Ze zupełną słusznością twierdzili dawni magnetyzerzy, że tyle jest różnych somnambulizmów, ilu jest uśpionych. Każdy chory zachowuje się we śnie magnetycznym inaczej; co jednemu pomaga, to innemu szkodzi; na co jeden jest nieczuły, to drugiemu sprawia ból lub przyjemność.
Ta rozmaitość objawów, ta zależność ich od każdego poszczególnego osobnika, może być niebezpieczeństwem o tyle, że magnetyzer niewprawny nie wie, czego się trzymać i jak sobie poradzić w niespodziewanie występujących objawach. Jest to niebezpieczeństwo tern większe, że wątpliwości magnetyzera udzielają się uśpionemu. Sugestja myślowa może tu być również potężna, jak sugestja słowna, a podobnież przenoszą się na chorego uczucia. Jeżeli zatem magnetyzer odczuwa niepewność lub obawę, że straci możność kierowania objawami, powoduje już tem samem powstawanie objawów niekorzystnych. Tern gorzej byłoby, gdyby zupełnie „stracił głowę” i np. pod wpływem przerażenia, że uśpiony wpada w konwulsje, zaczął go pośpiesznie budzić środkami drastycznymi. Wtedy przerwałby może na chwilę drgawki, ale w najbliższych godzinach one wystąpiłyby ze silą zdwojoną i powtarzałyby się regularnie przez długi okres czasu.
Są to nie tyle niebezpieczeństwa samego uśpienia, ile raczej niebezpieczeństwa spowodowane nieumiejętnością magnetyzera, lub błędnem stosowaniem *) somnambulizmu. Dlatego to w rozdziałach poprzednich potylekroć podkreślałem konieczność odpowiednich kwalifikacyj moralnych magnetyzera, niezachwianej równowagi ducha, czystości pobudek i ufności we własne siły. Nie było jeszcze wypadku, żeby somnambulizm sam przez się spowodował dla uśpionego szkodę na zdrowiu lub na umyśle; jeżeli zatem magnetyzer nie straci spokoju i niewłaściwem stosowaniem zabiegów nie wypaczy objawów, żadne, choćby najgroźniej wyglądające, objawy nie będą miały następstw ujemnych. Musi tylko, obok spokoju i ufności
*) Niebezpieczeństwa te zwiększają się jeszcze, gdy do wywoływania objawów somnambulizmu biorą się ludzie całkiem nieprzygotowani do tego. W niektórych kółkach spirytystycznych zajmują się domorośli hipnotyzerzy t. zw. „kształceniem medjów“, usypiając osoby zdrowe, ale na sugestję podatne. Wynikiem takiego „kształcenia” bywa z reguły rozstrój nerwowy nieszczęsnych „medjów”, ciężkie przypadłości histeryczne lub epileptyczne, a nawet objawy obłędu.
w swe siły, wystrzegać się zwykłego u hipnotyzerów, lecz nie u magnetyzerów, narzucania uśpionemu swej woli, rządzenia jego organizmem jak automatem, którym każdy może kierować, kto potrafi nacisnąć odpowiednią sprężynkę. Wola magnetyzera powinna mu służyć przedewszystkiem do utrzymania własnej równowagi ducha i do wytężania wszelkich sił w zabiegach długotrwałych, ale nie do krępowania woli uśpionego. Słusznie zauważa dr Korew (B. 367): „Są ludzie, którzy mimo swej dobrej woli wywierają wpływ szkodliwy; są inni, którzy bez wytężania woli działają dobrze samem dotknięciem. Zdaje się, że siła ta zależy już to od strony organicznej, już to od moralnej. Wola człowieka jest tylko jednym ze środków, aby w organizmie chorego obudzić instynktowną siłę leczniczą, która rozwój najwyższy osięga w somnambulizmie.“ Innego rodzaju niebezpieczeństwa, o których zresztą także wspominałem, grożą uśpionemu wtedy, gdy zbliżą się do niego obce osoby. Dr Korew mówi (B. 381): „Są somnambulicy, do których nie można dopuszczać żadnych osób obcych, a w raport z nimi dadzą się wprowadzić tylko z trudnością bardzo nieliczne osoby; są inni, u których nie zapobiega złemu ani stosowana na początku ostrożność, ani wola magnetyzera, ani ich własne pragnienie zobaczenia się z obcymi; stosowanie przymusu wprowadziłoby ich w straszne konwulsje i byłoby zarodkiem niebezpiecznych chorób. Są znowu inni somnambulicy, których w zupełnem jasnowidzeniu można wprowadzić w raport z obcymi, ale w chwilach półuśpienia strzec ich należy od wszelkiego dotknięcia obcych, aby nie narażać ich na wielkie niebezpieczeństwo. Podobnie nierozsądnem byłoby sadzać somnambulików przy bakiecie z innymi chorymi. Wystrzegać się należy także własnowolnego skracania im godzin snu magnetycznego, lub porzucania ich przed zupełnem obudzeniem.”
Przypisywanie somnambulikom nieomylności może również mieć nieraz bardzo smutne następstwa. Są różne stopnie somnambulizmu, a nadto różne poziomy moralne u uśpionych; w niektórych stadjach występują tylko nieuporządkowane marzenia senne i halucynacje, w innych widzenie może już być wyraźniejsze, ale jeszcze bynajmniej nie niezawodne, a w jeszcze innych – niezmiernie rzadkich – jasnowidzenie dosięga takich wyżyn, że staje się nie omylnem jak wyrocznia. Ponadto ten sam somnambulik może w pewnych dniach dawać wyjaśnienia najzupełniej pewne, a w innych mniej lub więcej zawodne. Odnosi się to nie tylko do widzenia chorób w organizmie własnym lub obcym, lecz także do skuteczności przepisywanych środków leczniczych.
Szczególnej ostrożności wymaga przyjmowanie zapowiedzi somnambulika, odnoszących się do przyszłości. Zdarzało się, że uśpiony podawał jako datę swej nieuniknionej śmierci dzień, w którym czekało go tylko głębokie omdlenie lub niebezpieczne przesilenie choroby; nie odróżniał bowiem tych różnych zdarzeń, jako z pozoru do śmierci podobnych. Tern łatwiej mylą się somnambulicy, gdy przepowiadają śmierć bliskich im osób, lub inne ważne wypadki w przyszłości.
Dr Korew opowiada (B. 390) o somnambuliczce, która ze smutkiem utrzymywała, że córka jej nigdy nie będzie miała dzieci, a mimo, to po 14 miesiącach córka urodziła szczęśliwie dziecko. Inna somnambuliczka trafnie przepowiedziała daty śmierci kilku osobom, a co do innych przepowiednie jej wcale się nie sprawdziły; nie przepowiedziała nawet sobie samej groźnego przesilenia choroby, które w dniach najbliższych nastąpiło. Znowu inna opisała dokładnie swego nowotwora w żołądku, od którego umrze, i przestała przyjmować wszelkie pożywienie poza wodą magnetyzowaną; a dopiero druga somnambuliczka przepisała tamtej środki lecznicze, które wkrótce spowodowały jej zupełne wyzdrowienie. Wszystko to, jak podkreśla dr Korew, były przepowiednie, głoszone przez dobre somnambuliczki z własnej inicjatywy i często powtarzane; a takie bywają na ogół mniej zawodne.
Tem niebezpieczniej jest przywiązywać wagę do przepowiedni, uzyskanych natarczywemi pytaniami przez magnetyzera lub osoby postronne. W pytaniach takich kryje się często pewna sugestja, a gdy somnambulik nie może – lub nie chce – zobaczyć tego, a co go pytają, odpowiada wtedy mniej lub więcej stosownie do zawartej w pytaniu sugestji, co oczywiście może być bardzo dalekiem od prawdy. Gdy zaś widzi dobrze to, o co go pytają, może przy widzeniach przykrych wpaść w konwulsje skutkiem przerażenia. Wiele niebezpieczeństw łączy się z przyprowadzaniem chorych do somnambulika, aby rozpoznał ich cierpienia i podał środki lecznicze. Przedewszystkiem samo zetknięcie z chorym może u uśpionego wywołać podobną chorobę; pozatem zetknięcie to, gdy go on sam wyraźnie nie uzna za nieszkodliwe dla siebie, może mu być przykre i wpłynąć na jego stan somnambulizmu. Podobnież przykry może mu być widok chorego narządu we wnętrzu organizmu, lub nawet samo odkrycie, że osoba, którą uważał za zdrową, jest ciężko chora. Przykre może być również dla chorego, gdy od somnambulika się dowie, że stan jego jest bardzo groźny; wtedy może magnetyzer uciec się do telepatji, łączącej go z uśpionym, i nakazać mu myślowo, aby przed chorym nie zdradził, co mu grozi. Wszelkie wmieszanie się silnych uczuć i afektów bywa zawsze szkodliwe nie tylko dlatego, że odbija się ujemnie na stanie uśpionego, lecz i dlatego, że mąci czystość i dokładność jego zdolności widzenia. Tern bardziej groźne mogą być następstwa, gdy afekt jest motywem głównym do zwrócenia tej zdolności w określonym kierunku. Gdy np. chora powie do magnetyzera: „Uśpij mnie, bo chcę zobaczyć, czy narzeczony mnie nie zdradza”, to przedewszystkiem sama jej zdolność widzenia będzie tern podejrzeniem zmącona: może zamiast rzeczywistego stanu rzeczy zobaczyć swoje wyobrażenie o zdradzie, jako halucynację niezwykle wyrazistą. Ponadto, gdyby widzenie jej wyjątkowo odpowiadało rzeczywistości, wstrząśnienie, spowodowane tern stwierdzeniem faktu, mogłoby sprowadzić poważne niebezpieczeństwo dla jej zdrowia lub życia. Wreszcie należy pamiętać, że w somnambulizmie sympatje bywają całkiem inne, niż na jawie; że zatem narzeczony, choćby najzupełniej niewinny zdrady, mógłby całkiem stracić sympatję uśpionej, a ta antypatja przeniosłaby się i na stan jawy.
Pewne niebezpieczeństwo może tkwić także w niedokładnem budzeniu somnambulika. Między stanem uśpienia a stanem zupełnej jawy powinno być zawsze poprowadzone dokładne odgraniczenie. Gdy zatem magnetyzer niewprawny budzi somnambulika niezupełnie, pozostawia go w jakiemś stadjum pośredniem między snem a jawą, w którem chory nie może w pełni posługiwać się zmysłami fizycznymi, a halucynacje mieszają mu się ze spostrzeżeniami rzeczywistemi. Chory trwa wtedy w stanie półsnu, który może stać się chronicznym, jeżeli trwa długo. Stąd to tak konieczne jest staranne i dokładne budzenie z uśpienia. Inna kategorja niebezpieczeństw grozi somnambulikowi wtedy, gdy swą zdolność jasnowidzenia zachowa dłużej, mimo że ona zwykle ustaje z chwilą )*wyzdrowienia. Wtedy może nieraz wpadać
*) Inne zdanie ma o tem dr Korę w (B. 394), który mówi: „Nie twierdzę, jakoby somnambulizm musiał być związany ze stanem chorobliwym i znikał wraz z chorobą, ale wyradzał się w marzycielstwo, gdy trwa nadal po wyzdrowieniu. Są ludzie, u których somnambulizm utrzymuje się stale i nawet rozwija się coraz wyżej, bez jakiegoś wpływu chorobliwego. Są to istoty, które łączą najbardziej godną podziwu czystość obyczajów ze silnem przywiązaniem do życia i jasnowidzeniem wszystko przenikającemu.
w uśpienie także bez współudziału magnetyzera, a każde takie uśpienie bez odpowiedniej opieki grozi poważnemi następstwami. Jeszcze gorzej bywa, gdy zamierzy wykorzystywać swą zdolność czyto dla sensacji, czy dla zarobku, i poddaje się usypianiu przez kogokolwiek, kto oświadczy, że „zna się na tem“. Wprawdzie natura sama stosuje tu pewien środek zaradczy, wiadomo bowiem, że somnambulicy, usypiani przez różnych magnetyzerów bez wyboru, tracą wkrótce swe zdolności; nim to jednak nastąpi, mogą pojawić się poważne zaburzenia zdrowia fizycznego i psychicznego.
Z tem łączy się niebezpieczeństwo wykorzystywania sytuacji przez rzekomych magnetyzerów, nie posiadających odpowiedniego poziomu moralnego. Niebezpieczeństwo grubych nadużyć jest tu stosunkowo niewielkie dzięki temu, że somnambulicy magnetyczni bywają zazwyczaj odporni na sugestję, zachowując zupełną niezależność woli i conajwyżej wpadając w katalepsję w chwili, gdy inaczej obronić się od wykonania sugestji nie mogą. Jednak pozostaje groźnym ujemny wpływ nieodpowiedniego magnetyzowania na system nerwowy i na organizm fizyczny uśpionego. Reguła zapobiegawcza wynika tu sama ze siebie: nie dać się nigdy – nawet dla żartu, lub dla próby – usypiać człowiekowi bliżej nieznanemu, a przedewszystkiem niesympatycznemu; gdyby zaś uśpienia były z jakichś nagłych powodów konieczne, zatrzymać przy sobie którąś z osób bliskich, jako świadka całego przebiegu uśpienia.
źródło: „Magnetyzm Żywotny (Mesmeryzm) i jego własności lecznicze” JÓZEF ŚWITKOWSKI, BIBLJOTEKA-LOTOSU Nr 5 rok 1936, naucz. Uniw. J.K. we Lwowie, prezes Tow. Parapsychicznego im. J. Ochorowicza