Jedno z pytań, które często otrzymujemy pocztą tutaj w siedzibie BSRA, a także podczas wykładów, dotyczy realności i istnienia tajnego zgromadzenia na lub w Górze Shasta. Poza wspaniałą, starą książką „Phylos, Mieszkaniec Dwóch Planet” autorstwa F. S. Olivera, najlepszą opowieścią, jaką widzieliśmy o tej świętej górze, jest ta zamieszczona w wydaniu czasopisma Round Robin z listopada–grudnia 1947 roku. Meade Layne otrzymał ją od współpracownika H.B. Williamsa z Indianapolis, który najwyraźniej znał Majora osobiście i mógł ręczyć za jego charakter.
Williams napisał, że Major był osobą o wysokim poziomie zaawansowania w okultyzmie. Był wysokim masonem i pełnił funkcję w jednej z najbardziej znanych organizacji różokrzyżowców w Ameryce. Był także inżynierem górniczym, a w momencie, gdy Williams nawiązał z nim kontakt, był majorem w Korpusie Inżynieryjnym Armii USA. W 1936 roku przeszedł na emeryturę wojskową, a w 1938 roku zmarł w wyniku upadku ze zbocza góry w Kalifornii.
Tajemnicze Kolonie na Górze Shasta
„Od wielu lat studenci okultyzmu i mistycyzmu słyszeli o kolonii zaawansowanych myślicieli mieszkających gdzieś na zboczach Góry Shasta w Kalifornii. Krążyły pogłoski, że są potomkami Lemurian i znacznie zaawansowani w wiedzy mistycznej. Autor tego artykułu od ponad trzydziestu lat studiował mistyczne idee, a jako że jego dom znajdował się w Kalifornii, odbył kilka podróży na Górę Shasta, aby spróbować zlokalizować tę kolonię.
„W 1929 roku dołączyłem do grupy studentów w jednym ze stanów środkowo-zachodnich, a jesienią 1932 roku otrzymałem kilka przekazów za pośrednictwem metod psychicznych, które nakazały mi udać się na Górę Shasta w celu otrzymania nauk okultystycznych. 10 grudnia otrzymałem instrukcje, aby udać się do San Francisco. Czekając na opóźniony autobus w St. Louis w stanie Missouri, podszedł do mnie mężczyzna, który dał mi znak identyfikacyjny. Po długiej rozmowie z nim otrzymałem instrukcje, aby spotkać się z panem Brunnellem w hotelu Brown w Denver. Od tego człowieka otrzymałem adres w San Francisco. Przybyłem tam 19 grudnia, ale zamiast udać się pod wskazany adres, poszedłem do swojego domu. Kilka godzin później odebrałem telefon od nieznanej osoby, która zganiła mnie za »przedłożenie cielesnych przyjemności zobaczenia żony i rodziny ponad poszukiwanie informacji«. Nastąpiła kolejna rozmowa, podczas której otrzymałem polecenie, aby udać się do Sisson w hrabstwie Shasta.
Podróż na Górę
„Wczesnym rankiem 4 stycznia wsiadłem do pociągu do Sisson. Po przybyciu spotkał mnie wysoki mężczyzna, mierzący około sześciu stóp trzech cali, który powiedział, że został po mnie wysłany. Zaprowadził mnie do starego Forda z 1914 roku. Przejechaliśmy około 32 mil w górę w góry, gdzie zatrzymaliśmy się przy drewnianej chacie, gdzie przywitał nas starszy mężczyzna, prawie tak wysoki jak mój przewodnik, ale z pełną brodą i długimi włosami. Zaprosił nas do środka i poczęstował posiłkiem z ciepłego chleba kukurydzianego, gotowanych ziemniaków, szpinaku, syropu klonowego i pomarańczy. Poinformowano mnie, że od tego momentu będziemy podróżować konno, ponieważ nie było tam żadnych dróg.
Przewodnik wyprowadził trzy konie, jedno załadowane zapasami z tyłu Forda, a dwa osiodłane. Przed pozwoleniem nam na dosiadanie, nasz gospodarz poprosił nas, abyśmy uklękli, położył na nas swoje dłonie i pobłogosławił nas w języku, którego nigdy wcześniej nie słyszałem.
Wejście w Świat Eteryczny
„Podczas gdy nasz gospodarz przemawiał, poczułem dziwne wrażenie przechodzące przez moje ciało, jakby lekkie uderzenie prądem. Jednocześnie poczułem przyjemne ciepło w okolicy splotu słonecznego i lekkie zawroty głowy. Po błogosławieństwie wyruszyliśmy w kierunku północno-zachodnim.
„Podróżowaliśmy trudnym, górskim szlakiem przez prawie sześć godzin. Następnie weszliśmy w wąski kanion pomiędzy dwoma ścianami skalnymi o wysokości około 300 stóp. Przejście to miało około 60 stóp szerokości i pół mili długości. Następnie nagle otworzyło się na piękną dolinę o szerokości dwóch mil i długości dziesięciu mil. W centrum doliny znajdowała się wioska z drewnianymi chatami. Później dowiedziałem się, że było ich 52.
Spotkanie z Mieszkańcami
„Zauważyłem bardzo mało osób w pobliżu, a ci, których widziałem, byli to wyłącznie mężczyźni o imponującej posturze i wspaniałej budowie ciała. Nie było nigdzie widać kobiet.
„Zsiadłem z konia przed jedną z chat i spotkałem czterech mężczyzn siedzących przy stole, rozmawiających w niskich tonach w tym samym języku, w którym pobłogosławił nas gospodarz. Wszyscy czterej wstali, gdy weszliśmy, a jeden z nich wyciągnął rękę z dłonią skierowaną w dół i w doskonałej angielszczyźnie powitał mnie. Powiedział, że od prawie miesiąca oczekiwali mojej wizyty. Po tym wszyscy czterej uścisnęli mi rękę, a trzej z nich wycofali się do innego pokoju.
„»Proszę usiąść«, powiedział mój gospodarz. »Przyjacielu, twoja podróż była długa i musisz odpocząć, zanim rozpoczniemy naszą pracę. Polecam cię siłom, które odbudują twoje zmęczone i nadużywane komórki. Śpij, dopóki do ciebie nie wrócę«.
„Ledwie skończył mówić, gdy moja głowa opadła na wysokie oparcie krzesła i zasnąłem. Z tego snu obudziłem się, czując obecność kogoś stojącego za mną i delikatnie głaszczącego moje skronie. Był to ten sam człowiek, który powitał mnie w wiosce.”
Natychmiast zaczął mówić do mnie cichym, przyjemnym tonem, mówiąc o planie nauki, który, jak powiedział, mieli rozkaz mi przekazać. Na ten temat obecnie nie mogę mówić. Wszystko, co mogę powiedzieć, to to, że miałem otrzymywać dwie godziny instrukcji, następnie pół godziny na koncentrację i półtorej godziny na odpoczynek. Tę rutynę miałem powtarzać cztery razy dziennie przez 16 godzin, pozostawiając mi osiem godzin na sen. Tego harmonogramu ściśle przestrzegano przez trzy dni, które spędziłem wśród nich.
W czasie odpoczynku poinformowano mnie, że wioska nazywa się „zewnętrzną wioską” i że główna wioska znajduje się wyżej, za zakrętem kanionu. Do głównej wioski mogli wchodzić jedynie członkowie ich kolonii, ale powiedziano mi, że jeśli moje postępy na to pozwolą i będę mógł wrócić na dalsze nauki, zostanę dopuszczony do ich świątyni w górnej wiosce. Podczas eskorty do i z tej świątyni musiałbym mieć zawiązane oczy.
Fragment o lekcjach
Mogę ujawnić tyle, że jedną z ich podstawowych zasad jest: „Człowiek nie może zrozumieć życia, dopóki w pełni nie pojmie zjawiska tak zwanej śmierci”. Aby lepiej zrozumieć tę zasadę, nauczono mnie sztuki tzw. „przejścia”, co w prostych słowach oznacza wiedzę, jak tymczasowo wprowadzić się w stan zawieszonej animacji. W tym stanie dusza faktycznie przejawia się na innym planie, a po powrocie może przywieźć ze sobą zdobyte doświadczenia.
Atlantydzi czy Lemurianie?
Co do fizycznych aspektów życia w wiosce, zapytałem mojego mentora, czy są oni rzeczywiście potomkami Lemurian. Odpowiedział, że są bezpośrednimi potomkami wysoko rozwiniętej rasy, która zamieszkiwała kontynent, który wiele wieków temu zatonął pod falami oceanu.
Zauważyłem, że mój nauczyciel czasami wyglądał na mężczyznę w średnim wieku, a innym razem wydawał się być bardzo stary. Zapytałem go o wiek, na co odpowiedział: „Nie liczymy życia w latach, lecz przez poziom rozwoju, który osiągnęliśmy. Nie wiem, ile mam lat, ale wiem, że byłem starym nauczycielem w tej wiosce, kiedy niewolnictwo wciąż istniało w tym kraju”.
Ponieważ niewolnictwo nie było praktykowane od ponad 68 lat, mój nauczyciel musiał mieć co najmniej sto lat, jeśli nie więcej. Mimo to jego głos i sposób poruszania się były typowe dla mężczyzny w wieku 35-40 lat.
Wszyscy mężczyźni, których spotkałem, mieli pełne brody lub kozie bródki. Ich włosy były brązowe lub ciemnobrązowe. Nie widziałem żadnych siwych włosów. Nie widziałem też żadnej kobiety, ale poinformowano mnie, że prawdziwa kolonia żyje w głównej wiosce. Bez wątpienia były tam kobiety.
Ich pożywienie było proste i zdrowe, a większość warzyw i owoców uprawiali sami. Nie zauważyłem żadnych zwierząt, poza trzema końmi, które nas przywiozły, oraz kilkoma owcami. Poinformowano mnie również, że zajmowali się wydobywaniem złota, wystarczającego do zakupu potrzebnych zapasów ze świata zewnętrznego.
Wygląd i codzienność
Z wyglądu nie różnili się od zwykłych ludzi, poza ich imponującym wzrostem. Jedyną zauważalną osobliwością było to, że prawie każdy miał głęboką bliznę o długości około jednego cala pośrodku czoła.
Opuściłem ich wioskę w sobotę po południu i dotarłem do San Francisco w niedzielę rano. Z niecierpliwością czekam na dzień, w którym znowu będę mógł odwiedzić tych wspaniałych ludzi i otrzymać od nich nauki, które uprawnią mnie do inicjacji w ich świątyni. Pokój z wami.”
Ocena historii Majora
Podczas oceny opowieści Majora, student metafizyki powinien pamiętać o pewnych zasadach. Każda rasa i naród ma swoje duchowe centrum. Jest to punkt kontaktowy i miejsce nauki oraz inicjacji dla studentów Tajemnic tej rasy lub narodu.
Pierwotnie centrum takie prawdopodobnie miało fizyczną postać klasztorną, ale z czasem upadek i zniszczenie wspierającej cywilizacji doprowadziły do jego końca. Mówi się, że Opactwo Glastonbury w południowo-zachodniej Anglii pełniło tę funkcję dla tego narodu. Uważa się, że było Avalonią Króla Artura i jego dwunastu rycerzy Okrągłego Stołu.
Chociaż fizyczne opactwo jest w ruinie od czasów reformacji króla Henryka VIII, nadal funkcjonuje na planie fizyczno-eterowym jako miejsce spotkań dla tych, którzy wiedzą, jak tam dotrzeć – lub są eskortowani przez zaawansowanych nauczycieli.
Nie mamy powodu wątpić, że Góra Shasta pełni tę samą funkcję dla tego obszaru Ameryki i pełniła ją od czasów atlantyckich. Eterowe pierwowzory fizycznych świątyń wciąż tam są i nadal funkcjonują, przynosząc korzyści tym, którzy nauczyli się wprowadzać swoje ciała w „stan zawieszonej animacji”.
W przypadku Majora najwyraźniej był wystarczająco zaawansowany w swoich studiach i praktykach, aby mógł zostać fizycznie doprowadzony do dawnej lokalizacji. Następnie, poprzez nałożenie rąk w chacie, jego wewnętrzne widzenie zostało wystarczająco otwarte, aby mógł przejść do eterycznego odpowiednika tego świętego miejsca na trzy dni intensywnego szkolenia.
Celem takiego szkolenia jest doprowadzenie studenta do punktu, w którym może przechodzić z jednego planu świadomości na inny w wybranym przez siebie czasie i miejscu, świadomie i z pełnym zrozumieniem.
Obecnie wiele technik jest dostępnych w formie drukowanej, więc aspirujący podróżnik w czasie nie musi już czekać i modlić się, aż jakiś mistrz podejdzie do niego na ulicy i dotknie jego ramienia. Jednak sam Major przez lata studiował Tajemnice, zanim otrzymał wezwanie. Jeśli więc twoje serce pragnie takiego doświadczenia, zacznij od zgłębiania dostępnych materiałów.
źródło: MY TRIP TO MT. SHASTA By Major H.A.G.; Round Robin, California March – April 1968.