Goethe – Nieświadome Medium

Goethe opowiada w swoich Wspomnieniach, że miewał niezwykłe wizje. Jedna z tych wizji jest szczególnie poruszająca:

Głęboko kochał młodą dziewczynę, Frédérique Brion, lecz opuszczał ją, być może na zawsze.
„Gdy, siedząc na koniu, podałem jej dłoń na pożegnanie – wspomina – jej oczy były pełne łez, a ja czułem się ogromnie nieswojo. Wyruszyłem pieszym traktem w Drusenheim, kiedy nagle ogarnęło mnie osobliwe przeczucie.

Zobaczyłem siebie – nie oczami ciała, lecz oczami ducha – jak nadjeżdżam konno naprzeciw siebie, tym samym traktem, lecz w stroju, jakiego nigdy wcześniej nie nosiłem. Był to szary, wzorzysty ubiór z kilkoma złotymi zdobieniami. Gdy tylko spróbowałem otrząsnąć się z tego widzenia, zjawa zniknęła.

Co jednak dziwniejsze, osiem lat później znalazłem się na tej samej drodze, odwiedzając ponownie Frédérique – w dokładnie takim stroju, jaki widziałem w tamtej wizji, choć nie wybrałem go świadomie, lecz włożyłem zupełnie przypadkowo.”

Goethe, jako sceptyk, mógł nazwać to zjawisko jedynie snem – i, jak mówi, łatwo je rozwiał. Jednak choć siłą woli zdołał odegnać ów obraz przyszłej sceny, nie mógł powstrzymać jego spełnienia. A to spełnienie dokonało się bez jego udziału.

Czy zatem istnieje jakiś nieubłagany los, fatum rządzące każdym człowiekiem? Goethe mógłby zadać sobie to pytanie, lecz mimo swego geniuszu nie znalazłby na nie odpowiedzi.

Choć jawił się jako duch silny i materialistyczny, często oddawał się przesądnym eksperymentom i wierzył w znaki. – O, ludzka sprzeczność! O, ślepota! – Przyznawał, że odziedziczył tę drobną słabość po matce, która miała zwyczaj odczytywać wróżby ze zdarzeń codziennych i szukać w nich wskazówek.

Podobnie jak Jean-Jacques Rousseau, który rzucał kamień w drzewo, by poznać los swej duszy w przyszłym życiu, Goethe pewnego dnia, idąc wzdłuż rzeki Lahn, rzucił przed siebie nóż, by rozstrzygnąć w myślach pewną wątpliwość.

W 1821 roku, podróżując z Karlowych Warów do Mariańskich Łaźni, dotarł na miejsce w chwili, gdy wybuchła gwałtowna burza. Z wysokości ujrzał dolinę rzeki Tepel – swoje ukochane miejsce – spustoszoną na jego oczach. Zdecydował się więc zawrócić.

Pewnego razu, podróżując powozem do Baden-Baden wraz z przyjacielem, Goethe przeżył wypadek – powóz przewrócił się na trasie. Na szczęście nie doznał żadnych obrażeń, lecz zrezygnował z dalszej podróży do Baden-Baden i udał się do innego uzdrowiska.

Kiedy zmarł Schiller, Goethe był głęboko poruszony, wspominając dziwny przypadek związany z noworocznymi życzeniami, które miał mu złożyć. W jednym z listów Goethe napisał do przyjaciela, że życzy mu szczęścia na „ostatni nowy rok”. Na szczęście list ten nie został wysłany, gdyż w porę zorientował się w niestosowności swoich słów i sporządził nową wersję. Mimo to miał ogromny problem, by powstrzymać swoją rękę przed ponownym zapisaniem tej samej niefortunnej frazy. Goethe odczytał to jako złowróżbną zapowiedź – przeczucie, które w pełni się potwierdziło wraz z wieścią o śmierci Schillera.

Czyż nie jest to dowód na to, że wielki poeta przejawiał zdolność mechanicznego pisania mediumicznego?

Podczas przyjazdu Marii Antoniny do Francji przez Strasburg, w związku z jej ślubem z Ludwikiem XVI, Goethe przebywał w mieście i miał okazję wejść do wielkiego monumentu wzniesionego na wyspie na Renie, gdzie miała odbyć się uroczysta ceremonia.

Wielkiego poetę ogarnęło tam niepokojące przeczucie dotyczące przyszłości tego małżeństwa – wrażenie to wywołał u niego widok gobelinów zdobiących wnętrze budowli. Goethe relacjonował:

„Po raz pierwszy ujrzałem tam reprodukcje kartonów Rafaela, a boczne sale wydały mi się urocze – były stworzone do wzbudzania przyjemnych uczuć. Jednak główna sala wywarła na mnie przerażające wrażenie.

Ściany zdobiły bogate, wysokiej jakości tapiserie, utkane na podstawie współczesnych francuskich malowideł. O ile same reprodukcje przypadły mi do gustu – gdyż mój umysł nigdy nie odrzuca żadnej rzeczy bezwarunkowo – to ich tematyka wzbudziła we mnie odrazę.

Przedstawiały historię Jazona, Medei i Kreuzy, a więc obraz nieszczęśliwego małżeństwa. Po lewej stronie tronu ukazano pannę młodą, umierającą w straszliwych męczarniach, otoczoną przez współczujących świadków jej cierpienia. Po prawej stronie widać było ojca, osłupiałego z przerażenia na widok zamordowanych dzieci leżących u jego stóp, podczas gdy furia unosiła się w powietrzu.

Jakby tego było mało, połączenie złego smaku z grozą i okrucieństwem dopełniał jeszcze jeden szczegół: za tłem tronu, pokrytym czerwonym aksamitem ze złotymi haftami, wiła się ogonem magiczna bestia, ziejąca płomieniami. Jazon, który miał z nią walczyć, został zupełnie zasłonięty przez tkaninę.

Taki brak wyczucia doprowadził mnie do wściekłości i zwróciłem się do sąsiadów, by byli świadkami tej zbrodni przeciwko uczuciu i dobremu gustowi.”

19 października 1813 roku, w dniu bitwy pod Lipskiem, Goethe pracował nad epilogiem do tragedii Essex. W chwili, gdy pisał wersy:

„Doświadczony człowiek wie, czym może być ostatnie szczęście i ostatni dzień,”

gipsowe popiersie Napoleona oderwało się od ściany i upadło na podłogę w jego pokoju.

Jako wielki admirator Napoleona, Goethe był głęboko dotknięty tym zdarzeniem i uznał je za ponury omen.

Czyż te wydarzenia nie dowodzą, że Goethe miał niezwykle rozwiniętą intuicję i wizjonerskie zdolności, typowe dla wielkich umysłów? Czyż nie był jednocześnie wysoce wrażliwą osobą oraz posiadaczem dwóch charakterystycznych form mediumizmu: mechanicznego pisania oraz zdolności do przyciągania zjawisk fizycznych?

Goethe żył w duchowej łączności ze światem metafizycznym, choć sam nie był tego świadomy, a przez to nie mógł czerpać z tego żadnych korzyści ani radości.

By duchowość mogła stać się źródłem boskiego światła dla duszy, musi być studiowana, zgłębiana i rozumiana.

źródło: GOETHE MÉDIUM INCONSCIENT; La Lumiere 10 Mars 1884.