pełen tytuł: O działaniu na odległość u somnambulicznych istot duchowych i demonicznych czarów
Czytelnicy Magikos mogą w tomie IV, str. 125, przeczytać słowa: „do historii zjawisk w więzieniu urzędowym w Weinsbergu w roku 1836”. Tamże wyraziłem przypuszczenie: „czy to nie ta kobieta – świadomie lub nieświadomie – poprzez wyzwolone nerwy ducha, nie oddziaływała na odległość i w ten sposób nie wywołała wszystkich tych zjawisk?”
W odpowiedzi na to moje przypuszczenie otrzymałem za pośrednictwem ręki bardzo szanowanego i wierzącego przyjaciela poniższy list do opublikowania w tych łamach, który przekazuję Czytelnikom bez dalszych uwag, jako ujęcie życia duchowego według wierzącego myśliciela.
Drogi Przyjacielu!
Wydaje się, że nie rozróżniasz dostatecznie wyraźnie pomiędzy działaniem na odległość somnambulicznych istot trzeciego stopnia, zjawiskami duchów, a demonicznym czarem – co jednak z pewnością ma znaczenie.
Działania na odległość somnambulistów są znane z setek historii, ale nikt nie podał nam tak pięknych wniosków na ten temat jak widząca z Prevorstu. Mówi ona: gdy dusza i duch stają się wolniejsze od więzów ciała – co ma miejsce tylko przy wyższych stopniach magnetyzmu – wówczas wola może, za pośrednictwem ducha nerwowego, udać się na odległość, czy to z duszą, czy z duchem, i tam dać się poznać przez znaki.
W przypadku śmierci jej ojca to właśnie dusza, przepełniona smutkiem, została pokierowana przez wolę, by zobaczyć chorego ojca – i to ona wydała westchnienie „Ach Boże”, które lekarz w Obristenfeld słyszał wyraźnie kilkukrotnie. W innych przypadkach działania na odległość może to być również duch, który za pośrednictwem ducha nerwowego udaje się poza ciało, jak np. w przypadku pukania, które słyszałeś w swoim pokoju.
Gdy somnambulicy są prowadzeni przez wyższe lub podziemne sfery, dzieje się to zawsze pod opieką ducha opiekuńczego, który nigdy takim osobom nie jest odmawiany. Chrześcijańska postawa, którą znajdowałem u wszystkich wyżej rozwiniętych magnetycznie osób, nie dopuszcza działania demonów. Prawdziwa somnambuliczka jest wręcz przeciwieństwem tych, którzy stoją w przymierzu czarodziejskim – o czym jeszcze wspomnę.
Jeśli chodzi o zjawiska duchowe, to znów widząca jest najpewniejszym i najwierniejszym źródłem, ponieważ jej objawienia zostały potwierdzone przez najbardziej uderzające fakty – do których zaliczam pierwszy i czwarty fakt z jej historii.
W teorii widzącej o duchach zawarte są następujące rzeczy: podczas śmierci dusza przyciąga do siebie delikatniejszą, plastyczną część ducha nerwowego i formuje z niego swoją eteryczną powłokę. Duch nerwowy naśladuje dawną, cielesną formę człowieka, lecz jest tak subtelny i przezroczysty, że umyka zwykłemu wzrokowi i nie napotyka oporu w materii.
Jednak stopień jego przezroczystości zależy od moralnego stanu duszy. Ci, którzy żyli bezbożnie i dopuścili się wielu nieprawości, ukazują się jako czarni; przy mniejszych winach kolor staje się szary – i tak stopniowo rozjaśnia się aż do jasnobiałego, po którym można rozpoznać dobre i nawrócone duchy. Ci, którzy pojawiają się w świetlistych szatach, to aniołowie i nie należą już do ziemi.
To samo dotyczy kształtu. Im bardziej zwierzęco i rozwiązłe żył człowiek, tym bardziej jego postać jest zniekształcona i podobna do zwierzęcia.
Do widzącej przychodziły duchy, które na początku wyglądały jak bezkształtne bryły, lecz z czasem – im częściej słuchały modlitw – nabierały coraz bardziej ludzkiego kształtu.
Jeszcze ważniejsze jest to, że modlitwy ludzi, którzy z zaangażowaniem pragną pomóc duchom, rzeczywiście mogą mieć wpływ na ich nawrócenie i uwolnienie od ziemskiego więzienia. Choć Zbawicielem pozostaje zawsze Pan, to człowiek może stać się narzędziem tego procesu.
Bellon, którego widząca wyzwoliła, jest wspaniałym przykładem takiego działania. Bellon był oszustem, który skrzywdził dwie sieroty, lecz bardziej został do tego nakłoniony przez ówczesnego wójta niż działał z własnej złośliwości serca. To zmniejszyło jego winę. Ukazywał się więc w szarej postaci, podczas gdy wójt – który siłą powstrzymywał go przed przyjęciem pouczeń – wyglądał całkiem czarno i wściekle.
Bellon szukał pomocy, znajdował ją w codziennej modlitwie widzącej, którą chłonął jakby do środka siebie, stawał się coraz jaśniejszy i bielszy, aż w końcu – pełen głębokiej wdzięczności za to prowadzenie – mógł przejść na wyższy stopień błogosławieństwa.
Historia somnambuliczki Kramer ze Stuttgartu
Historia somnambuliczki Kramer ze Stuttgartu jest znana; została opisana w Archiwum, a przyjaciele Klein, Nick i Lebret prosili mnie codziennie podczas moich wakacji, abym się z nią spotkał. W stopniu magnetycznego uniesienia była bardzo blisko widzącej, co potwierdza dokładnie spełnione proroctwo o śmierci osoby wysokiego stanu, które wówczas wywołało duże poruszenie.
To, co teraz ma znaczenie, to jej ostatni kryzys, w którym jej przewodnik obiecał jej ujawnić najważniejsze okresy swojego życia, jednak pod warunkiem, że nic z tego nie zostanie włączone do jej ewentualnej historii – czego rzeczywiście później zaniechano. Byłem naocznym i nausznym świadkiem tego ostatniego kryzysu i nie waham się teraz opowiedzieć pokrótce historii tego przewodnika, gdyż stanowi ona istotny wkład zarówno w temat ziemskiego więzienia, jak i zbawienia duchów.
Przewodnik nazywał się Schäfer, był Wirtemberczykiem z rodziny mieszczańskiej (miejscowości nie podał, prawdopodobnie, aby uniknąć wszelkich dociekań). Był dobrze ułożonym chłopcem i młodzieńcem, uczył się handlu i ostatecznie, po wielu zmianach, trafił do bogatej wdowy handlowej w Warszawie, która wkrótce powierzyła mu całe swoje przedsiębiorstwo. Przez wiele lat wiernie jej służył, lecz nigdy nie widział szansy, by otworzyć własny interes.
W ten sposób stopniowo zakiełkował w nim nieszczęsny zamiar zdobycia funduszy na własny interes kosztem swej pracodawczyni. Sprzeniewierzył 7000 talarów z powierzonych mu pieniędzy, uciekł i skierował się do rodzinnego kraju – Wirtembergii. Niezbyt daleko od rodzinnej miejscowości powziął zamiar – aby uniknąć wszelkich podejrzeń z powodu posiadania tak znacznej sumy pieniędzy – zakopać je w lesie pod pewnym drzewem.
Nocował w pobliskiej wiosce, lecz w nocy dostał silnego krwotoku i zmarł do rana. Pozostał nieznany dla wszystkich.
W rezultacie został związany z zakopanym skarbem, ponieważ słowa: „Gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” obowiązują w całym świecie duchowym. Przez wiele lat błąkał się, pełen żalu za popełniony czyn, odpokutowując go w stanie skrajnego nieszczęścia, cierpienia i udręki.
Powiedziano mu, że tylko ręka niewinnego dziecka może go wyzwolić – co oczywiście było dla niego bardzo odległą i mało pocieszającą perspektywą.
Zbawienie przyszło w następujący sposób:
Somnambuliczka była wychowywana w domu swojego wuja, który był lekarzem. Wuj często zabierał ją ze sobą w odwiedziny do okolicznych miejscowości. Gdy była kilkuletnią dziewczynką, zdarzyło się, że podczas powrotu przez las przy świetle księżyca zobaczyła coś połyskującego. Podeszła do tego miejsca i ujrzała przed sobą stos pięknych muszelek ślimaków, ułożonych jak w piramidy.
Szybko chwyciła ich garść i – nie mówiąc nic – wsunęła je do kieszeni płaszcza wuja. Po powrocie do domu poprosiła go, aby podał jej ślimacze muszelki z kieszeni. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy wyjął z niej same złote, zagraniczne monety!
Ponowne poszukiwania następnego ranka w tym samym miejscu były bezskuteczne.
Z dalszego ciągu historii somnambuliczki oraz refleksji o duchach i czarach
Dziewczynka otrzymała kilka z tych monet i przechowywała je aż do późniejszego wieku, lecz z czasem, gdy zabrakło jej pieniędzy, wymieniła je.
Przewodnik powiedział: dzięki ręce niewinnej dziewczynki skarb został wydobyty na światło dzienne, a następnego ranka przechodząca obok żydowska rodzina odkryła go i zabrała. On sam – po długim okresie pokuty i skruchy – został uwolniony z więzów, jego grzech został mu odpuszczony, a on sam dostąpił łaski. Na znak wdzięczności za zbawienie za pośrednictwem dziewczynki, otrzymał pozwolenie, by zostać jej przewodnikiem – i za jego pośrednictwem otrzymała ona w ostatnich latach swojego stanu wiele przekazów.
Od tego ostatniego kryzysu powróciła do swojego naturalnego stanu i – jak później wielokrotnie słyszałem – stała się ugruntowaną chrześcijanką i gorliwą czcicielką Pana.
Przykłady te, co do których prawdziwości nie mamy powodu wątpić, uczą nas, że duchy, które same dopuściły się oszustwa na ziemi, mogą zostać oświecone przez modlitwy, a przez skruchę i pokutę – nawet zbawione, a czasem stać się przewodnikami innych ludzi.
Po tych dwóch przypadkach – do których można by dodać jeszcze wiele innych – nie rozumiem, dlaczego potępiasz ojca Antona i w swojej historii obstajesz przy zupełnie niestosownych demonicznych oddziaływaniach na odległość, jak zaraz pokażę.
Na marginesie chciałbym tylko wspomnieć, że ja i Winckler byliśmy świadkami podobnego przypadku. Pewien młody, porządny obywatel z okręgu Nürtingen popadł nagle w spontaniczny somnambulizm, podczas którego nie tylko wygłaszał surowe kazania pokutne, ale też miał niezwykłe wizje.
Ponieważ zapowiedziano ważny dzień, w którym nie tylko jego zwykły przewodnik, lecz także trzech innych mieli opowiedzieć swoje życiorysy, poszliśmy z ciekawości na zaproszenie. Ci czterej przewodnicy kolejno się przedstawili; pochodzili ze Śląska, Anhalt-Köthen i Szwecji, i żyli w XVI i XVII wieku. Byli to ludzie od młodości duchowo przebudzeni, choć nie bez upadków. Opowiadali częściowo zadziwiające sceny, jednak całość nie była niczym nadzwyczajnym.
Pozostawili na mnie wrażenie, że nie należy przewodników somnambulików stawiać na równi z aniołami oraz że istnieje znaczna różnica w ich zdolnościach. Być może właśnie takie przekonanie miało zostać przez nich przekazane – jako przeciwwaga dla powszechnego przeświadczenia, że przewodnicy są wolni od wszelkiego błędu. Jeśli w Piśmie Świętym jest powiedziane: „Nauczyciele będą jaśnieć jak blask nieba”, to przynajmniej tyle można powiedzieć, że tacy przewodnicy są od tego dalecy.
Co się zaś tyczy demonicznego przymierza czarownic, to pozwolę sobie tylko przypomnieć ci o obszernych tomach protokołów procesów czarownic z Fürfeld i Schwaigern.
Prawda faktyczna, jaką można wyabstrahować z tych wydarzeń, jest następująca:
Według protokołu z Fürfeld, z którym zapoznałem się dzięki fragmentom, główną postacią była starsza kobieta imieniem Wagennmann. Została zdradzona i uwięziona na podstawie zeznań swojej wnuczki oraz innej młodej dziewczyny, które częściowo nękała w sposób niewytłumaczalny, a częściowo próbowała wtajemniczyć w sztuki magiczne.
Ówczesny syndyk kantonu Kraichgau, człowiek uczciwy, sprawiedliwy i głęboko chrześcijański, nazwiskiem Müller, prowadził śledztwo – zazwyczaj w obecności zacnego właściciela ziemskiego Dietericha von Gemmingen i kilku ławników. Zamiast powszechnie stosowanych metod przymusu i tortur, sędzia przeciwstawiał uporczywemu zaprzeczaniu jedynie cierpliwość, wskazywanie sprzeczności i poważne napomnienia.
Przede wszystkim jednak, dzięki swoim chrześcijańskim napomnieniom oraz pięknym modlitwom, którymi rozpoczynał i kończył każde przesłuchanie, stopniowo zmiękczył zatwardziałe serce oskarżonej. Pomimo cierpień, jakie znosiła z powodu demonicznych wpływów, wyrzekła się związku z szatanem, otwarcie przyznała się do wszystkich swoich nieprawości – których prawdziwość potwierdzili jeszcze żyjący świadkowie – i szczegółowo opisała, jak wyglądała praktyka czarów.
Każdy, kto przeczyta ten protokół, może wyrobić sobie wierny obraz całej sprawy.
Główne tezy z protokołu jako argument przeciwko hipotezie demonicznego działania na odległość
Główne tezy z tego protokołu wykorzystuję teraz, aby pokazać ci, że hipoteza o demonicznym działaniu na odległość w twojej historii z przewodnikiem duchowym jest nieuzasadniona. Przedstawiam te tezy w kolejnych punktach:
1) Każda osoba, która wchodzi w przymierze czarów (tzw. „czarci pakt”), otrzymuje demona u swego boku, który widoczny jest tylko dla niej. Za jego pośrednictwem może ona w najbardziej tajemniczy sposób szkodzić zarówno bydłu, jak i ludziom – a nawet zabijać ich przy pomocy tajnych trucizn. Może także wtłaczać demony w ludzi i czynić ich opętanymi.
2) Osoba nie może działać bez demona, a demon nie może działać bez zgody i współdziałania tej osoby. Oboje muszą być zawsze razem.
W żadnym z protokołów nie czytałem o demonicznym działaniu na odległość, w którym osoba znajdowałaby się w innym miejscu niż działanie.
3) Niewątpliwie demon posiada moc rozluźnienia więzi między duszą a ciałem do tego stopnia, że dusza może – za pośrednictwem tzw. „ducha nerwowego” – uformować pozorny (widmowy) korpus, z którym, prowadzona przez demona, może udać się w każde miejsce, które nie jest chronione przez pobożną straż duchową.
Nieuchronną konsekwencją tego jest to, że w czasie, gdy dusza przemieszcza się ze swoim pozornym ciałem, ciało fizyczne pozostaje w łóżku jak nieczuła, martwa bryła – i dopiero wtedy znów przejawia życie zewnętrzne, gdy dusza powróci z powrotem z tej podróży.
4) Należy wyróżnić w „duchu nerwowym” dwa zasadnicze składniki:
-
wyższy, zmysłowy i poddany woli, oraz
-
niższy, bardziej materialny, który kieruje wewnętrzną gospodarką cielesną i podlega siłom natury.
Tylko ten pierwszy tworzy zmysłowy, pozorny korpus, za pomocą którego dusza się przemieszcza, podczas gdy drugi – zewnętrznie wyglądając na martwy – utrzymuje wewnętrzne, zwierzęce funkcje organizmu.
Ponieważ jednak oba te składniki są ze sobą najściślej spokrewnione, ich ponowne zjednoczenie natychmiast przywraca pełnię życia.
O różnicy między somnambulizmem a czarami oraz o prawdopodobieństwie wpływu duchowego
5) Za pomocą takich pozornych ciał wielu członków czarodziejskiego przymierza może zbierać się w określonych miejscach, by urządzać uczty i biesiady. Dzięki zmysłowej części ducha nerwowego, która zawiera w sobie również siłę plastyczną, mogą widzieć, słyszeć, smakować itd. Na sabatach czarownic serwowane są najsmaczniejsze potrawy – ale wszystko to jest czystym złudzeniem. Wagennmann powiedziała, że zawsze wracała z takich „uczt” do domu głodna.
6) U somnambulików wyższego stopnia również dochodzi do uwolnienia duszy z więzów ciała, jak w przypadku pozornego ciała wspomnianych członków przymierza – i nie powinno nas to dziwić, gdyż częściowe oddzielenie w życiu musi być ostatecznie możliwe przy całkowitym oddzieleniu w chwili śmierci. Ale obydwa przypadki są w swej istocie zupełnie przeciwstawne – jak pozytyw i negatyw, jak światło i ciemność, jak ideał i potworność, jak dobra i zła wola, jak miłość i nienawiść, a w ogóle: jak zasada chrześcijańska i szatańska.
Widząca mówi: im bardziej duch zostaje uwolniony od duszy i ciała, tym głębiej przenika do prawdy – i tym mniej somnambuliczka może się mylić. U członków przymierza czarów jest odwrotnie: ich duch jest całkowicie zaciemniony i zniewolony przez złą wolę, a ich dusza żyje wyłącznie w błędzie i szatańskim złudzeniu.
7) Różnica między wolnością a zniewoleniem ducha objawia się u obu w ich działaniach:
Wyżej rozwinięta somnambuliczka może, dzięki woli wyzwolonego ducha, przenieść duszę razem ze zmysłowym duchem nerwowym w miejsca, do których czuje wewnętrzne przyciąganie. W ten sposób może widzieć, słyszeć i dawać znaki na odległość – jak to miało miejsce u widzącej, gdy patrzyła na swojego ciężko chorego ojca.
Tego nie może dokonać żadna osoba będąca w przymierzu czarów, ponieważ jej duch jest zniewolony, a dusza nie potrafi niczego uczynić bez pomocy demona. Jej własna wola nie ma zdolności działania na odległość – przeciwnie, musi zostać przez demona zaprowadzona wraz z pozornym ciałem do miejsca, gdzie chce wyrządzić szkodę. Tam dopiero demon udziela jej wielkiej siły.
Z protokołów jasno wynika, że wszystkie domy, w których panuje pobożna chrześcijańska tradycja i zgoda, są dla tych diabelskich praktyk niedostępne.
Teraz przejdę do zastosowania tych twierdzeń w odniesieniu do twojej historii o kobiecie i duchu.
Jeśli kobieta była tylko zwykłą, choć przebiegłą i udającą osobą, to mimo to – wobec tylu niewytłumaczalnych zjawisk i braku jakichkolwiek środków w więzieniu – nie może być mowy o oszustwie.
Jeśli zaś była związana z przymierzem czarów (na co zresztą w aktach nie ma żadnych przesłanek), to mogła wywierać wpływ na odległość tylko wtedy, gdyby została z pomocą demona zaprowadzona tam w swoim pozornym ciele. W takim wypadku jej prawdziwe ciało musiałoby pozostać w łóżku jak martwa bryła – co przy licznych nocnych obserwacjach ze strony ciekawskich nie mogłoby pozostać niezauważone.
Gdzie znajdziemy przykład czarownicy, która dniami i nocami – aż do wyczerpania sił – recytowałaby pieśni, wersety biblijne i modlitwy wszelkiego rodzaju? To musiałoby wypędzić wszystkie demony, które przecież uciekają już na samo imię Jezusa.
Przy założeniu obecności ducha, który wzdycha za zbawieniem, wszystko to jest jak najbardziej na miejscu – i zdarzenia z udziałem widzącej są tu najlepszym świadectwem. Czy kobieta była świadoma tego, czy nie – nie ma znaczenia. Jeśli duch raz został do niej przypisany, nie mógł dać jej spokoju, dopóki nie zaspokoił wewnętrznej potrzeby modlitw i pieśni chrześcijańskich. A więzienie było do tego najlepszym miejscem, ponieważ kobieta była w nim odcięta od wszystkich światowych zajęć.
Strażniczka więzienna, z którą rozmawiałem ponownie, gdy wprowadziłeś mnie do wnętrza więzienia, opowiedziała mi tak wiele scen związanych z obecnością ducha, że jakiekolwiek świadome działanie kobiety wydaje mi się całkowicie nieprawdopodobne.
Pozostaje mi jeszcze wspomnieć o jednym fakcie, który znam z literatury o czarach: osoba znajdująca się w przymierzu czarów, gdy tylko zostanie oddana w ręce wymiaru sprawiedliwości, traci wszelką moc szkodzenia – aż do momentu ponownego uwolnienia. To bardzo ważny punkt dla wymiaru sprawiedliwości, który – ponieważ nie może dostarczyć jurydycznych dowodów winy za czary – zwykle odrzuca jedynie moralne przesłanki.
Jednym z wyrazistych przykładów była Wagennmann. Gdyby nie została – na podstawie poważnych podejrzeń – przekazana sędziemu, kontynuowałaby swoje zgubne dzieło, pozostałaby w niewoli szatana, a jej zagubiona dusza nie mogłaby się już uratować przez nawrócenie i szczere wyznanie win.
Jeśli zatem prawdą jest, że osoba przekazana w ręce władz traci swą moc, to również kobieta w więzieniu nie mogła już wywierać wpływu na odległość.
Biorąc to wszystko pod uwagę, hipoteza działania na odległość wydaje się najmniej prawdopodobna, podczas gdy wyjaśnienie poprzez obecność ducha – najbardziej.
Gdyby nie doszło do tylu przeszkód proceduralnych w sprawie tej kobiety, wyzwolenie ducha mogłoby się rozwinąć równie spokojnie, jak to miało miejsce u widzącej.
Zasłona, która przykrywa przed nami to tajemnicze królestwo, nigdy nie zostanie całkowicie uniesiona – ale wierzący mogą przynajmniej rzucić za nią spojrzenie.
źródło: Ueber Fernwirkungen der Somnambülen, Geistererscheinungen und dämonischen Zauber; MAGICON Stuttgart 1849.