W dzienniku L’Événement z dnia 25 lipca 1851 roku czytamy:
W jednej z miejscowości pod Paryżem miał się odbyć sądowy przetarg na sprzedaż działki. Nikt jednak nie zgłaszał oferty, mimo że cena wywoławcza była wyjątkowo niska — wszystko dlatego, że ziemia została zajęta na poczet długów pewnego ojca G…, który wśród okolicznych chłopów uchodził za niebezpiecznego czarnoksiężnika.
Po długim wahaniu jeden z rolników, nazwiskiem L…, skuszony okazją, zaryzykował i nabył pole.
Następnego ranka, skoro świt, wyruszył wesoło z łopatą na ramieniu, by rozpocząć pracę na swoim nowym gruncie. Jednak już na wejściu jego uwagę przykuł ponury widok — krzyż, do którego przyczepiony był kartka z napisem:
„Jeśli wbijesz łopatę w to pole, nawiedzi cię nocą zjawa.”
Rolnik przewrócił krzyż i zabrał się do pracy. Nie miał jednak zbyt wiele odwagi — myśl o zapowiedzianym duchu nie opuszczała go ani na chwilę. Wyszedł z pola wcześniej niż planował, wrócił do domu i położył się do łóżka. Ale jego nerwy były zbyt napięte, by zasnąć.
O północy ujrzał w swoim pokoju długą białą postać, która przechadzała się po izbie i zbliżała się do niego, szepcząc:
„Oddaj mi moje pole.”
Zjawa wracała każdej kolejnej nocy. Rolnik dostał gorączki. Gdy lekarz zapytał go o przyczynę choroby, opowiedział o widzeniu, które go prześladowało, i stwierdził, że ojciec G… rzucił na niego klątwę.
Lekarz wezwał podejrzanego mężczyznę, a w obecności burmistrza przeprowadził z nim rozmowę. „Czarownik” przyznał, że każdej nocy o północy chodził wokół swojej własnej chałupy, okryty białym prześcieradłem, chcąc nastraszyć nowego właściciela pola.
Po ostrzeżeniu, że grozi mu areszt, jeśli nie zaniecha tych praktyk, zaprzestał nocnych wybryków. Zjawy ustały, a rolnik odzyskał zdrowie.
Jak to możliwe, że „czarnoksiężnik”, przechadzając się wokół swojego domu, mógł być widziany przez chłopa, którego dom znajdował się kilometr dalej?
Tego zjawiska nie podejmujemy się wyjaśniać — należy ono do domeny nauki.
Możemy tylko powiedzieć, że podobne przypadki nie są bez precedensu i że relacja ta opiera się na niepodważalnym autorytecie — doktora Récamiera.
Kilka lat wcześniej doktor Récamier wracał z Bordeaux. Przejeżdżał przez wieś w powozie pocztowym, kiedy nagle złamało się jedno z kół. Wysłano posłańca do kołodzieja, którego dom znajdował się w pobliżu. Okazało się jednak, że mężczyzna jest chory i leży w łóżku, więc trzeba było sprowadzić innego rzemieślnika z sąsiedniej wsi.
Czekając na naprawę, doktor Récamier odwiedził chorego chłopa i zapytał go o przyczynę jego dolegliwości. Kołodziej odpowiedział, że cierpi z powodu bezsenności. Dodał, że nie może spać, ponieważ pewien kotlarz, mieszkający na drugim końcu wioski, mści się na nim za to, że odmówił mu ręki swojej córki — i przez całą noc uderza młotkiem w jeden ze swoich kotłów.
Doktor udał się do kotlarza i bez żadnych wstępów powiedział mu:
— Dlaczego całą noc uderzasz w ten swój kocioł?
— Na Boga — odparł ten — robię to po to, żeby Nicolas nie mógł spać.
— Ale jak Nicolas może cię słyszeć, skoro mieszka o pół ligi stąd?
— Och, och — odpowiedział wieśniak z chytrym uśmiechem — dobrze wiem, że słyszy.
Doktor Récamier nakazał kotlarzowi zaprzestać hałasów, grożąc mu postępowaniem sądowym, jeśli chory umrze. Następnej nocy kołodziej spał spokojnie, a kilka dni później wrócił do pracy.
W rozważaniach, które towarzyszyły jego relacji, doktor Récamier przypisał to zjawisko sile woli — której energii jeszcze w pełni nie znamy — a która ujawniła się spontanicznie u niewykształconego wieśniaka. Zresztą to zjawisko nie wyda się dziwne tym, którzy są zaznajomieni z tajemnicami magnetyzmu.
Autorowi tego artykułu mówimy, że uznajemy możliwość takiego faktu — obsesji wywołanej działaniem magnetycznym; nie jest to jedyny przypadek, jaki znamy, a i ten chłop nie jest jedynym świeckim, który używa podobnych środków.
Zajmiemy się tą kwestią dogłębnie w naszym dziele poświęconym magii. Ten rodzaj zemsty cieszy się dziś niemałą popularnością; odpowiada duszom jezuickim, które potrafią uderzać tylko w plecy. Ale pociesza nas w tych ukrytych morderstwach to, że sprawca nie cieszy się długo owocami swego czynu.
Jeśli człowiek — ofiara takiej agresji tu, na ziemi — nie zdążył się odwrócić i stawić czoła swojemu katowi, to odwraca się w zaświatach, gdzie znajduje podwójną siłę i podwójne środki, by oddać cesarzowi, co cesarskie.
Nigdy żaden opętujący nie umarł w pokoju; tylko on sam wie, jaką cenę zapłacił za chwilę hańby. Niech ci, którzy tak postępują, rozważą dobrze nasze słowa; wiemy, co mówimy — sami byliśmy poddani magicznemu sądowi.
Zapewniamy, że nasza wiara w Boga nas nie zawiodła; nie będziemy tymi, którzy cierpią jako ostatni.
Alphonse Cahagnet
źródło: Magie by Alphonse Cahagnet; Magnetiseur Spiritualiste, Le. Journal Redige par les Membres de la Societe des Magnetiseurs Spiritualistes de Paris -1851.