Kilka słów o francuskiej jasnowidzącej

Kilka słów o francuskiej jasnowidzącej „Lenormand”

Trzecia część „Magikon I.” wyrażała życzenie, aby pozyskać kilka notatek dotyczących sybillki w Paryżu. Oto to, co mogę przekazać na podstawie własnych doświadczeń.

1. Kontakty z panną Normand

Od 1811 do 1813 byłam w stałym kontakcie z panną Normand. Urodziła się w Asenon w 1772 roku i wychowana była na koszt królewski w opactwie benedyktynek. Już od siódmego roku życia wyróżniała się niezwykłą zdolnością obserwacji i wyobraźni, opisując swój ówczesny stan umysłu słowami:
Byłam wtedy czujną somnambulą.”

Od 1789 roku w Paryżu udowadniała swoje prorocze zdolności. Studiowała algebrę i astronomię oraz podejmowała próby uratowania Marii Antoniny z więzienia przy pomocy administratora zakładu karnego, pana Michonira. Maria Antonina – która odmówiła dalszych działań, aby nie pozostawić swoich dzieci – stała się pretekstem do uwięzienia panny Normand w lochu (miejsce to określone jest w notatkach niejednoznacznie jako Forteca lub więzienie w Luksemburgu). To właśnie tam przepowiedziała swoje wyzwolenie oraz sporządziła horoskop dla Josephiny. Od tamtej pory przepowiadała między innymi koronę Napoleona i jego śmierć podczas pierwszego zesłania.

Od 1803 roku często popadała w nieporozumienia z pewną osobą (oznaczoną w tekście jako „R.”), co skutkowało nawet czasowymi aresztami – zarówno dla niej, jak i dla odwiedzających. Szczególnie 1 grudnia 1809 roku, zmuszona do wyjaśnienia niejasnej odpowiedzi udzielonej kilka chwil wcześniej w Pałacu Sprawiedliwości, stwierdziła:
„Moja odpowiedź to problem, który zastrzegam sobie rozwiązać [prawdopodobnie w dniu wskazanym jako  31 Marzec 1814.”
W tym okresie poznałam pannę Normand.

Przy jednym z późniejszych spotkań – odbywanych nie dla moich własnych potrzeb, lecz na życzenie dalekich znajomych – p. Normand powtórzyła wspomnianą odpowiedź, nie rozwijając jednak dalszych szczegółów, ani nie odpowiadając na pytanie, co ją do niej skłoniło. W roku 1812 (lub możliwie 1817, błąd skanowania) zapewniła mnie, że ma pewność dożycia 108 lat.

2. Horoskopy dla obcych

Horoskopy sporządzane dla osób nieobecnych musiały być przygotowywane bez podawania imienia, nazwiska, kraju czy miejsca – jedynie zawierały własnoręcznie wpisane daty: dzień, rok i godzinę urodzenia. Taki arkusz przyniosłam do p. Normand, ustalając cenę na sześć franków, albo równowartość jednego, dwóch lub czterech louis d’or. Po upływie ośmiu dni otrzymałam odpowiedź. Okazało się, że najczęściej prezentowane przepowiednie były najmniej uzasadnione.

Od momentu, gdy opuściłam Paryż, zerwałam wszelkie związki z panną Normand.

3. Wizyta w domu Normand

5 maja 1811, przebrane – księżna Curland i ja – jako obywatelki Paryża, opuściłyśmy własny wóz przy wejściu na przedmieście. Następnie udałyśmy się do p. Normand bez żadnego towarzystwa. Po wielokrotnym pukaniu i dzwonieniu pojawiła się młoda dziewczyna, która odmówiła nam wejścia, tłumacząc, że czas panny Normand jest już zajęty, a dodatkowo musiałyśmy zaczekać. Ostatecznie zostałyśmy zaprowadzone do salonu, w którym znajdowały się między innymi:

  • Książki i kunsztownie malowane obrazy,
  • Cenne przedmioty oraz niezwykłe zwierzęta,
  • Instrumenty muzyczne i naukowe,
  • Naczynia zdobione wizerunkami węży i jaszczurek (przygotowane w spirytusie),
  • Owoce utrwalone w wosku oraz sztuczne kwiaty, wszystkie ułożone w stosach.

Drzwi okazałego gabinetu oraz wejście do domu wielokrotnie słychać było otwierające się i zamykające.

4. Opis wnętrza i symbolika

Po pewnym czasie (fragment dotyczący opisu drzwi jest bardzo zniekształcony w oryginale; poniższy przekład stanowi próbę rekonstrukcji na podstawie domysłów):
Po około dwóch uderzeniach otworzyły się drzwi, ukazując imponującą, choć trudną do jednoznacznego określenia konstrukcję – szerokie, o płaskiej formie, zdobione czarnym, jedwabistym materiałem, przeplatanym głęboką taśmą, z elementami przypominającymi drobne włoski. Było to zapewne dzieło panny Normand. Podążyłyśmy za nią do kolejnego, wewnętrznego pomieszczenia, gdzie znajdował się wysoki tron ustawiony przed dużym stołem ozdobionym mapami nieba oraz zapisem wyliczeń algebraicznych. Usiadłyśmy na niższych fotelach, a p. Normand, patrząc na nas z uśmiechem, stwierdziła, że jesteśmy przebrane – co zostało potwierdzone bez potrzeby dalszych wyjaśnień.

Następnie, gdy księżna Curland została przywitana, wśród zebranych pojawił się napis (prawdopodobnie inskrypcja) o treści:

„Pierwsza litera imienia chrzcielnego?” – A.
„Rok, tydzień i dzień, a także godzina mojego urodzenia?”
– 18 maja 1777. Niedziela, godzina 16:00.

Dalej pojawiały się pytania:
„Ulubione kolory?” – Czarny i biały.
„Ulubione owoce?” – Ananas i morwa.
„Czy woli Pan(i) wspinać się pod górę czy schodzić z góry?”
– Wspinać się pod górę.
„Ulubione zwierzęta?” – Orzeł, łabędź, pies i koń.

Następnie p. Normand spojrzała w stronę nieba i rzekła:
„Stoją Państwo pod wpływem Wenus i Jowisza.”

Po tym nastąpiła niezwykle szczegółowa, niemal cudownie prawdziwa relacja z mojej przeszłości – opis okoliczności, o których nikt inny nie wie, i wszystko zdarzało się jedno po drugim, podczas gdy ona spuściła wzrok, nie kontynuując obserwacji.

5. Przepowiednia dotycząca przyszłości

W końcu p. Normand zdecydowanie chwyciła moją dłoń i zapytała:
„Czy pragną Państwo poznać przyszłość?”
Spojrzała mi wtedy spokojnie w oczy – jej wzrok był opanowany, nieprzepełniony euforią ani próżnością. Po moim cichym potwierdzeniu, chwyciła moją delikatną rękę, przyglądała się jej liniom, zapisywała liczby na arkuszu, dokonywała obliczeń i analizowała znaki niebios. Cały ten rytuał trwał zapewne kilka godzin. Gdy głód stał się nieoczekiwanie silny, podała mi filiżankę bulionu, mówiąc:
„Proszę mieć cierpliwość, bo mam jeszcze wiele do nauczenia.”

Następnie dyktowała mi:
„To osobliwy los. Zobaczą Państwo wyższe góry, niż sądzicie, i zdobywacie więcej szczytów, niż sobie życzycie. Pewnego dnia – i to naprawdę w czasie wojny – będziecie musieli uciekać. Wasz lud zostanie źle traktowany i schwytany, a Państwo pewnego ranka o trzeciej zostaniecie zabrani przez mężczyzn o długich brodach, łańcuchach i pancerzach, by zmusić Was do złamania przysięgi przeciwko temu, który umrze z kamienia. Trzem patriotom będziecie błagać o życie. W Wenecji pojawi się poeta, którego nigdy nie widzieliście ani nie zobaczycie, i który poczuje się zobowiązany, by po każdym swoim zgonie nakłaniać Państwa do modlitwy za niego, gdy będziecie rozkoszować się wyśmienitym widokiem natury.
Wasze życie jest poddane władzy pałacowych służalców królów, gdyż dusza Wasza woli samotność – a to jest sprzeczność Waszego ziemskiego bytu.
Wasza pierwsza wielka podróż do Włoch rozpocznie się od wyjazdu z Niemiec, gdzie udacie się na zaproszenie władcy, i otrzymacie order, który będziecie albo nigdy nosić, albo dopiero w najwyższym wieku, po wielu latach.
Chwała i wielkość świata będą Wam narzucone; umrzecie w podeszłym wieku, w pięknym zamku otoczonym oliwkami, z licznym, aczkolwiek skromnym dworem.
Wasze życie i to, co na Was czeka, jest cudowne. Pragniecie ciszy i prostoty, lecz z tego nie wyjdzie nic, właśnie dlatego, że potraficie to przejrzeć.”

Później dodała:
„Jeszcze coś wielkiego spotka Państwa, ale nie mogę tego ujawnić. Nic złego to nie zwiastuje, jednak tajemnica musi pozostać. Rok 1867 wszystko już spełnił.”

6. Notatki i nauczka

Następnie pojawiło się wiele dodatkowych notatek oraz rodzinnych trosk, które – z niewielkimi wyjątkami – potwierdziły się w praktyce. Jednakże, ponieważ zawierały one wiele smutnych wydarzeń, w tym zgonów, wyciągnęłam z tego horoskopu wniosek, że nigdy więcej nie pozwolę sobie na podobne przedsięwzięcie.

7. Spełnienie przepowiedni

Jeśli chodzi o spełnienie zapowiedzianych wydarzeń, wyglądało to następująco:
Rok 1813 przyniósł spełnienie wszystkich przepowiedni. Poeta we Wenecji okazał się być Lordem Byronem – a ja ufam jego darowi przewidywania tak długo, jak będę żyła. Podróż do Włoch, która miała miejsce na zaproszenie papieża (prawdopodobnie Leona XI), została przerwana przez jego śmierć, co uniemożliwiło powstanie zakładu opieki (być może szpitala) w Varenna, który miał zostać przeze mnie zrozumiany i był już zapoczątkowany. W wyniku tego przedsięwzięcia został mi zaprojektowany tzw. „Maltheserkreuz”. Nie pamiętałam jednak dokładnie tego zdarzenia i postanowiłam ani go nie nosić, ani nie ponosić z tego tytułu żadnych konsekwencji, gdyż przyczyna, dla której go otrzymałam, przestała istnieć. Od tego momentu przepowiednia nadal zawierała na szczycie tajemnicze sformułowanie:
Grafin N. N.

źródło: Noth Einiges über die französisehe Seberin „Lenormand; MAGIKON Stuttgart 1841.