutaj nie będę roztrząsał.
Tym samym wyszedłbym poza temat, gdybym próbował obalać ironiczne stwierdzenia typu: „nie ma diabła, nie ma Boga” – bo w istocie ci, którzy nie wierzą w diabła, nie mogą wierzyć w Boga.
Jeden z filozofów, który zaczął swoją karierę bardzo korzystnie, publikując naprawdę filozoficzne i religijne dzieło, ale który później nie zrobił kariery, obecnie próbuje zrehabilitować się wobec nowej filozofii w kilku innych książkach, gdzie twierdzi między innymi, że „istnienie diabła to bezczelne kłamstwo, które jednak znajduje świadków gotowych je potwierdzać”;
I, jak twierdzi, tych fałszywych świadków można by łatwo znaleźć wśród lekarzy, przypominając, że Platon przyznał lekarzom prawo do kłamstwa: „mendacium medicis concedendum esse”.
Magia przesądna jest równie potępiana jak magia diabelska. I to wszystko, co mam do powiedzenia na jej temat.
Czy czarna magia istnieje w dzisiejszych czasach?
Czy można dziś powiedzieć, że taka a taka osoba uprawia magię diabelską i że jest rzeczywiście w kontakcie z demonami? Oto pytanie faktyczne, które – moim zdaniem – można rozstrzygnąć przecząco.
Obecnie tacy magowie są równie rzadcy jak cudotwórcy, ponieważ z tej samej przyczyny i dla tego samego celu Bóg dokonuje cudów i pozwala, by istnieli magowie zdolni do dokonywania pewnych rodzajów cudów za pośrednictwem demonów.
Nie zaprzeczam dokładnie, że w naszych czasach nie istnieją już w ogóle magowie; twierdzę jedynie, że muszą być oni równie rzadcy jak cudotwórcy, i oto dlaczego:
Jak człowiek mógłby nawiązać kontakt z aniołami, demonami czy innymi duchami niebiańskimi?
Jest oczywiste, że nie może to się odbywać żadnymi naturalnymi środkami – ani fizycznymi, ani metafizycznymi.
Czy posiadamy naturalne środki, by nawiązać kontakt z mieszkańcami planet Syriusza (jeśli Syriusz posiada planety i jeśli te planety są zamieszkane)?
Oczywiście nie.
Gdyby tacy mieszkańcy istnieli, byliby istotami o naturze odmiennej od naszej, żyjącymi w oparciu o inne elementy.
Tym bardziej dotyczy to duchów niebiańskich lub piekielnych, które są natury całkowicie różnej od naszej.
Gdyby istniały środki nawiązywania relacji z demonami lub aniołami, byłyby one powszechnie znane.
Czy ktoś powie, że są znane magom?
Gdyby tak było, szybko byłyby dostępne dla wszystkich.
Kto nauczyłby magów tych środków?
– Demon?
– Ale przecież demon ma równie małą możliwość nawiązania relacji z człowiekiem, jak człowiek z demonem.
Jednak – powie się – Bóg na to pozwolił.
Właśnie ta szczególna zgoda Boga dowodzi, że takie relacje są naturalnie niemożliwe, i że kontakt z demonami może się odbywać wyłącznie za pomocą środków nadprzyrodzonych.
A jest rzeczą pewną, że Bóg nie czynił cudów na korzyść tak wielkiej liczby czarowników i magów, ilu ich spalono na stosie.
Prawdą jest, że istnieją książki, które uczą magii diabelskiej;
to znaczy – książki te uczą po prostu popełniania okropnych przestępstw, ale bez zapewnienia osiągnięcia zamierzonego celu.
O obsesjach i opętaniach przez demony
Podobnie sprawa wygląda z opętaniami czy obsesjami, które również mogą mieć miejsce wyłącznie w sposób nadprzyrodzony.
Hipokrates i Posejdonios tłumaczyli to, co dziś nazywamy opętaniem lub obsesją, naturalnymi chorobami – i nie jest to całkowicie pozbawione sensu.
Sławni teologowie stworzyli pewne rzekome reguły, na podstawie których można odróżnić prawdziwe opętania od fałszywych, zbyt często uznawanych za autentyczne.
– Znaki i cechy charakterystyczne – mówią ci teologowie – po których rozpoznaje się prawdziwe opętania, to:
1° Wzniesienie się w powietrze osób opętanych lub obsesyjnych, pozostających zawieszonymi przez dłuższy czas bez udziału sztuczek ludzkich.
2° Mówienie w różnych językach, których wcześniej nie znały ani nie słyszały, oraz udzielanie trafnych odpowiedzi w każdym z tych języków.
3° Przekazywanie dokładnych wiadomości o tym, co dzieje się w odległych krajach, bez udziału przypadku.
4° Odsłanianie najbardziej ukrytych rzeczy, o których nie mogły mieć wiedzy żadnym innym sposobem.
5° Odkrywanie najtajniejszych myśli i uczuć, których nie da się poznać za pomocą żadnych zewnętrznych znaków.
Ci teologowie dodają, że:
„Nie można zaprzeczyć, iż opętanie towarzyszone tym okolicznościom jest rzeczywiste i pewne, i że ani Hipokrates, ani wszyscy niewierzący nie byliby w stanie wyjaśnić go naturalnie.”
Nie jestem ani Hipokratesem, ani niewierzącym, a mimo to sądzę, że dzięki teorii mesmeryzmu, którą przedstawiłem jako naturalną spekulatywną magię, pozwoliłem moim czytelnikom naturalnie wyjaśnić wszystkie te zjawiska.
1° Udowodniłem naturalną możliwość pierwszej z tych okoliczności, wykazując siłę substancji duchowych nad materią;
dlaczegoż więc nasza dusza, uwolniona od ciała – tak jak dzieje się to w stanie mesmerycznym – nie miałaby posiadać tej samej mocy, co demon, skoro z natury jest mu pokrewna?
2° Udowodniłem naturalną możliwość drugiej okoliczności, wykazując na podstawie faktów i codziennych doświadczeń, że somnambulik (mensambul) potrafi mówić wszystkimi językami, które znają osoby, z którymi pozostaje w kontakcie.
3° Możliwość poznania tego, co dzieje się w odległych krajach, jest udowodniona dzięki duchowej naturze duszy, która – uwolniona od materii – znajduje się jednocześnie we wszystkich miejscach.
4° Widzieliśmy, że rzeczy dla nas najbardziej ukryte wcale nie są takimi dla somnambulików.
5° Piąta okoliczność również jest potwierdzona doświadczeniem somnambulików, którzy potrafią czytać w myślach osób, z którymi są powiązani.
O naturalnej i dozwolonej magii
Naturalna i dozwolona magia jest naturalną zdolnością, dzięki której osoby nią obdarzone mogą dokonywać cudownych czynów, przekraczających zwykłe siły natury.
Wielkim motorem tych cudownych efektów jest u jednych łatwowierność, u innych zaufanie lub wiara; bowiem łatwowierność, zaufanie i wiara mają tę samą skuteczność w odniesieniu do zdolności wywoływania nadzwyczajnych zjawisk.
Istnieje jednak istotna różnica: łatwowierność zwykle wynika z ignorancji, podczas gdy zaufanie i wiara opierają się na racjonalnych motywach, zaczerpniętych z nauki.
Wśród tych, których ignorancja, występki i łatwowierność popychają ku zajmowaniu się czarami, wyróżniają się zwłaszcza pasterze, pasterki, drwale i wszyscy ci, którzy oddają się samotnym pracom na terenach dzikich lub odludnych – w górach, w lasach – gdzie kontakty z innymi ludźmi są trudne, a zatem rzadkie.
Ich praca, która nie wymaga większego zaangażowania umysłowego, pozostawia wolne pole dla wybryków wyobraźni.
Doświadczają oni swoistego rodzaju ekstaz, których przedmiotem stają się rzeczy najbardziej pożądane z powodu ich biedy lub złych nawyków.
Ponieważ wiedzą dobrze, że nie osiągną swoich pragnień za pośrednictwem boskości, ich ignorancja przekonuje ich, że mogą je uzyskać od złych duchów, którym z czasem zaczynają całkowicie ufać.
To właśnie z tej ufności, zrodzonej z ignorancji i łatwowierności, rodzi się ich rzeczywista zdolność do wywoływania czasem przerażających zjawisk na wsi.
Stają się somnambulikami, wierzą, że są opętani przez demony, a ich wyobraźnia tworzy wtedy fantomy, zjawy, wilkołaki itp.
Ci pasterze, drwale i inni, których można by nazwać czarownikami lub magami, są rzeczywiście bardzo winni, ponieważ uprawiają czarną lub przesądną magię, przypisując demonowi cuda, które w rzeczywistości są jedynie skutkami ich własnej nieświadomej łatwowierności.
Tyle o prowincji.
Miasta i ich „czarownicy”
W miastach są to różnego rodzaju szarlatani: lekarze od moczu, wróżbici, tarociści i inni podobni oszuści.
Często zadziwiają oni nawet osoby wykształcone swoimi „objawieniami”, kiedy ludzie, kierując się bardziej ciekawością lub słabością niż prawdziwą wiarą, idą ich konsultować.
Skąd ci ludzie czerpią wiedzę, którą się popisują? Oto wyjaśnienie:
Na początku swojej działalności działają zupełnie po omacku, bez najmniejszej pewności co do tego, co mówią.
W ogromnej liczbie kłamstw, które wypowiadają, niektóre przypadkowo się sprawdzają.
Dowiadują się o tym z ust osób, które – widząc potwierdzenie ich słów przez wydarzenia – nabierają do nich wielkiego zaufania.
Sprzedaż ich kłamstw rośnie, a wraz z nią rośnie liczba przypadków ich potwierdzenia; w tej samej proporcji.
Za sprawą tego samego przypadku, potwierdzenia ich kłamstw rodzą w umysłach tych szarlatanów wiarę w ich własny fach, która z każdym dniem się umacnia.
Wtedy zaczynają podawać za absolutną prawdę to, co początkowo przedstawiali jedynie jako zwykłe kłamstwa.
Sukces rośnie i umacnia ich wiarę, a wiara zapewnia jeszcze większy sukces.
W tym momencie stają się czymś w rodzaju somnambulików, którzy bezwiednie odczytują myśli osób przychodzących do nich po poradę, jakkolwiek dyskretne by te osoby nie były – podobnie jak magnetyzerzy odczytują myśli swoich somnambulików.
W takim stanie ci szarlatani rzeczywiście potrafią wypowiadać najbardziej zadziwiające rzeczy, błędnie wierząc, że odkrywają je dzięki kartom tarota lub analizie przyniesionych im próbek moczu.
Widziano kolejki powozów pod domem panny Le N., a osoby z wyższych sfer przychodziły do niej po poradę, mówiąc, że czynią to dla zabawy; jednakże starannie ukrywały fakt, że miały do tej słynnej wróżbitki ogromne zaufanie, oparte na objawieniach wydarzeń, które rzeczywiście im się przydarzyły, oraz na pewnych przepowiedniach, które rzeczywiście się spełniły.
Powiedziano mi, że Bonaparte konsultował się z panną Le N. i że przepowiedziała mu jego upadek, co przyniosło jej sześciomiesięczne uwięzienie.
Tak niespójne i barbarzyńskie postępowanie było w pełni godne despoty.
Jeśli zaś wydarzenia związane z Martinem są prawdziwe, nie dziwi fakt, że król zachował się zupełnie inaczej niż Bonaparte.
Trzeba zrozumieć, że te nowe Sybille nie są bardziej nieomylne niż dawne, ani też bardziej niż somnambulicy.
Zauważa się, że ich wiedza dotycząca przeszłości jest znacznie pewniejsza niż ich wiedza dotycząca przyszłości i że ich przepowiednie, podobnie jak przepowiednie Sybilli, są zwykle wyrażane w sposób niejasny, ponieważ nie mogą one widzieć przyszłości równie wyraźnie jak przeszłości.
Jednak jeśli posługują się wyrażeniami dwuznacznymi, to nie czynią tego z rozmysłem, aby zwiększyć szanse na potwierdzenie swoich słów, ale dlatego, że rzeczywiście same widzą przyszłość w taki właśnie niejasny sposób, w jaki ją przedstawiają.
Poza tym mówią i działają podobnie jak somnambulicy – nie znając przyczyny, która skłania ich do działania lub mówienia.
Te osoby zaczynają jako kłamcy i oszuści; możliwe jest jednak, że z czasem wykonywanie ich zawodu przestaje mieć charakter przestępczy.
Zdecydowanie pragnę odróżnić od tej grupy osoby samotne, pustelników i iluminatów, których pan Deleuze nazywa teozofami – tych swego rodzaju cudotwórców, takich jak Gréatrarque, a także – bardziej współcześnie – książę von Hohenlohe, a także somnambulików i ich magnetyzerów.
Chociaż u wszystkich tych osób zjawiska, które wywołują, różnią się wynikami, to jednak są skutkiem tego samego podstawowego mechanizmu.
(Ciąg dalszy nastąpi.)
źródło: De la Magie; LE MAGNÉTISEUR MAI 1871.