Henry Ford a Reinkarnacja

Henry Ford a Reinkarnacja
Przekład Tomiry Zori.

– Istnieje w przestrzeni jakiś potężny Mózg, wysyłający fale myślowe mózgom ludzkim...

Spojrzałem ze zdziwieniem na siedzącego po drugiej stronie biurka człowieka – na Henryka Forda. Sucha, piękna twarz, o dziwnie jasnych szaroniebieskich oczach, pogodne czoło, przecięte głęboką, pionową bruzdą między brwiami – i jakaś nieuchwytna wytworność postaci.

– Ale i my, i nasza ziemia jest tylko nic nieznaczącym pyłkiem w systemie słonecznym…

– Być może – odpowiedział Ford – mózg ziemskiej ludzkości jest tylko atomem Mózgu Wszechświata.

– A czem jesteśmy my?

– Atomem Wielkiego Organizmu.

Ford mówi równo, bez żadnego nacisku. Rozpatruje problematy od tysięcy lat niepokojące filozofów z tym samym pogodnym spokojem, z jakim przed chwilą opisywał nowy rodzaj silnika któremuś ze swych inżynierów.

Pierwotne Błyski Prawdy.

Ford siedzi w pewnej odległości odemnie, przy swem szklannem biurku. Zauważyłem, że Ford zawsze kładzie pewną przestrzeń między  sobą i odwiedzającemi go osobami. Jeden z punktów krótkiej etykiety, znaczącej różnicę między władcą i jego podwładnymi. U Forda jest to całkiem podświadome. Podświadoma jak gdyby obrona organizmu przed czemś obcem, z zewnątrz.

– I u ludów pierwotnych – mówi dalej Ford tym samym równym, spokojnym tonem – dostrzegamy te przebłyski prawdy i lęk przed krystalizacją pojęć. Indjanie amerykańscy czczą takie pan-bóstwo, które zowią po prostu „Wielkim Duchem“. Jeszcze raz objąłem wzrokiem uważnie całą postać automobilowego króla. W jednym ułamku sekundy uświadomiłem sobie, że w jego nieruchomej masce zewnętrznej jest właśnie coś z Indjanina. Jego ruchy i gesty są identyczne z ruchami aborygenów Ameryki. Każde poruszenie jest spokojne, miękkie, dokonywane bez szmeru – a jednak tak szybkie, jak u czerwonoskórych Fenimora Coopera.

Wielu uczonych twierdzi, iż klimat Ameryki wywiera potężny wpływ nawet na modelowanie rysów ludzkich. I że już w drugiem pokoleniu nawet rysy przybyszów z Europy, zaczynają przybierać charakterystyczne cechy indyjskie.

Henry Ford w oczach ogółu jest symbolem Ameryki, jest pierwowzorem Amerykanina. Dla mnie jest w nim więcej z Indjanina. Idąc tu, przechodziłem przez wielkie fabryki Forda, gdzie olbrzymie maszyny elektryczne rzucają w świat fale siły. Części aut, przybywające z miejsc odległych o setki mil, w jakiś czarodziejski sposób łączą się tu w tysiące maszyn. Lokomotywy własnych kolei żelaznych Forda, traktory, małe, lekkie Fordsony. I długie szeregi robotników, śpieszących do roboty,jak mrówki w nieprzerwanych szeregach.

I to wszystko – jest myślą Henryka Forda. Jest jego zmaterjalizowaną myślą.

Ten szczupły, wątły człowiek, raczej nieśmiały i milczący, stworzył w ciągu niespełna 25 lat to olbrzymie imperjum maszynowe. Nie wiedziałem dotąd, że ten potężny organizator posiada duszę mistyka.

– To, co Pan mówi – podejmuję – przypomina mi teorje Thomasa Wardy i Bernarda Shaw… Bo i Shaw, podobnie jak Pan, potęgę rządzącą światem nazywa Ewolucją Twórczą, poza którą jest Siła Świadoma, czyniąca wieczne eksperymenty z ludźmi i światem.

Ford słucha spokojnie i uważnie:

– Zachwycam się Shawem. Żałuję niezmiernie, że nie spotkałem się z nim w Anglji. Chętnie bym z nim porozmawiał. – Uśmiechnął się. Wrócił do poprzedniego tematu. – Wielki Duch… Istnieje ten Wielki Duch. Możemy go nazwać Ewolucją Twórczą, czy Mózgiem Świata, Inteligencją Zbiorową, czy Bogiem. Ten Duch właśnie określa nasze myśli i nasze czyny.

– Czyż nie Pan sam jest władcą swej duszy?

– Nie – twardo powiedział Ford. – Czuję, że nie uczyniłbym nic sam. Byłem zawsze kierowany przez niewidzialne siły we mnie i poza mną.

Jakże różne od przeciętności to, co mówi ten typowy „self made man“.

Z wyżyn swych dosiężeń ten multimiljoner tak prosto, tak spokojnie mówi, że niczego nie dokonał sam.

Wędrówka Dusz.

Uważałem zawsze władcę z Dearbornu (posiadłość Forda) za jakąś nadzwyczajną siłę, za ludzkie dynamo, za wcielenie woli. Ale oto ten spokojny, szczupły człowiek z uśmiechem przyznaje się do posłuszeństwa jakimś niewidzialnym siłom. Zaprzecza, że jego wola stworzyła to wielkie imperjum maszyn, którym rządzi bezapelacyjnie. Mówi oto, że jakiś głos w nim, czy poza nim kieruje jego czynami!

– Wszystkie wielkie czyny były wywołane takiemi głosami – mówię w zamyśleniu. – Joanna D‘Arc, Sokrates…

– Być może każdy z nas ma swojego Genjusza – wtrąca Ford. – Daimon, o którym mówi Sokrates, to chyba te intuicje, które wzrastają w człowieku podczas długiego szeregu wcieleń. Dusza zbiera doświadczenia w tysiącach istnień…

– Życie jest wieczne, i ciągłe – mówi dalej Ford. – I umysł ludzki posiada eony lat. Wierzę, że istnieje wiedza wrodzona, że niektórzy z nas przynoszą ją z poprzednich istnień.

Reinkarnacja.

– Wiara jest tylko ułamkami poprzedniej wiedzy. Nasi dalecy przodkowie wiedzieli. Posiadali wiedzę, która dla nas jest zgubioną. Pozostała nam jedynie mętna pamięć o niej. Mówimy teraz: „Wierzę“. Niegdyś mogliśmy powiedzieć: „Wiem!“ Nauka zbliża się powoli do uznania tego faktu.

– Czy teorja reinkarnacji jest częścią tej utraconej wiedzy?

– Jest treścią wszelkiej wiedzy – odpowiedział Ford.

– Co skłoniło Pana do przyjęcia teorii reinkarnacji?

– Z teorią reinkarnacji zaznajomiłem się, mając lat 26. Odtąd jest mojem wierzeniem. Po raz pierwszy zetknąłem się z nią przez książkę Orlanda Smitha. Do tego czasu żyłem „bez kompasu“. Religja nie dawała mi żadnego zadowolenia. Nie rozumiałem jej. Ani praca. Praca jest w ogóle próżną, jeśli nie możemy zużytkować w niej doświadczeń, zdobytych w poprzedniem życiu. Gdy wiara w reinkarnację stała się integralną cząstką mojej istoty, wydało mi się, że odkryłem jakiś uniwersalny plan. Uświadomiłem sobie, że teraz mogę opracować moje idee.

Czas przestał być ograniczeniem. Przestałem być niewolnikiem zegarowych  strzałek. Przede mną były wieki, by tworzyć i pracować.

Zagadka Życia.

– Miałem lat 40, gdy rozpocząłem mój business, 40, gdy zrealizowałem plan motoru Forda. Większą część życia, jak pan widzi, spędziłem na przygotowaniu się. Przygotowanie się do życia jest najważniejsze.

Przypomnienie sobie prawdy o reinkarnacji wyzwoliło mój umysł. Stałem się zrównoważony. Zrozumiałem, że porządek i postęp są tajemnicą egzystencji. I już nie szukałem rozwiązania zagadki życia.

I jeśli Pan zechce opisać naszą rozmowę, proszę, niech Pan to uczyni tak, by ludzie zrozumieli cały ogrom, całe znaczenie wiary w reinkarnację. Pragnąłbym móc przelać na innych ten spokój głęboki, który spłynął na mnie z tej dalekiej perspektywy żyć.

– Czy podziela Pan również poglądy Nitschego?

– Jakie poglądy? – zapytał Ford.

– Że materja jest ograniczona. Czas jest nieskończony. Materja, będąc w ciągłym ruchu, powtarza każdą kombinację atomów do nieskończoności.

– Nie wiem – odpowiedział Ford, nie patrząc na mnie. – Ale wierzę, że gromadzimy doświadczenia i wzrastamy. A co się tyczy połączenia atomów, nie są one nigdy te same, i nie mogą być. I jeśli nawet nie tworzy się nic nowego – połączenia są wciąż nowe.

Proton.

– Czy Pan zbudował sobie cały system filozoficzny w związku z teorją reinkarnacji?

– Systemy zawodzą. Zawsze bowiem wchodzą w grę czynniki niewiadome.

– Panie Ford – powiedziałem – idąc do Pana, widziałem długie szeregi starych statków, które Pan kupił u rządu i które Pan ma zamiar przeistoczyć w Fordy. Czy nazwie Pan to też reinkarnacją? I czy te Fordy w nowem swem wcieleniu będą pamiętały, że były niegdyś żelastwem?

– Nie – odpowiedział Ford bez uśmiechu. – To nie jest moja idea reinkarnacji.

– Ale – powiedziałem – czy wierzy Pan, że Energja Twórcza Życia, że Wielki Duch dezyntegruje i łączy w nowe istnienia ludzkie istoty w ten sam sposób, jak Pan zamienia żelastwo na Fordy?

– Pańska analogia -powiedział Ford – jest nieścisła. Człowiek nie ulega całkowitej dezintegracji. Najistotniejsza rzecz – charakter, zostaje ten sam.

– Co to jest tą istotną rzeczą?

– Jest to podobne królowej pszczół w skomplikowanym mechanizmie ula, który jest podobny do ludzkiej indywidualności. To coś wieczne możemy nazwać Centralnym Protonem Osobowości albo też Duszą.

Siły Niewidzialne.

– Na nieszczęście – powiedziałem – żaden uczony nie mógł scharakteryzować duszy. Nie można jej ujrzeć przez żadną soczewkę, ani zważyć na jakiejkolwiek wadze.

– To, że rzecz jakaś jest niewidzialną, nie dowodzi wcale jej nieistnienia. Wszystkie energje są niewidzialne. Niewidzialnym jest sam wiatr, widzimy tylko jego przejawy; niewidzalną jest elektryczność i dusza. Tem niemniej są one rzeczywistością. Nie widzi pan przecież siły, która przywiozła Pana tu w aucie, nie zaprzecza Pan wszakże jej istnienia.

– Ale, Mr. Ford, powietrze i elektryczność możemy badać i mierzyć.

– Ściśle tak – odpowiedział Ford. – Ale wierzę niezłomnie, iż przyjdzie dzień, gdy w ten sam sposób zostanie zbadaną i dusza. Więcej nawet. Jestem głęboko przekonany, że było to już kiedyś czynione i że nasza teraźniejsza „wiara“ jest pozostałościami tej zgubionej wiedzy.

– Mój profesor filozofji – powiedziałem – cytował często taki żart: „Co to jest materja? To nie jest umysł. Co to jest umysł? To nie materja. (W języku angielskim oznacza to bardzo zręczną grę słów, niemożliwą do przetłumaczenia na język polski: „What is matter? Never mind. W hat is mind? No matter.

– Czy Pan uznaje tę dwójnię?

– Nie. Zasadnicza jedność leży na dnie wszelkich zjawisk. Myśl i materja są jednią. To są tylko dwa różne aspekty jednej rzeczywistości.
Wszystko jak gdyby jest materją. Niech Pan przeprowadzi ostateczną analizę maiterji. Co Pan znajdzie? Energje – Ducha. Duch jest wysubtelnioną materją. Materja jest skrystalizowanym Duchem.

Pamięć przeszłych Istnień.

– Niestety – powiedziałem – nasz mózg fizyczny nie zachowuje wcale pamięci naszych minionych żyć. Bez pamięci – gdzież nieśmiertelność duszy? Można to rozumieć chyba jako nieśmiertelność ciała, na podstawie niezniszczalności materji.

– Pan nie ma słuszności – poważnie odezwał się Ford. – Ciało, przez swe instynkty i dusza przez swą intuicję pamiętają i korzystają z doświadczeń dawnych żyć.

– Czy Pan pamięta poprzednie swe istnienie?

– Sądzę, że nie tylko ja, ale i wiele innych osób przypomina sobie przeżycia minionego istnienia. Jakże często zdaję sobie sprawę z powtórzenia się jakiegoś przeżycia, czy faktu z poprzedniego istnienia. Nie to jest wszakże ważnem. Sama treść, duchowe znaczenie doświadczenia, oto, co posiada wartość niezawodną. Nasza podświadomość roi się od wspomnień, które do świadomości nie dochodzą. Nie znam bardziej zajmującego doświadczenia, niż wydobywanie na powierzchnię tych drzemiących w podświadomości wspomnień. Są one taką ogromnie cenną częścią naszej istoty. Nie dałbym nawet pięciu centów za możliwość podróżowania po całym świecie. Czuję bowiem i wiem, że na jego 5 kontynentach i 5 morzach niema nic, czego bym niegdyś nie widział.

– I nie czuje Pan pragnienia ujrzenia tych części świata, gdzie niegdyś Pan żył i działał?

– Nie. Interesują mię ludzie. Nic poza tem. Ludzie są zawsze najaktualniejszą, najnowszą rzeczą na świecie. Ja się interesuję zawsze tem, co najnowsze.

Postęp.

– Życie na ziemi, jak przyznaje nauka oficjalna, trwa od 23 tysięcy miljonów lat. W tej frakcji czasu można się było wiele nauczyć, co?

– Czy nie sądzi Pan, że zagadnienie płci jest podstawowym problematem świata?

– Ford niecierpliwie poruszył głową.

– Ah! Co w Pana pojęciu jest celem życia w ogóle? – zapytałem.

– Zdobywanie doświadczeń – powiedział. Każdy, prawie każdy z nas szuka czegoś więcej niż pożywienia i dachu nad głową. Dla wielu to nie wystarcza. I to właśnie nigdy niespokojne pragnienie wewnętrzne jest dźwignią postępu. . , . . . . .

Uczymy się przez powodzenie. Uczymy się również przez cierpienie.

Uczymy się więcej przez cierpienie niż przez powodzenie. Każde doświadczenie jest wartościowe. Człowiek może nauczyć się czegoś, nawet będąc skazanym na powieszenie.

Zwierzęta maję Duszę.

– Dusza zachowuje wspomnienie zwycięstwa nie klęski – mówił Ford mięko. – I każda klęska w księdze głównej duszy jest oznaczona jako droga do zwycięstwa.
– Czy wierzy Pan wraz ze Świętym z Assyżu, że zwierzęta mają duszę – zapytałem.
– Bezwzględnie. Dlaczegóż by nie? Wierzę w to i jestem jaroszem.

Wojna.

– Mr. Ford, gdyby Pan mógł zacząć swe życie na nowo, czy uczyniłby je Pan innem?

– To – powiedział Ford – wchodzi w dziedzinę „gdyby“ . Nie mam nigdy do czynienia z „gdyby“ . Wierzę w przeznaczenie. Nie my planujemy nasze życia. Siły, które nie podlegają naszej kontroli, kreślą wytyczną naszych żyć.

– Czy sądzi Pan, że to samo stosuje się do narodów?

– Nie ulega wątpliwości – powiedział Ford.

– A więc nie obwinia Pan żadnej narodowości w rozpoczęciu wielkiej wojny?

– Nie!

– Jakie jest Pana zdanie o Wilhelmie II w odniesieniu do wojny?

– Sądzę, że nikt nie był winien. I on nie.

– Niemcy – zauważyłem – ucierpiały ogromnie…

Modelowanie Charakteru.

– Tak – powiedział. – Cierpiały. Ale narody i osobowości zyskują najwięcej, przezwyciężając trudności.

– Co daje Panu najwięcej zadowolenia w życiu? – zapytałem. Brwi Forda zbiegły się. Zmrużył oczy.

– Nie robię nic dlatego, że mi to daje zadowolenie. Pracuję, gdyż jest to konieczne. Nie wybieram nigdy drogi najłatwiejszej. Zawsze najtrudniejszą. Nie myślę, że czynimy dobrze, czyniąc to, co lubimy.

Dają mi radość rzeczy trudne. Charakter modeluje się przez doświadczenia i walkę .

Rzeczą najważniejszą jest: iść zawsze naprzód.

I to, zdaje się, stale czyni Ford. Tak rzadko przebywa w swem wspaniałem biurze w Dearborn. Zawsze czynny, jest jak gdyby prądem energji zasilającym fabryki.

– Czy nie ma Pan zamiaru odpocząć nieco? – pytam. Cień uśmiechu przesuwa się po twarzy Forda.

– Lękam się, że nigdy nie potrafię spocząć na laurach. Zawsze jest gdzieś jakaś praca do wykonania. Człowiek zaczyna żyć naprawdę dopiero po latach 60. Tak twierdzili helleńczycy. I ja tak myślę. Świat istnieje i zdobywa równowagę z pomocą ludzi doświadczonych. Dopiero po latach 60 ma się pewne doświadczenia i pewną myśl. Gdybyśmy my, Amerykanie, odchodzili z życia po 60 latach, nie ciekawem widowiskiem
byłby świat.

– Dużo pan czyta – zapytałem? Wiedziałem, że Ford nigdy nie zadał sobie trudu przeczytania tych kilku książek, które napisano o nim. I w tym wypadku przypomina Wilhelma II.

Koniec Ścieżki.

– Wiele nieocenionej pomocy zawdzięczam dziełom naukowym – powiedział Ford.

– Duży wpływ wywarły na mnie książki takie jak Trine‘a: „W Harmonji z Nieskończonością“, poza tem Emerson, dzieła mistyków – no i  Biblja.

– Czy uważa Pan Biblję za rewelację religijną?

– Patrzę na Biblję, jak na pomnik doświadczeń. I jakiekolwiek ciosy spadają na nas w życiu, czytając Biblję widzimy, że takie same ciosy dotykały innych. Tak, jest to prawdziwa księga doświadczeń.

– Czy nie myśli Pan – zapytałem – że nasza inkarnująca się jaźń może się przenosić i na inne światy?

– Dlaczegoż by nie? – powiedział Ford. – Być może doświadczenia nie są całkowite zanim nie odbywają się i na innych planetach również.

– I czy wierzy Pan, że nagroda za Pana pracę czeka go na Końcu Ścieżki?

– Nie wiem nic o Końcu Ścieżki. Jesteśmy przecież tak daleko od końca. Otrzymamy to, na cośmy zasłużyli. Wszyscy i zawsze otrzymują tylko to, na co zasłużyli.

Powstał. Silnie, po amerykańsku potrząsnął moją dłonią. I zanim miałem czas na tyle  zebrać myśli, by wyrazić moją wdzięczność – władca z Dearborn odszedł.

Szybko, bez szmeru niemal, zwyczajem Ind j an, Henry Ford przesuwał się już wśród lasu biurek i stołów w pracowni Dearbornu.

źródło: „Wiedza duchowa” 1934 nr 4

Wywiad ukazał się  w oryginale w  „San Francisco Examiner” on 26 August 1928.

Celem uzupełnienia: Demon Sokratesa


W harmonii z nieskończonością. U stóp mistrza„- Każdy człowiek jest budowniczym swojego własnego świata. Buduje z wnętrza, a materiały przyciąga ku sobie z zewnątrz. Myśli są tymi pomocnymi siłami, które przyciągają do siebie odpowiednie siły, a w miarę jak te myśli się uduchawiają, nabierają subtelności i potęgi działania na zewnątrz. To uduchowienie jest w związku z prawem rządzącym wszechświatem i zależne jest od woli każdej jednostki. Zadaniem tej książki jest wykazać prawa kierujące duchowymi siłami myśli i dowieść, że każdy może z nich korzystać.

 

Ralph Waldo Trine (26 października 1866 – 8 listopada 1958) był amerykańskim filozofem, autorem i nauczycielem. Napisał wiele książek o ruchu Nowej Myśli . Trine była bliskim przyjacielem Henry’ego Forda i prowadził z nim kilka rozmów o sukcesach w życiu.