Jest to przykład jak starano się leczyć kiedyś i jakie praktyki zalecano, w czasach kiedy medycyna była dopiero w rozwoju. Artykuł pochodzi z roku 1893.
MAGNETYZM – JEGO POTĘŻNE EFEKTY W PRZYPADKU KRUPU
Krup, postrach matek! Kto nie zna tego straszliwego nieszczęścia, które co roku zbiera żniwo wśród młodych istnień? To zazwyczaj w środku nocy ta okrutna choroba uderza niczym grom z jasnego nieba.
Dziecko, po dniu pełnym zdrowia i radosnych zabaw, zasnęło, delikatnie kołysane pod matczynymi pieszczotami; jego ostatni uśmiech został odwzajemniony pocałunkiem matki. Wszystko w domu spoczywa w ciszy, jaką daje łagodna spokojność szczęścia i nadziei; nic nie wydaje się zakłócać tego spokojnego domowego pokoju.
A jednak nagle, w ciszy nocy, rozlega się ochrypły krzyk, który przenika serce matki; biegnie ona do łóżka dziecka. Maluch, obudzony nagle, już walczy z dusznością; jego głos jest świszczący i bezdźwięczny, oczy zapadają się i wypełniają łzami, nos się zaciska, mięśnie szyi napinają się; gwałtowne spazmy, pochodzące z głębi wnętrzności, kurczą pępek i wywołują suchy, metaliczny kaszel, kończący się krzykiem przypominającym pianie młodego koguta.
Z przeczuciem, jakie daje jej miłość, biedna, przerażona matka rozumie, że niebezpieczeństwo jest bliskie: to krup! ten wróg, o którym tak często słyszała i którego instynktownie się obawiała! Oto on, niestety! ten okropny ból, który odbiera małe dzieci matczynej miłości! Co robić?
Dom, jeszcze niedawno tak spokojny, wypełnia się ruchem; wszyscy biegają, przychodzą służący.
– Szybko, lekarza!…
Czy lekarz przyjdzie o tej godzinie nocy? Gdzie go znaleźć? Trzeba iść po niego, przekonać go, by przyszedł!
W mieście drzwi są zamknięte, ludzie śpią głęboko: lekarz, którego wezwano, jest przy łóżku innego chorego! Na wsi, jak długie są odległości! Ileż to powodów opóźnienia!!…
Tymczasem czas ucieka, chwile są policzone, choroba postępuje, spazmy się nasilają, kaszel staje się głuchy; w krtani pojawia się charakterystyczny dźwięk, przypominający ruch piły przecinającej kamień; biedne dziecko, z głową gwałtownie odchyloną do tyłu, napiętymi mięśniami, otwartymi ustami, rozszerzonymi nozdrzami, bezskutecznie szuka oddechu, którego mu brakuje; chrypie pod pocałunkami matki, która, między łzami, rzuca rozpaczliwe wezwanie do nieba!
Wreszcie przybywa lekarz!
Cała nadzieja matki skupia się w nim. Lekarz, to człowiek nauki, który zna chorobę; to zbawca, który przynosi lekarstwo!
– Doktorze, uratuj go!…
Niestety, rozczarowanie! Człowiek sztuki, niewystarczająco uzbrojony przeciwko chorobie, nie zawsze przynosi to, czego się od niego oczekuje.
Wezwany, przychodzi z wszystkimi niepewnościami, z wszelkimi błędami niekompletnej nauki, która odkryła jeszcze bardzo niewiele z praw życia.
Czymże jest w istocie ta tajemnicza siła, która w normalnej równowadze przewodzi regularnemu rozwojowi naszego bytu i funkcjonowaniu naszych organów, ale która, raz wytrącona z toru, rodzi te niesamowite zjawiska dezorganizacji, które w mgnieniu oka powalają nasz organizm?
Nauka tego nie mówi!
U dziecka, gdzie ta siła jest w pełni aktywności budowy, tego rodzaju wykolejenia natury są jeszcze bardziej widoczne niż u dorosłego; w tej pierwszej fazie wzrostu równowaga życiowa przypomina te nieokiełznane wskazówki, które najmniejszy powiew wytrąca z jednego bieguna na drugi; balansuje, niestabilna na swoim centrum; cokolwiek ją zakłóca, cokolwiek ją przywraca; stąd te gwałtowne gorączki, te konwulsje młodego wieku, które rozwijają się natychmiast i znikają w ten sam sposób.
Krup jest przykładem jednego z tych dziwnych zjawisk zakłócenia życiowego.
Rozwój choroby jest tak szybki, gorączka tak intensywna, że mogą pojawić się tysiące nieprzewidzianych komplikacji: krew się rozkłada; liczne, spontaniczne wykwity zajmują błony śluzowe; to ogólne wstrząsy życia, w których krwotoki, paraliże, gangreny, róża, wszystko jest do obawiania się.
Wobec jednego z tych tajemniczych ruchów natury, które nauka jest tak bezsilna w wyjaśnieniu, czy zastosuje się zwyczajowe leki w takich przypadkach, to znaczy wymiotne i żrące? Czy będzie się uciekać do tej okrutnej operacji zwanej tracheotomią, która polega na wykonaniu otworu w szyi dziecka?
Znam wielu praktyków, którzy potępiają stosowanie tych gwałtownych środków.
Zasadnie twierdzą, że jest przynajmniej nierozsądne, jeśli nie niebezpieczne, dodawać do palącej gorączki ogień korozyjnego środka, który wysusza i pali błonę śluzową, a do już tak szkodliwych anormalnych skurczów przepony, skurcz wymiotny.
Jeśli chodzi o tracheotomię, uważają, że problem życiowy tej wagi nie może być rozwiązany nożem, że to rozwiązanie ostateczne, a nie rozstrzygnięcie.
W tych pierwszych chwilach, gdy zasady chorobowe rozwijają się z tak przerażającą szybkością, trzeba faktycznie działać szybko, i unikać zadawania dziecku cierpienia lub osłabiania go.
Przede wszystkim należy wspierać jego siły, rozluźnić napięte mięśnie, unormować nieprawidłowe ruchy przepony, uzbroić reakcję życiową we wszelką niezbędną energię, aby przywrócić tak głęboko zaburzoną równowagę; jednym słowem, wezwać wszystkie siły życiowe, które, wprawione w ruch, są w stanie przezwyciężyć ten atak.
Ale jak osiągnąć ten cel? Jak można działać na same źródła życia?
Aby wezwać siły życiowe i uzbroić je przeciwko chorobie, wystarczy kochać, chcieć i wytrwać!
Kto może mieć więcej miłości, energii i wytrwałości niż ojciec czy matka, gdy chodzi o życie ich dziecka?
Więc gdy nadejdzie choroba, zamiast tracić się w łzach i niepotrzebnych lamentach, zbierzcie się na odwagę, wznieście swoją duszę, skoncentrujcie energię swojej woli na myśli o uratowaniu małej istoty, która walczy pod waszymi oczami.
Przez wasz oddech, przez nałożenie rąk, przez wasze promieniowanie, możecie przywrócić mu życie.
I to nie jest puste słowo, prosta metafora; tę moc uzdrawiania naprawdę i materialnie macie w sobie; uwierzcie mi więc i nauczcie się z niej korzystać!
Zacznijcie od rozluźnienia gardła, powoli przesuwając palce od tyłu uszu do ramion, śledząc przebieg żył szyjnych.
Róbcie ciepłe inhalacje na szyję, za uszami i na karku. Podwójcie efekt tych inhalacji, już tak potężnych same w sobie (co szybko zauważycie po szybkim i cudownym wyniku), wykonując je przez gorące gąbki, podgrzane parą wodną; dodanie czysto fizycznego efektu ciepła i subtelnych emanacji gorącej gąbki, przenoszonych przez oddech w prąd przez pory skóry, znacznie zwiększa dobroczynne działanie naturalnej inhalacji.
Z jaką radością zobaczycie wtedy, pod waszymi palcami i oddechem, jak powraca elastyczność i życie we wszystkie te części, które były przed chwilą skurczone i sztywne! Świszczący oddech stanie się łatwy i regularny; niepokój ustąpi, a wszystkie alarmujące objawy znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
W chwilach kryzysu, gdy dochodzi do duszności, gdy mały chory podnosi się na swoim łóżku i odchyla głowę do tyłu, gotów stracić oddech, mocno nałóżcie ręce, jedną na nerki, drugą na pępek, aby działać na przeponę, której nieprawidłowe skurcze jeszcze bardziej zwiększają zaburzenia oddychania, a wkrótce skurcze przeponowe ustąpią.
Gdy tylko spokój trochę powróci i bezpośrednie niebezpieczeństwo minie, wykorzystajcie przerwy między kryzysami, aby naładować waszym promieniowaniem centra życiowe. Długo nakładajcie ręce na głowę i nadbrzusze; wykonujcie długie, powolne ruchy od głowy do stóp; jednym słowem, nasyćcie organizm waszymi życiowymi emanacjami, aby wzmocnić życie i uzbroić chorego przeciwko nowym atakom, jakie może jeszcze przeżyć.
Nie słabnijcie ani na chwilę; bądźcie tam, przed wrogiem, czujni i skupieni, wszystkie wasze zdolności skoncentrowane w jednym punkcie, jak zapaśnik, który obejmując przeciwnika, zbiera się w ostatecznym wysiłku, aby go pokonać.
Unikajcie niecierpliwego i nierozważnego zapału; cała dobroczynna i lecznicza moc tkwi w stałości i spokoju działania.
Trzeba także oszczędzać siły, bo walka może być długa, a jeśli chce się mieć pewność sukcesu, nie należy opuszczać dziecka, dopóki nie będzie całkowicie poza niebezpieczeństwem.
Oto sekret ujawniony: w odpowiedzi na niszczące zaburzenia życiowe wywołane przez krup, należy zastosować swoistą transfuzję życia, która natychmiast wywołuje reakcję i przywraca równowagę.
Jakkolwiek dziwny może się wydawać ten sposób, nie wahajcie się go zastosować, czekając na pomoc lekarza; używajcie go nawet, aby wspomóc jego wysiłki!
Przede wszystkim miejcie wiarę; nie wątpijcie ani w metodę, ani w siebie; stosowanie oddechu i nałożenia rąk do leczenia nie jest nowością: te praktyki sięgają najdawniejszych czasów; a jeśli je przypominam i zalecam, to dlatego, że miałem szczęście dzięki nim wyleczyć krup u własnego dziecka i, w zupełnie beznadziejnym przypadku, uratować z tej samej choroby syna mojego przyjaciela!
Niech ten przykład doda wam pewności siebie, a gdy będziecie w obliczu niebezpieczeństwa, przypomnijcie sobie słowa Plauta: „Hoc facere mihi cordi est”, co oznacza „mam to w sercu, aby to uczynić!”
A. Bué
źródło: LE MAGNÉTISME SES PUISSANTS EFFETS DANS LE CROUP A. Bue; LA PAIX UNIVERSELLE 1-15 Juillet 1893.