Wszyscy pamiętamy ״memento mori“, ale nie zmniejsza to samego wrażenia, gdy spotykamy się twarzą w twarz z tym Aniołem Azrafilem, jak go nazywają Arabowie.
Kto chce zrozumieć przyszłość musi patrzeć i w przeszłość – daleką, starodawną, pełną poezji, znającą więcej prawdy, niż nasza zmaterializowana niewystarczająca nam już teraźniejszość.
Znamy słowa Chrystusa, lecz wdzięczni jesteśmy za potwierdzenie ich poezją, której widzimy tak dużo w starożytności, nie tylko u Platona i w Misterjach Eleuzyjskich, ale i w innych krajach.
Naprzykład u starych Słowian były śpiewy i sute jedzenia i radość, gdy człowiek odchodził ״do Ojców“ i odwrotnie był smutny obrządek przy postrzyżynach, gdy dziecku dawali imię (zobacz obrządek postrzyżyn w 2-im rapsodzie ״Króla Ducha“ Słowackiego).
Zaprawdę, w owe dawne czasy zstąpienia duszy z górnych sfer w ciało, było uważane jakby za pogrzeb – bo czyż nie jest nasze ciało pod pewnym względem grobem dla duszy, w którym według słów Platona traci ona swą wyższą niebieską pamięć i jest jej ciasno w tych więzach i ciemności.
A odejście duszy z ciała było uważane za powrót do ojczyzny do rodzinnej sfery, gdzie dusza ma większą swobodę i możność obcowania z Rzeczywistością w pośród obszaru innego świata, nie tak pełnego złud, jak ten nasz ziemski, bliższego Boskiej Realności, gdzie może bezpośrednio obcować z duszami i duchami innych istot. Pytanie: ״co myśleć należy o obcowaniu z umarłymi, ale żyjącymi w nas? – zawiera w sobie filozofję i określenie sposobu obcowania; a mają one większe znaczenie, niż ludzie sądzą. Jest to wzajemne przenikanie się dusz (bo dla dusz oddalenia niema i inszość myśli i uczuć jest dla nich jedynem oddaleniem, a miłość łącznikiem). Zupełnie się to zgadza z twierdzeniem indyjskiej filozofji, że wszystkie dusze są Iskrami Jedynego Boskiego Płomienia. W indyjskim katechizmie, naprzykład. Mistijz mówi, a uczeń mu odpowiada:
״ – Podnieś głowę, o Lanu; czy widzisz jedno, czyteż nieskończoną ilość świateł, palących się na ciemnym lazurze niebios?“.
״ – Czuję Jeden Płomień, o Gurudewa, widzę nieskończoną ilość, nierozłączonych z Nim, jaśniejących w Nim – iskier“.
״ – Mówisz dobrze. A teraz patrz naokół i w siebie samego.
Światłość, która płonie wewnątrz ciebie, powiedz, czy się różni czemkolwiek od światłości, która świeci w twoich Braciach – ludziach?“.
״ – Nie, niczem się nie różni, chociaż każdy własnej Karmy jest więźniem; chociaż jej zewnętrzne szaty łudzą nieświadomych słowami: ״Moja Dusza i Twoja Dusza“.
Czyż nieprzypomina to słów Chrystusa: ״wy będziecie ze Mną jedno, jak z Moim Ojcem jestem jedno“? A czyż Nirwana nie oznacza znicestwienia, widać to z opowiadania o Buddzie, który doszedł do Nirwany jeszcze na ziemi, a jednak dalej żył i uczył. Oto poprostu doszedł do wielkiej Jedności. Są różne stopnie jedności im wyższej słery dosięga dusza, tern więcej, tern szerzej urzeczywistnia tę Jedność. Sfer jest siedm, bo jest siedm stopni Jedności. Gdy tutaj na ziemi mówimy: ״w nas żyjących“, to znaczy, że odczuwamy pierwszy stopień Jedności. Czyściec (sanskryckie Karma Loka) jest drugim stopniem Jedności. Niebo (po sanskrycku Devachan) jest trzecim, zostają jeszcze cztery stopnie.
Te urzeczywistnienia przeżyć mogą tylko ci, co przeszli wielkie Misterja Ducha.
Ponieważ wszystko wyszło z tej jedności, więc też wszystko musi do niej powrócić. Herbert Spencer mówi, że wszystko wyszło z Absolutu, że przez dyfferencjację (różniczkowanie) pierwotnie na ducha i Materję, a potem dalej na różne stopnie i oddziały tych dwóch, dochodzi aż do atomów, a następnie musi powrócić przez integrację znowu do stanu Jedności; że we wszechświecie odbywa się to perjodycznie, w tern zupełnie jest w zgodzie ze wschodnią Nauką.
Ponieważ ziemia jest najniższą sferą, z tego wynika, że śmierć nie jest niczem więcej, jak przejściem do wyższej. Istnieje staro – grecka bajka czyli powieść, która mówi: ״Był człowiek, którego bogowie bardzo kochali i rzekli mu: ״Czemu nic od nas nie żądasz? Poproś o cośkolwiek, a damy ci. Wtedy człowiek odpowiedzał im: ״Prosiłbym, ale nie wiem, co jest najlepsze dla mnie.
Wy wiecie lepiej, więc sami dajcie mi to, co uważacie za najlepsze“. – I bogowie dali mu śmierć.
Pośród sfer istnienia niema niższej, niż nasza ziemia. Panuje tu ciągle zmieniająca się gra cieni, Ułuda, a Wieczna Boska Realność na tych burzliwych falach nawet wiernego nie znajduje odbicia.
To niewystarcza nam jednak: Dusza, wygnanka z Niebios, tęskni do swojej ojczyzny (gdzie królować będzie z Panem przez tysiące lat, jak mówi pismo) do Niebieskiej sfery, którą można, nazwać sferą spełnienia wszystkich Ideałów, do której nawet samo pojęcie o śmierci i smutku nie dociera. Tam myśl i czyn i kształt są jednem, a miłość jest czynnikiem ruchu i siłą twórczą wszystkich tych gwiazd myśli (jak mówi Dante), wszystkich tych wcielonych ideałów.
Wszak nawet i tu na ziemi dusza poetów i, mających żywe serce, myślicieli wzlatuje (używam tu terminologji skandynawskiej) po Tęczowym Moście do krainy Azów, do świetlanej walhalli bogów. Nawet i tu na ziemi bywają chwile, kiedy żadne wichry, ni burze przeciwności nie mogą zerwać z niebios tego Tęczowego Mostu Myśli i dlatego może nazywano go znakiem nadziei.
Gdy Dziedzilia, nasza polska starodawna bogini Tęczy, zjawi się na Niebie Myśli ludzkiej, potężniejsza od wichrów a subtelniejsza od kwiatów – dusza gotowa lecieć za nią aż na koniec świata, wpatrując się z zachwytem w jej idealne a niezmienne Piękno. ״Lecz idea nie przeminie“ jak mówi Krasiński w ״Przedświcie“
A cóż dopiero w tej krainie, gdzie Dziedzilia według swej woli króluje i tworzy bez żadnych już przeszkód. Tam każda dusza ludzka, czysta, jak kropla rosy (bo zostawiła wszystko, co w niej było nieidealnego w Czyścu), służyła do stworzenia tej Niebieskiej Tęczy Ideałów, tam nabiera sił do swej nowej pielgrzymki na ziemi. To nie sprzeciwia się Pismu, bo w objawieniu św. Jana powiedziano : ״Gdy będziesz doskonałym, uczynię ciebie kolumną w Domu Ojca Mojego i ty już stamtąd nie wynijdziesz“.
To znaczy, że dusze, jeszcze nie doszedłszy do doskonałości, muszą wychodzić. Tam dusza poznaje posłannictwo, które ma potem wypełnić na ziemi, tam rozwija swoje moce twórcze i talenty (naprzykład do muzyki, do poezji i t. d.). Tam Myśl Boska jednoczy wszystkich w jeden wielki braterski wieniec; nasza wspólna kultura i cywilizacja, odbicie myśli Bożej na ziemi powinna była by nas i tu wiązać i jednoczyć.
Mieszkańcy Niebios widzą nas stamtąd i nie czują żadnego rozłączenia z nami. Tworzą mocą myśli nasze idealne nowe postacie, wszak żyjemy w nich, nasze szczęście jest ich szczęściem, każdy prawdziwy nasz ideał jest ich ideałem, z tą różnicą, że w atmosferze ich świata każdy jest doskonałą pełnią. Tam Bóg jest Bogiem żywych, nie umarłych – t. j. Iskra Boska żyjąca w każdym – tam w Boskim świecie władzę swą odzyskuje, o wiele pełniej się przejawia, niż tu na ziemi poprzez więzy grubej ma- terji. Tam pełniej też kocha swoich bliskich i szerzej ogarnia – właściwie i tu za życia swą boską naturę ogarniała i umiłowanych i przyrodę całą. – Wszystko jest w Bogu (a więc i w Iskrze Boskiej) a nic na zewnątrz Boga być nie może.
W tę sferę jasności dusza unosi ze sobą w promieniach Dziedzilji i w Miłości Chrystusowej obrazy swych ukochanych, które tam żyją prawdziwie i w związku z duszami pozostałych na ziemi, życie ich jest zupełnie rzeczywiste – może jest większą realnością niż to, które na ziemi zwiemy rzeczywistością – bo czemże jest ta nasza ziemska rzerzywistość? Chwilą – która pierzcha, pryska, jak mydlana bańka – a dusza na ten widok płacze i staje, jak przed Sfinksa nierozwiązalną zagadką – zarazem czując, że to nie koniec, że jest nadzieja.
Ale tam w sferze szczęśliwości, nie pierzchnie i ujść nie może, bo Iskra boska nie ma żadnego ״Nazewnątrz“. Jest Ona w Nowym Testamencie ojcem odpoczywającej duszy, w Starym jest Łonem Abrahama, a w Egipcie – Słoneczną Łodzią Ozyrysa, a nawet samym Ozyrysem.
Ona to, Iskra posyła na ziemię duszy cząstkę swoją, jakby promień, posyła to znowu ją do siebie garnie, nieprzejawia wszystkiego blasku swego, bo ten by duszę oślepił i zasnęłaby na lat miljardy, ale wiedzie ją stopniowo bo schodach ewolucji, po drabinie Jakóbowej, do coraz wyższej i wyższej doskonałości, dopóki jej ziemia stanie się wcale niepotrzebną, bo dojdzie do stanu anielskiego.
Oto jest opis mego pojęcia i mych uczuć o stanie życia w wyższych sfetach, według różnych źródeł i własnej poczciwie pojętej logiki, bez żadnych zabobonów i wązkiej dogmatyki, ale raczej przez głos duszy, której treść sama – ״nadzieja“ – jest stałą Tęczą na deszczu łez ludzkich.
W. Hłasko
źrodło: “Przegląd Teozoficzny” nr. 1-2. Warszawa – styczeń, luty, marzec, kwiecień 1922