Przypominamy, że w grudniowym numerze zapytaliśmy magnetyzera, który ogłaszał się pod tym tytułem, co miał na myśli przez to rozróżnienie.
Otrzymaliśmy odpowiedź od pana Edoux, który próbuje nam wyjaśnić te dwa systemy; publikujemy ją tak, jak do nas dotarła, bez dodawania ani odejmowania choćby joty.
Ten pan wznosi się z rozmachem w obłoki, dużo wyżej niż my sami polecieliśmy balonem, kiedy mieliśmy szczęście przemierzać przestworza; odnawia uniwersalną teorię Mesmera, tę o słońcu, księżycu, gwiazdach, planetach, wirach itp., którą lepiej byłoby pozostawić w spokoju; używa uczonych słów, górnolotnych, dawno już wyświechtanych zwrotów; następnie przeskakuje do religii, stara się wyjaśnić nam wiarę itd., itd.
Zamieściliśmy ten list, który przedstawia nam jako swoje credo, i przyznajemy z całą pokorą, że niewiele z niego zrozumieliśmy, oprócz tego, że nie wspomina on ani słowem o magnetyzmie zwierzęcym ani ludzkim.
Dlaczego więc człowiek inteligentny, jakim wydał się nam pan Edoux podczas osobistej wizyty, tak bardzo gubi się w kwestii Duchów – kwestii będącej czystym wytworem chorobliwej wyobraźni? Jeśli będzie tak dalej, nie zdziwimy się, gdy pewnego dnia, niczym hrabia de Cabalis, poślubi sylfidę i będzie miał z nią dzieci, które… Lafontaine.
(Uwaga: Fragmenty dalszego tekstu są częściowo literackie, odnoszą się do dzieł klasycznych i filozoficznych, jak „Rozmowy o naukach tajemnych” z hrabią de Cabalis, Kolonia 1618).
Przedstawia nam się niczym szczęśliwy Danhuzerus:
„Przychodzę zza gór; mam drobny skrupuł, który mnie niepokoi. W jednej z włoskich gór mieszka nimfa, która tam ma swój dwór: tysiąc nimf jej służy, prawie tak pięknych jak ona sama; bardzo przystojni, uczeni i szlachetni mężczyźni przybywają tam z całego świata, kochają te nimfy i są przez nie kochani; wiodą tam najsłodsze życie na świecie; mają piękne dzieci z tych, których kochają; czczą żywego Boga; nie szkodzą nikomu; mają nadzieję na nieśmiertelność. Pewnego dnia przechadzałem się po tej górze; spodobałem się królowej nimf, stała się widzialna, pokazała mi swój czarujący dwór. Mędrcy, którzy zauważyli, że mnie kocha, niemal jak swojego księcia, zachęcają mnie, bym uległ westchnieniom i urodzie nimfy; opowiada mi o swoim męczeństwie, robi wszystko, by poruszyć moje serce, wreszcie pokazuje mi, że umrze, jeśli jej nie pokocham, a jeśli ją pokocham, zawdzięczać mi będzie nieśmiertelność. Argumenty tych uczonych ludzi przekonały mój umysł, a uroda nimfy zdobyła moje serce; kocham ją, mam z nią dzieci wielkiej nadziei; lecz pośród mojego szczęścia czasem trapi mnie myśl, że Kościół rzymski może tego wszystkiego nie pochwalać. Przybywam do pana, by zapytać: kim jest ta nimfa, ci mędrcy, te dzieci i jaki jest stan mojej duszy.
Panie doktorze, co odpowiedziałby pan szlachetnemu Danhuzerusowi?”
Odpowiedziałbym mu, powiedziałem: „Z całym szacunkiem, jakim pana darzę, szlachetny Danhuzerusie, jest pan trochę fanatykiem; albo pańska wizja to czar, pańskie dzieci i kochanka to chochliki; pańscy mędrcy to szaleńcy, a pańskie sumienie uważam za wysoce uspokojone”.
Jak widać, już w siedemnastym wieku byli ludzie równie egzaltowani, zahipnotyzowani i szaleni, jak dziś.
Niech pan Edoux się nie myli; wszystko, co powyżej, nie dotyczy jego przekonań religijnych – te są godne szacunku, o ile są szczere, i nie byłoby właściwe ich dyskutować. Ale tu chodzi o magnetyzm właściwy, który nie ma absolutnie nic wspólnego z Kościołem.
Wspomnienie z przeszłości, które przyszło mi teraz na myśl, wyjaśni dokładnie moją opinię:
Sokrates często mówił swoim uczniom:
„Zamierzaliście zdefiniować naukę, a zdefiniowaliście muzykę i taniec. To nie jest to, o co was prosiłem i nie jest to, co chcieliście mi odpowiedzieć”.
Wiara nie jest bardziej magnetyzmem niż taniec był nauką według Sokratesa.
Powtarzamy więc, panie Edoux, proszę uważać, to nie o magnetyzmie pan mówi w swoim credo; poczekajmy jednak, obiecał pan pozytywne wyjaśnienie; życzymy, by ten drugi list był jasny i precyzyjny, bo ten pierwszy zdecydowanie taki nie jest; i nie sądzimy, by mógł panu zapewnić dobrą klientelę.
Żałujemy tego dla pana, bo chętnie widzielibyśmy, by zajął się magnetyzmem w sposób poważny.
Oto list pana Edoux – pozostawiamy naszym czytelnikom ocenę:
Lafontaine.
źródło: Le Magnétisme ordinaire et le Magnétisme spirituel; Janvier 1870. Année 10me.
LE MAGNÉTISEUR.