Wiedza tajemna jest tak starą jak świat i mimo odmawiania jej prawa zaliczania się w ogóle do wiedzy, pozostanie na zawsze najciekawszym problematem życia pozagrobowego. Że tak jest w istocie, stwierdzają fakty, iż zajmowały się nią setki tysięcy najtęższych umysłów i mimo ich olbrzymich wysiłków nie zdołały do tej chwili odkryć tajemnicy nieznanego bytu.
Mimo to posuwamy się naprzód w zdobywaniu coraz to nowych tajemnic, dotyczących dalszego naszego bytowania i gdyby nie ta nieszczęśliwa neofobja, polegająca na dziwnym uprzedzeniu do rzeczy nowych i braku wiary w to wszystko, czego śmiertelny człowiek nie może objąć swemi pięciu ograniczonemi zmysłami, zdobycze wiedzy okultystycznej stanowiłyby obecnie jedną z największych nauk filozoficznych.
Że tak jest w istocie, dość cofnąć się wstecz na tysiące lat w dzieje historii kultury świata. Toż na 570 lat przed Chrystusem filozof Plato i matematyk Archimedes wyśmiewali twierdzenie Pitagorasa o tem, że ziemia obraca się naokoło słońca. Na lat 500 przed Chrystusem wielki uczony grecki Anaxagoras został skazany na wygnanie z własnej ojczyzny za twierdzenie, że niema próżni w świecie i że -słońce jest miljony razy większe, niż cały Peloponez.
Ale co tu mówić o czasach tak odległych, wiadomo bowiem, że na Krzysztofa Kolumba spadła klątwa za twierdzenie, że ziemia jest okrągła, Galileusz był torturowany za twierdzenie, że ziemia nasza stanowi ośrodek świata, Luter Marcin wyśmiewał teorię naszego wielkiego Kopernika.
W czasach nowszych angielskie towarzystwo Royal Society odrzuca z oburzeniem naukę Benjamina Franklina o elektryczności, nie dając jej wiary, Napoleon Wielki, gdy mu doniesiono o wynalazku Fultona, chwycił się za boki i zaśmiewał, że uczony chce poruszać maszyny z pomocą kipiącej w garnku wody. Gdy w r. 1878 wielki amerykański wynalazca Edison demonstrował w Paryżu wobec uczonych potentatów swój najpierwszy model fonografu, nie tylko był wyśmiany i wydrwiony przez ówczesnych mężów nauki, lecz ponadto ogłoszono go oszustem publicznym i brzuchomówcą. Ten ostatni fakt bardzo nam przypomina niedawne publiczne seanse w Paryżu z naszymi polskimi mediami, ś.p. Janem Guzikiem i p. Stanisławą Popielską, w których fenomenalnych zjawiskach niejeden uczony Francuz nie ujrzał nic innego, tylko same „polskie” oszustwa.
Niezwyciężony wstręt do wszelkich „nowinek” leży w naturze człowieka. Dość zwrócić uwagę na nasz stosunek do ludzi nowych, nam nieznanych, lub wprost do rzeczy i przedmiotów, wśród których żyjemy, by stwierdzić nie¬omylnie istnienie neofobji, wypływającej z braku wiary, a już co najmniej zaufania lub przyzwyczajenia do naszego otoczenia..
My, starsza generacja, doskonale pamiętamy czasy, gdy twierdzenie o możliwości porozumiewania się bez drutów, łączących dwie stacje, było uważane za szczyt nonsensu, podobnież widzenie na dystans, przenikanie materji, podróże powietrzne, ataki podmorskie i t. d. Nawet pierwszy samochód, na jaki patrzyliśmy, wzbudził u nas lęk i niewiarę.
Czy stwierdziwszy na przykładach istnienie neofobji u człowieka, możemy się dziwić brakowi wiary u ludzi w istnienie rzeczy niewidzialnych dla zwykłego oka, niedostępnych dla ucha zwykłego śmiertelnika, a tem bardziej dla jego szóstego zmysłu, zwanego intuicją, w którego istnienie większość ludzkości jeszcze i obecnie nie wierzy?
Toż ludzie, którzy poświęcili swe życie wyłącznie sprawom ducha, wymawiają codziennie słowa: „credo in omnia invisibilia” – twierdzą więc, że wierzą, ale w istocie ani na chwilę nie dopuszczają możliwości istnienia rzeczy niewidzialnych. Tak samo jak ich wiara w szósty zmysł. Uczą się o istnieniu „sensus internus”, który to „zmysł wewnętrzny” nie jest niczem innem, jak tylko intuicją, ale w działanie jej u jasnowidzących medjów nie wierzą.
Ten lęk przed badaniem nauk okultystycznych, hermetycznych, czy też ezoterycznych, ludzie słabi tłumaczą wielką troską o zdrowie bliźniego swego.
W samej rzeczy tak nie jest. Nie o zdrowie bliźniego im chodzi, tylko o linie przesądu, który w badaniach rzeczy i zjawisk, niedostępnych dla na¬szych zwykłych zmysłów, dopatruje się samego szatana.
A jednak zjawiska prawdziwe istnieją, jak również uczciwe medja, nie szukające korzyści materialnych w zamian za eksploatowanie ich zdolności na rzecz bliźnich swoich.
Z pomiędzy najrozmaitszych zjawisk metapsychicznych na największą uwagę zasługuje Jasnowidzenie. Nie będę się zatem zastanawiał tutaj nad teorjami chiromancji, frenologii, fizjonomiki, grafologii, tajemnicami kart i kryształu, a przejdę od razu do teorji czystego jasnowidzenia.
Jasnowidzeniem nazywamy wewnętrzne, duchowe widzenie lub poznanie jakiejś niedostępnej dla naszych pięciu zmysłów rzeczy, osoby lub wyczynu ludzkiego. Rozpatrując je ze stanowiska fizjologicznego, uważamy takowe za stan anormalny człowieka, badając zaś jasnowidzenie ze stanowiska ducha, uważamy je za zupełnie normalny objaw, stanowiący niewyjaśniony dotąd dar uduchowionej jednostki. Rzadki objaw prawdziwego jasnowidzenia jest zazwyczaj dziedziczny. Skala jasnowidzenia może być olbrzymia. Objawia się ona poza naszą świadomością drogą skojarzenia całego szeregu obrazów, wydobytych z naszej podświadomości. Wybitni lekarze-metagnomi twierdzą, że siedliskiem jasnowidztwa jest grunt szczytowy mózgu, fizjologja funkcyj mózgowych nie umie określić jego charakteru, to jest jednak pewne, że jest on w zaniku. Jasnowidzenie może być w planie (świecie) fizycznym i w sferach wyższych. To drugie stanowi wypadek rzadszy i trudniejszy. My w Polsce posiadamy licznych przedstawicieli i przedstawicielki jasnowidztwa w planie fizycznym, ale bodaj tylko jedną jedyną przedstawicielkę jasnowidztwa w sferach wyższych, panią A. P. w Wiśle.
Oto najpierw kilka przykładów jasnowidztwa w planie fizycznym:
Pani Ant. Pr… w Warszawie spotyka w dniu 19 października 1935 r. po raz pierwszy w życiu człowieka, o którym nigdy nic nie słyszała i mówi mu: pan przed laty był agrożony niebezpieczeństwem ze strony kobiety, która wyglądała tak a tak… Pan X. przeczy temu, stanowczo twierdząc, iż nigdy nie był w podobnej sytuacji. Jasnowidząca nalega: „proszę myśleć, zbadać dobrze swą przeszłość, bo ja widzę wyraźnie, że tak było”. W dwie godziny później pan X. przypomina sobie (najdokładniej wszelkie szczegóły, jakich nic miał zupełnie w swej świadomości.
Czytanie w podświadomości drugiej osoby przez zwykłe połączenie rąk medium z osobą badaną, a polegające na wysubtelnionym zmyśle dotyku, wchodzi do kategorji jasnowidztwa czystego i nazywa się „Cumberlandyzmem”.
Taż sama jasnowidząca powiada: „jest pan autorem wydanej niedawno książki, tam są braki, zamierza pan je uzupełnić i wydać ponownie. Książka uzupełniona wyjdzie za rok.” – Pan X. zdumiony odpowiada, że obecne warunki finansowe nie pozwalają mu nawet pomyśleć o czemś podobnem, niemniej jednak stwierdza najdokładniejszą prawdę tej rewelacji, wyrażając podziw dla niebywałych zdolności medjum jasnowidzącego. Inne medium warszawskie, z ulicy Chmielnej w Warszawie, z bajeczną ścisłością widzi śmierć i chorobę osób badanych, odnajduje rzeczy zaginione, nie popełniając nigdy omyłki.
Przykład wyższego jasnowidztwa w sferach duchowych. Pani Agni P. spotyka po raz pierwszy w życiu pewnego metagnoma. Po kilka sekundach koncentracji oświadcza mu, co następuje: „Z polecenia wyższego przybywam podać panu zbawczą dłoń. Miał mi pan już dawniej wejść w drogę i wtedy łatwiej mogłabym panu pomóc, lecz złe moce usiłowały temu w różny sposób przeszkodzić. Zawisły nad panem ciężkie chmury karmiczne, w których widnieje ponury wyrok: „bez chleba i dachu nad głową”. Wszelako czuwają nad panem dobre duchy, które z pana zdejmują wiele Karmy i one pomogą panu przetrwać ciężki etap, jaki się dla pana rozpoczął, prowadząc pana przezeń w nowe życie. Proszę tylko nie dopuszczać do siebie myśli samobójczych, bo i te widzę nad panem.
Metagnom ów, choć był już wówczas bez posady, roił sobie wiele nadziei i miał mnóstwo widoków na otrzymanie pracy. Słysząc tak smutną przepowiednię, wytężył całą siłę woli, by się nie urzeczywistniła. A jednak, mimo iż i Agni dołożyła usilnych starań, by przełamać Karmę i pomóc mu w uzyskaniu pracy, mimo, iż on sam poruszył wszelkie możliwe sprężyny, czyniąc setki starań o posadę u wybitnych osobistości, trudno było ujść niemiłosiernie sprawiedliwym wyrokom Karmy. Wszystkie nadzieje zawodziły i metagnom został tak zniszczony materjalnie, iż błądząc całe dni po mieście jak bezdomny, w poszukiwaniu pracy, często łaknął szklanki herbaty, której kupić sobie nie mógł. Nie zginął, to prawda, ale złowrogiego losu nie odwrócił. Fakta mówią same za siebie. Niezliczoną ilość ich moglibyśmy cytować.
Dwie istnieją grupy jasnowidzenia: jedne są na jawie, a drugie we śnie. Na jawie jasnowidzenie manifestuje się drogą telepatji, psychometrji, auto-skopji, wizyj twórczych i wróżbiarstw proroczych. We śnie zwykłym drogą wydobycia, albo raczej odbicia się wiadomości ze stanu podświadomości, we śnie somnambulicznym, wreszcie hipnotycznym. Jasnowidztwu sprzyjają niektóre specyfiki lekarskie, jak peyotl, Jaye, haszysz, opium, chloroform, oraz wirujące tańce, monotonne dźwięki lub błyszczące przedmioty. Z drugiej znów strony niszczą jasnowidzenie: alkohol, morfina, tytoń, nadużycia płciowe, choroby, przeciążenie pracą lub poszarpane nerwy, a przez to nie panowanie nad sobą.
Nie zapominajmy wreszcie, że najwięksi reformatorzy religijni, jak: Rama, Kryszna, Budda i Mojżesz czerpali swe natchnienie z jasnowidztwa.
źródło: „Neofobja a jasnowidzenie” (Specjalnie dla „Hejnału” napisał dr. Teodory Renisz.) czasopismo „Hejnał” zeszyt styczniowy rok 1936