Nawiedzenie w Kairze

W cienistym ogrodzie palmowym mojego przyjaciela Mustaphy Aziza Bei w Ramle, dzielnicy willowej Aleksandrii, rozmawialiśmy, jak już nie raz, o cudach zjawisk okultystycznych. Opowiedział mi o swoim osobistym doświadczeniu i wydawał się nieco poirytowany, że moja mina wyrażała wątpliwości, co go tym bardziej zdziwiło, gdyż zna mnie jako gorliwego zwolennika nauk okultystycznych. Moje wątpliwości dotyczyły mniej samej opisanej manifestacji, a bardziej sposobu, w jaki mój przyjaciel ją zinterpretował.

„Chciałbym pana przekonać”, powiedział. „Jutro jadę do Kairu, proszę mi towarzyszyć. Dam panu okazję zobaczyć rzeczy, które z pewnością rozwieją pana wątpliwości.”

Zadowolony przyjął moją zgodę i następnego ranka pojechaliśmy do Kairu.

Przed ogromnym dworcem Bab el Hadid rozpościera się plac. Mustapha nie dał mi czasu, bym mógł nasycić się wrażeniem orientalnej wspaniałości. Wsiedliśmy do auta i przejeżdżając przez południową część metropolii Egiptu, wzdłuż ulic Sharia-Klot-Bei i Sharia Mohamed Ali, dotarliśmy do meczetu Rifaije. Tam zaczyna się już puste, piaszczyste terytorium poza miejskim zgiełkiem. Pojedyncze ubogie chatki przerywają monotonną przestrzeń, a lekki wiaterek łagodzi drgające fale gorąca unoszące się z piasku. Około stu kroków na wschód od meczetu wznosi się niska chatka, której dach pokryty trzciną opada tak nisko, że można go dosięgnąć podniesioną ręką. Przed wejściem siedział z nogami skrzyżowanymi starszy mężczyzna, pozornie pogrążony w modlitwie. Podeszliśmy do niego.

„To jest fakir”, szepnął mi do ucha mój przyjaciel.

Starzec nas nie zauważył. Dopiero gdy stanęliśmy przed nim i Mustapha przywitał go słowami „Hanarak sa’id!” (Dzień dobry), podniósł swoje interesujące oblicze i odpowiedział bez najmniejszego zdziwienia. Jakby nas oczekiwał, zaprosił nas ruchem ręki do środka chatki. Przeszliśmy przez ciemne pomieszczenie, które wyglądało jak kuchnia, do jasnego pokoju. Mierzył około czterech metrów kwadratowych. Po prawej i lewej stronie znajdowały się okna oblepione białym papierem. Podłogę pokrywał kolorowy dywan. Oprócz kilku poduszek do siedzenia w białych ścianach nie było nic więcej. Fakir stał pośrodku dywanu, twarzą do wejścia. „Itfaddal ökud!” (Proszę usiąść). Posłuchaliśmy i usiedliśmy po obu stronach drzwi na poduszkach do siedzenia.

„Cokolwiek zobaczycie, nie ruszajcie się z miejsca, dopóki wam nie powiem”, powiedział starzec. Przesuwając paciorki różańca, mamrotał modlitwy. Obserwowałem go uważnie, aby upewnić się, że nie ma tu żadnych oszustw. Niemniej jednak zauważyłem, że starzec nie stał już na pierwotnym miejscu, ale znacznie dalej od środka dywanu, mimo że nie zauważyłem żadnego ruchu z jego strony. Stał nieruchomo. Mimo to zniknął z mojego pola widzenia, ponieważ kilka chwil później znajdował się już przy przeciwległej ścianie. Przetarłem oczy, aby upewnić się, że jestem całkowicie przytomny. Wtedy zobaczyłem, że ściana wciąga go, wręcz pochłania, i po chwili zniknął bez śladu.

„Gdzie jest starzec?” zapytałem mojego przyjaciela. „Ja też go już nie widzę!” odpowiedział. Mój wzrok przeszukał pusty pokój, aż zatrzymał się na miejscu, gdzie początkowo stał fakir. Tam pojawiła się iluzja: z środka dywanu podniosł się żujący wielbłąd, tak wysoki, że sięgał sufitu. Zbliżył się do mnie i usiadł u moich stóp. Dotknąłem go i przekonałem się, że to prawdziwy wielbłąd. Po chwili zwierzę wstało i ruszyło w stronę białej ściany, gdzie zniknęło w tym samym miejscu, co fakir. Aziz Bei odchrząknął. Gdy na niego spojrzałem, wskazał na środek dywanu.

Tam stał starzec, jakby w ogóle się nie ruszył. Spojrzał na nas spokojnie i poważnie, mówiąc „Itfaddal!” (Proszę!), dając nam do zrozumienia, że możemy wstać. Bez słowa o tym, co się wydarzyło, odprowadził nas na zewnątrz, wymienił kilka uprzejmych słów i znów usiadł przed swoją chatką.

W milczeniu wróciliśmy do miasta. Dopiero gdy siedzieliśmy na tarasie hotelu Shepheard, zapytał mnie Mustapha Aziz Bei: „Cóż, panie Kramer, jakie ma pan wyjaśnienie dla tego cudu, który pan zobaczył?”

Już podczas jazdy do hotelu intensywnie myślałem o eksperymencie starca. Odpowiedziałem więc bez wahania: „Muszę najpierw zaznaczyć, że stary fakir nie ruszył się z miejsca podczas naszej obecności.”

„Przecież byliśmy całkowicie przytomni i mogliśmy krytycznie obserwować!” wtrącił Aziz Bei. „Nie do końca”, odpowiedziałem, „bo krytyczne obserwowanie jest możliwe tylko z pełną świadomością. Czarownik jednak, dzięki swojej sile woli, wyłączył część naszej świadomości i wpłynął na nasze podświadome umysły, którym na ogół przypisujemy zbyt małe znaczenie. Jest ona nieporównanie bardziej zdolna niż nasza świadomość, tylko bezkrytyczna. Losowe zdanie w obcym języku, imię, na które przypadkowo spojrzeliśmy w słowniku, podczas gdy szukaliśmy czegoś innego – wszystko to jest przechowywane przez naszą podświadomość. Jest ona zdolna pochłaniać wszystkie wibracje, myśli i zdarzenia, które stale wibrują we wszechświecie. Wallace mówi, że materia w kosmosie istnieje także w tak subtelnej formie, że myśl może z niej formować kształty. Jest więc niezaprzeczalne, że istnieje związek między indywidualną duszą człowieka a totalnością kosmicznej świadomości.

Nasza normalna świadomość jest dostosowana do naszego zewnętrznego ziemskiego otoczenia; jej ochronna powłoka może jednak zostać przełamana, tworząc połączenie między indywidualną podświadomością a kosmiczną świadomością. Kto ma zdolność, aby przez wewnętrzne skupienie stworzyć takie otwarcie, ma możliwość przekazywania nam ogromnej wiedzy, a po intensywnym szkoleniu jest w stanie projektować wyobrażenia w formie energetycznych fal do naszej podświadomości.

Jeśli to wyobrażenie – jak w naszym przypadku – jest wielbłądem, to dotarłszy do naszej podświadomości, będzie widziane i odczuwane jako odpowiedni kształt. W Indiach – a bez wątpienia również tutaj, w Egipcie – istnieją tajne bractwa joginów lub fakirów, gdzie praktykuje się i rozwija wyobraźnię do tego stopnia, że może ona tworzyć całkowicie „rzeczywiste” formy. Nasz fakir również tworzył takie obrazy i projektował je do przygotowanych luk w naszych umysłach. Przez swoje wstępne warunki – nie mogliśmy ruszyć się z miejsca – wyłączył część naszej świadomości, tworząc lukę, wolną drogę do naszej podświadomości; i ponieważ posiadał zdolność kształtowania myśli, udało mu się, dzięki swojemu wyższemu umiejętnościom, dokonać tego, co każdy hipnotyzer może udowodnić jedynie po całkowitym wyłączeniu świadomości u swoich poddanych. W eksperymentach hipnotyzera iluzje powstają przez sugestię, u fakira przez projekcję myśli. Hipnotyzer jest niejako tylko mechanikiem, fakir, a szczególnie jogin, inżynierem hermetycznej nauki.”

Aziz Bei uważnie słuchał moich wyjaśnień i czułem, że chętnie kontynuowałby rozmowę. Niestety, zauważyło go kilku przyjaciół, którzy radośnie go powitali i nie odstąpili nas na krok. Musiałem zdążyć na najbliższy pociąg do Aleksandrii, aby nie przegapić statku do Europy, i tak straciłem każdą okazję, aby dowiedzieć się więcej o interesującym starcu od Aziza Beia.

źródło: Ein Spuk in Kairo Von Hugo Kramer; „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Juni 1927.