Magiczne lustra – opętania

Pan Michel Honoré, malarz z Pierrefonds, który przez pewien czas pracował u mnie jako robotnik, słysząc mnie często rozmawiającego o magnetyzmie, poprosił mnie pewnego dnia o przesłanie mu książek na ten temat. Przekazałem mu Podręcznik Du Poteta, Przewodnik magnetyzera oraz Arkana przyszłego życia ujawnione. Przez dłuższy czas nie miałem od Michela żadnych wiadomości, w ostatnich dniach otrzymałem od niego list, w którym opowiadał o swoich badaniach i eksperymentach magnetycznych.

Nie poprzestając na zwykłych doświadczeniach, zapragnął spróbować czegoś więcej – eksperymentów z pojawianiem się zjaw. Napisał mi w tej sprawie:
Obecnie pracuję z pewną młodą osobą, z którą przeprowadziłem doświadczenia z pojawianiem się zmarłych – i były one bardzo trafne.”

Podczas jednej z jego późniejszych wizyt w Paryżu rozmawialiśmy o jego jasnowidzach (bo miał ich kilku). Chciałem się dowiedzieć, jakie zrobił postępy. W jego wypowiedziach odkryłem, że nadal był tym samym człowiekiem – prostolinijnym i łatwym do zbicia z tropu.

Powiedział mi, że miał młodego chłopaka, który zaraz po wejściu w stan snu somnambulicznego „biegał po lesie Compiègne albo odlatywał w niebo” – co bardzo go irytowało, więc przestał go usypiać. To, co mu wtedy powiedziałem, nie zrobiło na nim wielkiego wrażenia. Odpowiedział tylko:
Ależ oczywiście, mam dowód, że można widzieć zmarłych – nie mogę w to wątpić. Ale nie chcę, żeby ktoś mi tak po prostu łaził po niebie i po lesie! Wolę pracować z drugą młodą osobą.”

Ostatnio – mówił dalej – uśpiłem ją, a ona, ledwie zapadła w sen, powiedziała mi:
Zaledwie godzinę temu uśpiłeś taką a taką osobę, w takim a takim miejscu. Powiedziała ci to i zrobiła tamto.’

No, to mi się podoba, to konkretne rzeczy! – powiedział. – Ale jak mam niby zweryfikować to, co ktoś widzi w lesie albo w niebie?

Odpowiedziałem mu:
Jeśli chodzi o las, możesz sprawdzić, kto akurat go przechodzi w chwili, gdy twoja jasnowidząca ich tam widzi – to byłby dowód widzenia na odległość. A jeśli chodzi o niebo – pytaj tych, którzy się ukazują, co tam robią i czy szczęśliwi. To byłby wielki dowód na to, czy Arkany przyszłego życia mówią prawdę, czy nie.

Ach – odparł – nie mogę wątpić w pojawianie się zmarłych. Mam na to prawdziwe dowody. Skorzystam z twoich rad i tego lata zajmę się tym intensywniej.

Michelowi towarzyszył niejaki Julien Boucher, również mieszkaniec Pierrefonds. Jakiś czas temu odbyłem krótką podróż do tego miasteczka, i przy rozmowie na temat różnych wierzeń poruszyłem temat magicznych lusterco wzbudziło zarówno ciekawość, jak i ogólny sceptycyzm.

Największym niedowiarkiem był właśnie J. Boucher, który jednak zaproponował, że sam spróbuje eksperymentu. Stanął przede mną, wyraźnie wyzywająco. Ledwie minęła minuta, odkąd jego atletyczna postać zaczęła wpatrywać się w moje lustro, gdy nagle ogarnął go konwulsyjny dreszcz, a jego oczy wypełniły się łzami.

Odsunąłem się o kilka kroków, ale on podążał za mną, jakby bał się stracić z oczu coś, co bardzo go poruszyło.

Zapytałem go, co tak wpatrzenie śledzi – i wykrzyknął, przez łzy:

To mój biedny ojciec!”

Ojciec Bouchera zmarł piętnaście lat wcześniej.

Kilka dni temu przypomniałem mu to wydarzenie, które poruszyło wszystkich obecnych. On sam jest dziś tak samo przekonany o rzeczywistości tej wizji, jakby wciąż miał przed oczami. Powiedział jednak:

Ale nie wierzę w duchy!”jakby bał się, że ktoś posądzi go o słabość.

Jednakże – powiedział mi – opowiem panu coś naprawdę dziwnego. Przysięgam na Boga i na słońce: pewnego dnia, na oczach moich i mojej żony, nasz mały malec został wyniesiony z kołyski – cały w pieluszkach – i postawiony prosto przy oknie, gdzie kurczowo trzymał się oburącz, jakby wołał nas, by ostrzec, że zaraz spadnie. Kołdra była mniej naruszona, niż gdybyśmy sami go wyciągnęli z łóżka. Drzwi były zamknięte, okna także.

Zaskoczeni do granic, nie wiedzieliśmy, czy to sen, czy jawa; patrzyliśmy na siebie, nie myśląc nawet, by go natychmiast zabrać.**

Cóż – powiedziałem mu – to pewnie jakiś duch zrobił wam taki numer.

Och! – odparł – czy to duchy, diabeł, czy sam dobry Bóg – coś takiego mnie spotkało, choć w takie rzeczy nigdy nie wierzyłem.

A wierzy pan teraz?

Wierzę w to, co widziałem.

Czy w tym czasie zmarł ktoś z pana rodziny?

Tak, jego stara ciotka, która go bardzo kochała, zmarła osiem dni wcześniej. Ale – dodał – zna pan przecież Andru, z naszej miejscowości. To dopiero historia: ludzie mówią, że miał układ z diabłem. Ja sam w to nie wierzę, bo zawsze modli się do Boga. Ale miał całą masę książek o czarach – bardzo chciał znaleźć jakiś skarb. Twierdził, że żeby znaleźć skarb, trzeba się modlić za dusze czyśćcowe. I tyle się za nie modlił, że one w końcu przyszły do niego i pokazały mu skarb – podczas pięknej nocy. Ale się przestraszył, nie odważył się za nimi pójść – i od tej pory dostaje lanie co noc i nawet za dnia.

Pewnego dnia wezwano lekarza, który nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył: znalazł go leżącego na ziemi, pobitego niemal na śmierć. On sam się tym nie chwali, ale widać to od razukiedy się z nim rozmawia, czasem dostaje takiego szturchańca, że odskakuje kilka kroków. Sprawę dokładnie zbadano – miejsce, gdzie był uderzony, całe było sine.

Przyznał się komuś, że to trwa od lat i że nie ma pojęcia, jak znaleźć spokój.

Jest pan tego pewien?

Ależ oczywiście! Proszę zapytać lekarza i całą okolicę – to żadna tajemnica.

Widzicie więc, że duchy istnieją.

Ach, gdyby mi zrobili to samo, nie zostaliby mile przyjęci.

Lepiej nie kusić losu.

On miał trochę z czarownika – w mig leczył skręcenia, oparzenia, końskie kolki. To musiała być jakaś magia. Brał trzy włosy, wypowiadał słowa nad każdym z nich, wrzucał do ognia – i zwierzę było uzdrowione na odległość po straszliwej biegunce. No to spróbuj pan to wyjaśnić!

Uważam te wydarzenia za na tyle ciekawe, że postanowiłem je panu przesłać, mój drogi… Niech pan z nimi zrobi, co uważa za stosowne – jeśli trzeba, można je poprzeć licznymi świadectwami.

Blisson

źródło: MIROIRS MAGIQUES. – OBSESSIONS. (kontynuacja); Magnetiseur Spiritualiste, Le. Journal Redige par les Membres de la Societe des Magnetiseurs Spiritualistes de Paris -1851.