Wreszcie trzymał w dłoni cenną fiolkę. Stworzenie tej rzadkiej esencji zajęło mu całe miesiące, a teraz, gdy młody uczeń (chela) obejmował ją w dłoniach i spoglądał na nią z miłością, jego myśli wróciły do dni spędzonych na zbieraniu róż, których serca zostały zamknięte w tych pachnących kroplach. Te krople cenił bardziej niż złoto i klejnoty – ze względu na motyw, który skłonił go do ich uwięzienia.
Przez wszystkie te miesiące wstawał co rano, zanim radosne słońce pozdrowiło budzącą się ziemię. Wędrował przez rosę i zapach świeżej ziemi do ogrodu, gdzie róże kwitły w dzikim przepychu, kołysząc się rytmicznie na delikatnym wietrze, który wkraczał do tego raju piękna. Tam wybierał najpiękniejszą różę z każdego krzewu – tę jedną jedyną, która była pozbawiona skazy.
Uważnie badał serce każdej kandydatki do swojego wyboru i zachwycał się delikatnym, opadającym białym płatkiem jednej, mocną czerwienią innej, spokojnym, wysublimowanym różem kolejnej i dumną, dystyngowaną żółcią jeszcze innej. Każda z róż zdawała się go witać, a kiedy szeptał im o swoim zamiarze, wydawało się, że wszystkie, bez wyjątku, z nadzieją pragną zostać wybrane i ofiarować swoją słodycz dla sprawy, która każdego ranka sprowadzała go do ich świata, promiennego i pełnego życia.
Gdy zebrał najpiękniejsze z nich – te o nieskazitelnych sercach – wydestylował je. Teraz trzymał w dłoni esencję, która wydobyła się z ich pełnych miłości serc. Wydawało mu się, że ta słodycz jest jak modlitwa dziękczynna, którą róże składały mu za to, że wybrał je do tak świętego celu.
Tuląc małą fiolkę do zamkniętych powiek i zarumienionych policzków, szeptał do niej czułe słowa miłości, po czym ruszył brzegiem rzeki Dźamuny. Był zbyt szczęśliwy, by spoglądać na boki, ale czuł całe piękno, które tętniło wokół niego, aż dotarł do pomostu, który nieco wystawał nad świętą rzekę.
Na jego końcu zobaczył mężczyznę pogrążonego w medytacji – z zamkniętymi oczami, skrzyżowanymi dłońmi i pokojem nie z tego świata spoczywającym na jego czole. Chłopiec spojrzał na niego z szacunkiem, a potem, zbliżając się, po krótkiej chwili wahania powiedział drżącym głosem:
– O Guro! Przynoszę ci dar. Spójrz! W tej fiolce mam słodycz wielu rzadkich róż. Wydestylowałem je i przynoszę tę esencję, byś w godzinie Arati skropił nią szaty Pana Kryszny. Och! Modlę się, by ten zapach był dla Niego i dla ciebie przyjemny. Cztery miesiące zajęło mi przygotowanie tej esencji, o Guro, bo nie zawsze łatwo znaleźć róże, których każdy płatek jest bez skazy, a serce doskonałe. Ale po długich poszukiwaniach udało mi się, a tworzenie tego attaru róż dało mi wielką radość. Jeszcze większą radość daje mi teraz ofiarowanie go tobie, jako daru dla naszego Pana.
Guro spojrzał na promienną twarz chłopca i, kładąc dłoń na jego młodej głowie, delikatnie odebrał mu cenną fiolkę.
– Kiedy pragnienie pełne miłości, takie jak twoje, skierowane jest ku służbie Panu, służba ta już jest spełniona, o synu. Nawet zanim róże zostały zerwane, a ich serca wydestylowane w esencję, ich zapach już dotarł do szat twego Pana, a Jego nozdrza napełniły się ich aromatem. Twój dar miłości został przyjęty, bo każde pragnienie pełne miłości staje się spełnioną służbą już w chwili narodzin tego pragnienia.
Następnie, powoli odkręcając korek fiolki, Guro wylał jej zawartość do Dźamuny.
Przez chwilę ręce chłopca mimowolnie wyciągnęły się ku fiolce, lecz zaraz opadły wzdłuż ciała. Jego serce skurczyło się, pełne bólu i ciężaru. Czuł, jakby sama esencja róż wypełniała powietrze wokół niego, otaczała go i wyrzucała mu bezużyteczność swojej ofiary.
Nie powiedział jednak ani słowa. Wstał tylko, nieco ociężale, gdyż donośny, wibrujący dźwięk pieśni, cymbałów i bębnów obwieścił godzinę Arati – Adoracji Pana.
Wtedy Guro rzekł do niego:
– Idź, synu, do świątyni i oddaj cześć Panu, któremu tak słodko służyłeś.
Bardzo powoli i pokornie chłopiec udał się do świątyni, gdyż czuł, że nie był godzien złożyć Panu tej ofiary. Dlaczego inaczej jego Guro – jego dobry, łaskawy Guro – odrzuciłby dar, który wydawał mu się tak cenny, dar, który przygotował z tak wielką miłością i starannością, że nawet róże zdawały się współdzielić jego radość?
Lecz gdy wszedł do świątyni, nagle został wyrwany ze swojego pogrążonego w smutku zamyślenia. W jego stronę zdawała się nadciągać fala zapachu – zapachu znajomego, ukochanego, delikatnie słodkiego i przenikającego, który z każdą chwilą stawał się coraz intensywniejszy. Wkrótce wydało mu się, że wielkie chmury tej słodyczy otaczają go, wypełniając każdy zakątek świątyni i pieszcząc jego całą istotę.
I wtedy, spoglądając na posąg Kryszny przed sobą – cud nad cudami! – ujrzał, że z szat Pana unosi się zapach attaru róż, który przygotował na tę chwilę.
I patrząc na cud tego wszystkiego, zrozumiał, jak to się stało, że Guroo – święty jogin, który siedział nieopodal – dzięki swojej świadomości wszechobecności Boga, wiecznego i przenikającego wszystko Pana, sprawił, że nawet żywioły stały się jego sługami. Wylewając attar róż na pierś Dźamuny, w rzeczywistości wylał go na ciało Pana – Tego, który jest we wszystkim i wszystkim jest – zarówno w wodach rzeki, jak i w wizerunku w świątyni.
Aby jednak zaspokoić nieoświecone oczy młodego cheli, Guroo za sprawą swoich duchowych mocy i świętych myśli sprawił, że zapach attaru został uniesiony na skrzydłach wiatru aż do szat Pana.
Kiedy chłopiec to wszystko zrozumiał, wydało mu się, że słyszy serca swoich róż śpiewających hymn miłości w powoli ciemniejącej kopule świątyni, gdzie stał pogrążony w głębokiej modlitwie.
Pokora jest delikatnym cieniem rzucanym przez Moją Miłość. Leży nisko na ziemi, lecz ten, kto jest zmęczony i przepełniony nienawiścią świata, szuka jej, spoczywa w jej cieniu, nabiera sił i czerpie pokój od pielęgniarki łagodnej, która rozwesela jego dzień.
– z dzieła „Krishna” autorstwa Baby Bharatiego
Więc wiedzcie i wy, o wszyscy słuchający, że często oczy ziemskiego zmysłu są przysłonięte szarością niezrozumianej prawdy. Dlaczego nie powstajecie, by spotkać się z miłością, która do was wyciąga ręce? Czemu wasze skrzydlate dusze nie są rozpostarte? Dlaczego czoło ducha stoi na palcach, pragnąc sięgnąć wyżej?
– z dzieła „Krishna” autorstwa Baby Bharatiego
źródło: THE CHELA’S GIFT by ROSE REINHARDT ANTHON; The LIGHT OF INDIA – The Magazine You Want To Read, November 1906.