Jak potężny wpływ wywierała inicjacja egipska na umysły, możemy sobie zdać sprawę z ustępu Księgi Zmarłych, owego tajemniczego papyrusu, który, jako wjatyk na drogę pozagrobową pod głowę mumji wkładano: „Ustęp ten został znalezionym w Hermopolis w formie błękitnego napisu na alabastrowej płycie, u stóp bożka Toth (Hermesa) z czasów króla Menkara przez księcia Hostotefa, kiedy tenże podróżował w celach zbadania rzeczywistego stanu świątyni. Zaniósł on kamień do świątyni królewskiej.
O wielka tajemnico! Od kiedy odczytał to czyste i święte pismo, nie widział już nic i nic nie słyszał, do żadnej niewiasty się nie zbliżył i nie jadał już ani mięsa, ani ryb”. Pragnącego zostać wtajemniczonym, służba wprowadzała pod portyk wewnętrznego podwórca świątyni.
Hierofanta zbliżał się ku niemu i poddawał go wstępnem u surowemu badaniu. Jeżeli wypadło ono pomyślnie, iść mu za sobą nakazywał. Przeszedłszy portyki wewnętrznego podwórca i aleję w skale wykutą, a sfinksami zdobną, wstępowali do małej świątyni, służącej za wejście do krypt podziemnych.
Drzwi do nich ukryte były za statuą Izydy naturalnej wielkości.
Twarz bogini zasłoniętą pozostawała, a napis u podstawy statui umieszczony głosił: „Żaden śmiertelny zasłony mojej nie podniósł”. Hierofanta pełną tajemniczej grozy mową starał się raz jeszcze zachwiać postanowienie przyszłego adepta. Jeżeli jednakże ten ostatni trwał przy swym zamiarze, poruczał go służbie świątyni, wśród której musiał on czas jakiś pozostawać, najniższe nawet posługi wraz z nią spełniając.
Lecz oto wybiła godzina próby. Przyszłego adepta wiedziono do olbrzymiej, ponurej sali, na końcu której niewielki otwór prowadził do przejścia tak wązkiego, iż jedynie czołgając się, można było nim postępować.
Dawano mu do ręki rozpaloną lampę i zamykano za nim wrota świątyni. Zaledwie czołgać się począł po tern niebezpiecznem przejściu, echo powtórzyło groźnie złowrogie ostrzeżenie: „Tutaj giną szaleńcy, co pożądali wiedzy i potęgi!”
Przejście tymczasem coraz bardziej się rozszerzając, stawało się zarazem coraz bardziej spadzistem. Ale oto neofita dostrzega przed sobą rodzaj wielkiego leja, otworem swym ziejącego, z którego wysuwała się drabina żelazna. Nadzieją tknięty, rzuca się ku niej. I oto na najwyższy jej stopień wstąpiwszy, spostrzega przed sobą ciemną przepaść. Co czynić?… Poza nim powrót uniemożliwiony, przed nim otchłań tajemnicza. Przez chwilę śmierć blizka zdaje mu się być nieuniknioną. Rozglądając się wokoło, spostrzega nagle w murze szczelinę, kieruje ku niej lampę, drżącą w jego dłoni.
To schody! To ocalenie!…
Rzuca się ku nim i wspinać poczyna. Na końcu schodów napotyka bronzową kratę, poza którą widzi obszerną galerję, przez wielkie karjatydy podtrzymywaną. Mag otwiera przed nim kratę i uśmiechem przyjaznym powitawszy, oprowadza go po galerji której ściany zdobne dwudziestu dwu freskami, oświecały kryształowe lampy, spoczywające w karjatyd dłoniach.
To alfabet wiedzy okultyzmu i pierwsze jej tajniki zarazem. I tak: fresk pierwszy, odpowiadający literze A i cyfrze 1, wyobraża maga w białej szacie, z berłem w ręku, z czołem uwieńczonem złotą koroną.
To upostaciowanie Istoty Najwyższej, z której wszystkie inne wypływają, to jedność, źródło wszystkich liczb, to Człowiek wreszcie, który rozwojem swych potęg do Nieskończoności wznieść się może.
Nowicjusz nie był wstanie pojąć tego, co z ust Maga słyszał, lecz czuł, iż nowe horyzonty niby zorza boskiego światła otwierają się przed nim.
Przeszedłszy zwycięsko próbę ognia i wody, poddawanym był jeszcze próbie pokusy zmysłowej, kiedy odpoczywając po przejściach doznanych, widział nagle przed sobą piękną Nubijkę, czarem rozkoszy nęcącą.
Lecz biada mu, jeżeli nie odepchnął jej od siebie.
Życie swe, odwagę w poprzednich próbach wykazaną ocalił wprawdzie, lecz ponieważ zmysłów swych był jeszcze sługą, pozostawał nazawsze niewolnikiem i sługą świątyni.
Jeżeli jednak i tę próbę zwycięsko przetrwał, wprowadzano go tryum falnie do właściwej świątyni Izydy i przyjmowano od niego straszliwą przysięgę zachowania jej tajemnic, poczem całe zgromadzenie magów jak brata, nowicjusza witało.
I rozpoczynały się długie lata przygotowania do inicjacji. Zanim bowiem Izys Urania naturę swą przed nim odsłonić raczyła, musiał Izydę ziemską poznać. Uczono go więc tajemnych własności roślin i minerałów, medycyny, architektury i muzyki świętej, oraz ubiegłe dzieje ludzkości przed oczami jego roztaczano. Na pierwszym planie jednak miano zawsze rozwój mocy jego ducha, na podłożu zaparcia się siebie wyrastającą.
Uczeni starożytności wierzyli, iż człowiek wówczas jedynie jest w stanie prawdę posiąść, jeżeli ona część jego duszy stanowić będzie i z jej głębin tajemniczych wypłynie, to też w tern przedziwnem dziele jej przyswojenia magowie pozostawiali nowicjusza jego własnemu rozwojowi, czuwając nad nim jedynie i poddając go prawidłom kierowniczym niewzruszonym.
Na swe niespokojne pytania otrzymywał odpowiedź jedną: „Ufaj i pracuj!” Więc nowicjusz buntował się nieraz, żałował życia, które poza sobą pozostawił, podejrzenia okrutne żywił.
Prawda uciekać zdawała się przed nim, bogowie go opuścili. Był sam – niewolnikiem groźnej świątyni. Lecz potem przychodziły godziny przedziwnego spokoju, boskich przeczuć pełne. Zaczynał rozumieć symboliczne znaczenie prób, w dniu przyjęcia do świątyni przebytych.?; Tak! ta ciemna przepaść wód mniej niż prawda niezgłębioną była, ogień mniej palił, niż namiętności, co jego ciało pożerały. Lata szły. Namiętności powoli gasły i szukającemu prawdy zdawało się chwilami, iż zamarł w nim kompletnie stary człowiek i nowy, doskonalszy w nim się budzi.
I długo nieraz w prochu spoczywał na stopniach świętego sanktuarjum, bez buntu, bez żalu, bez pożądań, z duszą bezpodzielnie Bogom oddaną, niby holokrat ofiarny na cześć Prawdy świętej. I wówczas dopiero wtajemniczenia godnym się stawał. Hierofanta, zdający się w głębi jego duszy czytać, poddawał go jeszcze ostatecznej próbie – pozornej śmierci.
W sarkofagu otwartym, wprowadzony w stan katalepsji, w którym zdawało mu się, iż umiera i w świecie zagrobowym duszę swą niby cudne promienne zjawisko ogląda, noc przepędzał. Zbudzony, nie wiedział, czy moc Magów narzuciła mu tę cudną marę senną, czy też Niewidzialne widzialnem się dlań na chwilę stało. Teraz już był rzeczywistym adeptem i w tajemniczenie otrzymywał. Hierofanta opowiadał mu Widzenie Hermesa Totha na żadnym papyrusie nie spisane, lecz z ust do ust w chwili inicjacji powtarzane.
źródło: EDWARD SCHURE „WIELCY Wtajemniczeni” ZARYS TAJEMNICZYCH DZIEJÓW RELIGJI, Warszawa 1911