MAGNETYZM, KATALEPSJA OGÓLNA I PODPORZĄDKOWANIE

Do Pani Lucie Grange,
redaktorki naczelnej gazety La Lumière.
Villeuave de Lions, przez Langoiran (Gironde).
Lipiec 1883.

Szanowna Pani Redaktor,

Właśnie przeczytałem w Pani znakomitym czasopiśmie (nr 20 z bieżącego miesiąca lipca) artykuł zatytułowany „Nadużycia magnetyzmu”, w którym w jednym z paragrafów odnosi się Pani do listu, jaki napisałem do Revue Spirite de Paris (w numerze z tego miesiąca), dotyczącego magnetyzera spirytualisty, członka naszej grupy, pana Fouqueta z Arbis, podróżującego kupca. Jego zdolność magnetyczna, o której wcześniej nie miał pojęcia, gdyż była ona utajona, została mu ujawniona w jednej z grup w Belgii.

Artykuł ten potępia ogólnie magnetyzerów, którzy szukają w magnetyzmie jedynie sposobu na wzbudzanie ciekawości i wywieranie wrażenia na tłumie poprzez niezwykłe zjawiska, jakie potrafią wywołać. W szczególności krytykuje również autora listu opublikowanego w Revue Spirite w tymże lipcowym wydaniu.

Uważam, że konieczne jest wyjaśnienie tej kwestii, aby rozwiać nieporozumienie, które nie powinno istnieć między spirytystami, zwłaszcza w odniesieniu do tak ważnego i delikatnego zagadnienia, jakim jest magnetyzm oraz jego najbardziej odpowiednie i użyteczne zastosowanie.

Czyż naszym wspólnym celem nie powinno być przede wszystkim jak najlepsze propagowanie nowoczesnego spirytualizmu i magnetyzmu – tych dwóch potężnych sił, które rządzą zarówno światem fizycznym, jak i moralnym?

Szczera i lojalna dyskusja oraz wymiana poglądów mogą przyczynić się do osiągnięcia tego celu. Nie roszczę sobie żadnych pretensji do nieomylności i nie waham się przyznać, że człowiek może błądzić i mylić się nawet w najlepszej wierze. Nie mam też oporów, by zgodzić się z autorem artykułu, iż „magnetyzm zwierzęcy jest rzeczą świętą”, zwłaszcza gdy jest mądrze łączony z magnetyzmem duchowym i wykorzystywany wyłącznie w celu uzdrawiania.

Przede wszystkim jednak pozwolę sobie podkreślić (gdyż nasze milczenie w tej sprawie mogłoby zostać uznane za podejrzane i błędnie zinterpretowane), że nasze cotygodniowe spotkania spirytystyczne są poświęcone wyłącznie nauczaniu moralnemu, praktykowaniu miłosierdzia z punktu widzenia istot odcieleśnionych oraz leczeniu chorych za pomocą magnetyzmu. W mojej opinii właśnie taki powinien być prawdziwy charakter spirytyzmu oraz jego poważny i godny uwagi aspekt.

Tak, powinniśmy to głośno i wyraźnie podkreślać: magnetyzm, który jest tak ściśle związany ze spirytyzmem, nie może, podobnie jak i ten ostatni, zostać wypaczony i sprowadzony jedynie do czystej ciekawostki, odchodząc tym samym od swojego dobroczynnego i humanitarnego celu.

Mam jednak nadzieję, że zgodzą się Państwo ze mną, iż mimo wszelkich badań, obserwacji i dociekań naszych mistrzów w dziedzinie teorii oraz eksperymentów nad tą cudowną siłą natury, magnetyzm nadal nie jest powszechnie uznawany ani akceptowany. Choć niewątpliwie wywołuje on zmiany w stanie życiowym człowieka i wpływa na funkcje jego organizmu, wciąż nie znamy ani zasady, ani praw rządzących tymi przemianami.

Z tego też powodu wielu ludzi – nawet tych uchodzących za wykształconych – odrzuca zjawiska potwierdzone przez doświadczenie, przypisując je bądź iluzji zmysłów, bądź oszustwu. Co więcej, nieufność wobec magnetyzmu jest dodatkowo podsycana przez wrogość środowisk medycznych. Lekarze, obawiając się o utratę swojej pozycji i interesów, czują się zagrożeni przez wiedzę intuicyjną, która nie jest nauczana na ich uniwersytetach. W rezultacie reagują z oburzeniem na roszczenia magnetyzerów i somnambulików, rozpętując przeciw nim nierówną i nieracjonalną walkę.

W efekcie magnetyzerzy oraz somnambulicy są zmuszeni działać w cieniu, napotykając liczne przeszkody na drodze do rozpowszechniania dobrodziejstw, które czerpią ze źródła tak naturalnego i pierwotnego.

Wydaje mi się więc, że wciąż istnieje nagląca potrzeba sprzyjania ujawnianiu oraz analizowaniu zjawisk, które – niezależnie od tego, czy potrafimy je w pełni zrozumieć – są zbyt oczywiste, by można było je ignorować.

Szanowna Pani Redaktor,

Aby spopularyzować tę potężną metodę uzdrawiania, należy wykazać jej skuteczność, zestawiając ją z metodą medyczną opartą na materialnych i namacalnych substancjach pochodzących z trzech królestw natury. Magnetyzm działa jednak w sposób bardziej tajemniczy i subtelny, posługując się niewidzialnym i nieuchwytnym czynnikiem. Ponieważ zdolność dostrzegania promieniowania fluidów jest wciąż rzadkością wśród ludzi, konieczne jest przedstawienie jawnych i namacalnych dowodów na ich istnienie.

Stąd biorą się zjawiska ekstazy, katalepsji, anestezji, fizycznego i moralnego podporządkowania itp., które mogą występować spontanicznie w wyniku magnetyzmu duchowego lub być wywołane poprzez połączenie magnetyzmu ludzkiego z działaniem Niewidzialnych Istot.

Z tego wynika również fenomen konwulsjonistów „cudownie uzdrowionych” na cmentarzu Saint-Médard, niezwykły stan tak wielu słynnych ekstazystów, a w naszych czasach – przypadek Berguille, znanej jako „Widząca z Fortel”, która była bezpośrednio wprowadzana w trans przez siły niewidzialne.

Podobieństwo można zauważyć także w zjawiskach magnetycznych wywoływanych przez utalentowanych magnetyzerów, takich jak Verbeck czy Donato, którzy – choć działają pozornie samodzielnie – mogą być nieświadomie wspierani przez tajemne siły.

Bóg rozdaje swoje dary według własnej woli, a Jego zamysły przewyższają naszą inteligencję. Czy zatem wolno sprzeciwiać się Jego woli i odrzucać przeznaczoną nam rolę jako Jego narzędzi? Nie sądzę.

Niech autor artykułu zatem się uspokoi – jego obawy są nieuzasadnione. Nasz magnetyzer i jego przyjaciele nie dążą do spektakularnych efektów ani nie promują nadużywania siły przez silniejszych wobec słabszych. Ich doświadczenia z magnetyzmem koncentrują się na katalepsji oraz somnambulizmie, nie jako formie rozrywki, ale jako metodzie ukazania niedowiarkom, sceptykom i materialistom potężnej siły tego niewidzialnego czynnika w wywoływaniu szczególnych, niezwykłych i nienaturalnych stanów oraz wszelkich zjawisk z nimi powiązanych. Celem tych badań jest również zachęcenie do dalszej analizy innych istotnych fenomenów, które z nich wynikają.

Aby poprzeć swoje stanowisko i zdyskredytować badania nad katalepsją, autor artykułu powołuje się na opinię pana Auffingera, dyrektora Chaîne Magnétique, według której wywoływanie katalepsji ogólnej może być niebezpieczne, a w każdym przypadku nie powinno trwać dłużej niż dziesięć minut.

Nie zamierzamy sprzeciwiać się mądrym radom naszego wybitnego praktyka, który swoje wnioski oparł na doświadczeniu. Jednak warto przypomnieć, że w tej kwestii nie istnieją sztywne granice. Jeśli eksperymentatorzy potrafią zapewnić sobie konieczne wsparcie ze strony niewidzialnych sił, które kierują tymi niezwykłymi zjawiskami, wówczas nie ma żadnego zagrożenia.

Każdy wie, że katalepsja może trwać wiele godzin bez ryzyka, nawet w wyjątkowych okolicznościach. Potwierdza to autentyczny protokół, który poniżej przytaczam:

„My, niżej podpisani: François Desvernays, ksiądz i doktor teologii ze wspólnoty i towarzystwa Sorbony; Pierre Jourdan, licencjat Sorbony, kanonik z Bayeux; milord Édouard de Rumond de Perth; Louis Bazile Carré de Montgeron, radca parlamentu; Armand Arouet, skarbnik Izby Rachunkowej; Alexandre-Robert Boindin, szlachcic, pan de Boibeffin; Pierre Pigeon, mieszczanin paryski; Denis Villot, mieszczanin paryski; Jean-Baptiste Cornet, mieszczanin paryski; Louis-Antoine Archambault i Amable François-Pierre Archambault, jego brat, szlachcice, zaświadczamy, że widzieliśmy dziś wieczorem, między godziną ósmą a dziesiątą, kobietę imieniem Marie Sonet, która podczas konwulsji miała głowę opartą na jednym stołku, a stopy na drugim, przy czym oba stołki znajdowały się po przeciwnych stronach wielkiego kominka, tak że jej ciało unosiło się w powietrzu nad ekstremalnie intensywnym ogniem. Pozostawała w tej pozycji przez trzydzieści sześć minut w czterech różnych powtórzeniach, nie odczuwając skutków płomieni, choć przechodziły one nad jej ciałem. Jej ciało owinięte było jedynie w płótno, które – pomimo że dotykało ognia – nie spaliło się, co uznaliśmy za całkowicie nadprzyrodzone.

Na dowód tego podpisaliśmy niniejszy dokument dnia 12 maja 1736 roku.

Dodatkowo zaświadczamy, że podczas podpisywania tego protokołu Marie Sonet ponownie położyła się nad ogniem w opisanej pozycji i pozostała tam przez dziewięć minut, sprawiając wrażenie, jakby spała nad żarem, który w ciągu tych dwóch godzin i kwadransa strawił piętnaście kłód drewna i jeden kotlet.

Spisano dnia i roku wyżej wymienionego.

Dodatkowo zapisano: Zweryfikowano w Paryżu, 12 marca 1740 roku. Opłata 12 solów. Podpisano: Pipereau.”

Warto pamiętać, że potężne zjawiska katalepsji, według historii konwulsjonistów z Saint-Médard, doprowadziły do ponad pięciu tysięcy nawróceń na spirytualizm w różnych środowiskach.

A skoro te same przyczyny mogą wciąż wywoływać te same skutki, nie powinniśmy odrzucać ich wpływu.

Takie właśnie przemyślenia nasunęły mi się po przeczytaniu artykułu zatytułowanego „Nadużycia magnetyzmu”. Proszę o ich zamieszczenie w najbliższym numerze La Lumière.

Z wyrazami najwyższego szacunku i braterskiego oddania,

Jean Guérin

źródło: MAGNÉTISME, CATALEPSIE GÉNÉRALE ET SUBJUGATION; La Lumiere 25 AOUT 1883.