Jedną z najgłówniejszych podstaw religji buddystów i braministów w Indjach i wogóle na wschodzie jest reinkarnacja. Dosłownie reinkarnacja czyli przewcielanie się, polega na tem, że każdy człowiek przed urodzeniem się żył już i umierał dziesiątki, jeżeli nie setki razy, będzie też żyć i po śmierci, tylko w innem nowem ciele, jako odmienna osoba.
Ma to na celu odczucie wszystkiego, co człowiek może przeżyć i na co za mało jest jednego życia, oraz ustawiczne doskonalenie się w ten sposób, aż się dojdzie do ideału.
W reinkarnację wierzy wielu spirytystów, przeważnie zachodnich, wierzą okultyści i teozofowie.
Jest to jednak tylko wiara, a nie wiedza, wymagająca na wszystko konkretnych i bezsprzecznych dowodów. Próbowano znaleźć takie dowody. Dokonywano prób podczas głębokiej hipnozy, sugestjonując uśpionej osobie tak zwane cofanie się wstecz, poza urodzenie i przypominanie poprzedniego życia. Wyniki tych doświadczeń były nieraz zdumiewające. Szukano też i faktów, potwierdzających hipotezę reinkarnacji i niekiedy znajdowano rzeczywiście zastanawiające.
Pismo „II Veltro“ przytacza jeden z takich faktów, o którym w swoim czasie pisały inne dzienniki zagraniczne. Na Kubie w Havannie przy ul. San Jose Nr. 44 zamieszkiwało małżeństwo Esplugas-Cabrera z 4-letnim synkiem Edwardem. Pewnego dnia chłopczyk zwracając się do matki, zaczął twierdzić, iż przypomina sobie, że kiedyś mieszkał gdzie indziej, mianowicie w żółtym domu przy ul. Campanatia Nr. 69.
– Ojciec mój nazywał się Piotr Saco, a matka Amparo- mówił chłopiec – przypominam sobie, że mateczka była brunetką i robiła kapelusze. Miałem też siostrę i brata, Mercedes i Giovannino, a sam nazywałem się wtedy Pancho, a nie Edward. Pamiętam jeszcze, że w lutym 1903 r. (a więc przed 13 laty), skończyłem 3 lata. Posłano mię raz do pobliskiej apteki amerykańskiej i jeszcze wtedy zostawiłem na dole swój mały welocypedzik.
Zdumieni rodzice, którzy byli zupełnie przekonani, że ich 4-letni synek nigdy nie mógł być na odległej ulicy Campanatia, postanowili sprawę tę wyjaśnić. Zaprowadzono go tam. Chłopczyk odrazu poznał żółty dom, o którym mówił, wszedł doń razem z ojcem i na pierwszem piętrze bez wahania poznał dawne mieszkanie, gdzie jednak nie znalazł swych poprzednich rodziców, lecz jakichś nieznajomych. Zapytani przez ojca małego Edzia, nowi mieszkańcy wyjaśnili, że rzeczywiście do marca 1903 r. mieszkanie to zajmowała rodzina Saco-Amparo, składająca się z męża, żony i trojga dzieci: Mercedes, Giovannino i Pancho. Ten ostatni umarł w 1903 roku. Wkrótce zaś potem cała ta rodzina wyprowadziła się z miasta. W pobliżu na rogu ulicy istotnie znajduje się apteka amerykańska.
Fakt powyższy nie jest, niestety, jedyny i dlatego nie można go tak łatwo uznać za zwykłą bajkę i przejść nad nim do porządku dziennego. Podobnych było więcej, w różnych czasach i miejscowościach, choć w ogóle należą one, zdaje się, do niezwykle rzadkich.
Wyjaśnić go bez pomocy hipotezy reinkarnacji jest niezmiernie trudno. Wiek dziecka wyklucza chyba autosugestję pod wpływem odpowiedniej literatury i rozmów oraz zręczną symulację po uprzedniem dowiedzeniu się potrzebnych szczegółów. Jasnowidzenie retrospektywne również jest mało prawdopodobne.
Niektórzy tłumaczyliby to telepatją, lub fałszywą pamięcią, tem, że chłopczyk „musiał” być kiedyś na tej ulicy i w tym domu, choć rodzice jego twierdzą co innego, że „musiał” widocznie słyszeć od kogoś o wspomnianej przeciętnej, niczem nie odznaczającej się rodzinie, która przed 13 laty opuściła Havannę etc.
Byłyby to jednak tylko dowolne, na niczem nie oparte przypuszczenia, byłoby to wymyślaniem dowodów na poparcie swego twierdzenia – nic więcej i wcaleby nie rozstrzygnęły tej ciekawej kwestji, która może dać każdemu dużo do myślenia.
źródło: Prosper Szmurło “Ze świata tajemnic”, wydawnictwo Świt Warszawa 1928
Więcej na ten temat i innych przypadków przeczytać można w pracy pt: „They Came Back” Tales of reicarnation, Ghosts and Live after Death.
klikając na link => They Came Back