Magiczne uzdrawianie magnetyczne

W moim liście do Pana Ober Medicinalratha Dr. Schellinga, zatytułowanym „Nachrichten von dem Vorkommen des Besessenseyns etc.” („Wiadomości o występowaniu opętania itd.”), wyraziłem moje ubolewanie, że znajduje się tak niewielu ludzi zdolnych do uzdrawiania siłą demonistyczno-magnetyczną (Dämonisch-Magnetische Heilung), łączącą w sobie zarówno psychiczne siły religijnej wiary, jak i organiczną moc.

„Możliwe jest oczywiście” – stwierdziłem w tamtym liście – „że w ukryciu żyją ludzie, którzy posiadają te dwie siły, i to w znacznie wyższym stopniu, niż kiedykolwiek poznałem u innych, i którzy mogliby wykorzystywać je do takich uzdrowień. Ale jak ich odnaleźć i ocenić? Niektórzy posiadają te zdolności, nawet o tym nie wiedząc.”

Dlatego cieszy mnie bardzo, że poprzez poniższą relację poznałem człowieka, który najwyraźniej posiada te siły w wyjątkowym stopniu, co potwierdzają przedstawione tutaj przypadki uzdrowień. Żałuję jedynie, że nie jestem upoważniony do ujawnienia jego nazwiska ani miejsca zamieszkania, ponieważ mogłoby to prowadzić do zbyt licznych próśb o pomoc.

Oddaję tutaj dosłownie jego własne, proste opowieści, zaznaczając jedynie, że nie mieszka on w Wirtembergii.


„Nie należę do żadnego środowiska naukowego. Wyuczyłem się zawodu kupieckiego, ale go nie wykonuję, gdyż moje warunki życiowe mi na to pozwalają. Od dzieciństwa moi szlachetni rodzice wychowywali mnie w religii ewangelicko-luterańskiej, ucząc pobożności i bojaźni Bożej. Od młodości aż po dziś dzień darzyłem Pismo Święte wielką miłością.

Cierpienie moich bliźnich, które spotyka się na każdym kroku, skłoniło mnie do głębokiej refleksji. Doświadczenie nauczyło mnie, że wiele chorób nie ustępuje pod wpływem zwykłych lekarstw, natomiast często byłem świadkiem zadziwiających efektów uzdrawiania metodą sympatetyczną (sympathetische Heilungsweise). To sprawiło, że z zapałem dążyłem do zdobycia wiedzy na ten temat i wykorzystywania jej przy każdej nadarzającej się okazji.

Jednakże tego rodzaju leczenie jest nierozerwalnie związane ze Słowem Bożym, choć nie zawsze opiera się na żywej wierze. Znam bowiem ludzi, którzy nie mają tej wiary, a mimo to w pewnych przypadkach dokonują niezwykłych rzeczy poprzez oddziaływanie sympatyczne. Wtedy przyszła mi na myśl myśl: czyż poprzez żywe Słowo Boże i modlitwę, w prawdziwej wierze i zaufaniu do Boga oraz Jezusa Chrystusa, nie można by osiągnąć o wiele więcej niż poprzez samą tylko sympatię, nawet jeśli towarzyszy jej Słowo Boże?

Pamiętając o słowach: „Proście, a będzie wam dane”, błagałem umiłowanego Boga, aby dla Jezusa Chrystusa dał mi łaskę i moc modlitwy, siłę wiary oraz aby pobłogosławił moje czyny. I wkrótce pojawiły się przypadki, w których w imię Boga rozpocząłem niesienie pomocy cierpiącym.

Aby wszystko odbywało się zgodnie ze słowami: „Na ustach dwóch lub trzech świadków opiera się każda sprawa” (Mt 18,16), przy tych uzdrowieniach zawsze obecnych jest od jednego do trzech nieskazitelnych świadków – ale nigdy więcej, aby nikt nie mógł mi zarzucić, że próbuję czynić coś niezwykłego.

Moje warunki życiowe pozwalają mi na to, by nie wykonywać tych uzdrowień dla pieniędzy, nie wolno także ani myśleć, ani mówić o jakiejkolwiek nagrodzie za nie.

Główną motywacją mojej działalności są słowa z Ewangelii Mateusza 25,40: „Zaprawdę powiadam wam: cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.

Nie mogę wystarczająco podkreślić osobom, które uzdrawiam, że to nie ja ich leczę – moja rola jest drugorzędna. Najważniejsze jest wyłącznie dobroczynne Słowo Boże, w które powinni wierzyć z całego serca. Najlepszym wyrazem wdzięczności za otrzymane uzdrowienie jest dla nich prowadzenie w przyszłości pobożnego życia.”


Moja Metoda Uzdrawiania

Moja metoda uzdrawiania polega na modlitwie i nakładaniu rąk w różnorodny sposób. Jestem tak mocno przekonany o boskości Pisma Świętego, jak tylko może być człowiek, lecz mój stały, codzienny akt wiary wydaje się niczym martwa wiara w porównaniu z tą, która ogarnia mnie w momencie, gdy kładę ręce na chorego.

Podczas modlitwy czuję w sobie bardzo wyraźne wrażenie, jakby coś wstępowało od moich stóp wzdłuż kręgosłupa aż do głowy, przypominając uczucie dreszczu, jakie odczuwa się w nocy, gdy wydaje się, że włosy stają dęba.

Podczas uzdrawiania pewnej 24-letniej osoby, która przez trzy czwarte roku żyła w nieustannym lęku, mówiła jedynie to, co było absolutnie konieczne, poza tym była całkowicie zamknięta w sobie i pozbawiona sił pomimo wielokrotnych prób leczenia przez lekarzy, to niezwykłe zjawisko było u mnie tak silne, że czułem, jakby ktoś wbijał mi igły na czubku głowy. Po tym byłem przez kilka miesięcy osłabiony. Jednak uzdrowienie nastąpiło natychmiast, a osoba ta do dziś cieszy się pełnym zdrowiem.

To samo uczucie często pojawia się również w moich dłoniach. Zazwyczaj zakazuję uzdrowionym mówić, w jaki sposób zostali uzdrowieni, a w ogóle nie powinni więcej rozmawiać o swoim uzdrowieniu. W trudniejszych przypadkach post jest warunkiem koniecznym, podobnie jak powstrzymanie się od wszelkich innych zmysłowych przyjemności.

Teraz przedstawię kilka najnowszych przypadków moich uzdrowień, o których pamiętam.


Pierwszy Przypadek

Sophie M., 80 lat, zamężna, mieszkanka tej miejscowości. Z wyglądu silna, przyszła do mnie w zeszłym roku i opowiedziała o swoim cierpieniu w następujący sposób:

„Od kilku lat jestem bardzo chora. Co 8–14 dni dostaję przerażających konwulsji, tak silnych, że kiedy leżę w łóżku, nawet sześciu mężczyzn nie jest w stanie mnie utrzymać. Czasami to straszne cierpienie trwa nieprzerwanie przez 3–4 tygodnie. Zaczyna się w jednej ręce, potem przenosi się na obie, a po kilku minutach obejmuje całe ciało, aż wyrzuca mnie w powietrze. Moja pamięć uległa całkowitemu osłabieniu i nie jestem zdolna do żadnej pracy. Jeśli ktoś próbuje mnie powstrzymać, ból jest jeszcze gorszy. Od ośmiu dni znów czuję to w całym ciele. Środki lekarzy mi nie pomagają.”

Jej mąż, który jej towarzyszył, potwierdził ten stan. Powiedziałem im, że wierzę, iż może jej pomóc żywe Słowo Boże, i poleciłem jej usiąść, a jej mężowi stanąć za nią.
Tak też uczynili. Położyłem jej rękę na głowie i głośno wypowiedziałem:
„Słowo Boże jest ostrzejsze niż miecz obosieczny, przenika aż do szpiku i kości, do duszy i ducha.”

Następnie modliłem się cicho. W połowie tej modlitwy nagle zaczęła gwałtownie wymachiwać rękami, a zaraz potem całe jej ciało ogarnęły silne drgawki. Jej mąż trzymał ją od tyłu, przytrzymując ją na krześle, by nie upadła. Szczególnie gwałtownie potrząsała głową, tak mocno i szybko, że ledwo mogłem utrzymać na niej rękę.

W końcowej fazie drgawki zaczęły ustępować od góry w dół. Gdy przestałem się modlić i zabrałem rękę, nadal uderzała dłońmi. Przez chwilę przyglądałem się jej podtrzymującym modlitwę, po czym delikatnie chwyciłem jej lewą rękę i położyłem ją na jej kolanie, przykładając na nią swoją rękę. Następnie chwyciłem jej prawą rękę i lekko dotknąłem opuszkami palców jej dłoni.

Nagle poczuła błyskawiczną falę energii, która przeszła jej ciało, unosząc ramiona tak wysoko, jak tylko mogła, po czym zaczęły się one gwałtownie poruszać w górę i w dół.

Wciąż się modląc, położyłem ręce na jej ramionach – energia natychmiast spłynęła z powrotem w dół, do dłoni i ramion, a następnie znów się uniosła. Za każdym razem, gdy przykładałem ręce, ruchy falowały w górę i w dół jej ciała.

W końcu całkowicie zabrałem ręce i położyłem je na jej ramionach w linii prostej przed jej klatką piersiową. Wtedy uniosła się jej klatka piersiowa, a ja zobaczyłem i usłyszałem, jak trudne stało się dla niej oddychanie – z jej piersi wydobywały się ciężkie, mimowolne westchnienia.

Nie chciałem zostawiać jej w tym stanie zbyt długo, więc powoli przesunąłem ręce z ramion na jej dłonie. W tym momencie poczuła gwałtowną falę energii w swoich nogach – stanęła na palcach i zaczęła tak szybko uderzać piętami o podłogę, jakby ktoś rąbał drewno.

To trwało około dwóch minut, po czym wszystko nagle ustało. Chora opadła z sił, była jak martwa, i minęło około 12 minut, zanim odzyskała przytomność.

Całe to zdarzenie miało miejsce o godzinie 9 wieczorem. Po raz pierwszy od dawna kobieta przespała całą noc bez przerwy, a rano czuła się bardzo dobrze.


Podsumowanie

Przypadek ten, podobnie jak wiele innych, pokazuje niezwykłe oddziaływanie modlitwy, żywego Słowa Bożego oraz dotyku rąk. Moje doświadczenie w uzdrawianiu wskazuje, że wiara i duchowa siła potrafią przeniknąć najgłębsze warstwy ludzkiego ciała i duszy, przynosząc uzdrowienie tam, gdzie zawodzi tradycyjna medycyna. Mag-Ton. I.


Następnego dnia rano, o godzinie szóstej, chora ponownie przyszła do mnie wraz z mężem. Objawy podczas modlitwy były mniej więcej takie same jak poprzedniego wieczoru, jednak znacznie łagodniejsze i nie przeniosły się na nogi.

Ponieważ w tego rodzaju przypadkach wszelkie wyjaśnienia i dociekania są bezskuteczne, nie wdawałem się w nie, lecz po prostu zapytałem go:

„Czyż nie może pan się modlić?”
Na co odpowiedział: „Jak diabeł, który jest we mnie, miałby się modlić?”


Trzecia Sesja Modlitwy i Całkowite Uzdrowienie

Tego samego wieczora kobieta przyszła do mnie po raz trzeci. Tym razem podczas modlitwy, ani po jej zakończeniu, nie wystąpiły już żadne objawy. Chora czuła się znakomicie, z każdym dniem nabierała sił i zdrowiała, a przez kolejne trzy tygodnie była całkowicie szczęśliwa. Najbardziej cieszył ją dobry sen i fakt, że nie miewała już koszmarnych snów.

Jednak po trzech tygodniach kobieta wróciła do mnie i skarżyła się, że choroba ponownie daje o sobie znać – tego ranka poczuła drżenie w lewym ramieniu, po słabszej stronie ciała.

Natychmiast poleciłem jej usiąść. Nałożyłem rękę na jej głowę i modliłem się jak zwykle – wtedy choroba ujawniła się ponownie w swojej pierwotnej postaci. Jednak wieczorem powiedziała mi, że przez cały dzień czuła się dobrze.


Obecność Pastora i Zaskakujące Objawy

Tego samego dnia odwiedził mnie mój szwagier, który jest pastorem w N. koło S. Przedstawiłem mu ten przypadek, a on wyraził chęć bycia obecnym przy następnym spotkaniu.

Gdy rozmawiał z chorą, już zanim skończył mówić, zauważyłem, że kobieta, stojąc trzy kroki ode mnie, zaczęła drżeć. Kiedy przyłożyłem rękę, pojawiły się zwyczajowe konwulsje, jednak nie były one tak silne jak rano.

Podczas trzeciej sesji drgawki ustały na około 10 minut przed zabraniem ręki. Za drugim razem, jeszcze zanim zbliżyłem się do chorej, mniej więcej 10 minut wcześniej, poczułem w sobie niezwykle silną duchową siłę, tak ogromną, że wydawało mi się, iż kobieta musi natychmiast upaść pod moją dłonią – jednak do tego nie doszło.


Ostateczne Uzdrowienie

Po tej sesji kobieta pozostawała zdrowa przez kolejne sześć tygodni, po czym choroba ponownie dała o sobie znać. Wtedy ponowiłem wcześniejsze manipulacje i modlitwy, jednak tym razem pojawiły się tylko dwa napady, znacznie słabsze niż wcześniej.

Podczas trzeciej sesji pościłem i modliłem się przez cały dzień. Z pełnym przekonaniem wiedziałem, że tym razem uzdrowienie będzie trwałe i że choroba nie powróci.

Tak też się stało – kobieta nie miała już więcej konwulsji i od ponad roku cieszy się pełnym zdrowiem.


Drugi Przypadek

Był to bardzo podobny przypadek, również dotyczący kobiety. Po trzech sesjach modlitwy, w tych samych warunkach, nastąpiło całkowite uzdrowienie.


Trzeci Przypadek – Szkolny Nauczyciel

Jesienią ubiegłego roku krewny pierwszej uzdrowionej kobiety przybył do mnie krótko przed południem i powiedział:

„Przybywam z N. i błagam pana w imię Boga, aby udał się pan jeszcze dziś do nauczyciela szkolnego w tej miejscowości. Już od trzech tygodni cierpi on niewyobrażalne męki, a żadne konwencjonalne środki nie przynoszą ulgi. Jego żona prosi pana o pomoc. Mężczyzna jest w stanie całkowitej rozpaczy i obłędu – widziałem to i słyszałem na własne oczy i uszy.”

Wieś ta znajduje się półtorej godziny drogi stąd.

O godzinie piątej po południu wyruszyłem tam. Musiałem przejść przez las. Już w drodze, jeszcze zanim opuściłem miasto, modliłem się o ducha łaski i siłę do modlitwy z taką żarliwością, jaką tylko Duch Święty mógł mi dać.

Kiedy przeszedłem około tysiąca kroków przez las, podczas modlitwy usłyszałem wyraźny głos mówiący do mnie:  „On zostanie uzdrowiony.”

Nie mogę powiedzieć, że usłyszałem ten głos fizycznymi uszami – to było jak głos wewnętrzny, a jednak niepodważalnie realny.
Idąc dalej, po pewnym czasie usłyszałem ten sam głos po raz drugi, tym razem mówiący: „On zostanie całkowicie uzdrowiony.”


Spotkanie z Chorym

Gdy dotarłem do szkolnego domu, otworzyłem drzwi izby. Naprzeciwko znajdowało się łóżko, na którym leżał chory.

Zanim zdążyłem go przywitać, krzyknął do mnie:

„O, panie W.! Szatan jest we mnie! Jestem zgubiony, jestem potępiony, jestem mordercą! Tam stoi Szatan i chce mnie zabrać!”
Po tych słowach jeszcze głośniej wykrzyknął:
„Duch bluźnierstwa, precz! Duch bluźnierstwa, precz!”

Widok i dźwięk tego wszystkiego były przerażające.
Jego żona stała obok łóżka, otoczona pięciorgiem dzieci, i wszyscy gorzko płakali. Usłyszałem, że jego stan był już określany jako obłęd.


Podsumowanie

Ten przypadek ukazuje skrajne duchowe udręczenie i przejawia się w formie, którą świat określiłby jako szaleństwo. Jednak moje doświadczenie uczy mnie, że są to nie tylko zaburzenia umysłowe, ale głębokie duchowe konflikty, w których Słowo Boże i modlitwa mogą przynieść ukojenie i uzdrowienie.

Czy moc modlitwy będzie wystarczająca w tym przypadku? Tego dowiem się w kolejnych godzinach i


Moja Pewność i Cudowne Uzdrowienie Szkolnego Nauczyciela

Byłem całkowicie pewny mojego działania i sukcesu. Powiedziałem żonie chorego, aby wezwała jakiegoś uczciwego, bogobojnego mężczyznę, którego zna. Przyszedł on, lecz słysząc wrzaski i bluźnierstwa chorego, nie miał odwagi wejść do izby i zatrzymał się w drzwiach.

Poleciłem, aby chorego podniesiono z łóżka i zaprowadzono do przestronnej szkolnej sali. Jego żona mu w tym pomogła, a zaproszony mężczyzna poszedł za nimi.

Zaledwie przyłożyłem rękę do chorego i rozpocząłem modlitwę, dopadły go gwałtowne dreszcze, a z jego ust wydobywały się niezrozumiałe dźwięki, zupełnie jak podczas ataku silnej gorączki. Całe jego ciało drżało tak, że każda jego kość zdawała się grzechotać. Twarz stała się blada jak u człowieka leżącego w grobie.

Wtedy głośno wypowiedziałem słowa: „Słowo Pańskie jest jak ogień i jak młot, który kruszy skały!”

W jednej chwili gwałtowne konwulsje ustały, a zastąpiło je jedynie lekkie drżenie, które utrzymywało się do końca modlitwy.
Następnie poleciłem, aby chorego ponownie położono do łóżka i pozostałem jeszcze kilka minut w sali.

Obecny rolnik, który to wszystko widział, załamał ręce nad głową i powiedział:

„Służyłem długo we francuskiej armii, ale gdyby ten człowiek choć jeszcze przez kilka minut tak bluźnił i szalał, uciekłbym w popłochu!”


Niezwykła Modlitwa i Radosny Śpiew

Nagle usłyszałem głośne modlitwy dochodzące z pokoju chorego. Wszedłem tam natychmiast.  Już w życiu wiele razy słyszałem modlitwy, ale nigdy jeszcze czegoś takiego. Nie potrafię sobie wyobrazić, skąd ten człowiek w tamtej chwili czerpał tyle pochwał i dziękczynienia dla Boga. Nie chciałem mu przerywać. Modlił się nieprzerwanie, więc wyszedłem bez pożegnania i udałem się z powrotem do miasta.

Następnego dnia rano, około godziny dziewiątej, ktoś zapukał do moich drzwi. Wszedł nauczyciel szkolny wraz z mężczyzną, który pierwszy powiadomił mnie o jego chorobie.

„Jak się pan czuje?” – zapytałem.
„Dobrze!” – odpowiedział.

„Wczoraj wieczorem modliłem się do godziny ósmej, a potem poprosiłem sześciu sąsiadów do siebie. Razem z nimi śpiewałem pieśni dziękczynne i grałem na skrzypcach aż do jedenastej wieczorem. Po raz pierwszy od bardzo dawna spałem spokojnie i bez żadnych koszmarów.”

To wydarzyło się w sobotę.

W poniedziałek nauczyciel powrócił do swoich obowiązków i od tamtej pory cieszy się zdrowiem. Powiedział mi również, że wcześniej, gdy zasypiał, miewał straszliwe koszmary – ale teraz już nigdy więcej ich nie doświadczył.


Czwarty Przypadek – Kobieta na Granicy Życia i Śmierci

Około sześć tygodni temu zostałem poproszony przez przyjaciela, aby udać się do miejscowości M., gdzie życie pewnej kobiety było zagrożone. Wieś ta znajdowała się około dwóch i pół godziny drogi stąd, więc natychmiast tam poszedłem. Zastałem 42-letnią kobietę, katoliczkę, leżącą na łożu w otoczeniu nieznajomego mi mężczyzny. Chciałem sprawdzić jej puls, lecz był on tak słaby, że nie mogłem go wyczuć.

Zwróciłem się więc do nieznajomego i zapytałem: „Z kim mam zaszczyt rozmawiać?”
Odpowiedział, że jest lekarzem B. z F.
Zapytałem go następnie, jakie ma zdanie na temat tej chorej.

Odpowiedział mi cicho: „Tu medycyna już nie ma nic do zaoferowania. Mój kolega, lekarz powiatowy dr O., był tu przez ostatnie dwa dni, ale dziś po południu musiał odejść. Chora nie może przeżyć ani chwili bez stałej opieki.”
Problemem był silny, nieustający krwotok. Wszelkie próby jego zatrzymania zawiodły.
Zapytałem, czy podano jej jakieś środki.
Lekarz odpowiedział, że tak.
Poprosiłem go, aby usunął te środki. Wtedy wyjął tampon nasączony ściągającymi płynami, po czym natychmiast pojawiło się skrzepnięte i świeże krwawienie.
Lekarz wyraźnie się zaniepokoił.
Ja jednak powiedziałem mu: „Teraz zobaczy pan moc wiary i modlitwy!”


Modlitwa i Natychmiastowe Uzdrowienie

Natychmiast położyłem rękę na brzuchu kobiety, tuż nad jej łonem, i głośno wypowiedziałem następujące słowa:

„Tak mówi Pan Zastępów: Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą! Nie odstępuj, bo Ja jestem twoim Bogiem! Wzmacniam cię, wspieram cię i podtrzymuję cię prawicą mojej sprawiedliwości.”

Po 15 do 18 minutach zabrałem rękę i powiedziałem: „Panie doktorze, proszę sprawdzić puls.”

Lekarz wziął dłoń chorej, przez chwilę trzymał ją w milczeniu, a następnie wykrzyknął ze zdumieniem: „Wielki Boże! Jaki pełny i miękki puls!”

W tym samym momencie krwotok całkowicie ustał, jakby został zatrzymany niewidzialną ścianą.
Kobieta otworzyła oczy.
Zapytałem ją: „Jak się pani czuje?”
Odpowiedziała: „Jest mi teraz całkowicie dobrze, tylko czuję osłabienie.”
Poleciłem podać jej odrobinę wina.
Lekarz sprzeciwił się, obawiając się negatywnych skutków.
Ja jednak powiedziałem: „Słowo Boże jest silniejsze niż cały bukłak wina.”
Kobieta wypiła wino i od razu poczuła się wzmocniona.
Od tego momentu stan jej zdrowia poprawiał się i nie było już żadnych oznak nawrotu choroby.

źródło: Magisch Magnetische Heilung; MAGIKON Stuttgart 1840.