Poniższy list, opublikowany przez Manchester Guardian, został przedrukowany w Galignani’s Messenger z 6 października 1849 roku.
(Tłumaczenie naszego brata Moutteta.)
„… Wprowadzona w stan somnambuliczny, jasnowidząca z całkowitym przekonaniem stwierdziła, że sir John Franklin nadal żyje i obecnie znajduje się w stosunkowo dobrym stanie. Przeszedł przez bardzo poważne trudności, ale je przezwyciężył i ma nadzieję dotrzeć do Anglii za dziewięć i pół miesiąca, o ile nie zdarzy się żaden nieprzewidziany wypadek. Różnica czasu pomiędzy miejscem, w którym przebywa, a Bolton wynosi około sześciu godzin, co wskazuje na różnicę długości geograficznej od 85 do 90 stopni.
Następnie, nadal pozostając w stanie somnambulicznym, została poproszona o wskazanie na mapie miejsca, w którym znajduje się sir John Franklin. Jasnowidząca położyła palec na północno-zachodnim wybrzeżu Zatoki Hudsona, co nie odbiegało znacznie od wskazanej długości geograficznej — mimo że mapa była bardzo mała, źle umieszczona, wklejona w tom Penny Magazine, i musiała być położona na jej głowie, a nie trzymana przed oczami. W takiej pozycji nie dało się uzyskać precyzyjnego wskazania.
Ta kobieta jest zupełnie niepiśmienna, nie potrafi ani czytać, ani pisać; nie wie nawet, czym jest mapa. Informacje uzyskane — zarówno na podstawie różnicy czasu, jak i poprzez wskazanie na mapie — zadziwiły wszystkich obecnych, gdyż nikt nie spodziewał się szukać sir Johna w tamtym kierunku. A jednak, jeśli jego statki rozbiły się lub zostały porzucone na zachodnim wybrzeżu Boothii albo w pobliżu Wyspy Wiktorii, możliwe — choć dziś wydaje się to mało prawdopodobne — że próbował wrócić na wschód w kierunku Boothii, która w momencie jego wyprawy była uważana za wyspę.
Jeśli udało mu się pokonać ogromne trudności, jakie musiały się pojawić na takiej trasie, to właśnie w tamtym kierunku należałoby go szukać. Wreszcie, jeśli dotrze do tego miejsca zbyt późno w sezonie, by połączyć się ze statkiem jesiennym Kompanii Zatoki Hudsona, sam musi być przekonany, że pozostanie tam do następnej wiosny — co dokładnie odpowiada wspomnianym wyżej dziewięciu miesiącom, przewidywanym na jego powrót do Anglii. Jasnowidząca nie podała tej daty jako przepowiedni, ale jako wrażenie umysłu sir Johna Franklina, z którym — jak twierdziła — miała tajemnicze sposoby porozumiewania się…
Gdy pokazano jej stary list sir Jamesa Rossa, wysłano ją, by go zobaczyła: powiedziała, że musi iść znacznie dalej; jest bardzo daleko w lodzie i nie ma możliwości zawrócenia swojego statku. Planuje wrócić do Anglii, gdy tylko będzie to możliwe; nie widział sir Johna Franklina (1). Różnica czasu między tym miejscem a Bolton wynosiła niemal dziewięć godzin, co odpowiada 110–115 stopniom długości zachodniej. Poproszona o zaznaczenie tego miejsca na mapie, natychmiast wskazała Ziemię Banksa — pozycję wysoce prawdopodobną.
Następnie opisała wygląd sir Jamesa Rossa jako silniejszego i w lepszym stanie niż sir John Franklin; policzki sir Johna wydają się zapadnięte z wyczerpania, ale jego stan zdrowia jest dobry i ma teraz pod dostatkiem żywności. Opis jego osoby był zresztą całkiem trafny; jasnowidząca wspomniała szczególnie, że był łysy.
W seansie brały udział cztery osoby, wliczając magnetyzera. Szczegóły te uzyskają różny stopień wiarygodności w zależności od nastawienia osób, które je otrzymają — i prawdę mówiąc, obecnie wydaje się zbyt wcześnie, by nadawać im dużą wagę. Jednakże w dzisiejszych czasach, kiedy powierzamy błyskawicy nasze wiadomości, a słońcu nasze portrety, trudno jest dokładnie wyznaczyć granicę między możliwym a niemożliwym; w każdym razie, w interesie prawdy, należy te informacje zarejestrować, gdyż nie było możliwości żadnej zmowy.
Przesyłam moją mapę dla potwierdzenia autentyczności listu, ale proszę, aby moje nazwisko pozostało nieujawnione.”
M.
(Redaktor gazety dodaje, że autor listu jest oficerem marynarki królewskiej, godnym pełnego zaufania.)
źródło: Clairvoyante de Belton; Magnetiseur Spiritualiste, Le. Journal Redige par les Membres de la Societe des Magnetiseurs Spiritualistes de Paris. 1849-1851
A jak historia potoczyła się dalej? Ktoś zapyta.
To bardzo dobre pytanie — i historia sir Johna Franklina rzeczywiście miała dramatyczny i tragiczny finał.
Oto jak zakończyła się ta historia według ustaleń historyków:
Sir John Franklin dowodził słynną, ale fatalną wyprawą arktyczną z 1845 roku, której celem było odnalezienie Przejścia Północno-Zachodniego. Dowodził dwoma statkami: HMS Erebus i HMS Terror, z załogą liczącą 129 osób.
Franklin i jego ludzie nigdy nie wrócili.
Przez wiele lat ich los był nieznany, co wzbudzało ogromne zainteresowanie opinii publicznej i przyczyniło się do powstania wielu teorii — również tych opartych na jasnowidzeniu, jak ta z tekstu, który właśnie przetłumaczyliśmy.
Co wiemy dzisiaj:
-
Franklin zmarł prawdopodobnie w 1847 roku, dwa lata po rozpoczęciu wyprawy.
-
W 1859 roku odnaleziono wiadomość pozostawioną przez ocalałych oficerów, która potwierdzała, że statki zostały uwięzione w lodzie, a załoga próbowała pieszo dotrzeć na południe.
-
Większość załogi umarła z zimna, głodu i szkorbutu. Istnieją również dowody archeologiczne sugerujące przypadki kanibalizmu w desperackich próbach przetrwania.
-
Wraki Erebusa i Terroru odnaleziono dopiero w XXI wieku (odpowiednio w 2014 i 2016 roku) na dnie Oceanu Arktycznego w pobliżu Wyspy Króla Williama — bardzo blisko lokalizacji, którą wskazywały niektóre z ówczesnych wizji i relacji Inuitów.
Podsumowując: wizja jasnowidzącej była w pewnych aspektach zaskakująco bliska rzeczywistości — np. położenie statków — choć oczywiście twierdzenie, że Franklin wciąż żył, było błędne.