„Idee rządzą światem,” cytował jeden z tych, których wpływ w Towarzystwie Teozoficznym jest odczuwalny, mimo że jego źródło pozostaje niezauważone przez większość członków. Jednakże jest wielu, nawet wśród naszych teozofów, którzy mocno trzymają się przekonania, że świat jest utrzymywany, a nawet rozwijany przez formy i słowa.
Od rytualizmu i ceremonii kapłaństwa po starannie zaokrąglone frazy Chesterfielda, to zaledwie krok. Oba są równie bezużyteczne dla rozwoju prawdziwego człowieka. Wysiłki każdego z nich odciągają ludzi od kontemplacji Ducha do adoracji materii. Ludzkość zawsze była odciągana od swojej wolności i uznania wiecznej zasady Życia, aby oddawać pokłon bogowi formy-i materii! Ci z przeszłości, którzy mówili, że cała obiektywność jest Mają, czyli iluzją, mówili prawdę, która musi wibrować przez wszystkie czasy, odbijając się echem w sercach wszystkich, którzy rozwijają się do życia w niezależności i mocy. Bo z pewnością nikt nie może ograniczyć zmian w Wielkim Oddechu, którego nieustanne ruchy w niewidzialnym świecie tworzą różnorodność w tym świecie.
Warto uznać to za filozofię i w ten sposób uniknąć wielu błędów. Świat ciągnie w tę i tamtą stronę, szukając swojej wolności w legislacji i nawykach, nieświadomy faktu, że to właśnie te rzeczy kują jej łańcuchy. Wiara w konieczność obyczajów i konwencji, suwerenów i zbawicieli, stylu i dobrego obyczaju, rodzi się z braku duszy: wszystkie te rzeczy ograniczają wolność Ducha i mają na celu przywiązanie go do jednej idei. Stąd powstają spory, a z nich wojny.
Nawet uznając to, filozof nie będzie się przeciwstawiał ani dążył do ich natychmiastowego zniszczenia. Sam będąc wyzwolonym, w świecie, choć nie z niego, zobaczy, że świat, trzymany przez formy, poprzez nie musi być wspierany i rozwijany ku wolności.
Niektórzy mogą uznać, że idziemy za daleko, mówiąc, że duch zła i stagnacji tkwi w formie. Ale łatwo to udowodnić. Każdy wielki lider, każdy geniusz, zrzucał jarzmo niewoli formy i czerpał swoje zasady działania z wolnego źródła rzeczy. Chociaż często lekceważył i niszczył rzeczy, które ludzie długo uważali za drogie i święte, to jednak, gdy żył, ludzie podążali za nim i kochali go; rozpoznając w nim coś z niebiańskiej mocy, znajdowali siłę w jego wolności i cieszyli się z jego obecności oraz myśli. Kto nie widział ducha życia w dziecku? A przecież to właśnie dzieci najbardziej burzą zwyczaje. Budda, Jezus i prawdziwi założyciele religii zniszczyli wszystkie formy. Nawet jeśli widzimy w nich wielkich twórców obecnych form religijnych, nie jest to dlatego, że chcieli, aby tak było, ale dlatego, że ich idee i mądrość zostały odziane w materię przez ich naśladowców, którzy, posiadając małe uznanie dla Ducha, byli niezdolni do czerpania życia z czegokolwiek poza zewnętrznością. Poeci i malarze, muzycy, geniusze wszelkiego rodzaju, są znani ze swoich ekscentryczności, ale nikt nie wątpi, że widzą głębiej w boskość rzeczy niż filistyni. Jak dziwnie może się to wydawać, to jednak właśnie moc oryginalności jest wskaźnikiem możliwego postępu w każdej istocie ludzkiej. Bez tego natura jest w ciemności, nie ma w niej światła ani mocy twórczej.
Towarzystwo Teozoficzne zostało założone na takiej podstawie, aby zapobiec, jeśli to możliwe, kiedykolwiek związaniu się przez formy. A jednak ilu jest takich, którzy chcą uczynić z niego szacowną instytucję – nie pomogą bratu, jeśli nie jest on tego samego rzędu co oni! Ilu z nich pragnie, aby H.P.B. nie miała ekscentryczności, lub nie robiła tak wiele na zewnątrz, aby wibrować i szokować konwencjonalne skorupy; lub żeby w szeregach było mniej nieuczonych osób, a więcej tych, którzy są wykształceni i dobrze umiejscowieni w społeczeństwie!
Inni są tak uwikłani w sieć formy, że uważają za niemożliwe, aby ktokolwiek posiadał mądrość lub światło poza szeregami Towarzystwa. Niech wiedzą, że jest wielu ludzi na całym świecie, poza T.S., którzy uchwycili coś z Ducha Mądrości, który teraz oświetla całą ziemię, i oni, jak również członkowie T.S., z pewnością są wspierani przez Wielkie Bractwo z tyłu. T.S. ma swoją własną pracę do wykonania. Było inicjatorem tych myśli na Zachodzie, i przez swoich członków muszą być przekazane światu. A jeśli zostaną podjęte i użyte przez innych poza Towarzystwem, częściowo tutaj, częściowo tam, czasem niedoskonale, zazwyczaj nieuznawane, to nie ma w tym nic złego, ale zawsze nieświadomie wspiera to świat. Nie ma tutaj form, nie ma kapłaństwa; każdy ma swoją własną mądrość i powinien spieszyć, aby świat ją poznał.
Nie pracujemy tylko dla Towarzystwa Teozoficznego jako samego Towarzystwa. To jest wielkie niebezpieczeństwo, którego należy unikać. Pracujemy dla Towarzystwa tylko jako użytecznego środka przekazu idei. Pewnego dnia przeminie i rozpadnie się-i ufajmy, że zostanie zniszczone, zanim osiągnie możliwość stania się kapłaństwem-ale idee, które świat i nasza rasa otrzymały dzięki niemu, będą żyć i kształtować myśli ludzi, niemal bez ich wiedzy. Będziemy zapomniani, ale myśli, które przekazaliśmy, będą żyły. Członkowie powinni pamiętać, że nie budują instytucji, ale tylko wznoszą tymczasową strukturę, w której przechowano trochę mądrości.
Wielu w Towarzystwie jest teraz używanych przez tych „za kulisami”, aby stać się nośnikami prawdy. Mają oni przekazać ją dalej. Gdy mózg otworzy się na Światło, tylko jedna rzecz może go znowu zamknąć: powstrzymywanie mądrości od innych. Jednak wielu otrzymuje wiedzę w przebłysku intuicji, a zamiast przekazać ją na jakimś spotkaniu Oddziału lub komuś, kto może jej potrzebować, trzymają ją w ukryciu, aby wybuchła później w starannie napisanym artykule lub wykładzie, aby zdobyć uznanie za swoje idee i nie mieć ich skradzionych przez innych wcześniej. Ich idee wtedy nie znajdą gleby, w której mogłyby zakorzenić się: powinny być przekazane, gdy zostały otrzymane. I w czasie tacy ludzie, jeśli utrzymają ten nawyk, stracą duchową moc, którą teraz posiadają.
Ponadto, uwolnienie idei w świecie w odpowiednim momencie ma wiele wspólnego z rozwojem okultystycznych mocy, niezależnie od tego, jak małe wydaje się być połączenie między tymi dwoma sprawami. To czysta osobowość i egoizm sprawiają, że ktoś wstrzymuje się i czeka, aż myśli będą mogły być przekazane z większą chwałą dla siebie.
Madame Blavatsky wprowadziła swoją mądrość na świat bez żadnej troski o siebie. Prawdopodobnie jej myśl była następująca: „Wiem, że mój angielski jest wadliwy, wiem, że moja nauka nie jest najlepsza, ale moja mądrość jest prawdziwa i musi być przekazana. Inni ukradną moje idee i wiedzę dla własnej chwały, ale to nie ma znaczenia, to ich strata; również pomagają mi w mojej pracy.”
Dlatego praca musi być wykonana szybko, zanim stracimy wiedzę, zanim ją uchwycimy. Uwolnijcie idee wśród ludzi; nie trzymać ich, aż zdobędziecie chwałę z ich powodu. Nie czekajcie, aż zrozumiecie sanskryt, będziecie pisać klasycznym angielskim, zdobędziecie nazwisko w świecie, zanim staniecie się pracownikami. To wszystko jest strachem przed formą. Oczywiście, lepsze narzędzie to lepsza praca, ale środki nie mogą być mylone z celem. Czas jest krótki; istnieje tylko kilka lat na aktywną pracę. Uwolnijcie idee na świat za wszelką cenę; bez względu na stratę sławy dla siebie. W końcu, na łożu śmierci, będziecie wiedzieć, że to Idea-duchowa lub inna-życia, którą mieliście, i wasza cnota, są ważnymi rzeczami, nie to, ile wiedzieliście o myślach innych ludzi, ani jak poprawnie się ubieraliście.
To Idee żyją i rządzą, nie słowa, które je odziewały, ani obrazy używane do ich wyrażenia. I dobrze wiadomo, że ten, kto działa w ten sposób bezosobowo, staje się coraz bardziej bezpośrednio związany z Braterstwem Światła.
źródło: THE SPIRIT OF THINGS by Claude Falls Wright; „THE PATH” NOVEMBER, 1894.