Mesmeryzm i hypnotyzm w Indyach

W Gobaghat (Assam) zdarzył się następujący wypadek. Artykuł o tem pojawił się w Assam Neos dnia 29. maja 1884. „Okradziono pewnego bramina. Pomimo wszelkich wysiłków nie mógł on ani pochwycić złodzieja, ani znaleźć swoich rzeczy. Wobec tego postanowił użyć środka czarodziejskiego, znanego w Assam pod nazwą Huka-Mulla, „poruszający się kij“. (W niektórych krajach europejskich wierzą ludzie, że „czarownik” może wysłać kij za złodziejem, który samoistnie dopóty tańczy po grzbiecie złodzieja, dopóki on nie odniesie rzeczy zrabowanej).

Kazał więc sprowadzić znanego czarnoksiężnika, imieniem Mahidar, który po wycięciu sobie na miejscu kija bambusowego, stanął na progu domu i czekał dopóki ktoś nie nadejdzie. Wtem zjawił się naraz na ulicy pisarz komisyonera, niejaki Rachzar. Czarownik przywołał go, objaśnił go, o co idzie, i zapytał, czy chce dopomódz braminowi do odzyskania skradzionego mienia. Rachzar przystał na to i wziął w rękę kij, nad którym Mahidar wypowiedział był właśnie cały szereg zaklęć.

Zaledwie Rachzar dotknął się kija, wydało się, że opanowała go jakaś tajemnicza siła. Zaczął biedź i krzyczeć, że kij przyrósł mu do ręki i że go ciągnie za sobą. Rozumie się samo przez się, że za nim spieszył wielki tłum ludzi razem z okradzionym braminem. Nad małą tanką (woda stojąca w cysternie) zatrzymał się Rachzar i wrzucił bez wahania kij do wody, wołając: „Kopcie tutaj”! Spuszczono wodę i znaleziono część skradzionych rzeczy. Zachęcony tym wynikiem, zapragnął bramin odzyskać resztę. Mahidar wygłosił nowe zaklęcia nad kijem i włożył go ponownie w rękę Rachzara. Tym razem pobiegł pisarz, pędzony niepowstrzymanie tą samą siłą do drzewa, rosnącego w pobliżu domu bramina i zawołał do ludzi: „Kopcie tutaj!“

Zaczęto kopać i znaleziono w ziemi to, czego brakowało. Policya, niezadowolona prawdopodobnie z tego łatwego sposobu znalezienia, ponieważ jej nic z tego nie przyszło, zaaresztowała Rachzara, oskarżając o kradzież jego samego. Na skutek prostego podejrzenia wtrącono go do więzienia, a w kilka dni potem postawiono przed sędzią Tryphosnem. O skarżony nie mógł oczywiście przyznać się do niczego. Wobec publiczności i całego sądu opowiedział, jak się rzecz miała. Powiedział, że przechodził obok domu nieznanego mu bramina i zgodził się na próbę, nie wierząc w skutek. „W każdym razie“, powiedział (bardzo rozumna uwaga), „gdybym był sam ukradł te rzeczy, nie byłbym przechodził tą ulicą i nie przystałbym był nigdy na to, żebym ich szukał“. Opowiadał, że za każdym razem, gdy wziął kij w rękę, tracił przytomność i że nie on niósł kij, lecz kij ciągnął jego za sobą“.

Chociaż jednak z wyjątkiem policyi nikt nie wystąpił jako oskarżyciel, przeciwnie cały tłum ludzi, który obecny był przy Huka-Mulla,  zeznawał na jego korzyść, a nawet przełożony nieszczęśliwego młodzieńca zaręczył za niego, skazał go sędzia, materyalista z krwi i kości na rok i trzy tygodnie więzienia.

Rachzar odwołał się do sądu wyższego, lecz drugi sędzia Luttmann Johnson potwierdził wyrok z tem uzasadnieniem, że skoro bez namysłu znalazł rzeczy, musiał już z góry wiedzieć, gdzie się znajdują. Niema więc żadnej wątpliwości, że albo sam jest złodziejem, albo ukrywaczem rzeczy skradzionych. W ten sposób złamano raz na zawsze karyerę młodzieńca, a materyalizm tryumfował”. Jeśli pomimo to nie musi się „laskom czarodziejskim” przypisywać owego pełnego znaczenia, ani wierzyć w czarnoksięstwo w tej formie, jakiej używają w Indyach, to jednak są zjawiska magnetyzmu, jasnowidzenia, somnambulizmu itp. faktami, na podstawie których mamy prawo potępić wyrok sędziego, który zatwardziałem przeczeniem wyklucza możliwość sił takich. Owego Rachzara zahypnotyzował bezwątpienia Mahidar, przyczem posłużył się kijem, jako środkiem pomocniczym i udzielił mu szczególnych właściwości.

Podobny wypadek opowiedziała w jednem ze swoich dzieł (Odsłonięta Isis) H. P. Bławacka, znana i wybitna autorka w dziedzinie teozofii i okultyzmu. Pewnego razu ukradziono jej w Indyach złoty zegarek i broszkę.Jedno i drugie znalazła w tym samym dniu pięcioletnia dziewczynka, której pewien fakir przywiązał taką laskę do ręki. Dziewczynę sprowadzono umyślnie jako medyum ze wsi, a fakir nie przyjął nawet wynagrodzenia za swoją przysługę.

Człowieka można zapomocą hypnotyzmu i suggestyi użyć do złych celów, jeśli są w nim zarodki złego i nie zostały jeszcze całkiem wytępione. Najlepszym środkiem przeciwko wpływom wszelakim jest dobre myślenie i czyste serce. Przy zakażeniach psychicznych, zarażenie się przez myśli jest to samo, co przy zakażeniach fizycznych.

Mówi się o zaraźliwych i niezaraźliwych chorobach, a w rzeczywistości żadna choroba nie jest zaraźliwa, jeśli już w ciele mającego się zarazić nie zawiera się zarodek danej choroby. Prawa natury są niezmienne. Skutki ich można na pewien czas odwlec, ale znieść ich nie można. Wiedza znalazła środki immunizacyi ciała przeciwko zarażeniom.

Za pomocą „metody szczepienia” wytwarza się zatrucie eteru życiowego (Prany, życia) tak, że okazuje się zahartowanym na dalsze zanieczyszczenia. Rozum natomiast powiada nam, że istotne leczenie chorób i zachowanie zdrowia polega na tern, że uwalnia się ciało od wszelkich nieczystości i zachowuje się je w czystości. Jak nam okazuje codzienna obserwacya, jad nagromadzony w ciele wyrządza po dłuższym lub krótszym przeciągu czasu spustoszenia o wiele gorsze, aniżeli te, którym przeszczepienie miało przeszkodzić.

Co do leczenia ze złych nawyknień i chorób przez hypnozę, ma się rzecz podobnie, jak z używaniem jadowitych, albo patycznych lekarstw. Choroba zniknie może na pewien czas, ale prędzej czy później wybuchnie tem gwałtowniej, albo usunięte zarodki chorobowe sprowadzą nową chorobę.

Wszelkie zmiany w wszechświecie, jak i w człowieku dokonują się przez magiczną siłę ducha. Od człowieka zależy, czy te siły posłużą do wzmocnienia dobrego czy złego. Egoizm to przeszkadza większości ludzi we wyjrzenia poza sferę osobistego zjawiska i ujęcia wielkich nieśmiertelnych idei, przynoszących pożytek całej ludzkości. Tacy ludzie nie powinni nigdy zapominać, że ciało ich i wszystko, co się do niego odnosi, nie będzie istniało już za kilka dziesiątków lat i że oni sami będą wkrótce zapomniani. Człowiek podziela zawsze los rzeczy, z którą się utożsamia, t.zn. na którą zwraca myśli i świadomość. Jeśli więc człowiek identyfikuje się tylko z rzeczami materyalnemi i przemijającemi, jak może mówić o nieśmiertelności?

W zmianach tego świata pogrążone są wszystkie sprawy ziemi i jej mieszkańców, wszystkie żyjące istoty są tem, czem stały się przez swoje poprzednie życie i czyny, t. zn. tem, czego chciały. Idea, do której bardzo lgniemy, a której może dla niepomyślnych okoliczności zewnętrznych nie możemy urzeczywistnić, nie umrze, lecz żyć będzie dalej, choćby nieświadomie dla nas i dalej działać na drugich ludzi. Że idee, powołane przez człowieka do życia, istnieją dalej po śmierci jego ciała, w to nikt chyba nie wątpi.

Poeta mówi: Niejeden dawno leży w grobie, A ciągle jeszcze włada światem.

Chociażby myśli człowieka były najbardziej rozprószone i nieobecne w jego świadomości, mimo to tworzą część jego istoty i łączą się z nim niewidzialnymi magicznymi więzami. Człowiek umiejący trzymać myśli swoje na wodzy, może je mocą swej woli wysyłać w największe dale. Na tem polega przenoszenie myśli, czyli telepatya.

Na naszym świecie zmysłowym wystawieni jesteśmy bardzo często na omyłki i złudzenia, ale w świecie astralnym złudzenia i niebezpieczeństwa są daleko większe, przynajmniej dla człowieka nieświadomego jeszcze na tej równi i nierozwiniętego. Najpierw musi człowiek uzdolnić się do panowania nad własnymi popędami, namiętnościami, skłonnościami i myślami, zanim zdoła wywierać wpływ na drugich.

Kto chce przedwcześnie wtargnąć w świat astralny, zanim posiędzie potrzebne do tego panowanie nad sobą, znajomość i siłę, a istotom stojącym pod sobą otworzy swą dziedzinę uczuć i myśli, ten naraża się na niebezpieczeństwo „opętania” przez nich, przez co nietylko fizycznie, lecz moralnie i intelektualnie musi z czasem zginąć.

„Starajcie się zatem o królestwo boże (w was) a wszystko inne przypadnie wam samo z siebie” – powiada biblia. Pomimo, że są 'duchy rozmaite, istnieje w rzeczywistości tylko jeden duch, z którego wynikają wszystkie inne. Tego jednego ducha powinniśmy poznać, zanim zajmiemy się pochodzącymi od niego duchami. Ten duch, mieszkający w sanktuaryum własnej naszej duszy, jest duchem prawdy, który ma się w nas stać istotą i ciałem.

To boskie „sam”, o którem mowa w pismach teozoficznych, dawnych i nowych czasów, a które ma w nas dojść do samo wiedzy poznania. Mistyk chrześcijański, Angelus Silesius (Jan Scheffler), mówi podobnie w następujących słowach: „Bóg mieszka w świetle, do którego nikt nie może się zbliżyć; sam stań się światłem, a wówczas go poznasz„.

Ażeby  we wszystkich rzeczach rozróżnić to, co dobre, od tego, co złe, musi człowiek przedewszystkiem w sobie samym odróżnić to, co wieczne, od tego, co przemija. Ta zdolność jest podstawą, bez której nie można wykonywać prawdziwego yogi, jak uczył także mędrzec Sankaracharya.

 źródło: “YOGA TAJEMNA WIEDZA INDYI”, przez BAPT. WIEDENMANNA PRZEŁOŻYŁ STANISŁAW WOMELA, LWÓW WYDAWNICTWO „KULTURA I SZTUKA”