Mistrz – Siły Mistyczne

Mistrz
Wy mnie zowiecie: Nauczycielu
i Panie: a dobrze zowiecie, bomci jest„.
(Jan XIII, 13).

Członek potrzebuje przewodnika; siły pomocne, jakie mu daje Przyroda, drogowskazy, jakie ustawia ona na Swej drodze w pewnych odstępach, aniołowie-stróżowie, jakich Niebo posyła do pielęgnowania tego Ognia świętego, którego iskrę w głębi serca posiada każdy z nas, wszyscy ci współpracownicy nie wystarczają do uśmierzenia naszych niepokojów, znajdują się oni bowiem z tam tej strony zasłony.

Rodzice nasi. wychowawcy, przełożeni nie wystarczają nam również zawsze, czujemy bowiem często, że są oni ludźmi, jak my; nie mają oni na czole znamienia Prawdy; jasność ich oczu, moc ich słów, dobroć ich czynów nie zawsze wypływają z pewności niezmiennej; rzeczywistości boskich. Pragniemy, przynajmniej ci z pośród nas, którzy ku mieszkaniu Ojca wznoszą tęskne spojrzenia, pragniemy obecności bardziej dotykalnej, ramienia mocnego, a które nas dźwiga, głosu, który wzrusza, uśmiechu wreszcie, który w głębi oczu naszych suchych otwiera źródło łez świętych, łez cennych, łez niewysłownych Miłości absolutnej.

Jakkolwiek niegodni jesteśmy tej łaski, Bóg udziela nam jej, skoro tylko duch nasz dojrzeje dostatecznie, by nie wystawiać się na niebezpieczeństwo straszne niewdzięczności, skoro tylko okażemy minimum wysiłków koniecznych do usprawiedliwienia nawiedzin drogocennych posłańca Ducha.

Umieśćmy się, jak zwykle, w punkcie widzenia doskonałości. Widzimy wtedy pośród tych, których ludzie zwą mistrzami duchowymi, dwie kategorye: fałszywych i prawdziwych. Wychodzą oni wszyscy ponad poziom ogólny; ale pierwsi są tylko jeszcze podróżnikami na drodze; są między nimi sławni, jako wodzowie szkół, założyciele .pewnych form religijnych, kilku taumaturgów, kilku teoretyków; są między nimi, którzy ujęli sobie głosy pochlebne ogółu łatwowiernego, jak niektórzy pisarze okultyści wieków ubiegłych; są między nimi samozwańcy, i którzy szerzyli zło, parodyująe ruchy światła. Inni, śród tych atletów inteligencyi i woli, woleli pozostać w ukryciu, bezimiennymi. Takimi są „samotnicy”, „bieguny”, „wartownicy” islamizmu ezoterycznego; takimi są wodzowie tajemni ezoteryzmu bramińskiego, którzy tłumom Hindostanu, gdy ściągną one do Benaresu, ukazują tylko iskrzenie się tkanin od kamieni drogocennych, któremi się osłaniają ich twarze szanowne; takimi są owi stuletni annamici, z długiem! brodami białemi, którzy, pokryci swemi szatami jedwabmemi, u stóp ołtarzy, zaginionych w lasach, oddają się rozmyślaniom tak oderwanym, iż zdałyby się one próżnemi naszym filozofom; takimi są owi potomkowie kolegiów Tebaidy, przechadzający się na przełaj świata w ubraniach współczesnych, z ogładą kosmopolitów, a którzy w XVII w., nazwali się Różo-Krzyżowcami; owi rabini chudzi, pochyleni nad zwojami Tory, gdzieś w głębi uliczki ciemnej i błotnej Niemiec czy Polski ; takim jest wreszcie, – być może? – ów kardynał majestatyczny, zasiadający w głębi magnackiego pałacu ogołoconego, w mieście o Siedmiu Wzgórzach, albo mnich ten niemy, żywcem pogrzebany w białej swej celi.

Wszyscy ci ludzie uchylili zasłony, okrywającej postać prawdziwą wszechświata; atoli mały tylko rąbek tej zasłony, olbrzymiej, jak widownia, którą ona osłania. Oto dlaczego ci ludzie: świeccy bezimieńce, książęta kapłani, włóczędzy nadzy w dżungli, Asekasi, Dżiwanmuktowie, Ghuci, Phapowie, święci, magowie, wszyscy przedziwni, acz pięknościami różnemi, bracia ci starsi, mogą dostarczyć nam wskazania, ostrzedz nas przed zasadzką, ale nie są oni Mistrzami, w znaczeniu całkowitem i prostem tego wyrazu: dzierżą oni tylko cząsteczki Mocy, ułamki Wiedzy, acz mniemają, że posiadają jej całość; oczy ich nie przenikają jeszcze aż do ośrodka wiecznego Tworów; nie mogą tedy żadnym z nich kierować.

Nie wspomnę tu o innych nieszczęśnikach, którzy stali się lennikami którego z książąt Ciemności, którzy pożądają jedynie uposażeń materyi, chytrości i pychy, i dla których wszystkie środki zdają się godziwemi, gdy siła po ich stronie. Z wielu innemi rzeczami pięknem i, epoka: nasza, w której rządzi gust udawania i histerya pochlebiania, zwszeteczniła i wielkie to miano Mistrza. W ciągu tych pogadanek przyzwyczailiśmy umieszczać się stale w Absolucie; opiszę więc wam typ Mistrza najczystszego, jakiego można sobie .wyobrazić: będzie to, jeżeli chcecie, typ sługi doskonałego Chrystusa, Uprawcy roli idealnego, Żołnierza, który stał się w istocie swej niezdolnym do najmniejszego zboczenia. Mistrz jest człowiekiem, który posiada pełną i całkowitą wolność; doszedł on do tego stanu dosłownie nadprzyrodzonego, nie jako ci zbyt sławni mędrcowie fałszywi, wyrzekając się życia, unikając służebności, zabijając żądze, kowali łańcuchów istnienia, ale żyjąc z największem  natężeniem, przyjmując wszystkie poddaństwa, wznosząc aż do Przedwiecznego wszystkie pragnienia, przez tę alchemię psychiczną, która spraw uje przemianę materyalnego, przyrodzonego, zniszczalnego w duchowe, w boskie, w doskonałe. To tylko jest wolnem, co wymyka się z viezów czasu, co wylewa się poza granice przestrzeni; ten jest wolnym, kogo prawo sprawiedliwości, stosunki nieubłagane przyczyn do skutków, przywrócenia nieuchronne, zobowiązania indywidualne, nie mogą już dosięgnąć: oto jest człowiek wolny.

Rozumiecie teraz, dlaczego człowiek taki ma wszelką moc nad sobą i nad tymi, do których kierowania jest on powołany. Człowiek nie staje się wolnym przez to, że ogłasza się za takiego w imię jakiejś teoryi stendhalowskiej czy nietscheańskiej; trzeba odbyć próby, wobec których studnia Raguela, podziemia piramid, pieczary pagód były tylko łagodnemi naśladowaniami. Trzeba zatryumfować w walkach mnogich istnień; trzeba zwyciężyć wszystkich przeciwników, zgładzić wszystkie tyranie, przebaczyć wszystkie niesprawiedliwości, spełnić wszystkie ofiary, zapomnieć wreszcie o wszystkich cierpieniach. Wtedy jedynie otrzymuje się chrzest Ducha, zajmuje się miejsce na uczcie szczęśliwości wieczystych.

Prawdziwy Mistrz jest jednym z takich ludzi wolnych, jednym z takich przywróconych do pierwotnej swej posiadłości, który godzi się na zstąpienie, dla spełnienia posłannictwa. Nieznany przez świat, gdy przebywa w Niebie, odsłania on swą tożsamość istoty, na planecie, gdzie się wciela, jedynie gdy mu się podoba; potrzeba nawet przez większość czasu, by milczał, pod karą wystawienia na szwank powodzeń swych prac. Przewodniczy on zwykle przy zradzaniu się świata, jest obecny przy je go końcu; a ponieważ wszystko w nim pochodzi z nadprzyrodzonego, ponieważ cała jego istota nie zawiera ani jednej drobiny zapożyczonej od Przyrody, pozostaje on najbardziej nieznanym z ludzi, najbardziej zagadkowym, zaprawdę najmniejszym według doczesności: On jeden może powiedzieć z całą ścisłością : Jestem niczem.

On jeden jest prawdziwie panem swego ciała, ma on prawo nakładać mu wszystkie trudy i wszystkie umartwienia; może on brać je i porzucać, rodzić się i umierać, kiedy mu się podoba; przenosić się w jednej chwili z miejsca na miejsce, ukazywać się nawet w wielu miejscach, naraz. I ukazywania się te nie są podobne do tych, o których opowiada hagiografia; trwają one niekiedy po kilka dni; nie są one fluidycznemi; na każdem miejscu znajduje się ciało fizyczne, dotykalne, ważkie. Fakty tego rodzaju zaszły świeżo jeszcze we Francy i, wre Włoszech, w Rosyi, w. Ameryce; mam w rękach dowody niezbite. Człowiek wolny udowadnia to wszystko, co teologowie mówią nam o ciele chwalebnem, ale w zastosowaniu ich opisów do organizmu materyalnego oczyszczonego, jaki jest właściwym niebieskiemu temu posłannikowi. Biolog nie znalazłby nic szczególnego przy analizie chemicznej takiego organizmu; kilka jedynie funkcyj wnętrzności owych, kilka szczególności anatomicznych odróżniają go od organizmów zwykłych; są to znaki władz wyjątkowych Ducha bożego, jaki go ożywia, podczas gdy ogół ludzi otrzymuje życie fizyczne za pośrednictwem ducha astralnego.

Duch ten Święty udziela wszystkiemu, czego się dotknie, życia swego nadprzyrodzonego. Oto jak, dla ciała człowieka wolnego, dokonuje się ten wlew. Gdy spełnia się, dajmy na to, akt miłosierdzia, ciało nasze współdziała w tern; ale komórki, które wydatkują w tym wysiłku, są na ogół, zmuszane przez wolę, albo ulegają skażeniu korzyścią osobistą, rozczynem, od którego tak trudno się uwolnić, nawet  gdy się postanawia sobie sprawować cnotę. Na kilka tysięcy komórek, które mi pomagają złożyć w ręku biednego pieniądz, dwie albo trzy zaledwie będą pracowały z prawością; rozumiem przez to duchy tych komórek, nie zaś zbiór atomów fizyko-chemicznych który jest tylko powłoką i który utrzymuje w kupie jedynie obecny duch życiowy. Dwaj ci dobrzy pracownicy spełnili swą robotę; opuszczają oni istotę zbiorową, której stanowili część – moje ciało – i są skierowani przez agentów niewidzialnych specyalnych na plan rezerwy, do magazynu, gdzie będą oczekiwali, aż wszystkie inne duchy komórkowe cielesne, od których indywidualność moja otrzyma zarząd w ciągu ich wcieleń ziemskich, złączą się z powrotem z niemi, spełniwszy całkowicie swe funkcye. W tym momencie, ja sam, jako duch ludzki, będę gotów do przyjęcia prawdziwego i ostatecznego chrztu; i dopuszczony do domu Ojca, odnajdę, w razie posłannictwa, wszystkie te tysiące duchów maleńkich oczyszczonych, które będą należały do mnie, podczas gdy w ciągu mych istnień doczesnych użytkowałem z nich jedynie.

Taką jest geneza ciała chwalebnego; i oto jak jest ono poza działaniem nań praw Przyrody. W rzeczywistości, tedy, człowiek wolny nie potrzebuje ani pokarmu, ani snu. Jeżeli je on i śpi, to tylko by udzielić własności nowej pokarmom; by ulepszyć świat snów. I wszystkie czynności jego życia ziemskiego, wszystkie bez wyjątku stanowią uzdrowienia, uprawy lub walki.

To nas prowadzi do dociekania, jakiemi posłannictwami obarcza Ojciec osobliwiej tych ze swych wysłańców, którzy tworzą przedmiot naszego obecnego badania. Mistrz według Ducha jest tylko nauczycielem. Lekcye, jakich on udziela, jakkolwiek żywe są i owocne, są prawie zawsze milczące. Wszystkie objawy życia, w sferze dokąd on zstępuje, są przedmiotem jego pieczy. Dogląda on tworzenia się pokładów geologicznych; kanalizuje te a te wpływy międzyplanetarne, przez których moc kamień drogi nieznany skrystalizuje się powoli we wnętrznościach kopalni’.

Dogląda roślin ; udziela duchowi tego a tego gatunku roślinnego nowej własności; ulepsza, inną znowu rodzinę jadowitą. Czuwa nad zwierzętami, idąc za ich przeznaczeniami,  spożytkowując ich zdolności, wydobywając z, głębi ich ducha, czucia delikatniejsze, ograniczając w zrastanie ras mieszanych, strzegąc pokoju ras zaginionych. Czuwa on nad niezliczonemi hierarchiam i istot niewidzialnych, reguluje ognie podziemne i prądy atmosferyczne, kieruje zmianami dynamicznemi od planety do planety, i przygotowuje, wiekami naprzód, wielkie zmiany biologii ogólnej. Zazwyczaj, ogranicza się on do naprostowywania nieznacznie pracy tych wszystkich istot, jak pies pasterski ukształca pochód niezdecydowany stada. Rzadko rozkazuje; ale wtedy ma posłuch natyehmastowy na jego skinienie morze się uśmierza, wiatr zatrzymuje się, deszcz pada albo burza wybucha. Ponieważ posiada on życie wieczne, więc wszystko się odradza za jego dotknięciem i gdy stąpi on na pień spróchniały w lesie, pień powraca do życia i puszcza zielone gałęzie.

Mistrz ten nie jest sędzią; przychodzi on jedynie, by pomagać i naprawiać; znajduje on zawsze środek nowej zwłoki, by gnuśni i nieposłuszni mieli sposobność poprawienia się. Ileż to kataklizmów widziałem zatrzymanych  skinieniem potężnem pewnego nieznanego człowieka! Ileż smoków, wymierzających sprawiedliwość, śpiących w głębi oceanów, ileż potworów niewidzialnych, związanych nad pokładami gór, dzierży ten człowiek w ich śnie i w ich. więzach, aby ten czy ów gród przeniewierczy miał czas do skruchy! Ale ileż razy, wyznać to trzeba ze smutkiem, piecze te jego były bezpłodne! I by cierpliwość ta kiego człowieka nie wyczerpywała się, o, jakżeż musi on żyć ciągłą i pogodną dobrocią, dla której Słowo jedynie jest źródłem niewyczerpalnem. Oo do rodzaju ludzkiego, choroba jest podległą głosowi Mistrza; uzdrawia on, jak widzieliśmy, że Chrystus uzdrawiał; pociesza on strapionych, dźwiga on tych, co upadli, posuwa naprzód mężnych, dozoruje zstępowania dusz. i ich wstępowaniu; bowiem klisze są mu posłuszne. Patrząc, na istotę, widzi on ją  błędy, cnoty, możliwości, przeszłość, obecność, przyszłość; jednem mgnieniem oka przyspiesza on lub opóźnia wypadki, bogactwa, upadłości, skazania, małżeństwa, śmierci, narodziny, wszystko przesuwa się przed jego oczyma i poddaje się pod jego rozkaz.

Rozliczne gałęzie przemysłu, nauki, sztuki, nie mają dla niego tajemnic, umniejsza on je, powiększa, odmienia je, odsyła na inne planety, według tego, jak uważa to za konieczne. Dostarcza on odkryciu pożytecznemu wynalazcę, którego mózg jest zdolny wykonać je dokładnie; odwraca wynalazki przedwczesne; każe zstępować pomysłom nowym z łona Mądrości wieczystej; tym- sposobem; doskonali się filozofia; naprawia on, we wszechświecie myślowym, niesłuszności i klęski, jakich żołnierze Ciemności mogli tam dokonać. Tym oto sposobem wygłasza on niekiedy założenie pozornie błędne ; i ponieważ to człowiek, przyodziany w Ducha, poczytuje za słuszną ideę, która jest dziś fałszywą, zmienia; się ona od tej chwili, i w końcu staje się prawdą.

Rzeczy te są trudne do słyszenia i niemożebne do przypuszczenia dla każdego, kto rozum umieścił na tronie i naukę na ołtarzu. Książęta nauki i filozofii, jedni, tylko, domyślają się próżności nauczań, jakie się głosi w ich imieniu. Nie masz nic stałego na świecie; czyściec (Stachysanmm ) nie ma dziś tych samych własności, jakie miał w wieku XVIII-tym, u czy liż mniemacie, że roku przyszłego, o tym że dniu, o tej że godzinie sala ta będzie zajmowała ten sam punkt w przestrzeni, co dzisiaj? I któż wam mówi, że za czasu Cezarów formuła przyciągania była ta sama, co dzisiaj? Linia prosta jest najkrótszą drogą pomiędzy dwoma punktami tylko w geometryi o trzech wymiarach; dwa a dwa czyni cztery tylko w arytmetyce ilościowej. Człowiek wolny czuwa jeszcze nad rasami, narodami i cywilizacyami; zabiega on niekiedy u mocarstw politycznych, i Duch potrafi mu otworzyć, gdy trzeba, pałace najbardziej strzeżone. Historya prawdziwa, historya anegdotyczna okazuje nam kilka przykładów nieznanych ludzi świeckich, wprowadzanych przed papieża lub panującego, nawołujących ich do obowiązków zapomnianych, lub przygotowujących ich do jakiegoś wielkiego dzieła. I czynię tu aluzye do innych osobistości, niż Barnaud, Kosmopolita, czy hrabia de Saint-Germain. To też ministrowie i poplecznicy, widzący z niepokojem, jak zdanie tych obcych ludzi przeważa, obciążają ich wszystkiemi oskarżeniami i wszystikiemi intrygami.

Mistrz rozważa jeszcze, czy ta lub owa wojna jest nieodzowna, czy nic innego nie może jej zastąpić; każe jej się toczyć, gdy zbawienie rasy od tego zależy, pomimo bólu, jakiego doznaje na widok mordujących się wzajem łudzi, przyjmuje udział niekiedy w bitwach, tak samo jak chroni, o ile można, poszczególnych ludzi od operacyi chirurgicznych. Pole, wreszcie, mocy jego jest bezmierne; i aby przebiedz wszystkie jogo koleje, trzeba by podjąć studyum całkowite życia planetarnego.

Gdyby przypuszczalnie jeden z nas stanął wobec takiej indywidualności niezwykłej, byłaby ona dla niego niepojętą. U Przyjaciół Boga wszystko się rozsnuwa w sposób odwrotny, niż u ludzi zwykłych. My, ogół ludzi, poczytujemy się za wolnych, ale jesteśmy niewolnikami naszych bożków, naszych pragnień i naszych wad. Wyraz pasya, czyż nie oznacza tego, czemu się podlega, pod władzą czego ugina się człowiek? Wyraz cnota, czyż nie oznacza czegoś, co czynne, promienne i sprawujące? Przyjaciel Boga posiada prawdę, prawdę absolutną; i w chwili, gdy Ojciec posyła go z misyą, daje mu tajemnicę, z pomocą której prawda ta absolutna przystosowuje się do wszystkich poszczególności świata względnego, miejscowego, gdzie ten żołnierz ma działać. Władanie takie Praw dy.jest czemś więcej, niż zwykłem przyzwoleniem urny słowem: jest ono raczej przyzwyczajeniem, zamieszkaniem, wcieleniem. Przed naszemi oczyma, prawda zjawia się tylko na daleką odległość i poprzez wszelkiego rodzaju obłoki; dla człowieka wolnego, mieszka ona w nim, aż do rdzenia kości jego; i żadna cząsteczka jego indywiduum nie jest zdolną do przyjęcia błędu. Prawda, to prawo samo naszej istoty rdzennej’; to zasada sama, która nas stanowi; przez nią jednę osiągamy pełny rozwój; ustala się ona w tych jedynie, którzy zabezpieczeni są od wszelkiej niewoli. Materya, błąd i więzy, oto trójca padołu; przeciwstawia się ona trójcy górnej, którą stanowią: duch, prawda, skrzydła.

Dla tych racyj, człowiek wolny uzyskuje prawo rozkazywania sobie i reszcie świata. Jeżeli spojrzenie jego zniewala twór wszelki do ukazania mu serca do naga, to siła jego udziela mu nad niemi wszystkiemi władzy najwyższej. Może on wszystko wiedzieć natychmiastowo: co dzieje się na Syryuszu, w jakim punkcie pustyni pogrzebany pomnik drogocenny, jak i najtajniejsza, najprzelotniejsza z myśli, pulsujących pod waszem czołem. Jednym rzutem spojrzy na roślinę, i zna już wszystkie jej własności. Poprosi niemy, i kamień pomnikowy najstarożytniejsży powie mu imię robotnika, który go spajał cementem… Istoty materyalne, w rzeczy samej, noszą, wszystkie napis, wypisany atramentem i w języku, jaki rozróżniają i jaki odcyfrowują jedynie ci, którym Niebo oświeciło wzrok; zaś udziela tej tajemnicy jedynie w-tedy, gdy człowiek stał się już niezdolnym do sądzenia źle o jakim bądź tworze. Człowiek wolny posiada tę niewinność; otrzymał on tajemnicę z ust samego Ojca; nie przybiera on jednak nigdy, względem innych, postawy mistrza; zaś, w stosunku do Boga, nie czyni nigdy uzdrowienia, czy cudu, nie pozwala sobie na najmniejsze ze zwykłych poczynań życia codziennego, nie poprosiwszy Go uprzednio o pozwolenie: wolność tę, obejmującą wyniki duchowe wszystkich swych trudów poprzednich, złożył on, jako hołd najpiękniejszy, w ręce swego Króla, i zaciągnął zobowiązanie, że nie będzie miał innej woli, prócz Jego. Pobudki działania istoty tak szczytnej, aczkolwiek są. logiczne, pozostają nieuchwytne dla ciasnoty naszych poglądów; i gdybyśmy mogli nawet wznieść się aż do poziomu jego sądu, moglibyśmy tylko rozróżnić je bez zrozumienia ich. Jest to jedna z racyj, dla których Mistrz jest zwykle milczący. Daje on postrzegać postacie najzewnętrzniejsze swej działalności; ale ukrywa troskliwie wszystkie tryby, jakieby mogły pozwolić odgadnąć moce wewnetrzne, albo które naprowadziłyby ciekawych na drogę tożsamości istotnej jego osoby. Im człowiek jest większy, tern większą ma potrzebę milczenia; im jest bardziej uczony, tern bardziej zmuszony milczeć; im jest on potężniejszy, tern bardziej bractwo nakazuje mu milczenie. Nie zawsze, ale w wielu wypadkach. Wielkość, samotność i milczenie, oto znaki herbowe serc wyjątkowych. Dla ogółu śmiertelników, prawda absolutna jest niewysłowna, piękność najwyższa – niewidzialna, dobroć doskonała – niemożebna. Są one, ale jako obecność istotna i wieczysta, w jednej tylko Istocie, która może powiedzieć o Sobie Samej : „Jam jest Droga, Prawda i żywot.

Zamieszkują one jeszcze, przez obcowanie bezpośrednie, w tych służebnikach przyjaciołach, utożsamionych całkowicie z tern Słowem za pomocą ich miłości. Inni ludzie, filozofowie, artyści, święci, jakkolwiek są ludźmi wybranymi, umierają z wysiłków, czynionych dla postrzeżenia aniołów tych promiennych Absolutu, oblicza tego Ojca: Prawdy; formy tej Pana: Piękna; rąk tych Stwórcy: Dobroci. Nasycony do tego stopnia siłami wieczystemi, Mistrz, to się rozumie, sprawuje nieustanną czynność. Ciało jego nie odczuwa potrzeby odpoczynku, jest ono- bowiem czyste; podtrzymuje się ono właśnie pełnieniem woli Bożej; serce jego pragnie tylko pracy, dla walczenia bowiem tylko porzuciło ono szczęśliwość, wobec której roskosze rajskie nie mają żadnej ponęty. Dlaczegóż zatrzymywałby się? Żyje on w tern miejscu nadprzyrodzonem, gdzie nic nie staje na przeszkodzie promieniowaniu, gdzie siły wzrastają w miarę ich wydatkowania, gdzie istoty rosną bez przerwy i doskonalą się bez granic. Czy wyobrażacie sobie, Panowie, co zawierają dwa te wyrazy: żywot wieczny? żywot cały w postępach bez przerwy, gdzie inteligencya i moc nie postrzegają nigdy zapór przed sobą, gdzie wszystkie inne twory myślą tylko o tern, jak pomódz wam urastać, gdzie wy sami karmicie się, jedyną troską uszczęśliwiania innych, żywot, którego zasada, strawa i koniec są jedną i tą samą subsjancyą: Miłością, żywot, którego każde tętno jest ofiarą, i każda ofiara szczęściem niewypowiedzianem. Żywot, którego wszyscy uczestnicy wznoszą się razem ruchem ciągłym, z pewnością wstępowania bez końca, w atmosferze wciąż bardziej ożywczej.

Takim jest stan duszy człowieka wolnego. Strzeże on w głębi serca swego, nawet w największej udręce piekieł, nie pamięć, – czucie wyraźne Nieba. Gzy rozumiecie to, że nie dba on o cierpienia, że postać jego wprawia w zakłopotanie niezmiennością wewnętrzną, jaką on jawi, że wzrok jego potrafi wzburzać, że mowa jego potrafi dosięgać, poza rozumem, ośrodka samego tego, kto ją otrzymuje? Czy rozumiecie to, że człowiek taki działa poza, ponad, z tam tej strony czasu, przestrzeni i ich warunków. Rzuca on płomienie, które sięgają dalej, niż obwód świata stworzonego. Prawa nie dotykają ani jego, ani tego, co tryska z jego serca rozżarzonego. To, co on czyni, nie pisze się w Księgach Przeznaczenia; czyny jego nie wchodzą do rachunkowości świata; są to zawsze łaski i miłosierdzia; sprawiedliwość nie współpracuje tam; nie jest ona zresztą tern urażoną. Człowiek Boży urządza się zawsze, gdy ulży komuś ciężaru, by nie obciążył tern kogoś innego  często bierze go na własne barki.

Mistrz wreszcie może pisać w Księdze życia; może odmieniać przeznaczenia indywidualne, lub zbiorowe; spraw uje on niekiedy straszny przywilej, do którego stosują się te słowa Chrystusa: „Kto nie ma, temu jeszcze będzie odjęte”. Niektórym ludziom, w rzeczy samej, Niebo daje światła, zdolności specyalne, nieco więcej inteligencyi, zaś oni nie posługują się tern; lub, jeżeli używają ich, to dla uciskania swych sąsiadów, by zdobyć sobie więcej miejsca, by chlubić się, jak gdyby wyższości te zdobyli własnemi wysiłkami. W tym wypadku, nadejdzie czas, gdy Niebo przez urząd jednego że swych Przyjaciół, odbiera im te dary, jakie byli użyli jedynie dla swej pychy, i przekazuje komu innemu, kto, będąc pokornym, zdobędzie owoce z nich w Świetle, dla dobra ogólnego, a wdzięczność i chwałę przeniesie z nich na Boga.

Gdy Mistrz przychodzi tu na ziemię, spotyka on naturalnie tylko małą cząstkę ludzkości. Pomiędzy temi, którzy tworzą koło jogo znajomych, jedni, którzy mają oczy i nie widzą, nie postrzegają w nim nic szczególnego. Są to ludzie obojętni; są oni zapóźnieni pod względem duchowym; zmysł rzeczy boskich jest w nich uśpiony. Inni odróżniają coś; ale ponieważ kochają oni swe namiętności, ponieważ światło to jest naganą dla ich postępków, imają się nienawiści, i poczynają szkodzić Wysłańcowi. Inni dostrzegają również tajemnicę; ale są oni gnuśni; nie chcą się dźwignąć, ani nawet otworzyć oczu. Albo jeszcze, widzą to światło całkiem innem, niż ono jest; biorą człowieka tego za maga, za hypnotyzera, za adepta, według studyów, jakie przechodzili lub według cech ich umysłowości.

Inni wreszcie, i tych nieznaczna mniejszość, przeczuwają w istocie tej coś niezwykłego; studyują ją, wstępują w jej ślady praktyką cnoty i ostatecznie odkrywają nieco prawdziwej jej tożsamości. Ci są uczniami, i staną się żołnierzami.

Obojętni, niewierzący, przeciwnicy nawet, nie są największymi winowajcami; są nimi gnuśni; ci grzeszą zasadniczo, odrzekają się bowiem od działania; ciężkim jest dług, który zaciągają, i przykrą będzie spłata.

Ale Mistrz jest cierpliwy; ma on wieczność przed sobą; wie on, że na jego prośbę Bóg przedłużyłby w razie potrzeby trwanie stworzenia, by dać jednemu ze Siwych marnotrawnych dzieci sposobność do opamiętania się. Poszedłby on Sam najochotniej aż do głębi piekieł, pomimo cierpień, by odszukać tam zbłąkanego. Zresztą Słowo w osobie wcieliłoby się raczej na nowo, niżby pozwoliło zginąć najmniejszemu ze stworzeń.

Oby te troskliwości poruszyły nas! Powiedzmy sobie, że, iżby stać się mniej niegodnymi ich, mamy zdwoić męstwo i trudy. Zużytkujmy pomoce, przygotowane na naszej drodze, iżbyśmy, gdy wszyscy bracia nasi mają być zbawieni, nie stali się dla żadnego z nich przyczyną opóźnienia w ich szczęściu.

Gdyby demon ukazał się nam raptownie, przerazilibyśmy się, bowiem jad, jaki sączy wola jego zepsuta, byłby odczuty przez fluidyczne nasze organizmy. Gdyby anioł ukazał się raptownie, bylibyśmy również przejęci strachem, bowiem w istocie tej niewinnej wszystko jest obcem dla ziemi; byłby to prawdziwie nieznajomy dla nas; sam on zresztą nie- rozumiałby nas, przynajmniej. O ile nie miałby poruczonej misyi specyalnej, co do której w tym wypadku Ojciec dałby mu wszystkie powiadomienia korzystne.

Ale kiedy Mistrz ukazuje się, to jakby słońce wschodziło w sercu ucznia; wszystkie chmury pierzchają; wszystkie zanieczyszczenia kruszców rozsypują się; zda się, światłość nowa wylewa się na świat; zapomina się o goryczach, rozpaczach i niepokojach; biedne serce tak zmęczone rzuca się ku promiennym krajobrazom dostrzeżonym, na których spokojny blask Wieczności roztacza chwały swoje; nic już mrocznego nie zaciemnia Przyrody; wszystko wreszcie zestraja się w harmonię podziwu, czci i miłości.

Żaden uczeń nie wejdzie do Nieba, jeżeli nie zobaczy ponownie człowieka, który mu dał na ziemi przedsmak boskości; ręce to czcigodne tego Wtajemniczającego Najwyższego wyleją na niego wodę żywą chrztu Ducha. Ten to człowiek, jedyny godny tego miana, obmyje go z plamy niezmazanej zła; on to wyrwie ostatecznie to serce z bytu przemijającego, by przesadzić je do bytu niezmiennego, by zaszczepić je na Słowie. On to przedstawi to serce oczyszczone- temu samemu Słowu Jezusowi, by otrzymało od Niego koronę wybraństwa, bowiem to on, na każdym sądzie, bronił go, tłumaczył go i błagał dla niego pobłażania Sędziego sprawiedliwego. I jemu to, wreszcie, serce to szczęsne ofiaruje swoję koronę, bowiem wonczas wszystkie prace, wszystkie troski, wszystkie niepokoje, jakich owca kosztuje Pasterza, staną się widzialnemi dla wszystkich obecnych.

Nie mani słów, by powiedzieć wam. jakie upojenie ożywcze, bardzo czyste i bardzo słodkie unosi ucznia; nie można sobie wyobrazić nic podobnego; muzyka sama nasza muzyka – źle wyraziłaby rozkosze oświeżające tych biesiad niewysłownych. Milczenie jedno sławi godnie te misterya, sprzyja ono bowiem w nas wykluciu . nadludzkiego, niewypowiedzialnego, nadprzyrodzonego,  okazuje ono bowiem w nagości sercu naszemu to, co słowa ubierają i zakrywają; w jego to bowiem jedynie ciemności zapala się pragnienie niezgaszalne Nieba.

Wy, Panowie, którzyś-cie poczęli mężnie badanie Tajemnicy, wpatrujcie się w te sceny, w milczeniu i przez milczenie; uszy wasze pochwycą niewątpliwie to, co mi było wzbronionem, przez szacunek, wypowiedzieć głośno, jeżeli wszelako język ludzki możen jest oddać mowę piorunującą Słowa.

Najpewniejszym ze znaków, po których uczeń poznaje swego prawdziwego mistrza, to oczywistość wewnętrzna, silniejsza, niż wszystkie wątpienia umysłu. Prócz znaków fizycznych, z których najbardziej przekonujące należy pokryć milczeniem, wszystko w osobie człowieka wolnego i w jego dziełach jest nadziemskiem, żyje on, pozornie, jak wszyscy ludzie, może być żonaty, może być włóczęgą lub rękodzielnikiem, lub żyjącym z renty; przez naukę swą. właśnie zatwierdza się on, jako dziecko boże; zaświadcza on nie na mocy rzeczy słyszanych, lecz iż był, iż jest widzem rzeczywistości nadprzyrodzonych. Boskość Jezusa, zmartwychwstanie Jego, miłosierdzie, świat niewidzialny, nie są dla niego artykułami wiary czy indukcyami, jak dla nas są to dlań fakty. Miłość braterską kładzie on ponad wszystkie wtajemniczenia i wszystkie pokuty. Zatwierdza się on wreszcie, jako posłaniec boży tern, że, jako prawdziwy Pasterz, zawsze „wchodzi- przez wrota“ : w sposobie jego działania nie masz nigdy nic niezwykłego, nigdy przysięgi wymaganej, nigdy nic, coby urażało zwyczaje, względy przyzwoitości, czy prawa; nigdy nic przedwczesnego, gwałtownego, fanatycznego; nigdy reklamy, nigdy poszukiwania rozgłosu, nigdy naruszenia ładu ustanowionego; i widząc, jak człowiek, którego woli nie mogłoby się nic oprzeć, oczekuje w milczeniu, aż kolej naturalna życia da mu sposobność działania najdyskretniejszego, oto masz lekcyę mądrości praktycznej, lekcyę najskuteczniejszą w stosunku do naszej niecierpliwości i naszych pośpiechów.

Zatrzymajcie dobrze w pamięci to znamię: „Prawdziwy pasterz wchodzi przez wrota“, zaś w żadnym razie przez wyłom w płocie.

Mistrz nie idzie przed nami; towarzyszy on nam bezmierna wyższość jego zniża się do naszego poziomu, kocha on nas bowiem; kroczy on w szeregu, z nami mówi do każdego i ego mową; zaś głównie działa. Kochajcie bliźniego, powiada on niekiedy; ale poczyna od tego, że oddaje ubogim wszystko, co ma, z ludzka. Pracujcie, powiada również; ale dni swe i noce strawia na zajęciach najbardziej pochłaniających. Znoście cierpienia, radzi on; ale poddaje się bez skargi wszystkim boleściom ciała i duszy, boleściom nie człowieka, boleściom boga. Przebaczajcie : ale nigdy nie broni się przed żadną; napaścią, i prześladowcom swym odwdzięcza się, udzielając im dobra materyalnego lub życia ich dzieciom.

Zdaję sobie sprawę, Panowie, żem podał wam twierdzenia najfantastyczniejsze  i ze stanowiska rozumu, macie całkowite prawo nie wierzyć mi. Mam wiele dowodów w ręku i nie mogę wam ich oznajmić ; zresztą ten tylko może się przekonać, kto ma już uprzednio sobie zaród przeświadczenia wewnętrznego.

Tych tedy wszystkich, którym głos wewnętrzny nieuchwytny potwierdza rzeczywistości niezwykłe, o których wam mówię, Mistrz ten zna  od dawien, idzie on trop w trop za nim i tak sam o również, jak niepokoi się o innych, którzy będą mogli przejrzeć dopiero snadnie później.  Dla wszystkich ludzi rozbłyśnie w reszcie dzień błogosławiony spotkania cielesnego ze swym Mistrzem .

Dzień jedyny z pośród milionów dni. I w chwili, gdy dwie te istoty zamienią pierwsze, ale i o stateczne spojrzenie, przez które posiędą jedna drugą, według cnót obustronnych wdzięczności i miłosierdzia,  w chwili tej wszechświat cały zamilknie, i od głębi piekieł aż do tronu Boga wszystkie istoty zatrzymają dech życia, bowiem owca zgubiona  zostanie odnalezioną.

Zali możemy przyspieszyć tę chwilę, gdy jest ona zapisaną w Księgach Przeznaczenia? Tak jest, możemy to uczynić. Od czasów Jezusa, dobroć przeważa sprawiedliwość. Niebo zmieni swe postanowienia, o ile zrobimy najmniejszy wysiłek konieczny. I w ciąż to samo słowo powtarzać wam będę bez końca, słowo, które streszcza wszystko Prawo i całe życie : Kochajcie się wzajem, a przyspieszycie spotkanie boskie. Kochajcie się wzajem, a przyspieszycie to spotkanie dla braci waszych. Kochajcie się wzajem, a. ulżycie części trudów tego Nieznajomego, który kroczy ku sercom naszym, z głębi przestrzeni, od wieków  by je uzdrowić, zapalić i odrodzić.

powrót do wprowadzenia <=

źródło: fragment z książki “SIŁY MISTYCZNE i SPRAWOWANIE ŻYCIOWE”, Paul Sédir, strony od 140 do 158, przełożył z francuskiego Józef Jankowski, WARSZAWA 1921