Jeszcze kilka słów o kaprysach fortuny loteryjnej.

Jeszcze kilka słów o kaprysach fortuny loteryjnej.

Jest głęboko zakorzenione przekonanie w śród graczy, że losy podczas ciągnienia niewykupione przez kogoś albo sprzedane komuś innemu zazwyczaj wygrywają. Wiele już o tem pisały gazety, jak niejeden już ze swem losem loteryjnym sprzedał swoje szczęście i wielką wygraną, która na sprzedany los padła, Gracze mogliby wiele powiedzieć o takich wypadkach, kiedy kupując los, kazali wyciągnąć sobie numer przez kogoś, może przez żonę lub dziecko, a kiedy wyciągnięty numer im się nie podobał wzięli sobie inny, potem z żalem wspomina że odrzucony numer wygrał na wielką kwotę. Takie mniemanie potwierdzają wypadki zgodne z prawdą, a dotyczy to wszystkich losów, również dolarówek i innych na które przypadają premie w ciągnieniu.

Czasem co się dość często zdarza, gracz zakupi los do I,, II. i III. klasy a do IV-tej klasy zabraknie mu pieniędzy albo też straci zaufanie i ochotę do dalszej gry, nie wykupi więc losu, lub odstąpi go innemu, później dowiaduje się, że je 40 numer wygrał i to poważną kwotę, a wypadek taki niejednego już przyprawił do rozpaczy i obłędu. Widzimy, że fortuna jest ślepa i niemiłosierna, a gra na loterii pojęta jako hazard, byłaby niebezpieczna. We wszystkiem co czynimy aby zdobyć szczęście, trzeba mieć umiar, wolę i świadomość tego co czynimy a co możemy. By uniknąć przykrych następstw, najlepiej grać na zakupiony numer losu do końca, tj. od I-szej do IV-tej klasy bo fortuna lubi stroić figle. Pewien gracz znalazł na śmietnisku starą ćwiartkę losu, zakupił i ten sam numer i wygrał na loterii poważną kwotę.

Niedawno doniosły gazety, że na Węgrzech w Budapeszcie główna wygrana padła na numer losu zakupiony przez pewną pannę i zapisany na ulubionego pieska, a cała olbrzymia kwota ma służyć do żywienia ulicznych bezdomnych piesków ; zaś 41 loterii w II. klasie, znów rzekoma wygrał piesek w jednej z kolektur w Gdyni kwotę 20 tysięcy zł.; w tym wypadku wierny piesek wyciągnył przy zakupie numer szczęśliwy, a wygraną otrzymała uboga rodzina, która zakupiła ten numer. W roku 1937 pewien ubogi kolejarz, chcąc ulżyć swej doli, sprzedaje swoją obligację w banku, a za kilkanaście dni dowiaduje się, że wygrana premia 70.000 padła na sprzedany los, przejęty swem nieszczęściem postradał zmysły.

Innem razem pewien żydek sklepikarz, ratuje się przed licytacją i płaci zaległe podatki obligacją, na którą Urząd Skarbowy wygrał główną premię 200.000 zł Nic więc dziwnego, że wśród ogółu ludności zwłaszcza biedniejszej utarło się przysłowie ,,że diabeł zawsze na wielką kupę przyłoży”!

czytaj więcej: Tajemnice powodzenia na loterii.

źródło: „TAJEMNICE P0W0DZENIA NA LOTERII i POWODZENIA W ŻYCIU” autor: WIŚNIOWSKI KAROL