Muzyka w potężny sposób rozwija zdolność magnetyczną, pobudza wrażliwość szóstego zmysłu – drugiego widzenia lub jasnowidzenia. Dzięki swojemu dobroczynnemu wpływowi na duszę jest dźwignią postępu. Aby doświadczyć intensywności jej oddziaływania na uczucia i docenić ją jako boski środek wznoszący, trzeba – co musimy otwarcie przyznać – nosić w sobie zalążek wysokich zdolności i solidnych wartości, mieć naturalne predyspozycje uczuciowe oraz zamiłowanie do piękna.
Jednak na przykład w dobrze zorganizowanych grupach spirytystycznych, w których naturalnie gromadzą się osoby o wartościowych cechach i w których każdy członek kieruje się szlachetnymi intencjami, można przypuszczać, że dobra muzyka, zwłaszcza wykonywana ludzkim głosem, przyniosłaby jak najlepsze rezultaty. Fale harmonii są bowiem niczym ożywcze fluidy duchowe, magnetycznie splatające dusze.
Czyż pewnego dnia ktoś, kto został obdarzony szczęściem i posiada środki, spośród najlepszych spirytualistów nie zdecyduje się zorganizować cotygodniowych koncertów – zimą w ogromnej sali, a latem w pięknym, zamkniętym parku? Czyż przeznaczenie majątku na wspieranie sztuki spirytualistycznej, by przeciwstawić ją sztuce naturalistycznej lub sensualistycznej, a także na zgromadzenie co niedzielę rodzin z całego Paryża, by mogły się one odprężyć, stając się przy tym coraz bardziej towarzyskie i braterskie, nie byłoby pomysłem zarówno pięknym, jak i niezwykle pożytecznym oraz głęboko moralizatorskim?
My, przyjaciele Nowego Spirytualizmu, czyli czystego chrześcijaństwa, które sprowadza wszystkie Kościoły do nauk Chrystusa, nie uczęszczamy na niedzielne msze. Przemowy Kościoła katolickiego pozostawiły nas obojętnymi, odkąd z kazalnic ewangelicznych zaczęły padać słowa nienawiści i pogardy, odkąd pod świętymi sklepieniami naszych kościołów rozbrzmiewały nawoływania do waśni oraz groźby prześladowań.
Jednak potrzebujemy duchowego uniesienia i pragniemy gromadzić się w duchu tolerancji oraz miłosierdzia, by rozmawiać o postępie moralnym i o ulepszaniu wszystkiego, co w dziedzinie spirytualizmu jest wadliwe i niekompletne.
PRZEGLĄD SPIRYTUALISTYCZNY
Nr 22 – 25 sierpnia 1883
Chcemy zapraszać na nasze braterskie spotkania nie tylko naszych współwyznawców, ale wszystkich naszych braci w człowieczeństwie – wyznawców wszystkich religii: żydów, protestantów i innych, wszystkich tych, którzy pragną się oświecać, wszystkich tych, którzy chcą kroczyć ścieżką postępu i którzy w przyszłości, zgodnie z naturalnym prawem, a przede wszystkim dzięki mocy Nowego Objawienia, będą z nami zjednoczeni pod jedną sztandarem – wiary w wolność i wolności przez wiarę.
Jak jednak można kiedykolwiek urzeczywistnić to gorące, szczere i uzasadnione pragnienie duchowej jedności ludzkości w obliczu religijnej anarchii, jeśli nie istnieją ku temu odpowiednie środki materialne?
Bowiem niczego podobnego dziś nie ma.
Nigdzie nie ma prawdziwego centrum braterstwa
Nie istnieje żadne miejsce, które stanowiłoby prawdziwe centrum braterstwa. Istnieją rozproszone stowarzyszenia, rozproszone siły, ale brak jest kwatery głównej.
A właśnie kwatery głównej nam potrzeba – schronienia przed nienawiścią i zazdrością wrogów oraz fałszywych braci, miejsca odpoczynku od codziennych trudów, swoistej oazy na pustyni życia.
W najbardziej widocznym miejscu tego błogosławionego azylu umieścilibyśmy następujące słowa:
„Ci, którzy tu przychodzą, zobowiązują się do praktykowania Prawa Bożego w całej jego czystości i miłości bliźniego w całym jej oddaniu.”
Podczas tych przyjaznych i artystycznych spotkań nauka spirytualistyczna byłaby przekazywana w atrakcyjnej formie, ponieważ łączyłaby się ze sztuką, która daje ukojenie i spokój; w ten sposób korzyść byłaby podwójna i miała większą skuteczność.
Ludzie prawdziwie mądrzy i poważni są niezwykle rzadcy. A jednak istnieje wielu ludzi pełnych dobrych pragnień i intencji, wolnych od prawdziwej złośliwości, którym do dalszego rozwoju brakuje jedynie dobrego przykładu i wpływu tych bardziej zaawansowanych. Jeśli nie mają okazji obcować z istotami, które przewyższają ich zdolnościami i potrafią przeniknąć wielkie i mocne prawdy, by je im ukazać, pozostaną w stagnacji i bez pożytku.
Jeśli wezwiemy ludzi masowo, by słuchali lekcji i przemówień, przyjdzie niewielu. Jeśli jednak przywołamy ich, by zapewnić im przyjemność – zjawią się licznie, z entuzjazmem i radością. Z ciekawości można dotrzeć do ich umysłu, rozświetlić ich ducha, a jednocześnie otworzyć ich serca.
Dobra muzyka jest niezrównanym środkiem do osiągnięcia tego celu. Zanim jednak omówimy jej szczególne skutki w perspektywie spirytualistycznej, rozważmy jej ogólny wpływ.
W zależności od swojej formy i rytmu, muzyka przemawia do człowieka różnym językiem, ale zawsze prowadzi go ku określonemu celowi – czy to ku dobru, czy ku złu. Bardziej trafne byłoby jednak stwierdzenie, że jej wpływ zależy od naszych wewnętrznych predyspozycji – podkreśla i rozwija te pasje i uczucia, które już w sobie nosimy.
Ta sama melodia, odegrana przed grupą słuchaczy o różnych charakterach i temperamentach, nie wywoła u wszystkich identycznych reakcji.
Weźmy za przykład dwa skrajne rodzaje muzyki: triumfalny marsz w naturalnym trybie durowym oraz melancholijną, zamgloną refleksję w trybie molowym.
Marsz rozbudzi w żołnierzu wojowniczy zapał, podczas gdy w duszy kontemplatyka wzbudzi entuzjazm dla boskiego ideału: pierwszy wyśpiewa zwycięstwo i wyobrazi sobie pokonanego wroga; w sercu drugiego zabrzmi radosne echo nieśmiertelnego triumfu w świetlistych wyżynach, gdzie nie docierają już krzyki waśni ani konwulsje konających pokonanych.
Ten zaś, kto, zniechęcony ludzkimi przeciwnościami, przestał wierzyć zarówno w ziemię, jak i w Niebo, być może zacznie bluźnić, pogrążony w swoich buntowniczych negacjach, i odosobniony pośród wojowników ciała i myśli, będzie opłakiwał swoją niemoc.
Pod wpływem dźwiękowych fal harmonii, które nie są już w stanie go pocieszyć, moralne samobójstwo nabierze tempa, a śmierć zacznie czaić się na swoją ofiarę.
Wszyscy wiemy, że dla nieszczęśnika nie ma nic bardziej bolesnego niż hałaśliwy spektakl i pieśni radosnej zabawy.
To właśnie nieszczęśnikowi najlepiej odpowiada melancholijna zaduma
To właśnie nieszczęśnikowi najlepiej odpowiada melancholijna zaduma w tonacji bemolowej, ponieważ, pobudzając jego wrażliwość, może wyrwać mu łzy, które dławiły jego serce. A łzy są ratunkiem dla zrozpaczonego.
Jakże różne efekty mogą wywoływać delikatne i ulotne dźwięki, w zależności od stopnia wrażliwości oraz tej szczególnej cechy wrodzonych predyspozycji! Pod wpływem muzycznej zadumy, o której mowa, człowiek gwałtowny i brutalny stanie się niecierpliwy, podczas gdy człowiek łagodny i marzycielski ujrzy unoszące się w przestrzeni chimery swojej wyobraźni, trzymając dłoń na sercu, które drży z nieznanej, wciąż odnawiającej się radości.
Dla osoby ograniczonej intelektualnie to, co nie jest głośne, nie wydaje się być silne, czyli godne uwagi i mądre; dla istoty inteligentnej jest wręcz przeciwnie.
Ateista-materialista, który w swoim rodzaju jest pewnym typem ignoranta, ponieważ z lubością doszukuje się swoich korzeni jak najniżej w hierarchii bytów, będzie ziewał przy rozciągniętym dźwięku lub fermacie. Ponieważ zaprzecza istnieniu tego, co pozaświatowe, jego umysł nie podąży za wzniosłym lotem crescendo, które ginie w świetlistych wyżynach mistrzowskiej harmonii. Nie zostanie poruszony przez przenikliwą harmonię imitacyjną – tę elokwencję Nieskończoności, która zaprasza duszę do subiektywnych uniesień i wyzwolenia w eterycznych sferach.
Zamiast próbować zrozumieć tajemnice zawarte w subtelnościach muzyki, ograniczy się do zakłócania ekstazy innych i ostentacyjnie będzie głaskał swojego psa.
Istoty moralnie niższe nie lubią muzyki – w tym aspekcie wiele zwierząt jest od nich wyższych. Sama przeprowadziłam eksperyment na pająku, który przez długi czas, za każdym razem gdy rozbrzmiewały dźwięki pianina, schodził ze swojego kąta pod sufitem na płytę rezonansową instrumentu. Zauważyłam przy tym, że hałaśliwa muzyka go pobudzała, podczas gdy łagodna unieruchamiała go niczym pogrążonego we śnie zadowolenia.
(Ciąg dalszy nastąpi)
Lucie Grange
źródło: LA MUSIQUE AU POINT; La Lumière Aout 1883.