Jedno z najciekawszych zjawisk duchowych, jakie kiedykolwiek słyszałam lub czytałam, miało miejsce w ostatnich latach w zamku rodziny, z którą jestem spokrewniona, w Czechach. Przodkini rodziny, rozpoznana dokładnie na podstawie obrazu, pojawiała się wielu członkom rodziny, a zwłaszcza szwagierce właściciela zamku, niezliczoną ilość razy o różnych porach dnia i nocy. W tamtym czasie nie było jasne, jaki cel miały te zjawiska, ale z biegiem czasu, na podstawie różnych wydarzeń, udało się częściowo zrozumieć misję ducha. Zjawiska te były utrzymywane w tajemnicy, ale szybko zostałam o nich poinformowana, ponieważ wiedziano, że interesuję się takimi zjawiskami.
Rozmawiałam o tym wiele z moją przyjaciółką. Zawsze informowała mnie o szczególnych wydarzeniach i starałyśmy się interpretować różne znaki i gesty „Białej Damy”, jak nazywałyśmy te zjawiska.
Za moją namową właściciel zamku zapisywał każde zjawisko wraz z wszystkimi towarzyszącymi mu okolicznościami, tak jak je widziała moja przyjaciółka. Niestety, przez pół roku zaniedbano prowadzenie zapisów. Zjawiska trwały półtora roku, od 1 lutego 1920 roku do śmierci ówczesnego właściciela zamku (także szwagra mojej przyjaciółki, która mieszkała z nim w zamku) 22 czerwca 1921 roku. Po jego śmierci zjawiska ustały. Obecnym właścicielem zamku jest brat zmarłego, który zmarł jako kawaler. Moja przyjaciółka mieszka dalej w zamku ze swoją córką i nigdy więcej nie widziała „Białej Damy”, chociaż czasami ma prawdziwą tęsknotę, by ją zobaczyć. Zawsze odczuwała paraliżujące przerażenie, gdy widziała to zjawisko. Opisywała to uczucie, choć nie potrafiła go dokładnie zdefiniować: „Od „Białej Damy” emanuje coś, co mnie paraliżuje, czuję ucisk w gardle, a gdy się do mnie zbliża, mam wrażenie, że zemdleję”, mówiła mi. Mimo to nigdy nie odczuwała strachu, zanim nie zobaczyła „Białej Damy”. Zawsze chodziła po domu bez lęku, nawet wieczorami i nocą. Tak, mówiła, że nigdy o niej nie myślała, a zawsze, gdy najmniej się tego spodziewała, ona się pojawiała.
Inni członkowie rodziny bardzo się bali. Niektórzy odczuwali przerażenie za każdym razem, gdy ona się pojawiała, nawet jej nie widząc. Często zdarzało się, że gdy wszyscy byli zebrani, „Biała Dama” nagle stała między nimi; zazwyczaj tak, że moja przyjaciółka mogła ją widzieć, a inni nie, chyba że się odwrócili. Wszyscy odczuwali to przerażenie i wiedzieli z wyrazu zdziwienia na twarzy mojej przyjaciółki, że „Biała Dama” tam jest. Ale nikt nie odważył się obejrzeć, a jeśli ktoś wykonał ruch lub krok, zjawisko natychmiast znikało.
Czasami ktoś widział jasny blask w pokoju, gdy „Biała Dama” była obecna. Kiedyś ktoś zobaczył białą krawędź jej sukni, ale nie odważył się podnieść wzroku i krzyknął z przerażenia. Siedemnastoletnia córka mojej przyjaciółki dwa razy widziała zjawisko, gdy wieczorem towarzyszyła matce do jej pokoju. Od tego czasu nigdy więcej nie chodziła z matką po zamku. Gdy szła sama, miała wrażenie, że nic nie zobaczy. Dziewczyna doznała szoku nerwowego z przerażenia i obawiano się poważnej choroby. Wszyscy się dziwiliśmy, że moja przyjaciółka nie doznała żadnych nerwowych uszczerbków mimo wielokrotnych zjawisk. Jest bowiem bardzo stanowczą kobietą, o żelaznej woli i dobrym zdrowiu, ale jednocześnie drobnej i bardzo delikatnej budowy. Nigdy wcześniej nie wierzyła w takie rzeczy, często się ze mnie śmiała, gdy widziała u mnie czasopismo o okultyzmie. Choć nie jestem spirytystką, zawsze wierzyłam w możliwość istnienia zjawisk duchowych, ale ona zawsze mówiła: „Dopóki ich nie zobaczę, nie uwierzę”. Nawet teraz nie rozmawia o swoich przeżyciach z przyjaciółmi, bojąc się ich niewiary, i mówi: „Te zjawiska są dla mnie zbyt święte, by mówić o nich lekko, chociaż rozumiem, że można w nie nie wierzyć”.
Teraz przytoczę kilka zapisów z ostatnich czasów, ponieważ robią żywe wrażenie i z pewnością wzbudzą duże zainteresowanie w kręgach okultystycznych, będą również polem do spekulacji, ponieważ nie potrafię do końca wyjaśnić misji tego wyższego ducha. Z wydarzeń, które miały miejsce, wynikałoby jedynie ostrzeżenie. Może spoczywa we mnie ziemski materialny związek. Dlatego wyższy duch mógłby interesować się materialnym dobrem swoich potomków? Czy jest jeszcze tak bardzo związany z ziemskimi sprawami?
Z archiwów ustalono, że „Biała Dama”, która dokładnie według rysów – były to bowiem niezwykle zmaterializowane zjawiska – stroju itp. zdradzała swoją tożsamość z istniejącym portretem rodzinnym, była prababką dwóch braci (właścicieli zamku). Była bardzo pobożną, dobroczynną damą, niezwykle lubianą, zmarła jako wdowa, czczona i opłakiwana przez ludność miejscowości. Jej zjawienia się były zawsze piękne, wzbudzające pobożność, często otoczone światłem, które obejmowało całą postać (aura); według wizjonerki z Prevorst znak błogosławionych duchów. Raz pojawiła się w kościele, za ołtarzem. Gdy moja przyjaciółka przystępowała do komunii, stała za ołtarzem i przyjaźnie skinęła głową. Zawsze, gdy moja przyjaciółka czyniła znak krzyża, co na początku robiła ze strachu, zjawisko uśmiechało się lub skinęło jej głową. Oto jak moja przyjaciółka opisała pierwsze zjawienie, które miało miejsce 1 lutego 1920 roku, w 125. rocznicę śmierci przodkini:
„Musiałam opuścić rodzinne grono, ponieważ brakowało mi czegoś do mojej pracy. Wiesz, musiałam przejść przez wielki salon, który wtedy nie był używany, żeby dostać się do mojego pokoju. Przechodziłam śpiewając przez pokoje, tak radosna i wesoła, jak nigdy wcześniej od śmierci mojego męża, nie wiedząc, dlaczego nagle mnie to ogarnęło. Kiedy wracałam przez salon, mój wzrok padł na szklane drzwi do gabinetu, małego, nieużywanego pokoju dla dam, i zobaczyłam wyraźnie za szklanymi drzwiami postać kobiety w białej sukni, jasno oświetloną przez księżyc. Przeraziłam się i pobiegłam do moich krewnych, opowiadając, co widziałam. Oczywiście zostałam wyśmiana, chociaż wszyscy dziwili się mojej bladości i zmieszaniu, ponieważ znano mnie jako odważną osobę. W końcu sama przekonałam się, że to była optyczna iluzja spowodowana światłem księżyca i zapomniałam o tym. Cztery tygodnie później, kiedy wieczorem wróciłam do swojego pokoju, znowu poczułam to niewytłumaczalne uczucie radości. Kiedy otworzyłam drzwi do pokoju, z przerażeniem odskoczyłam, ponieważ w podwójnych drzwiach znowu stała biała postać. Prawie się z nią zderzyłam. Miała poważny wyraz twarzy i wskazywała ręką w dół. Krzyknęłam głośno, a zjawisko zniknęło. Tym razem wiedziałam, że to nie była iluzja.”
Teraz także inni członkowie rodziny przekonali się o prawdziwości relacji mojej przyjaciółki i stało się to intymną sprawą rodzinną, która żywo interesowała wszystkich. Dyskutowano i kombinowano, co mogłyby oznaczać różne znaki, i czekano na szczególne wydarzenia. Czasami „Biała Dama” zapowiadała przybycie członka rodziny, kilka razy jej obecność działała uzdrawiająco. Jak już wspomniano, początkowo zaniedbano prowadzenie dokładnych zapisów, dopiero pod koniec 1920 roku każda zjawisko było dokładnie zapisywane. Oto kilka późniejszych zapisków:
4 grudnia 1920 roku. Gdy wchodziłam do mojego pokoju, był popołudnie, „Biała Dama” stała przed moim toaletowym lustrem, tak że widziałam jej odbicie w lustrze (interesujące dla gęstości materializacji): wysoką fryzurę pudrowaną, fałdy białej sukni itp. Przeraziłam się tak bardzo, że krzyknęłam, na co postać zniknęła.
15 grudnia 1920 roku. Szłam o zmierzchu radośnie do swojego pokoju i szukałam dokumentów na biurku. Nagle „Biała Dama” stoi za biurkiem i uśmiecha się do mnie. Przeraziłam się. Zrobiła gest ręką, jakby mnie uspokajała. Zrobiłam znak krzyża. Jej wyraz twarzy stał się poważny, spojrzała mi w oczy i wyciągnęła do mnie prawą rękę. Nie mogłam znieść tej bliskości, zaczęłam drżeć, ale nie mogłam się ruszyć z miejsca. Wtedy poczułam powiew powietrza i zniknęła. Tego samego wieczoru o 10:00 znowu była w moim pokoju, patrzyła na mnie wymownie i trzykrotnie wykonała gest ręką w kierunku okien. Zrobiłam znak krzyża. Spojrzała na mnie ponownie wymownie i skinęła głową. Nie rozumiałam jej, potrząsnęłam głową i zniknęła.
18 grudnia 1920 roku. Około 9:00 wieczorem przechodziłam przez wielki salon. Za mną usłyszałam szelest suchych liści. Przerażona spojrzałam, „Biała Dama” stała w otwartych szklanych drzwiach do małego gabinetu, uśmiechała się i dwukrotnie skinęła głową. Krzyknęłam – zniknęła. Drzwi pozostały otwarte.
21 grudnia 1920 roku. Przechodziłam przez salon tuż przed 6:00 wieczorem. „Biała Dama” stała w szklanych drzwiach – oba skrzydła były otwarte – patrzyła na mnie przyjaźnie uśmiechnięta i machała do mnie. Zrobiłam kilka kroków do przodu. Jej wyraz twarzy stał się poważny. Wskazała prawą ręką w dół, tak energicznie, że cała postać się poruszyła – potem jakby zrobiła ruch pływania – obejmujący wszystko. Znowu poczułam przerażenie, zakryłam twarz rękami. „Biała Dama” zniknęła. Drzwi były tym razem zamknięte.
Moja przyjaciółka miała przepiękne zjawisko w Wigilię 1920 roku. Napisała mi o tym następująco:
„Muszę ci opowiedzieć o moim wielkim przeżyciu w Wigilię. Było to tak cudowne, tak niebiańsko piękne, że nigdy tego nie zapomnę! Wszystko było przygotowane na uroczystość choinkową, duża choinka bogato ozdobiona, stoły z prezentami. Wszyscy poszliśmy się przebrać. Wtedy przypomniało mi się coś i poszłam z małą elektryczną latarką do pokoju z choinką, który był jeszcze ciemny. Kiedy otworzyłam drzwi, nucąc kolędę, cofnęłam się oszołomiona, ponieważ, wyobraź sobie, w przed chwilą całkowicie ciemnym pokoju stała „Biała Dama” tuż pod choinką, której gałęzie lekko się poruszały, a wszędzie iskrzyły się światła, jak małe gwiazdy, które ciągle gasły i na nowo się zapalały, zanurzając wszystko w bajecznym świetle. Miałam wrażenie niebiańskiego zjawiska. „Biała Dama” miała przemieniony, nieskończenie uroczy wyraz twarzy, uniosła ramiona, że rękawy się zsunęły i ukazały miękkie, zaokrąglone kształty. Wskazała na coś, potem na mnie. Nagle zniknęło to cudowne widzenie i stałam w ciemności. Cały wieczór byłam pod wrażeniem tego wspaniałego zjawiska.”
31 grudnia 1920 roku. „Biała Dama” znowu stała w szklanych drzwiach, gdy po nabożeństwie sylwestrowym wracałam do swojego pokoju. Skrzydła były całkowicie otwarte. Machnęła do mnie, trzymała w ręku mały przedmiot, jak paczkę lub książkę, i podawała mi go. Odczuwałam ogromne przerażenie, moje ręce zaciskały się jedna na drugiej.
2 stycznia 1921 roku. Około 5:30 wieczorem, gdy szłam do swojego pokoju przez wielki salon, „Biała Dama” stała w szklanych drzwiach, z których tylko jedno skrzydło było otwarte. Machnęła do mnie, ale nie mogłam się ruszyć z miejsca. Podeszła do mnie, znowu trzymając paczkę, jakby chciała mi ją podać. Nie mogłam się jednak zdecydować, aby ją wziąć, bałam się dotyku. Zniknęła na moich oczach.
Tajemnicza paczka lub książka nigdy nie została przekazana. Prawdopodobnie zniknęłaby, gdyby moja przyjaciółka ją chwyciła. Kilka razy „Biała Dama” pojawiała się z nią, zawsze chciała ją przekazać, ale moja przyjaciółka zawsze odczuwała tak nieprzezwyciężalne przerażenie, że mimo silnej woli nigdy nie mogła się zdecydować na jej przyjęcie. „Biała Dama” w końcu zrezygnowała i pojawiała się później bez tego przedmiotu.
13 stycznia 1921 roku. Pomiędzy 6:00 a 9:00 wieczorem szłam do swojego pokoju. Cierpiałam cały dzień na silne bóle głowy, mimo to byłam w dobrym nastroju. Kiedy już doszłam do drugiego okna, nagle szklane drzwi otworzyły się jakby przez podmuch wiatru i „Biała Dama” pojawiła się w otwartych drzwiach. Krzyknęłam i w tym samym momencie poczułam tak silny ból w głowie, jakby rwał się nerw zęba. „Biała Dama” zrobiła gest uspokajający w moją stronę. Zamknęłam oczy i poczułam chłodny powiew, jakby lekka ręka położyła się na mojej głowie. Ból natychmiast zniknął. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam z przerażeniem, że skrzydła drzwi same się zamykają, tak że „Biała Dama” była jakby zakleszczona pomiędzy nimi. Pochyliła się w moją stronę i wskazała w dół, ale ja uciekłam. Tym razem nie miała małego przedmiotu w ręce.
20 stycznia 1921 roku. Po kolacji siedziałam sama w wspólnym salonie zimowym i czytałam, ale nie mogłam się skupić. Nagle poczułam zimny powiew na karku, pomyślałam o „Białej Damie” i odwróciłam się. Stała za mną przy drzwiach do przedpokoju, nie sama świecąca, ale otoczona świetlistą poświatą, jak aureola wokół głowy i ramion, obejmując całą postać. Uśmiechała się, nie ruszając się. Zrobiłam znak krzyża i całkowicie się odwróciłam. Wtedy wyciągnęła rękę w moją stronę i patrzyła na mnie wymownie. Znowu zobaczyłam paczkę w jej ręku – skinęła głową i ręką w kierunku drzwi. W tym momencie usłyszałam kroki w przedpokoju. Zniknęła.
Pod koniec kwietnia „Biała Dama” zapowiedziała mojej przyjaciółce poważną chorobę jej starszego szwagra, ówczesnego właściciela zamku, który od kilku miesięcy przebywał w mieście w Dolnej Austrii. Moja przyjaciółka napisała do mnie wtedy list, datowany 24.:
„Już wiesz o naszym nieszczęściu z biednym N., moim szwagrem. Dokładnie 8 o godzinie 1:28 S. w sąsiednim pokoju usłyszała jęk, a kiedy wyszli, znaleźli N. wijącego się w konwulsjach. Od tego czasu leży na łóżku z zapaleniem mięśnia sercowego! I właśnie 8 o godzinie 1:28 znowu zobaczyłam „Białą Damę” w szklanych drzwiach, tym razem z długim welonem spływającym z głowy. Miała tak poważny, udręczony wyraz twarzy i wskazywała w dal. Nie rozumiałam jej, ale ten udręczony wyraz mnie prześladował. Tego samego wieczoru około 11:30 – siedziałam jeszcze przy biurku, żeby załatwić kilka listów służbowych – nagle poczułam zimny powiew powietrza, a w tym samym momencie „Biała Dama” stała naprzeciw mnie za biurkiem, znowu tak niewysłowienie smutna i udręczona. Była jasno oświetlona, wydawała mi się jak obraz świętego. Wyobraź sobie, nie chcąc, krzyknęłam: „Boże!” i przeraziłam się własnym głosem. Wtedy powoli wskazała na obraz N., który stał na biurku przede mną, złożyła prosząco ręce i wskazała na mnie. W tym samym momencie – nie wiem jak to się stało, bo patrzyłam na nią zdumiona – obraz N., który przecież stał do góry nogami na biurku, leżał przede mną na kartce papieru z obrazem do dołu. Przeraziłam się tak bardzo, że zakryłam głowę rękami. Zniknęła.”
Jej szwagier bardzo cierpiał podczas swojej choroby i wtedy też widział „Białą Damę”. W mieście w Dolnej Austrii widział ją po raz pierwszy. Wydaje się, że nie była związana z zamkiem. Pielęgniarki dziwiły się, z kim często rozmawiał. Zwykle mówił po francusku. Jej obecność zawsze zdawała się mu przynosić ulgę. Moja przyjaciółka pojechała do niego, żeby się nim opiekować, i też często słyszała, jak rozmawia z kimś niewidzialnym. Kiedyś powiedział jej: „Vous ne m’avez jamais dit qu’elle était si belle.” Kiedyś, gdy cierpiał na duszność, szepnął: „Restez encore, vous me faites tout de bien,” po czym rzeczywiście poczuł się lepiej. Ciekawostką jest to, że moja przyjaciółka nigdy nie widziała „Białej Damy” w Dolnej Austrii, podczas gdy opiekowała się swoim szwagrem. Mimo to odczuwała nieustanne przerażenie, tak duże, że nocami nie chciała być przy nim sama. Ona, która tak odważnie chodziła po zamku o każdej porze, nie mogła wytrzymać ani chwili sama przy łóżku chorego. Pod koniec maja na jego prośbę przewieziono chorego do zamku w Czechach, gdzie zmarł 22 czerwca. Przy łożu śmierci moja przyjaciółka znowu zobaczyła „Białą Damę”. Było to kolejne niezwykle dziwne i poruszające zjawisko, które opisuje następująco:
„Kiedy 22 czerwca rano zostałam wezwana do pokoju chorego, ponieważ oczekiwano końca, uklękłam przy łóżku, przy jego głowie. Inni członkowie rodziny klęczeli na dole pokoju. N. ciężko oddychał. Nagle „Biała Dama” stanęła przy dolnym końcu łóżka, była otoczona tym szczególnym blaskiem i nosiła welon. Jej wyraz twarzy był niewypowiedzianie przyjazny, jakby przemieniony. Nagle zobaczyłam, jak welon zsuwa się z niej i jak lekka chmura powoli przesuwa się od dolnej części łóżka do głowy, okrywając ją. W tym momencie wiedziałam, że to koniec, i skinęłam głową, dając znak obecnym. N. wziął ostatni oddech i „Biała Dama” zniknęła.”
Służący, szczególnie pokojówka, bardzo bali się „ducha”. Pokojówka nie chciała już sprzątać pokoju swojej pani, ponieważ zawsze odczuwała tam niewypowiedziane przerażenie. Ale gdy tylko właściciel zamku zmarł, wszelki strach zniknął, jakby to było naturalne. Sama rozmawiałam z pokojówką i zapytałam, dlaczego już się nie boi. Powiedziała, że „Biała Dama” na pewno pojawiała się z powodu niej lub starego pana i teraz można wszędzie chodzić, nie odczuwając więcej przerażenia.
Odwiedziłam moją przyjaciółkę w 1920 roku i bardzo chciałam zobaczyć to zjawisko, chociaż z drugiej strony bardzo się bałam. Towarzyszyłam jej we wszystkich jej zajęciach domowych, czułam w niektórych miejscach zimny dreszcz i grozę, która mnie przerażała, ale nic nie widziałam. Raz moja przyjaciółka poszła sama, a kiedy wróciła, wiedziałam, że znowu widziała zjawisko. „Tak”, powiedziała, „stała na półpiętrze, jakby na mnie czekała i skinęła mi głową”.
źródło: Schloss Spuk. Von Edeltraut Gräfin Palffy; „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Oktober 1922.
nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Oktober 1922.