NAUKI TAJEMNE I ANALITYKA PORÓWNAWCZA
ZASADA DYNAMIKI
Przypomniana panu Babinetowi w związku z pewnym dziełem
Istnieje zasada równowagi w ruchu wirtualnym, którą nauka sformułowała następująco:
To, co zyskuje się na prędkości, traci się na sile; i odwrotnie – to, co traci się na prędkości, zyskuje się na sile.
Jest to prawo fizyki, które pan Babinet z pewnością by wynalazł, gdyby miał coś wynaleźć.
Możecie zapytać: Kim jest pan Babinet? – Otóż, pan Babinet to człowiek niezwykle uczony, który wdaje się w spory z meblami. Co więcej, wkłada tyle pasji w udowadnianie, że stoły się poruszają – po tym, jak wcześniej twierdził coś zupełnie przeciwnego – że widać, iż któryś z nich musiał mu nadepnąć na stopę.
Stoły popełniły błąd – zwłaszcza jeśli nie przeprosiły.
Ale to jeszcze nie powód, by pan Babinet – udając, że ma do czynienia wyłącznie z iluzjonistami – w swoim oburzeniu zapomniał o podstawowych prawach nauki, którymi pragnie zmiażdżyć tych mahoniowych tytanów, szturmujących akademicki Olimp.
Skoro to, co zyskuje się na prędkości, traci się na sile, możemy zgodzić się z panem Babinetem, że myśl, jako posiadająca nieskończoną prędkość, musi mieć zerową siłę – a zatem nie może oddziaływać na stoły.
Jednak pozwolimy sobie zwrócić mu uwagę, że siła jest zerowa właśnie dlatego, że prędkość jest nieskończona – i gdyby prędkość przestała być nieskończona, siła przestałaby być zerowa.
Bo przecież to, co traci się na prędkości, zyskuje się na sile.
Zasada, o której warto pamiętać
Otóż koncentracja myśli nie jest niczym innym, jak zmniejszeniem jej prędkości, a co za tym idzie – rozwinięciem pewnej siły.
A skoro w eksperymentach ze stołami wymagamy właśnie koncentracji myśli (jako warunku koniecznego), mamy prawo stwierdzić – na podstawie ustalonej zasady dynamiki – że stoły się poruszają, ponieważ myśl, kosztem swojej prędkości, wytworzyła siłę.
Jeśli więc ruch stołów jest wynikiem koncentracji myśli lub wiary w pewną ideę, twierdzimy, że ujawnia on myśl w jej najczystszej formie – tak samo naturalnie, jak wszelkie systemy pisma konwencjonalnego pozwalają wyrażać myśli przez wolę.
Jest to pogląd, który rozum może przynajmniej poddać dyskusji – i jedyny, jaki można przeciwstawić przesądom.
Bo, niech mi pan wybaczy, panie Babinet, negacja to jedynie znak pychy albo bezsilności.
Proszę więc ustąpić i zrobić miejsce naszym stołom!
Jeśli nadepnęły panu na stopę, to pańska wina.
A jeśli chciałby pan dalej z nimi dyskutować, nie radzę – są gadatliwe i, co gorsza, gwałtowne.
Obraził je pan – mogą się naprawdę rozgniewać.
A ponieważ ma pan zbyt wiele rozumu, by wymagać od kawałka drewna grzeczności godnej członka Instytutu, proszę je zostawić w spokoju – i tak nigdy nie miałby pan ostatniego słowa.
Wolałbym widzieć pana po naszej stronie niż przeciwko nam – dlatego właśnie to mówię.
Pan Eudes de Mirville, współczesny „zmartwychwstaniec”, jest od pana silniejszy – bo choć swoje wnioski opiera na faktach i prowadzą go one do błędów, przynajmniej może nas w nie wciągnąć.
Natomiast pan, nie opierając się na niczym, ryzykuje, że sam wpadnie w przepaść – i nie pociągnie za sobą nikogo.
A. Morin
Na podstawie wniosków samego pana Babineta, fakt obracających się stołów jest już ustalony.
Sześć miesięcy przed jego pamiętnym artykułem w Revue des Deux Mondes, nie wchodząc wprawdzie w tak obszerne szczegóły, przewidziałem dokładnie słowo w słowo ten sam wniosek w mojej książeczce zatytułowanej Jak rodzi się duch w bajkach. Przyznałem w niej nawet wszystkim uczonym – zarówno tym przeszłym, jak i przyszłym – zasługę ich eksperymentów, mówiąc:
„Mieliście łatwe zadanie, panowie, wobec tych, którzy – twierdząc, że w stołach ukrywają się subtelne demony lub niewiarygodne fluidy – odrzucali realizm waszych precyzyjnych narzędzi. Ale teraz, gdy mówi się wam:
Tak, to my popychamy stoły;
Tak, to my sprawiamy, że podnoszą nogę;
Tak, ciężar naszych ramion i drgania naszych dłoni są jedynymi fizycznymi przyczynami ruchu” –
…taki właśnie akt szczerości ze strony kogoś tak oddanego tej sprawie jak ja powinien, mam nadzieję, przynieść wam ulgę. Dlatego z przyjemnością obserwuję, jak pan Babinet elegancko dopasował ten argument do własnych potrzeb.
„Czyż miałem czytać te brednie?” – mógłby mi pan odpowiedzieć.
A ja na to: „Ja za to czytam pańskie artykuły, panie Babinet. Kiedy trzeba zgłębić temat, każda idea jest dla mnie wartościowa – nawet ta, która pochodzi z Instytutu.”
Otóż w mojej książeczce dodałem jeszcze:
„Nie zaprzeczam, że ruch stołów pochodzi z pobudzenia nerwowego. Ale jeśli nie mam świadomości tego pobudzenia, jeśli powoduje ono – poza moją wiedzą – ruchy na tyle racjonalne, że odpowiadają na myśli, a nawet je wyrażają, to proszę mi to wytłumaczyć!”
Właśnie do tego pana wyzwałem – i nadal wyzywam – do dyskusji.
Cała ta akademicka paplanina wcale mnie nie przeraża. Znam ją dobrze. Bicz strzela tylko wtedy, gdy uderza w próżnię.
Powtórzę jeszcze raz:
„Ruchy stołów, jako całkowicie materialne reakcje na koncentrację myśli, są równie logiczne jak te, które kierują naszym językiem, by mówić, i naszą ręką, by pisać. Dlatego mogą przekazywać idee. Ale skąd pochodzą te ruchy? Skąd pochodzą te idee?
Z tego samego miejsca, co sny i przeczucia – i nie zamierzam temu zaprzeczać.”
Czy odpowiedział pan na to? Czy zamierza pan odpowiedzieć?
Może pan powiedzieć, że sny i przeczucia przekazują nam tylko błędne informacje – ma pan do tego prawo. Ale nie pozwalam ich negować.
Powiem więcej: Sny i przeczucia wynikają z naturalnej zdolności, wspólnej wszystkim ludziom.
A nie ma takiej zdolności, której Bóg nie pozwoliłby nam używać zarówno do dobra, jak i do zła, do fałszu, jak i do prawdy. Wszystko zależy od naszego rozumu i znajomości praw natury.
Jesteśmy ignorantami – to jedyne, co mogę panu przyznać.
Ale jeśli sam nie chce się pan uczyć, panie Babinet, to przynajmniej nie zniechęcajcie do tego innych.
Nauka, panie pogromco duchów, potrzebuje czegoś więcej niż samej negacji, by bronić się przed przesądami.
Nie twierdzę, że duchy istnieją, ale uznaję, że można w nie wierzyć. A jeśli podam powody tej iluzji, to ja, człowiek nieznany, ja, który dopiero co wydostałem się z duszącego popiołu waszych dogmatów, ja, który nie wstydzę się swojej słabości, bo wierzę w swoje prawo – ja sam staję dziś do obrony nauki.
I to nie tyle przeciwko zabobonom, które ona zwalcza, ile przeciwko niekompetencji uczonych, którzy powinni ją rozwijać.
Pozwolę sobie zakończyć radą w formie maksymy:
Ten, kto chce wierzyć, nie próbując zrozumieć – jest leniwy.
Ten, kto chce zrozumieć, zanim uwierzy – jest zarozumiały.
Pierwszy nie pracuje.
Drugi pracuje w próżni.
A to nic innego jak lenistwo i pycha.
Przysłowie mówi, że lenistwo jest matką wszelkich wad, a Religia uznaje pychę za pierwszy grzech główny.
Wierzyć i jednocześnie pracować nad przekonaniem się, by móc wierzyć dalej i nieustannie badać – to dążenie do doskonałości, to wiara w Boga.
Próbować się do niej zbliżyć poprzez ciągłą pracę – to mądrość.
Najmniej ma jej ten, kto sądzi, że posiada jej najwięcej.
A ten, kto naprawdę ją ma, nigdy nie jest nią nasycony.
A. Morin
źródło: SCIENCES OCCULTES ET ANALYTIQUES COMPARÉES – UN PRINCIPE DE DYNAMIQUE; Magie au Dix-neuvieme Siecle, 1854 Monthly at the new moon.