Magnetyzer wobec uśpionego

W rozdziale 19 i 20-tym podałem już niektóre wskazówki, jak zachowywać się powinien magnetyzer wobec uśpionego; teraz przytoczę cenne wyniki doświadczeń Deleuze’a (B. 95—134) w tym kierunku:

„Gdy magnetyzer mówi do uśpionego, odpowiada tamten bez budzenia się, a po powrocie do stanu normalnego nie pamięta nic, co zaszło podczas snu jego. Oczy ma zamknięte i rozumie zwykle tylko tych, którzy są z nim w łączności (w raporcie magnetycznym). Zmysły zewnętrzne są w nim uśpione, lub prawie całkiem uśpione, ale mimo to wrażenia nań działają, chociaż na innej drodze, przez zmysł wewnętrzny, będący może punktem środkowym wszystkich. Uśpiony podlega wpływowi tej osoby, która go magnetyzowała, a ten wpływ może być zbawienny lub szkodliwy, zależnie od charakteru magnetyzera i jego sposobu postępowania.

„Stosowano często magnetyzm nie na to, aby leczyć, lecz aby wytwarzać somnambulików; a że oni posiadają wtedy zdolności, jakich inni ludzie nie mają, wyobrażano sobie, że oni wszystko wiedzą i zapytywano ich, jako wyroczni. Nie liczono się z niebezpieczeństwem prowadzenia tego stanu zbyt daleko, otwierano szerokie pole działania dla fantazji, na którem złudzenia zajmują miejsce prawdy; zapominano często, że somnambulizm ma być tylko stadjum przemijającem, które natura wytworzyła jedynie w celu leczniczym, a gdy go przeciąga się zbyt długo, staje się wreszcie sam dla siebie chorobą.

„Przedewszystkiem radzę nie wywoływać somnambulizmu nigdy, lecz tylko wtedy z niego korzystać, gdy pojawi się sam drogą naturalną. Niektórzy magnetyzerzy naładowują mocno głowę chorego, aby sen wywołać, i tą drogą nieraz udaje się im wymusić uśpienie, a w niem przesilenia połowiczne, bezużyteczne i czasem groźne.

Należy magnetyzować tylko głaskami wzdłuż ciała, a gdy natura zdąża do przesilenia, skłonność do snu pojawi się sama. Chory uspokaja się, przymyka oczy i zasypia. Wtedy można bez żadnej dla niego szkody 5 – 6 razy poprowadzić w powietrzu głaski nad oczyma, aby sen pogłębić.

Po chwili pyta się go, czy śpi, a wtedy mogą nastąpić trzy rzeczy: chory bądź to się zbudzi, bądź to odpowie twierdząco, bądź też nic nie odpowie. „W pierwszym wypadku był to sen zwykły, nie somnambulizm, należy zatem tego dnia nie myśleć już o usypianiu. Gdy śpi dalej nie odpowiadając, można przyjąć, że jest to początek somnambulizmu; gdy zaś odpowie nie budząc się, i gdy nic nie pamięta z tego po obudzeniu, jest to już somnambulizm rzeczywiście.

„Gdy chory śpi dalej, nie odpowiadając, można prowadzić dalsze głaski, jak wyżej podałem, a z nowem pytaniem się go czekać aż do chwili, w której zamierza się odejść. Jeżeli i wtedy nie odpowiada, należy pozwolić mu spać spokojnie; gdyby zaś obudzenie było potrzebne, wykonać kilka głasków poprzecznych z oddalenia i wezwać go łagodnie do ocknienia się, nie używając jednak tonu rozkazującego. Jeśli chory da jakimś znakiem do zrozumienia, że słyszy, ale nie odpowiada, należy strzec się zmuszania go do mówienia; zbawienne bowiem będzie dla niego, gdy pozostawi mu się czas na skupienie, aby obznajomił się ze swym stanem i na nowo uporządkował swe myśli. Powiedzieć mu wtedy, żeby dał znak, czy chce być obudzony, czy też woli spać dalej, a do życzenia jego należy o ile możności się stosować.

„Jeśliby jednak przedłużał się ten stan somnambulizmu niemego, należy spytać chorego, czy spodziewa się wkrótce odzyskać zdolność mówienia, a podobnież spytać, czy magnetyzuje się go dobrze i czy mu magnetyzm pomaga. Na każde z tych pytań może uśpiony odpowiedzieć znakami bez żadnego)* wysiłku. Należy zawsze być panem siebie, zachować cierpliwość, nie zmuszać chorego do odpowiadania i strzec się prób pogłębiania somnambulizmu. Jedynym celem i jedynem życzeniem powinno być tylko współdziałanie w leczeniu i pozostawienie naturze samej sposobu użycia dostarczanego jej magnetyzmu. Gdyby somnambulizm był potrzebny, rozwinąłby się sam przez się; gdy go niema, pamiętać należy, że takie półuśpienie wymaga szczególnej ostrożności. Nie należy wtedy nikogo dopuszczać do chorego, kto nie jest z nim w raporcie (w łączności magnetycznej), nie budzić go zbyt nagłe i ciągle się nim zajmować.

„Skoro chory mówi i na pytanie, czy śpi, odpowiada twierdząco, wtedy jest już w somnambulizmie; ale z tego nie wynika, jakoby miał już dar jasnowidzenia, istnieją tu bowiem różne stopnie. Po odpowiedzi chorego, że śpi, można mu stawiać dalsze pytania. Powinny być proste, kolejne i jasno odgraniczone; stawiać je należy zwolna, zostawiając między jednem a drugiem przerwę, aby uśpiony mógł się nad każdem namyśleć. Gdy magnetyzer powściąga swoją ciekawość i nie dziwi się, że człowiek we śnie mówi, pytania te ograniczy tylko do rzeczy potrzebnych. Odpowiedź na pierwsze pytanie dostarczy sama treści do następnego; wszystkie muszą oczywiście odnosić się tylko do samej choroby, do jej dalszego przebiegu i do środków, mających przynieść uleczenie. „Pytania, stawiane choremu kolejno, należy mniej więcej tak sformułować: – Czy czujesz się dobrze? – Czy mój sposób magnetyzowania ci odpowiada? – Może podasz mi inny sposób? – Jak długo mam cię zostawić w uśpieniu? – W jaki sposób mam cię obudzić? – Kiedy mam cię znowu magnetyzować? – Czy chcesz podać mi jaką radę lub zlecenie? – Czy sądzisz, że powiedzie mi się ciebie uleczyć?

*) Aby uśpiony łatwiej słyszał pytania, kładą mu niektórzy magnetyzerzy prawą rękę na splot słoneczny, a lewą na czoło, nie wywierając jednak żadnego nacisku.

*) Somnambulicy mówią zazwyczaj każdemu „ty“, bez względu na wiek lub stanowisko; w uśpieniu bowiem nie znają nazwisk, ani warunków zewnętrznych osoby, z którą są w raporcie, a czują tylko jej wartość moralną. Nie znają wówczas również własnego nazwiska, najlepiej zatem jest przemawiać do nich w drugiej osobie, przez „ty“.

Oto jest dość pytań na pierwszy dzień, w którym pojawia się somnambulizm. W następnym dniu powinien pojawić się rychlej; nie należy jednak usiłować przyśpieszyć go przez naładowanie głowy. Stosować tylko głaski wzdłuż całego ciała, a gdy chory oświadczy, że śpi, zostawić mu jeszcze pewien czas na skupienie.

„Następnie, powtórzywszy niektóre pytania wyżej przytoczone, można go zapytać, czy widzi swoją chorobę. Gdy odpowie twierdząco, prosić go, aby ją opisał. Jeżeli się wzbrania, wezwać go łagodnie, aby starał się ją odkryć, i uwagę jego utrzymywać w tym kierunku. Wystrzegać się należy jednak takiego formułowania pytań, żeby w nich kryła się już sugestja odpowiedzi, o jakiej chory nie myśli, albo którą dałby tylko z grzeczności; nie zajmować go niczem innem, jak jego chorobą i środkami leczniczymi.

„Skoro już wytłumaczy, co myśli o naturze cierpienia, o jego przyczynach, następstwach i przesileniach, można wezwać go do szukania środków leczniczych, któreby można dobrze połączyć z magnetyzmem; słuchać uważnie, co on mówi, i spytać potem, czy całkiem pewny jest powodzenia swych wskazówek. Gdy jest w nich coś, co magnetyzerowi wydaje się nie całkiem odpowiedniem, należy przedstawić swoje zarzuty. Głównie należy starać się o objaśnienia przesileń, aby się niemi nigdy nie zaniepokoić, i o podanie środków do ich złagodzenia.

„Magnetyzować należy punktualnie o tych godzinach, które uśpiony podał, i tym sposobem, który on uznał za stosowny.

Przed obudzeniem spytać go, co z tej rozmowy należy przed nim zamilczeć, a o czem mu powiedzieć, oraz jakich użyć sposobów, aby on sam wykonywał swoje wskazówki. Skoro się obudzi, nie wspominać mu ani słowa o tern, że był w somnambulizmie, że mówił cokolwiek; chyba, żeby sam to wyraźnie nakazał, bądź to aby go to w czemś uspokoiło, bądź aby łatwiej wykonał swe zalecenia, bądź wreszcie uczynił coś potrzebnego, do czego ma wstręt na jawie.

Nawet jednak i w takim wypadku należy powiedzieć mu tylko tyle, ile uznał za absolutnie potrzebne, i prosić go, aby o tem nikomu nie wspominał. Rzadko zresztą bywa, żeby chory był ciekawy wiedzieć, co mówił w somnambulizmie; dla pewności może mu magnetyzer podczas snu zakazać zajmowania się tem po obudzeniu.

„Czasem można zaufanie somnambulika zastosować w tym kierunku, żeby omówić z nim środki do poprawienia jego wad, do zmiany trybu życia; jednem słowem, żeby wzniosłą moralność, ujawniającą się w somnambulizmie, wykorzystać na stan jawy, i tą drogą uleczyć go z jakiegoś cierpienia moralnego. Rzecz prosta, że myślą przewodnią magnetyzera nie śmie wtedy być nic innego, jak tylko czynić dobrze uśpionemu.

„Gdy somnambulik objawia skłonność do zajmowania się przedmiotami nie odnoszącymi się do jego zdrowia, należy odwieść go od tego swą wolą; nie słuchać go, gdy o tem mówi i nie okazywać zdumienia wobec dowodów jego jasnowidzenia. Obudziłoby to tylko jego próżność, a wtedy już jego jego zdolności byłyby zawodne, gdyż wrażliwość moralna w tym stanie jest nadzwyczajnie wzmożona.

„Najkorzystniej jest dla uśpionego, gdy jest sam z magnetyzerem; ponieważ to jednak rzadko kiedy bywa możebne, należy starać się o to, żeby świadek był ten sam zawsze i żeby zajmował się chorym. Oddalać należy wszystkie osoby niepotrzebne, ciekawe, a zwłaszcza niedowierzające. Takie osoby rozpraszałyby tylko uwagę; magnetyzuje się bowiem tern gorzej, im bardziej jest się obserwowanym. „Jeżeli leczenie magnetyczne było podjęte w porozumieniu z lekarzem, ma się zrozumiałą chęć pokazania mu uśpionego, już to aby go przekonać o działaniu magnetyzmu, już też aby usłyszeć jego zdanie o charakterze choroby; nie jest to jednak nic innego, jak próżność, której nie należy ulegać. Nic szkodliwszego dla somnambulika, jak obecność lekarza, który nie jest obznajomiony z objawami magnetyzmu; on i uśpiony mówią dwoma różnymi językami, patrzą różnemi oczyma. Somnambulik będzie usiłował  przekonywać lekarza, odpowiadać na wszelkie jego zarzuty, a przez to straci konieczną do jasnowidzenia swobodę myśli.

Można zdać lekarzowi sprawę ze wszystkiego, co zaszło, ale nie przy chorym; opowiedzieć to prosto i prawdziwie.

„U większości somnambulików rozwija się ogromna wrażliwość, nie tylko na promieniowania cielesne, lecz także na uczucia i myśli osób obecnych. Gdy wchodzi ktoś trzeci do pokoju, somnambulik zauważa to zwykle. Gdy wchodzący jest mu sympatyczny, uwaga jego się rozprasza; gdy jest niemiły, sprawia mu ból swą obecnością. Jeżeli są w otoczeniu ludzie, pragnący wyzdrowienia dla chorego, jeżeli się ich wszystkich magnetyzuje, aby ich w raport z nim wprowadzić, i jeżeli wszyscy mają dobre zdrowie, obecność ich może być dla uśpionego nieszkodliwa. Muszą jednak nie stawiać mu – nawet w myślach – żadnych życzeń, gdyż podczas całego leczenia magnetycznego działać powinna tylko jedna wola. „Gdy ktoś niedoświadczony osiągnie wyniki, wiodące zwykle do somnambulizmu, zaprasza nieraz wprawnego magnetyzera, aby mu poradził, jak dalej postępować. Potrzeba tu pewnej oględności, gdyż uśpiony od razu czuje wpływ obcy, zwłaszcza magnetyczny, a gdy przybysz coś zgani lub ma zdanie odmienne, sprawia tern ból uśpionemu. Należy go zatem naprzód spytać, czy pozwoli następnym razem wprowadzić obcego magnetyzera, i to tylko jako biernego świadka, bez mieszania się w tok zabiegów.

„Omawiając z uśpionym środki lecznicze, które on sobie zapisuje, należy zarazem zapytać o sposób, w jaki on ma je brać na jawie. Gdy któryś środek jest trudny do otrzymania lub do zastosowania, należy żądać, aby somnambulik szukał innego, i wyjaśnić mu, dlaczego podany użyć się nie da. Gdy żąda, aby go magnetyzowano w porach, w których magnetyzer przyjść nie może, należy mu podać powody i spytać, czyby obecności osobistej nie udało się zastąpić czemś innem (np. wodą magnetyzowaną).

„Zdarza się, że somnambulicy, określiwszy swój stan jako bardzo groźny, odnoszą się potem do niego obojętnie i nie chcą się trudzić szukaniem środków leczniczych. Inni znowu mają wstręt do badania swych cierpień, gdyż przeraża ich widok zniszczenia, jakiemu uległy ich narządy. Należy to przezwyciężyć, stosując całą siłę woli do nakłonienia somnambulika, aby zajmował się nadal swą chorobą z całą sumiennością, aby patrzył bez obawy w swe wnętrze, jak gdyby było obce. Gdy się przy tern żądaniu trwa spokojnie, somnambulik na pewno posłucha, uspokoi się, poda faktyczne niebezpieczeństwo i środki zaradcze. Gdyby nie powiodło się go uleczyć, to przynajmniej sprawi mu się ulgę; nie należy jednak nigdy tracić nadziei, choćby nawet chory zapewniał, że jest nieuleczalny. Zdarzało się już, że somnambulik twierdził, iż czeka go tylko śmierć, a potem znajdował środki, które go zupełnie wyleczyły.

„Gdy somnambulik często mówi o osobie, którą się żywo interesuje, i gdy prosi, aby ją do niego przyprowadzić, można się na to zgodzić i wprowadzić ją z nim w raport (łączność magnetyczną). Jeżeli somnambulik okazuje zdolności jasnowidzenia i zapewnia, że rozpozna chorobę czyjąś równie dobrze, jak własną, niech spróbuje tej zdolności. Odwiedziny tej osoby muszą być jednak rzadkie, a nigdy nie należy pozwalać na to, aby jednego dnia przyszły dwie różne osoby. Jeżeli to są obcy, należy przed wpuszczeniem ich do somnambulika dać mu do ręki jakieś przedmioty do nich należące, aby odczul, czy niema do nich niechęci i czy ich obecność mu nie zaszkodzi.
„Nie można pozwolić, żeby ktokolwiek magnetyzował somnambulika, gdyż straci on swe zdolności, gdy będzie w raporcie z różnymi magnetyzerami. Gdy z jakichkolwiek powodów (choroba własna, wyjazd na czas dłuższy) nie można nadal prowadzić leczenia, należy znaleźć innego, sympatycznego choremu, magnetyzera i odstąpić mu chorego zupełnie.

„Kaprysom, które nieraz miewa somnambulik, nie należy nigdy ulegać, lecz bez sprzeczki objawić mu stanowczo swą wolę. Magnetyzer ma być dla niego czujną i przychylną, ale sprawiedliwą i nieugiętą opatrznością. Stan somnambulika nie jest zawsze jednakowo jasnowidzący; a chociaż zdarza się bardzo rzadko, żeby zapisał sobie środek szkodliwy lub pomylił się co do dawki, to jednak należy od niego żądać dokładnego opisu tego środka i pokazania, jak wielka ma być dawka, aby w razie wątpliwości poradzić się lekarza.

Możliwe jest np., że ma naraz kilka chorób; na jedną wprawdzie środek byłby pomocny, lecz na drugą szkodliwy; wtedy należy wstrzymać podawanie tego środka, aż druga choroba ustąpi pod samem magnetyzowaniem, i dopiero wtedy przejść do leczenia pierwszej. „Zabiegi odpowiednie dla siebie podaje somnambulik sam zawsze; nie może tu być zatem żadnych wątpliwości. Czasami zabiegi te są niezwykle utrudzające dla magnetyzera; jednak należy je wykonywać z całą sumiennością i ofiarnością, gdyż od nich zależy najczęściej przesilenie szczęśliwe w chorobie. Gdy go wyczerpie długie stosowanie głasków, może wypocząć, siadłszy przy łóżku chorego i trzymając go za wielkie palce u rąk, lub kładąc mu rękę na kolana. „Niektórzy somnambulicy nie znoszą jasnego światła, chociaż mają oczy zamknięte, i żądają opaski na oczy; innym znowu światło nie szkodzi, a nawet żądają, aby im oczy otworzyć. Wtedy należy zrobić kilka głasków poprzecznych nad oczyma, poczem oczy wyglądają, jak u człowieka na jawie, mimo że somnambulizm trwa dalej. Należy wtedy zastosować wszelkie środki ostrożności, które somnambulik poda, i czuwać nad nim ciągle; czasem bowiem taki przedłużony somnambulizm bywa pożyteczny.

„Uśpiony podaje zwykle, o której godzinie i w jaki sposób chce być obudzony. Gdyby nic innego nie zarządził, budzi się go w ten sposób, że naprzód wykonywa się głaski nad nogami, aby uwolnić głowę, potem głaski poprzeczne nad oczyma, aby je otworzyć, a wreszcie mówi się: „Zbudź się” głosem cichym, lecz stanowczym. Gdyby oczy jeszcze się nie otwarły, przesuwa się palcami cierpliwie w poprzek powiek, poczem z oddali wykonywa się głaski poprzeczne nad głową i resztą ciała. Pamiętać należy, aby zawsze obudzić dokładnie, to znaczy: nie przerwać głasków, dopóki nie nastąpi zupełne otrzeźwienie.

„Ważne jest, aby między somnambulizmem a stanem jawy była wybitna linja graniczna. Po zbudzeniu się nie powinien chory nic, najzupełniej nic, wiedzieć o tem, jakie miał podczas Snu wrażenia, uczucia i myśli. Somnambulizm, przedłużany ponad czas niezbędny, powoduje drażliwość nerwową z jej wszystkimi skutkami ujemnymi, powinien zatem ustać po ukończeniu leczenia. „W uśpieniu można – za zgodą chorych – poddawać im zalecenia, zmierzające do poprawienia ich wad, lub sposobu życia. Po zbudzeniu nie pamiętają wprawdzie treści nakazu, ale go zwykle wykonywają i to nawet dokładnie w godzinach podczas snu oznaczonych.

Można im np. mówić: – Musisz wrócić do domu o tej a tej godzinie. – Nie wolno ci iść do teatru. – Musisz się tak a tak odziewać. – Nie będziesz się wzbraniał brać to a to lekarstwo. – Będziesz miał wstręt do kawy, do konjaku. – Przestaniesz się zajmować tą a tą osobą. – Pozbędziesz się wszelkiej gniewliwości. – Rzecz jasna, że takie nakazy można dawać uśpionym dopiero po zupełnem porozumieniu się z nimi i za ich *) zgodą.

Wtedy wykonywają je o oznaczonej godzinie, dziwiąc się sami, skąd im się wzięła
taka ochota do rzeczy dawniej nielubianych, lub wstręt do łubianych.

„Niektórzy somnambulicy mają zdolność wykonywania na sobie operacyj z taką zręcznością, jak najbieglejsi chirurdzy. Wspomaga ich w tern nieraz zadziwiająca niewrażliwość na ból. Wielu z nich można szczypać, kłuć, a nic nie czują. U innych na odwrót wrażliwość jest wzmożona: przykre im jest już samo dotknięcie ciała niemagnetyzowanego, a dotknięcie osoby obcej ból im sprawia, lub powoduje drgawki.“

*) Gdyby im były narzucone wbrew ich woli, wywołałyby po obudzeniu, zamiast wykonania nakazu, wpadnięcie w katalepsję.

źródło: „Magnetyzm Żywotny (Mesmeryzm) i jego własności lecznicze” JÓZEF ŚWITKOWSKI, BIBLJOTEKA-LOTOSU Nr 5 rok 1936, naucz. Uniw. J.K. we Lwowie, prezes Tow. Parapsychicznego im. J. Ochorowicza