Początkowo miałem zamiar napisać dłuższe opracowanie na temat jasnowidzenia lub widzenia duchów. Jednak w trakcie przygotowań zrezygnowałem z tego zamiaru, ponieważ moje doświadczenia w tym zakresie są zbyt osobiste, bym mógł je przedstawić w uroczystym tonie naukowego opracowania. Dlatego też, drodzy czytelnicy, pozostawmy to w takiej formie, w której postaram się opowiedzieć wszystko, co przeżyłem jako jasnowidz, prosto i prawdziwie.
Moje pierwsze jasnowidzenie miało miejsce podczas jednej z pierwszych sesji, które przeprowadzałem z moją matką około 20 lat temu, aby samodzielnie poznać prawdę o spirytualizmie. Podczas jednej z tych specyficznych sesji z moją matką wyraziłem prośbę, aby obecni, jeśli w ogóle byli tam duchowi przyjaciele, na których obecność mocno wątpiłem, wpłynęli na moje oczy tak, abym mógł ich zobaczyć. Ledwo wypowiedziałem swoją prośbę, a moje oczy zaczęły tak bardzo boleć, że musiałem je zamknąć. Miałem uczucie, jakby były posypane drobnym pyłem szklanym.
Po pewnym czasie ten dziwny ból zniknął. Otworzyłem oczy i zobaczyłem bezpośrednio przed sobą, wyraźnie zarysowaną, jasną postać, która uśmiechała się do mnie. Muszę przyznać, że to widzenie bardzo mnie przestraszyło. Podczas mojego przerażenia postać zniknęła bez śladu.
Wkrótce potem stałem się medium w stanie głębokiego snu (trans-medium) i za moim pośrednictwem otrzymywaliśmy znane przemówienia, jakich tysiące można znaleźć w naszej literaturze, wszystkie o tej samej wartości poufnych przekazów, które rzadko wytrzymują rygorystyczne naukowe badania. Rzadko bowiem można jednoznacznie stwierdzić, gdzie kończy się wpływ duszy medium, a zaczyna wpływ nadprzyrodzonej, pozaziemskiej, świadomej osobowości, którą nazywamy „duchem”. Dlatego też w ocenie wartości tych „objawień z zaświatów” muszę opierać się na stanowisku naszego mistrza du Prel, jak wyraził to w swojej podstawowej książce „Filozofia mistyki”.
Dziwne były wtedy te nocne zakłócenia, o których prawie wszyscy media mają do opowiedzenia, tak jak pani E. d’Espérance w swojej pięknej książce „W królestwie cieni, światło z zaświatów”, prawdziwej kopalni skarbów dla badaczy.
Nauka duchów (spirytualizm) tłumaczy te zakłócenia, twierdząc, że są to niskie duchy, które nękają medium, ponieważ mają nadzieję znaleźć przez nie pomoc i naukę w swojej wielkiej potrzebie błądzenia. O ile fakty na to wskazują, wydaje się, że to wyjaśnienie nie jest bezpodstawne, i po wszystkich moich osobistych doświadczeniach jestem bardzo skłonny przyjąć to stanowisko. Pozwólcie, że powtórzę tutaj to, co napisałem wtedy o niektórych takich nocnych zakłóceniach:
„Pewnej nocy obudziłem się przestraszony, ponieważ coś zimnego dotknęło mojej twarzy. Podniosłem się na łóżku i zobaczyłem w pokoju wiele niebiesko-zielonych płomyczków unoszących się w powietrzu oraz usłyszałem przy ścianie obok siebie, od góry do dołu, powtarzające się klaskanie. Brzmiało to podobnie do dźwięku, jaki wydaje płaska dłoń podczas klaskania. Ponieważ coś takiego przeżyłem już wielokrotnie, położyłem się z powrotem, aby dalej spać.
Nagle, przez moją twarz przemknęło coś świecącego, jak niebiesko-zielony błysk. Natychmiast podniosłem się, usłyszałem dwukrotne głuche stuknięcie przy moim łóżku i zobaczyłem na środku pokoju postać świetlną, jasno oświetloną przez pełnię księżyca. Postać ta spoglądała na mnie w tak dziwny sposób, że wstałem i zapaliłem lampę. Gdy ponownie spojrzałem na postać, zniknęła.”
Mamy tu dwa rodzaje jasnowidzeń do odróżnienia:
Niebiesko-zielone iskry świetlne;
W pełni rozwinięta postać świetlna, która jednak nie jest fizyczna.
Te niebiesko-zielone iskry świetlne widziałem od tego czasu w tysiącach i dziesiątkach tysięcy form. Tak, od tamtej pory nie minął chyba ani tydzień, abym nie obserwował ich wielokrotnie. Zwykle pojawiają się, gdy w kręgu bliskich przyjaciół rozmawiam o świecie duchów lub gdy obecne są osoby, które przyszły do mnie z palącym pragnieniem dowiedzenia się czegoś o swoich zmarłych bliskich.
Jestem więc bardzo skłonny uznać te iskry świetlne za równoważne z tymi, o których mowa w prawie wszystkich lepszych kręgach duchowych i które były obserwowane u prawie wszystkich lepszych mediów (medium) już dziesiątki tysięcy razy.
Wielu próbuje wyjaśnić je jako skondensowane kule Od, podobnie jak kule błyskawic są skondensacjami energii elektrycznej.
Jednakże niektórzy zaprzeczają istnieniu Od, tj. negują obecność promieniującej siły życiowej (magnetyzmu życia), o której nasi uzdrowiciele mają do opowiedzenia tak wiele cudownych historii o uzdrowieniach.
Chociaż muszę tu, jak zawsze, przyznać się jako uczeń du Prela i zwrócić uwagę na jego piękne opracowania w „Studiach na polu nauk tajemnych” w ocenie tego zagadnienia, to jednak uważam, że te iskry świetlne są czymś innym niż kłęby Od.
Zaobserwowałem bowiem, że te iskry świetlne nie powstają bezpośrednio w pobliżu medium, lecz często w dużej odległości od nich, a jasnowidze i somnambulicy (osoby w stanie somnambulizmu) zawsze opisywali je jako pojawiające się w nieskończonej dali, zbliżające się i krążące wokół obecnych w pokoju, jak latające motyle.
Ja także zwykle widzę je „w nieskończonej dali” jako bardzo małe punkciki, które szybko się zbliżają, a im bliżej, tym bardziej się rozwijają, jak światła świec. Szczególnie pojawienie się jest zawsze bardzo specyficzne. Wydaje się, że dzieje się to zgodnie z tymi samymi prawami, według których wrzucony kamień zanurza się w wodzie, tworząc wokół siebie fale. To sugeruje, że istnieje pewien rodzaj załamania promieni i że cały proces można faktycznie wyjaśnić jako „zanurzenie w kręgach promieniowania (warstwach Od, jak je nazywa du Prel na podstawie badań de Rochasa, Durville’a itd.) medium i jasnowidzących.
Jakie ma to wszystko znaczenie naukowe, nie jestem w stanie powiedzieć. Mogę tylko relacjonować to, co zaobserwowałem w wielu tysiącach przypadków, i muszę odrzucić wyjaśnienia, że jest to złudzenie wzrokowe lub wyobraźnia.”
Trzymajcie się więc tego: te iskry świetlne wnikają w kręgi jasnowidza i tworzą te same pierścienie promieniowania jak kamień, gdy zanurza się w powierzchnię wody. To daje mi podstawę do uznania, że pojawienie się jednej z opisanych powyżej iskier świetlnych jest zanurzeniem w nasz ziemski świat, zanurzeniem z nadprzyrodzonego w zmysłowy, z duchowego w fizyczny świat.
Jeśli nauka o duchach jest prawdziwa – a nie widzę powodu, by ją kwestionować po moich wieloletnich doświadczeniach – to powyższe wyjaśnienie musi mieć prawo bytu. Jest to bowiem duch, który zanurza się z duchowego, nadprzyrodzonego świata w nasz ziemski, zmysłowy świat, i który w ten sposób ujawnia prawa natury i ich działanie na materię, przez co nadwrażliwe oczy jasnowidza odbierają bodziec świetlny opisanego rodzaju, który musi się objawiać zgodnie z prawami załamania światła.
Ta hipoteza jest dla mnie jeszcze bardziej uzasadniona przez fakt, że widzę te iskry świetlne tylko wtedy, gdy na nie patrzę. Jeśli odwracam wzrok, nie widzę niczego, co jest dowodem na to, że jest to wrażenie zmysłowe na siatkówce mojego oka. Podobnie, nic nie widzę, gdy zamykam oczy lub nie śledzę oczami unoszącej się iskry świetlnej.
Aby wyjaśnić drugi rodzaj widzenia, pozwólcie, że przytoczę jeszcze kilka fragmentów z moich ówczesnych zapisków:
„Pewnej nocy, będąc na wpół śpiący, zobaczyłem przelatującą obok mnie postać. Była cała owinięta w łachmany, zwłaszcza w górnej części ciała. Obudziłem się gwałtownie, przerażony i z bijącym sercem, i usłyszałem przy moim łóżku dwukrotne głuche stuknięcie.
Zazwyczaj obecność duchów rozpoznawałem po tych niebiesko-zielonych płomieniach, które często w dużych ilościach, wyraźnie widoczne dla mojego oka, unosiły się w pokoju. Ponadto często widziałem zarysy twarzy lub inne części ducha.
Zjawiska te pojawiały się zawsze tak szybko przed moimi oczami, że na końcu byłem całkowicie niepewny, ponieważ nigdy nie wiedziałem, co pojawi się w następnej chwili.
Jak często coś mi się pojawiało, gdy rozmawiałem z kimś w niewinnym dialogu! Za przyjacielem często widziałem w pełni rozwinięte duchy. Jednak kiedy patrzyłem uważnie, regularnie znikały.
Najwyraźniej widziałem przy jasnym świetle księżyca. Pewnego razu widziałem zjawę, gdy przechodziłem obok cmentarza przy jasnym świetle księżyca. Przemknęła obok mnie jak olśniewająco biała kolumna światła, co sprawiło, że gwałtownie przestraszyłem się z powodu jej nagłego, niezwykłego blasku.
Przeważnie przestraszałem się, gdy pojawiał się duch, i było mi niemożliwe oderwać od niego wzrok.
Gdy raz leżałem chory w łóżku, zobaczyłem, jak mój zmarły brat pochyla się nade mną. Patrzył badawczo na moją twarz i miałem wrażenie, że jego usta szeptały błogosławieństwo.
Raz widziałem, jak przy ramieniu nieznajomej mi damy stał kobiecy duch. Natychmiast opisałem wyraz twarzy, fryzurę i kolor włosów zjawy. Wtedy dama ta rozpoznała ducha jako swoją zmarłą krewną, która była mi całkowicie obca.
Gdy raz zostałem wezwany do osoby, która właśnie zmarła, zobaczyłem ją otoczoną świecącą mgłą. Szczególnie jej głowa mocno świeciła i wydawała się być przemieniona. Musiałem natychmiast odejść, ponieważ czułem, że jestem skłonny wpaść w głęboki sen.”
„Pewnego razu byłem u zaprzyjaźnionej rodziny. Wtedy zobaczyłem wiele ciemnych postaci przemykających przez pokój. Na mojej głowie poczułem całkiem dziwne działanie. Miałem wrażenie, jakby ktoś trzymał mnie za kark i próbował siłą pozbawić mnie zmysłów. W prawej stronie czułem, jakby ktoś w nią wnikał. Była jak sparaliżowana. Krótko mówiąc, miałem wrażenie, jakby duch próbował mnie opętać.
Natychmiast postanowiłem wyjść. Gdy stałem na schodach, zobaczyłem niebiesko-zielony płomyczek unoszący się w stronę lampy schodowej. Płomyczek światła wszedł do światła lampy, a to zgasło.”
Pominąłem bardzo ważny punkt, gdy próbowałem wyjaśnić pojawienie się tych nadzmysłowo-zmysłowych iskier świetlnych. Jest to punkt, który wydaje się uzasadniać wątpliwości prawie wszystkich sceptyków: „Dlaczego więc nikt inny nic nie widzi, dlaczego tylko jasnowidz?”
Otóż, to pytanie nie jest już uzasadnione, odkąd wiadomo, że np. w stanie hipnozy zmysły stają się tak niesamowicie wrażliwe, że są w stanie wykonywać całkowicie niezwykłe zadania.
Pewnie jest to wam dobrze znane, jak również nie muszę przypominać, że nasz mistrz du Prel jako jedyny dalekowzroczny myśliciel wyciągnął bardzo ważne wnioski z tej subtelnej wrażliwości zmysłów śpiących i somnambulików, o których proszę przeczytać w jego „Filozofii mistyki”.
Moim zdaniem, także oczy jasnowidza są w pewnych, nam jeszcze nieznanych warunkach, w stanie, w którym są wrażliwe na bodźce świetlne wymagające niezwykle wysokiego poziomu wrażliwości.
Dowód na to widzę w tym, że osoby, które uczyniłem jasnowidzącymi za pomocą sztucznego snu (przez mesmerowanie), po usunięciu moich rąk z ich oczu (które trzymałem podczas ich jasnowidzenia), widziały wszystko podwójnie i były tak nadwrażliwe, że nawet przytłumione światło lampy sprawiało im ból. Szczególnie dziwne było ich podwójne widzenie, na które wszyscy narzekali i które znikało dopiero po tym, jak starałem się przywrócić ich oczom normalną wrażliwość przez odyczne głaskanie.
Jeszcze jeden dziwny znak mogę przytoczyć na to, że jasnowidzenie jest nadzmysłowo-zmysłowym procesem: mianowicie przerażenie, o którym wspominałem powyżej, i które regularnie, przynajmniej u mnie, poprzedzało jasnowidzenie.
To przerażenie zawsze pochodziło z okolic dołka sercowego, tej części ciała, w którą somnambulicy przenoszą splot słoneczny jako drugi, nadzmysłowo wrażliwy ośrodek nerwowy.
To przerażenie zauważyłem także u mojego „demona Sokratesa”, jak najlepiej go nazywam, o którym opowiem w innym artykule.
To przerażenie przyjmuje w tym przypadku tak dziwną formę, że nie mogę go opisać inaczej, jak mówiąc, że od dołka sercowego całe moje wnętrze się kurczy, a temu przerażeniu towarzyszy uczucie, jakby wielki ptak gwałtownie machał skrzydłami.
Może to wynikać z pewnego rodzaju zastoiny krwi spowodowanej skurczem naczyń krwionośnych, po którym następuje silne rozszerzenie naczyń, tak że puls serca staje się szczególnie wyraźnie odczuwalny.
Mówię, że może tak być! W każdym razie uczucie to jest tak dziwne, tak niezwykłe, że nie mogę go z niczym porównać, ani nie jestem w stanie dostarczyć jasnego naukowego opisu tego zjawiska, mimo całej mojej wieloletniej pracy naukowej i medycznej.
To przerażenie zawsze poprzedza u mnie jasnowidzenie, a potem następuje dziwne sztywnienie moich oczu, jak wielokrotnie zapewniali mnie moi bliscy i przyjaciele.
Oko sprawia wtedy wrażenie, jakby cała jego zdolność do załamywania światła była skupiona w jednym punkcie na zewnętrznej stronie rogówki: mam nieruchomy, przenikliwy wzrok.
Ten nieruchomy, przenikliwy wzrok mogłem szczególnie dobrze zaobserwować u znanego jasnowidza Theodora Petzolda, człowieka o niezwykłych zdolnościach jasnowidzenia, jakich nigdy nie widziałem u innych.
Również o jego jasnowidzeniu z przyjemnością opowiem w późniejszym artykule.
Jak już wspomniałem, nie mogę powiedzieć nic innego o moim nieruchomym spojrzeniu, jak tylko to, co opowiedzieli mi o nim moi bliscy i przyjaciele.
Moja matka powiedziała mi, że podczas jednej z sesji moje oczy świeciły jak rozżarzone węgle.
To zjawisko było więcej niż osobliwe i miało prawdopodobnie takie samo znaczenie jak świecenie oczu kota w nocy; rodzaj własnego światła, którym zwierzęta głębinowe zmieniają mrok oceanicznych głębin w świecący baśniowy ogród.
To zjawisko zostało bardzo dobrze zaobserwowane przez moją matkę, jak wielokrotnie mnie zapewniała, a także przez obecnego przyjaciela, i trudno mi uwierzyć, że mogliby się mylić.
W każdym razie należy to do dziedziny jasnowidzenia, jeśli o tym wspominam, i podaję to wszystko, aby móc stwierdzić, że oczy jasnowidza działają inaczej niż oczy obecnych obserwatorów, którzy nic nie widzą.
Chciałbym również przypomnieć o bólu, który czułem w oczach przed pojawieniem się mojego pierwszego widzenia. Tutaj również widzimy, że coś niezwykłego działo się w oczach, co sprawiło, że stały się zdolne do jasnowidzenia.
Podsumowując: te wrażenia świetlne, o których jasnowidze opowiadają, przebiegają na granicy między nadzmysłowym a zmysłowym.
Wymagają więc bardzo wrażliwej siatkówki oka, niezwykle dużej wrażliwości pręcików i czopków, które wpadają w drgania, nawet jeśli są trafione przez promienie, które drgają szybciej niż 800 bilionów razy na sekundę, co dla zwykłego oka jest niewidoczne, ponieważ te drgania świetlne są zbyt szybkie.
Byłoby to więc światło drgające poza fioletowym zakresem, w którym te świetliste iskry duchów i jasnowidzące zjawy duchów się pojawiają, i dlatego całkowicie naturalne jest, że płyta fotograficzna, zwłaszcza metoda mokra, jest wrażliwa na takie nadfioletowe duchowe wpływy świetlne. Jest szczególnie wrażliwa na takie wrażenia świetlne, jak wykazały naukowe eksperymenty.
Dlatego też często udało się uchwycić duchy na fotografii, gdzie zwykłe oko niczego nie zauważało, i nie powinno nikogo dziwić, że mamy więcej niż wystarczająco świadectw od bezstronnych świadków, które potwierdzają ich autentyczność.
Wracając do moich własnych doświadczeń, chciałbym postawić tezę, że te iskry świetlne należy uważać za najprostsze formy uosobienia duchów, a pojawienie się świetlistej postaci lub jej części należy interpretować jako bardziej rozwiniętą formę tych wszystkich cudownych zjawisk.
Czym jest wcielanie duchów w swojej istocie i jak przebiega, nie jestem w stanie powiedzieć i nie widzę możliwości prawdziwego wyjaśnienia, które nie byłoby jedynie opisem, jak niestety większość dostępnych „wyjaśnień”. Proszę o przeczytanie na ten temat w naukowych dziełach naszych badaczy, czy znajdziecie tam prawdziwe wyjaśnienia, lub zapytanie profesora W. Crookesa, który jest prawdopodobnie najbardziej wtajemniczony ze wszystkich żyjących badaczy w tej dziedzinie, ponieważ przez 4 lata prowadził ścisłe badania naukowe nad wcieleniami duchów, co jest powszechnie znane.
O ile wiem, także profesor Crookes nie będzie w stanie odpowiedzieć na powyższe pytanie, podobnie jak duchowi przyjaciele słynnej medium, pani E. d’Espérance, nie potrafili przynieść zrozumiałego wyjaśnienia, chociaż wcielali się na każdej sesji. Proszę o przeczytanie na ten temat w książce tej wykształconej medium „W królestwie cieni”.
W ten sposób omówiłem niemal wszystko, co dotyczy kwestii jasnowidzenia, o ile moje własne doświadczenia pozwalają mi to uczynić. Mimo że przez wszystkie lata, podczas których byłem jasnowidzem – a ta zdolność jest mi nadal dana w pewnych warunkach – starałem się znaleźć lepsze wyjaśnienia, muszę przyznać, że nie było to możliwe. Wciąż stoję przed tymi zagadkami równie bezradny jak wcześniej i uważam moją zdolność jasnowidzenia za dar Boży, który pomógł mi zbudować światopogląd, który czyni mnie szczęśliwym i zadowolonym.
A to przecież jest najważniejsze w naszym ziemskim życiu! Co nas czeka po śmierci, poza grobem, jakie cuda i zagadki, będzie dla mnie tak wielką przyjemnością do odkrycia, że nie chciałbym psuć tej radości przez czarnowidztwo i zwątpienie.
Oprócz właśnie opisanych rodzajów jasnowidzenia, później poznałem jeszcze jeden rodzaj na własnych oczach, o którym opowiem szczegółowo w osobnym artykule.
Ten ostatni rodzaj jasnowidzenia pojawił się u mnie za pośrednictwem wspomnianego wcześniej jasnowidza Theodora Petzolda, któremu w tym miejscu wyrażam serdeczne podziękowania, chociaż z pewnością nieświadomie przyczynił się do tego, że otrzymałem tę zdolność jasnowidzenia.
źródło: Vom Hellsehen, Selbstbeobachtungen von E W. Dobberkau; „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, 1917.
nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Juli 1917.