Ta nauka, zrodzona dopiero wczoraj, a która jednak poczyniła już tak wielkie postępy, jest przeznaczona, w niezbyt odległej przyszłości, by stać się niewygasającą pochodnią całej ludzkości
(zob. pierwszą część „Magnetyzera”).
Magnetyzm spirytualistyczny jest zarazem balsamem dla duszy i ciała, a wszystkie jego dotychczasowe dokonania to jedynie przedsmak większych jeszcze dobrodziejstw.
Niezliczone już są cudowne uzdrowienia, których dokonał; sporządzenie ich spisu byłoby trudne, jeśli nie niemożliwe.
Liczne zjawiska, jakie człowiek wywołuje u drugiego człowieka za pomocą tego fluidu, oraz nadzwyczajne efekty lecznicze, które z tego wynikają, dowodzą raz jeszcze, że jeśli Stwórca obarczył nas duchowymi i cielesnymi chorobami, to równocześnie dał nam środki, by je uzdrowić.
Dzieło stworzenia byłoby niepełne, gdyby tak nie było. Ale ponieważ Istota, która nas stworzyła, jest nieskończenie dobra, nieskończenie sprawiedliwa i nieskończenie doskonała, nie mogło wyjść z Jego boskich rąk dzieło niedoskonałe.
Jakże godni współczucia są ci, którzy – zwiedzeni przez materialistyczną filozofię, która zmierza jedynie do zaprzeczenia obecności Boskości w wielkim dziele stworzenia –
nazywają to „mądrością”, a kapłan ich doktryny przyjmuje jako dewizę bluźniercze hasło: „Bóg – to zło!”
Ekstremizm, do którego prowadzi ich potrzeba zgłębiania wszystkiego, wyjaśniania wszystkiego – czyż nie świadczy o ich bezsilności?
Ziarenko piasku, które depczą nogą, jest otchłanią, której nie potrafią zgłębić, a chcieliby zmierzyć potęgę Boga!
To dlatego, że nie potrafią wznieść się z Nim w obłoki, przeniknąć w głąb ciemności, gdzie się ukrywa – zaczynają zaprzeczać Jego istnieniu!
Można zatem powiedzieć, że to z nadmiaru rozumowania ich rzekoma mądrość przechodzi w szaleństwo!
Szczęśliwi ci, którzy nie potrzebują antropomorficznego Boga, by wierzyć, i którzy w pokorze padają na kolana przed wzniosłym widowiskiem natury – dzieła Stwórcy!
Umierając, ileż żalu byśmy nie odczuwali, gdybyśmy – jak materialista – wierzyli w naturalne prawo, które tenże wymyślił na potrzeby swojej sprawy: Fatalizm!
To on rzekomo decyduje o naszym losie, czyni nas bogatymi lub biednymi, sprawia, że jesteśmy przestępcami lub ludźmi prawymi, odbierając nam wolną wolę.
Jakże inna, słodka i pocieszająca jest myśl, która inspiruje szlachetne poświęcenia, która daje odwagę cierpiącemu i nadzieję konającemu, który na swym łożu boleści, gotowy opuścić ten świat, dostrzega życie drugie – życie nieśmiertelności.
Załóżmy na chwilę, że zasłona przyszłości zostałaby przed nami odsłonięta i że moglibyśmy zobaczyć to, co wydarzy się za kilka wieków – to, co zrodzi się z tej całej niejednorodnej masy, którą nazywamy ideami, choćby nie wiadomo jak zawiłymi, przekształconymi przez obyczaje i postęp cywilizacji.
Spośród tych wszystkich doktryn, które dzielą ludzkie myśli – która z nich przetrwa? Która będzie tą, jaką nasz wiek przekaże potomnym?
Czy będzie to materializm, z jego chłodnym racjonalizmem, czy idealizm – z jego fanatycznym uniesieniem?
Najprawdopodobniej ani jedna, ani druga.
Być może przyszłość należy do drogi pośredniej, która czerpie z obu:
na przykład doktryny racjonalno-duchowej – to znaczy magnetyzmu spirytualistycznego, nauki ukształtowanej zarówno rozumem, jak i sercem.
Bo czy istnieje piękniejsza „religia” niż ta filozofia humanitarna?
Nie sposób zbudować jej fundamentów solidniej, niż zostały już zbudowane:
opierają się one na miłości, dobroczynności i uniwersalnej harmonii.
Dewiza tej pięknej doktryny, która z dnia na dzień gromadzi coraz więcej wyznawców i która ma się stać powszechną, brzmi – i powinna brzmieć – tak:
Kochajmy się nawzajem,
Wspierajmy się nawzajem,
I niech harmonia króluje między nami,
Na całej ziemi.
Tylko nauczanie Chrystusa może nam dostarczyć przykładów słów równie wzniosłych.
To właśnie one stanowią wiarę każdego prawdziwego magnetyzera spirytualisty,
to jego religia – religia, która bez wątpienia jest jedną z najpiękniejszych koncepcji ludzkiego geniuszu;
a raczej – została nam ona natchniona przez samego Boga, który w swojej dobroci obdarzył nas nową doktryną,
by wzmocnić nasze idee i udoskonalić ludzkość
(zob. w pierwszej części Magnetyzera uniwersalnego, opis bankietu magnetycznego, religijnego i społecznego na Zielone Świątki, założonego w 1854 roku przez Fauvelle’a Le Gallois).
Auguste Noutnr
ródło: Le mźagnétisme spiritualiste; „Le Magnétiseur Universel” 2e PARTIE – 5e et 6e liv. – Prix : 1 fr.