Mistycy w Społeczeństwie Współczesnem

MISTYCY W SPOŁECZEŃSTWIE WSPÓŁCZESNEM

Warszawa 18 'października, 1922 r.
Wyrazami „mistyk” i „spirytualista” posługują się ludzie do oznaczania stanów tak rozmaitych, że znaczenie ich stało się mglistem i często lekceważącem.

Pozwólcie mi, bym ustalił na sam przód znaczenie, w jakiem, z kolei, ja ich używam. Dla filozofa, mistykiem jest ów człowiek kontemplujący (wzierca), który chce się połączyć z Absolutem przez akt uczuciowy, gdzie umysł rozumujący  nie bierze już udziału; i spirytualistą jest ów rozmyślający, który dopuszcza, ponad człowiekiem i wszechświatem, zasadę rządzącą, zwaną duszą albo Opatrznością.

Dla teologa, mistykiem jest każdy wierny, który, przez ścisły ascetyzm i pomoc praktyk religijnych, usiłuje osiągnąć Boga, podczas gdy spirytualistą jest po prostu teista albo deista jakiego bądź odcienia. Dla ogółu, spirytualistami są ci, którzy dopuszczają coś innego, niż materję i świadectwo zmysłów; mistykami są illuminiści, fanatycy, ludzie zabobonni, entuzjaści, jaki kolwiek bądź jest ich ideał czy ich manja.

Pragnąłbym , by dwom tym epitetom nadano znaczenie pierwotne. Jeżeli pomożecie mi łaskawie, przywrócimy tedy drobną dokładność zaginioną w języku, którą niedbalstwo i niewiedza ogólna zacierają z dniem każdym, i małe światło w mózgach naszych wspóicześników.

Nazwijmy spirytualistami tych tylko, którzy wierzą w Ducha, siłę całkiem czystą, całkiem wolną, a przeto kierowniczkę wszystkiego; nazwijmy mistykami tych tylko, którzy dążą do Tajem nicy najwyższej, ku Bogu, drogą najbezpośredniejszą. Spirytualista będzie teoretykiem Tajemnicy; mistyk będzie praktykiem Ducha.

Duch, to życie całkowite i doskonałe, bez granic i bez szczerb; życie bez początku, wcześniejsze od przestrzeni i trwania; życie stałe, gdzie kąpie się ten wszechświat; życie dalsze wieczne, które zapali światy, przeobrażając ich agonję. Duch, to prawda, piękno, dobroć, dokąd zdążają najświętsze nasze pragnienia; od których pochodzić będzie, czujemy to, z wyzwoleniem naszem, szczęście nasze ostateczne. Otóż, w chwili, kiedy tak szlachetne nadzieje powstają w nas, wola nasza staje się mistyczną. Tajem nica znaczy zarazem niepojęte, niewysłowne, niewyrażalne. Jakież rzeczywistości przewyższają nas w ten sposób, jeżeli nie rzeczywistości, należące do Ducha czystego, do Boga? Istota ta, jedna tylko istniejąca przez się, otrzymała od Syna Swego najpiękniejsze imię: „Ojca Naszego“; i Syn ten wykreślił nam drogę najlepszą, by wznieść się aż do Niego; droga ta, to droga mistyczna. Mistyka, to religja Ducha; i jakikolwiek jest kościół, na którego łonie się wzrosło, jeżeli dąży się do Boga ze wszystkich sił swoich, z zapałem nie znającym przerw’, z wytrwałością niezmienną, jest się mistykiem.

Istnieją dusze, w istocie, jedynie zgłodniałe absolutu, dla których kroczenie tłumu zdaje się być małodusznem, a pochód Wiedzy nazbyt roztropnym. Rzeczywistość najwyższą, którą przeczuwają one, chcą znać bezpośrednio i kochać ją całkowicie. Są one pewne, że Bóg ten, w którym złożyły one wszystko, nie może mieć innej troski, jak szczęście tworów, i że ze wszystkich przewodników możliwych, On jest najuważniejszym, najbardziej oddanym, najczulszym, najbliższym każdego z nich.

On jeden zajmuje ich widnokrąg i wypełnia ich zdolności; ponieważ czynią Go wszystkiem, w sobie i poza sobą, dusze te zdobywają równowagę stałą, poznanie prawdziwe, moc prawowitą, wrażliwość wytworną i zdrową.

Bowiem przestawanie z Bóstwem nie wytrąca z równowagi, będę to twierdził profesorom wychowania moralnego; zgoła przeciwnie: ten, co, z wierzchołka wglądania mistycznego, rzuca na siebie spojrzenie jasne, widzi, że ciało i mózg są dwiema połowami skrzydłowca, którego osią jest nasze serce; rozwój fizyczny jest konieczny, rozwój mózgu nieodzowny; należy również dobrze uczyć się myśleć, jak uczymy się biegać. Byt i Wiedza współistnieją w Przyrodzie, inteligencja i miłość współistnieją w człowieku; ale ziszczenie ich harmonji wymaga długich i bolesnych bitew, stanowiących uprawę Idei; nauki i sztuki, filozofje i liryzmy, dzieła klasyczne czy romantyczne n a stępują tedy po sobie wzdłuż drogi społecznej czy ścieżki indywidualnej, podczas gdy, od czasu do czasu, mistyk prawdziwy potrząsa nad stadem zbłąkanem ogniami pochodni wieczystej.

Panowanie łatwe nad utrzymaniem w równowadze przeciwieństw i niezmienne skierowywanie się ku Bogu: oto cechy konkretne mistycyzmu. Ekstatycy, illuminiści, przywódcy stronnictw politycznych i społecznych, wyznawcy różnych fanatyzmów nie powinni być mianowani mistykami. Niewątpliwie, Bóg zespala wszystkie ideały, jakie można sobie wyobrazić, ale przekracza On nieskończenie każdy z nich. Przekracza On nieskończenie sumę ich wszystkich; to też nadaw anie miana mistyka byłoby bardzo rządkiem, gdyby dbano o ścisłość w słownictwie.

Są dusze, których pragnień nie może wypełnić wszechświat bezimienny: jeden tylko Absolut nasyciłby ich. Poza słowami najpiękniejszemi, Słowo oto chcą one słyszeć; poza arcydziełami, Piękno oto chcą one ująć; poprzez wszystkie formy, w ośrodku wszystkich ideałów, Boga oto oglądają one, łaskaw ość Jego chcą oto one rozlać. Pochwyciły one światełko bardzo tajemne, którego mędrcy nie odróżniają zgoła, chociaż świeci ono zarówno w ciemnościach świata i w ciemnościach ja . Światełko to zwie się Miłością, i mistycyzm jest szkołą, w której człowiek uczy się przestrzegać ją, otrzymywać ją, rozdawać ją.

Uczniowie szkoły tej naśladują swego Mistrza; nic nie zdaje się dla nich nazbyt trudnem; walka dla nich jest niczem; jedynie liczy się wylew ofiarny ich serca rozpłynionego u ogni nadprzyrodzonych. To Jezus zapala w nich ten pożar niewygasły; to też oddają się oni bez przerwy Jem u życzeniem wciąż odnawianem; szukają oni bezustannie, coby zrobić, by służyć Mu, wiedzą oni bowiem, że nic to Go nie kosztowało, by wejść w zetknięcie z ludźmi. Uczniowie ci usiłują pomnożyć te zetknięcia, stają się oni braterskimi dla słabych, pobłażliwymi dla występków, współczującymi dla cierpień; doświadczają oni na sobie niedostatków, wyrzeczeń, niewdzięczności, by lepiej współczuć, i nic ich nie zraża, by wzbudzić posłuch w głuchych dobrowolnych. Pokornie przeświadczeni o niewdzięczności swej i swej niewiedzy, dają się kierować przez Niebo, tak że ich ja nie stanowi nigdy przeszkody dla pobudzeń Boskich. Znają oni konieczność dzieł; ale i tego nawet, które im się zdaje najlepszem, jeżeli postrzegą, że Bóg go nie pochwala, wyrzekają się natychmiast. Taka pogoda chroni ich od wielu upadków, i czyni im wszystko czytelnem; Duch, wówczas, w skazuje własności tworów, tajemnice sumień i unosi dla nich zasłony przyszłości; pouczają oni, pocieszają, leczą: stają się przyjaciółmi Pana.

Jednak jedno bogactwo obciąża ich jeszcze: wiedzą oni, iż silą się, iż pracują, iż w znoszą się; przywiązują się do swych darów i uważają je za niezastąpione; nie są jeszcze całkowicie ubodzy, całkowicie wyzuci, całkowitą nicością. Judasz psychiczny żyje w nich jeszcze całkiem w głębi. Tym czasem m styk doskonały kroczy w całkowitem zapomnieniu o sobie i staje się z racji tego bezgrzesznym i nieomylnym; on jeden z pośród wszystkich ludzi ma prawo mówić: „To nie ja już żyję, to Jezus żyje we mnie“. Jest on wodzem w armji Światła, zarządcą dóbr Ojca; jest on bratem młodszym Pana, przynajmniej zdaje się on nam takim, nam, początkującym, którzy patrzymy na niego od zewnątrz; wszystko jest mu zarówno Niebem, naw et Piekło, nawet Otchłanie, bowiem wszędy przechodzi on tożsamy z wolą Ojca, który posyła go do różnych tych miejsc. Przebywa on z Mistrzem swoim w pustyniach posuchy, jak w niebiosach ekstazy; burza i cisza, uwielbienie tłumów i ich obelga, tryumf i porażka zastają go zarówno obojętnym; albo raczej nie: obojętny znaczy nieczuły; taka dusza nie bywa nigdy zimna: płonie ona, ale ogniem tak zawsze równym , że nie można by zmierzyć jej stopnia rozpalenia. Żołnierz ten  może uzdrawiać, oracz ten może nauczać; jak Jezus, przeszedł on przez swą Kalwarję; jak Jezus, pozostawia on nam wszystką zdobycz bitew, wszystkie skarby swych zwiedzań, wszystkie radości swych bólów; jest to człowiek wolny.  Takie jest życie ukryte mistyków doskonałych.

Nie wszyscy uczniowie Chrystusa przebywają na szczytach; lecz jaka bądź jest ich praca w Królestwie Bożem, czy bronią oni jego granic, czy uprawiają grunt jego eteryczny, czy budują w niem miasta, czy narzucają sieci na wody ciemne, gdzie żyją dusze tłumu, wszyscy oni mają na czole znamię swego Pana. Nie możemy widzieć znamienia tego; co najwyżej, gdy spojrzenie jednego z tych wybrańców spocznie na naszym spojrzeniu, potrafimy odróżnić w głębi ich źrenic odbicie czyste olśnień nieznanych. Ale zdarza się, że mieszamy blask ten czysty z olśnieniem ciemnem, jakie kowale piekielni wprawiają w oczy swych niewolników.

Toteż, proszę mi pozwolić na ten nawias, nie uganiajmy się tam i sam w poszukiwaniu mistrza: trzymajmy się jednego tylko Chrystusa i Jego tylko słowa. Ludzie, których uważamy za wyższych, lub należą do  Ciemności przez cechę pychy swej wyższości, albo należą do Światła. W pierwszym przypadku, iść za niemi, chociażby tylko w celu pobrania od nich tego, co zda się nam dobrem, jest nieroztropnością wierutną; bo jakiż jest sprawdzian nasz Prawdy w okręgach nieznanych, gdzie ludzie ci działają? W drugim przypadku, im bardziej ludzie ci wyżsi będą wzniesieni w Świetle tern bardziej odrzucą oni nasze hołdy, tern bardziej odeślą nas do swego Mistrza, Chrystusa, albo do Marji Panny, Matki Jego tajemniczej i wszechmocnej. Powróćmy do uczniów jeszcze w szkole. Istoty te czyste w świecie zbyt obrotnym, pokonani ci dobrowolni w zgrai napastników, znajdują pokój tam nawet, gdzie wybuchają gniewy żądz walczących; poszukują oni ciszy, jak my poszukujemy hałasu, czatują oni na boleści, jak my czatujemy na przyjemności, i pozostają zagadkami dla każdego, kto nie przyjm uje ich nauki. Cały świat pożąda, cały św iat wyczerpuje się, by zdobyć lub by zachować; jednakże, tu i owdzie, kilku nieznanych pracuje bez interesu osobistego: ich
wyrzeczenie się samych siebie pochodzi z ich przenikliwości.

Tam gdzie filozof postrzega tylko skutki wady, złego wychowania, dziedziczności, niewiedzy; gdzie socjolog opłakuje praw a niezręczne; gdzie myśliciel zniechęcony zamyka się w swej wieży z kości słoniowej, uczniowie ci widzą braci rozgoryczonych cierpieniem nierozumianem, przybitych obojętnością ogólną, zaślepionych naukami fałszywemi. Nadzieje ich pozostają nienaruszone, bowiem, poza gnuśnościam i i sromotami, dla oczu ich wybranych płonie gwiazda ta nieśmiertelna Słowa, którego przybytkiem stałym pozostaje mimo wszystko najniższy z ludzi.

Ale współczucie platoniczne nie wystarcza sługom Chrystusa: działają oni z taką samą energją wyraźną i umiarkowaną, jak ą posługują się dla swej uprawy wewnętrznej; ich dobroć dla bliźniego promieniuje rów nie mocno, jak surowość względem siebie samych. Jak Mistrz ich, który na krzyżu przestrzeni ofiarowuje się ustawicznie dla dobra tworów; jak krew, która krąży w całem ciele, zwalczając zarody chorobliwe, unosząc jady, ludzie ci nie zatrzymują się nigdy; znajdziesz ich wszędy, gdzie są łzy do otarcia, rany do opatrzenia, nienawiści do pogodzenia, inicjatywy do pobudzenia; bez ustanku i bez żalu zapominają oni o własnych swych upodobaniach, o pragnieniach swych prawych, o odpoczynku swym , by lepiej się oddać braciom swym nieszczęsnym.

Są oni realistami; cudowność nie pociąga ich; od cudów czy od długich nabożeństw faryzeuszowskich wolą oni filiżankę buljonu, podaną biednemu; zbawienie ich osobiste nie niepokoi ich; we wszystkiem i wszędy postrzegają oni naprzód Boga, i światłość Jego promienna przemienia brzydoty, oświeca przepaści i czyni zdrowemi bagniska.

Nie jest li to szaleństwem pychy, że poczytują siebie za wspólników Opatrzności? Nie, bowiem współpracownictwo to należy jedynie do pokornych, jedynie Sedir. Trzy odczyty do „ubogich duchem , którzy doświadczyli niemocy natury ludzkiej. Nie są li tępogłowami? Tem bardziej nie, bowiem czyny ich wykazują ich zdrowy rozsądek, ich energję, ich moc; zresztą, wieki kolejno karmiły się temi samemi marzeniami i oświeżaly się u tych samych nadziei.

Trudy filozofa i uczonego, entuzjazmy przedziwne artysty, zapały człowieka kontemplującego : praw dziwi uczniowie Ewangelji szanują wszystkie te poloty, ale jako środki, jako szlaki przyległe do Drogi królewskiej, do drogi wązkiej. Na przełaj doświadczeń, systematów i oświeceń, żeglują oni prosto na Absolut, a ponieważ Absolut znajduje się również w pośrodku wszystkich sfer, wypraw cy ci śmiali zachowują swą równowagę i stają się zarówno zdolni do ekstaz, jak i do trudów zwyczajnych miłosierdzia. Ludzie najsilniejsi znają strapienia; najwięksi myśliciele przyznają się, że nic nie wiedzą; przewrotni drżą niekiedy; niektórzy asceci umęczają siebie przez upór; spotkasz cudotwórców, działających przez Ciemności; jasnowidzący mogą się mylić; najczynniejszy apostoł może być człowiekiem ambicji: ale jedno jest tylko znamię pewne mistyka, to Miłość. Ale niemożebnością jest postrzegać coś, czego odbicia uprzedniego nie miałby w sobie nasz duch. By odróżnić Chrystusa pod formą nędznego oberwańca, zwalonego w rynsztoku, trzeba, by Chrystus żył naprzód w nas. By widzieć niewidzialne, trzeba być sam em u niewidzialnym dla mocy świata. By pokonać boleści innych, trzeba przejść je w sobie.

Uczniowie mistyczni będą tedy nieznanym i albo milczącymi; ludzie widzą ich snadnie działających; ale ponieważ nie rozpoznają ich pobudek, przypisują im fałszywe; nie bronią się oni zresztą nigdy; są oni tymi którzy dają się dobrowolnie oszukiwać, dobrowolnie wyzyskiwać; utrzymują oni, odwrotnie niż filantropi że dobro czynione w cieniu jest bardziej czynne i bardziej promieniujące; zdanie to ściąga na nich obmowy i potwarze, ale oryginali ci znoszą ochotnie przycinki swych sąsiadów; oni, którzy biorą wszystko poważnie, uśmiechają się, gdy ich napastują. Znałem jedno z tych wielkich serc nieznanych, na którego rachunek opowiadano historję oszustwa: „Ba! mówił mi, trzeba, by ludzie o czemś mówili; kiedy nie będą już mieli nic więcej do powiedzenia, zamilkną; a następnie, mówiąc między nami, nie powiedzą oni nigdy o mnie wszystkiego złego, jakie ja myślę o sobie, wiesz pan, kiedy jest się sam na sam z sumieniem”. Nie jest to udawanie pokory: człowiek ten był szczery.

By zrozumieć stan jego duszy, postawcie obok pół-uczonego i prawdziwego uczonego. Pierwszy wiele czytał, wiele zapamiętał, jest pełen pewności i odpowiada z doktorska na każde zapytanie, bowiem mało rozmyślał. Drugi ma również wielki ładunek umysłowy, ale pamięć jego nie podąża za jego inteligencją. Bergson, w jednej ze swych ostatnich książek, zda się w Energji duchowej, opowiada z prostotą przedziwną, że pewnego wieczoru jeden z wielkich mistrzów medycyny wykładał, w salonie, swą teorję świadomości; młode dziewczę, wysłuchawszy wykładu, zbliżyło się do Bergsona i rzekło mu: „Słuchałam profesora X. uważnie, i zdaje mi się, że jest jakaś luka w jego systematic, tylko nie mogę dojść, gdzie?” Bergson, nie wzgardziwszy uwagą tego dziecka, zanotował ją, rozważył wykład i w końcu odkrył błąd w rozumowaniu psychiatry.

Tak tedy, im jest się silniejszym w jakiejkolwiek dziedzinie działalności, tern jest się skromniejszym, tern łacniej spostrzega się to wszystko, co pozostaje do zdobycia, tem bardziej baczy się na rzeczy drobne. Człowiek religijny tak samo, im bardziej zbliża się do swego ideału, tem lepiej mierzy odległość, jaka go jeszcze odeń oddziela, tem lepiej ocenia przeszkody, ważność najdrobniejszego wysiłku, powagę najdrobniejszego uchybienia. Oto dlaczego święci nie mają żadnego pobłażania dla siebie i martwią się z powodu błędów, które wydawałyby się nam błahemi. Dziełem Ojca jest Jezus Chrystus; dziełem Jezusa Chrystusa jest zespół Jego uczniów prawdziwych; dziełem Ducha są dzieła tego zespołu braterskiego i dziełem Marji Panny jest sam a substancja, przez którą ucieleśni się w ostatnim dniu potrójne to działanie. Na takiej wysokości wszystko się jednoczy; trzy dzieła stanowią jedno tylko, którem jest ofiara, i robotnicy, uczniowie prawdziwi winni być uczniami rzeczywistymi i uczniami żywymi, bowiem praw da rzeczywistość i życie są w Bogu jedną i tą samą rzeczą.

Mówiąc wam tylko co o ludziach wolnych o przyjaciołach Pana, potem o uczniach zwykłych chciałem w skazać wam hierarchję Kościoła wewnętrznego, armji Chrystusowej którą teologja zwie obcowaniem świętych; ale mniemam, że są na ziemi inni jeszcze święci, niż kalendarzowi. Są oni wszyscy złączeni razem, są oni skupieni ze sobą, Spojeni, zmieszani jedni w drugich, jak atomy nierozdzielne jednego djamentu duchowego; co robi jeden, robią to wszyscy z nim, w miarę jak wola jego własna utożsamia się z wolą Ojca; i jedność ta całkowita tworzy siłę kohorty tej nieuchwytnej.

Inni ludzie, niż ci czyści słudzy Boga wcielonego starali się spełnić podobną jedność: Merswin, Ruysbroeck, Rosenkreutz, Eckartshausen, Łapuchin byli protagonistami znanymi niektórych z tych prób; są inni, którzy żyli we Francji, lecz pozostali nieznani; nie będę odsłaniał ich bezimienności koniecznej i opatrznościowo postanowionej; ale geniusz tworu nie zdolny jest spełnić sam jeden tego cudu; to Bóg każdodziennie oblicza swych wybranych, poucza ich, ćwiczy ich, skupia ich między sobą, powierza im pracę i podtrzymuje ich w trudach.

Form y tych prac są różne, jak życie, ale chodzi zawsze o tę samą pracę: ofiarę Jezus Chrystus jest wcieleniem ofiary, bowiem połączył On w podwójnej swej osobowości niepojętej Boga i błagającego, kapłana i ofiarę, ogień ofiary całopalnej i ołtarz. Jest On doskonałością ofiary z racji swej absolutnej niewinności. Jest On wszechmocą ofiary z racji niewspółmiernego swego poniżenia.

Z punktu widzenia Bełskiego, grzech zradza zło; grzechy indywidualne zradzają zła indywidualne. By zawrócić bieg zstępujący następstw , trzeba tedy było Boga najlepszego, pokutnika dobrowolnego, na którym w zorują się niezliczeni pokutnicy winowajcy, kapłana dostatecznie nadludzkiego, by śmieć przedstawić grzesznika i rozbroić sędziego, ofiary czystej, ognia niezgaszonego, ołtarza powszechnego. Jezus Chrystus jeden tylko spełnia te wszystkie warunki: On, baranek, poświęcony na ofiarę od początku świata.

Oto jest inny punkt naczelny: Jezus Chrystus jest kapłanem według obrządku Melchizedeka, nie zaś według obrządku Mojżesza. Nie wypełnia On warunków kanonicznych prawnego kapłaństw a żydowskiego; jest On oznajmiony, jako pochodzący – zludzka – od kapłaństw a tajemniczego, od kultu bez obrzędów, który nie zabija żadnej ofiary, który ukazuje się raz jeden tylko, potem znika. Melchizedek, król pokoju, nie ma ni ojca, ni matki, ni potomstwa; Pismo , Św. nie wspomina ani o jego urodzeniu, ani o jego śmierci; jest on sam. Tak sam o Jezus jest sam , i kult Jego jest kultem Ducha; ukazuje się On raz jeden tylko w ciągu wieków, potem znika.

Według obrządku zewnętrznego, wielka liczba kapłanów następuje po sobie u ołtarzów; według obrządku ośrodkowego, jeden tylko kapłan, Słowo, odprawia wiecznie swą własną ofiarę, którą jest Jezus, i otrzymuje bez przerwy zbawienie ludzi, którem jest Chrystus. Postrzega się nie bez pewnego zdziwienia, że w końcu kapłan według obrządku Melchizedeka został poświęcony na ofiarę we własnem swem mieście, przez
kapłaństwo doczesne pokolenia Lewi. I poświęcenie to na ofiarę miejscowe poprzedzone było ofiarowaniami niezliczonemi analogicznemi, i od tej pory, w wiekach dalszych, w światach rozwojowych, które są stopniami wstępowania Słowa, inne niezliczone poświęcenia niepojęte następują bez przerwy. Słowo wciela się wszędy dla zbawienia każdej ludzkości; ale wszędy, po Jego ofierze, słudzy Jego, którzy są, jak cząstki substancji Jego duchowej, odtwarzają tę ofiarę, w miarę swej niewinności i swej pokory.

Jedna tylko ofiara, godna Boga, polega na ofiarowaniu w łasnej naszej woli, ofiarowaniu całkowitem, ma się rozumieć, i rozciągającem się aż do czynu materjalnego każdego w wyrzeczenia się poszczególnego, każde umartwienie swego ja może być, do woli ucznia, uwielbieniem , dziękczynieniem , zmazaniem win, lub modlitwą. Ofiara Jezusa Chrystusa złożyła w każdy rodzaj Zła zaród zbawienia; każde cierpienie ciała Jezusa, każdy niesmak Jego czuciowości, każda gorycz Jego serca ludzkiego, każdy błąd spotykany przez Jego umysł, boleść, jaką znosił, była Światłem przenikającem do ośrodka istotnego każdego typu brutalności, przewrotności, twardości, ciemnoty, pychy, gnuśności. Słudzy Jego, z kolei, przez każde z drobnych swych wyrzeczeń, łączą się z każdem z Jego wyrzeczeń doskonałych i rozniecają światełka zbawienia, pochodzące z zarodów czystych, zasianych przez Chrystusa. W ten sposób rozszerza się coraz dalej odkupienie powszechne.

Taka je st praca ukryta prawdziwych mistyków , do której zmierzają wszystkie ich prace jawne. Ramy społeczeństwa współczesnego i prace jego nadają się bardzo dobrze do potrzeb mistycyzmu praktycznego. Jakikolwiek jest wiek ucznia i płeć, narodowość czy zawód, stanowisko społeczne czy kultura, czy będzie on robotnikiem czy mężem stanu, możliwem jest zawsze dla niego poświęcać się. Ofiara przypuszcza poświęcenie rzeczy ofiarowanej Bogu wiernego, złożenie jej na ofiarę, zabicie jej, spożycie jej albo komunię.

Otóż, uczeń jest poświęcony Bogu, i odnawia on każdego ranka to poświęcenie; każdego ranka usiłuje on ofiarować Bogu serce czystsze, każdego ranka Bóg doskonali mu jego czystość, każdego ranka odłącza się on od pobudek światowych. Powtóre, gdy sposobność ograniczenia się w czemkolwiek nastręcza się, uczeń ofiarowuje Bogu ten brak. Następnie rozdwaja się on, by tak rzec: wznosi się on do godności ofiarnika i składa na ofiarę cząstkę drobną swego ja, które cierpi z tej straty; wreszcie, energja rozwinięta, by spełnić to pozbawienie, dołącza się do energji wyzwolonej przez zrzeczenie się, i Bóg używa ich, jak Mu się podoba, bądź do celów, jakie uczeń ma sam na widoku, bądź na dobro ucznia.

Chrystus przyrzekł, w rzeczy samej, każdemu kto cierpi dla Niego, podwójną nagrodę, ziemską i przyszłą;  ale aby ją otrzymać, trzeba naprzód zapomnieć o niej. Przez takie oto wymagania Mistrz nasz uprawia w nas to wolne postępowanie, całkiem proste, całkiem jasne, bezpośrednie i niezmordowane Miłości prawdziwej, przez taką oto dyscyplinę głęboką czyni on nas zdolnymi do przenikania symbolów, przedmiotów studjów starożytnych, do przezierania naw skroś obrazów, na których zatrzymuje się tłum chrześcijański, do osiągania wreszcie rzeczywistości. Tak więc większość wiernych, by dać przykład, zbliża się do Chrystusa tylko przez spożywanie chleba i wina eucharystji; niektórzy dotykają Go przez przebaczenie zupełne swym wrogom; ale ucznia, który mógłby się karmić istotnie ciałem i krwią Słowa, znajdziesz zaledwie jednego na stulecie.

Nie zapominajmy nigdy: czyny wewnętrzne ducha naszego stają się całkowicie płodnemi wtedy tylko, gdy się wyrażają w czynach zewnętrznych przez ciało; ale czyny cielesne same są nieskuteczne jeszcze bardziej, niż same czyny myślowe. Pozwolę sobie położyć nacisk na te pojęcia zdrowego rozsądku, byście zrozumieli, jak mistyk winien być zdrów, zrównoważony, harmonijny. Jedność jego osobowa, ciało, duch i dusza, zradza jedność zbiorową kościoła tego idealnego, gdzie wszyscy są braćmi przez tożsamość pragnień, przez wspólność ideału, przez zgodność środków. Tym sposobem, ktokolwiek, zrodzony pod strzechą, posłuszny jest Bogu ze wszystkiej swej mocy, staje się zasadniczo bratem tego, kto, zrodzony w pałacu, służy również Bogu ze wszystkich sił swoich. Snadnie więcej jeszcze, dwaj ci ludzie tak różni i którzy nigdy się nie będą znali, otrzymują braterstwo nadludzkie i zawsze trwające, bowiem Jezus rzekł: „Kto czyni wolę Boga, ten jest bratem moim “.

Tak więc, umysłowość epoki naszej nie jest przeszkodą dla istnienia mistyków. Przeciwnie, daje ona im sposobność do niezliczonych prac, a ponieważ Światło wieczyste nie roztacza nigdy mocy świetniejszej, jak wtedy, gdy jest uciskane całym ciężarem Ciemności, spostrzegam y tedy, że pośród rozterek społecznych, zasadzek politycznych, egoizmów rodzinnych, swawoli indywidualnych, miłosierdzie wzgardzone kilku uczniów rozproszonych, żyjących w przeciwieństwie do współczesnego zwyczaju, przygotowuje, w raz ze zbawieniem zbłąkanych, środek na kryzysy społeczne i dzieło powszechne pokoju, przedmiot tęsknot całego rodzaju ludzkiego.

źródło: Odczyt nr III, strony od 57 do 75

SEDIR
TRZY ODCZYTY
WYGŁOSZONE PRZEZ AUTORA
W WARSZAWIE, W PAŹDZIERNIKU 1922 ROKU.
PRZEŁOŻYŁ Z FRANCUSKIEGO

  1. Chrystus Syn Boży.
  2. Kochaj Bliźniego Swego..
  3. Mistycy we społeczeństwie współczesnem

MISTYCY W SPOŁECZEŃSTWIE WSPÓŁCZESNEM.
Z PORTRETEM AUTORA.
SKŁAD W KSIĘGARNI KUNCEWICZA I HOFMANA
DAWNIEJ S. SADOWSKI, MARSZAŁKOWSKA 91
WARSZAWA
1923.


Paul Sédir (Sédir – pseudonim), Yvon Le Loup (nazwisko)
Data i miejsce urodzenia: 2 stycznia 1871, Dinan, Francja
Data i miejsce śmierci: 3 lutego 1926, Paryż, Francja

Francuski okultysta, martynista, dziennikarz, autor książek poświęconych ezoteryce i mistyce chrześcijańskiej. Założyciel międzynarodowej organizacji Amitiés Spirituelles. Po polsku wydano: Wtajemniczenia. Powieść dla “Małych dzieci” (Initiations, ; pol. 1920, popr. wt. Wtajemniczenia. Powieść dla “maluczkich”, 1923), Siły mistyczne i sprawowanie życiowe (pol. 1921), Wykłady Ewangelji. T. 1-3 (pol. 1922-1923), Kilku przyjaciół Boga (pol. 1923), Uzdrowienie Chrystusa (pol. 1930), Różokrzyżowcy: historia i nauka (Histoire et Doctrines des Rose-Croix, 1910; pol. wzn. 1994) i wiele broszur.

źródło opisu: opis autorski (MSN); www.lubimyczytac.pl