Autor tego artykułu ma bogate, światowe doświadczenie w badaniach spirytualizmu i zjawisk parapsychicznych, a sam jest uznanym medium.
Zdumiewające jest, do jakiego stopnia panuje wiara w czarną magię, zwłaszcza wśród ruchów, które utrzymują, że ludzki umysł lub duch jest częścią Boskiego Umysłu i ma zdolność pełnej samokontroli. Wielokrotnie ludzie wyrażali przede mną swoje obawy, że jeśli spróbują nawiązać kontakt ze zmarłymi, mogą narazić się na inwazję złych duchów, duchów „natury” i „elementali”. Zwykle pytam tych krytyków, czy kiedykolwiek doświadczyli ingerencji tych złowrogich sił, a oni zawsze zapewniają mnie, że nigdy nie byli na tyle nierozważni, by podejmować takie ryzyko.
Pewien popularny wykładowca, który miał zwyczaj ostrzegania swojej publiczności przed próbami rozwijania zdolności mediumicznych, twierdząc, że w ten sposób mogą pozwolić na osłabienie swojej woli i niebezpieczne osłabienie swojej osobowości, przyznał mi, że nigdy nie uczestniczył w spirytystycznym kręgu rozwoju mediumicznego i nigdy nie zamierza tego robić! Jego wnioski, jak się wydaje, opierały się wyłącznie na własnych przypuszczeniach lub opiniach innych ludzi. Wyglądało na to, że nigdy nie uznał tej kwestii za coś, co warto zbadać. Podstawą jego przekonań był strach.
Być może istnieje coś, co można powiedzieć na obronę tego punktu widzenia w przypadku osób, które z natury są nerwowe. Impuls do powstrzymania się od rozwijania zdolności mediumicznych jest dla nich instynktem obronnym. Podświadomie rozpoznają u siebie tendencje neurotyczne, które mogą się aktywować w czasie seansu. Ich obrona przejawia się świadomie w wierze w cokolwiek, co powstrzymuje ich przed wejściem w strefę zagrożenia.
Przez trzydzieści lat aktywnie związany byłem z mediumizmem, przeprowadziłem setki osobistych eksperymentów samodzielnie i w grupach, wykorzystywałem swoje zdolności parapsychiczne przed publicznością w wielu częściach świata, uczestniczyłem w seansach z o wiele większą liczbą mediów, niż byłbym w stanie zapamiętać, a mimo to nigdy nie doświadczyłem niczego, co pozwoliłoby mi na podstawie własnych doświadczeń uwierzyć w istnienie złych lub niebezpiecznych duchów.
Nie oznacza to jednak, że wykluczam możliwość istnienia takich sił; istnieje duże prawdopodobieństwo, że stany psychopatologiczne mogą być z nimi mylone.
Należy brać pod uwagę wszelkiego rodzaju błędy, które mogą wpływać na tę kwestię. Niektóre z nich mają charakter czysto ideowy i mają podłoże religijne. Na przykład, mało prawdopodobne jest, aby osoby wychowane w religijnej atmosferze, która kładzie nacisk na istnienie Szatana i jego zastępów, mogły natychmiast odrzucić tę ideę, gdy zainteresują się spirytualizmem. W rzeczywistości takie osoby, wchodząc do sali seansów, często mają w głowie myśl, że mogą zetknąć się ze złymi duchami, co często napawa ich lękiem. Lata mogą minąć, zanim ten strach zaniknie, jeśli w ogóle zaniknie, ponieważ to, co jest wpajane do umysłu w dzieciństwie, zazwyczaj jest trwałe. Jeśli wydarzy się coś niespodziewanego, strach może wydawać się uzasadniony, a dana osoba może odmówić dalszego ryzykowania.
Wiele nieporozumień może wyniknąć, gdy osoba zaczyna od niewłaściwego punktu wyjścia. Znam dwie bardzo porządne osoby, które popełniły błąd, uczestnicząc w swojej pierwszej sesji spirytystycznej w publicznej klasie rozwoju. Całkowicie ignorując psychologię i fizjologię rozwoju mediumicznego, doszły do wniosku, że różne zmiany osobowości, które charakteryzują wczesne etapy takiego rozwoju, były niczym więcej niż wyrazami histerii i łagodnych psychoz. Nic dziwnego, że odeszli zdecydowani doradzać wszystkim, by nie podejmowali podobnych ryzyk. Alternatywą dla „racjonalnego” wyjaśnienia tego, co widzieli, było to, że nieszczęsne media oddawały się we władanie złych duchów. W tych okolicznościach ich wnioski były całkiem zrozumiałe.
Dziwactwa zdolności nadprzyrodzonych mogą również przyczyniać się do powstania idei duchów „natury”. Czasami doświadczam jasnowidzenia, które z uwagi na swój nietypowy charakter mogłoby łatwo skłonić niezorientowanego odbiorcę do wniosku, że kontaktuje się z czymś innym niż dusze zmarłych ludzi.
Często zdarza się, że widzenie jasnowidcze jest zbyt duże lub zbyt małe, aby mogło być normalną manifestacją osoby zmarłej. Na przykład widziałem jasnowidząco głowę tak wielką, że ledwo mieściła się w pokoju. Z drugiej strony widziałem formy tak małe, że wydawały się mieć nie więcej niż kilka cali wysokości; mimo to te zjawy wydawały się w pełni żywe. Czy widzący, nieświadomy specyficznych okoliczności, które mogą się wtedy pojawić, nie mógłby wnioskować, że miał kontakt z duchami większymi od ludzi Anak lub mniejszymi od najmniejszych karłów?
Możliwość, że te obrazy są subiektywne, raczej nie wpada do głowy osobom niedoświadczonym. Na początku widzący jest skłonny wierzyć, że to, co widzi, jest dokładnie tym, na co wygląda – duchem zmarłej osoby. Dopiero z czasem i doświadczeniem zaczyna zdawać sobie sprawę, że to tylko zjawa stworzona przez umysł duchowy i w zdecydowanej większości przypadków jest to całkowicie subiektywne. Ten sam mechanizm, który sprawia, że osoby chore psychicznie wierzą, iż ich wyimaginowani dręczyciele są tak obiektywni, jak się wydają, sprawia, że wiele mediów myli subiektywne zjawy z obiektywnymi istotami.
Jeden z najbardziej przekonujących dowodów na przetrwanie ludzkiej duszy, jaki kiedykolwiek otrzymałem, wydarzył się na początku mojej kariery mediumicznej, długo zanim w pełni zrozumiałem zasady komunikacji mediumicznej. Niespodziewanie zobaczyłem realistyczną zjawę za pewną damą. Zjawa powiedziała mi, że jest duchem jej męża, a kiedy dama zapytała mnie, czy mogę jej powiedzieć, czym jej mąż się zajmował, zjawa wyraźnie mi to pokazała. Następnie zapytała, czy zjawa ma dla niej jakąś wiadomość, na co duch zaczął mówić o dwóch młodych mężczyznach, podając ich imiona. Okazało się, że byli to synowie tej damy i że obaj żyli. Następnie zapytała, czy zjawa ma jakieś rady na temat jednego z synów, a duch zaczął mówić o nim ze złością. Jego język był tak wulgarny i nieparlamentarny, że powiedziałem damie, że nie mogę tego powtórzyć; ale ona błagała mnie, bym niczego nie ukrywał. Kiedy powtórzyłem jej słowa zjawy, wykrzyknęła: „To mój mąż. Nie mógł wypowiedzieć dwóch słów bez przekleństwa.”
Wyobraź sobie moje zdziwienie i rozczarowanie, gdy dowiedziałem się, że jej mąż nie żyje od trzydziestu lat, a mimo to wciąż przeklinał! Dopiero później dotarło do mnie, że duch użył wulgaryzmów wyłącznie po to, aby upewnić żonę, że to rzeczywiście on z nią rozmawia. Środek ten został użyty, aby osiągnąć cel.
Ten przypadek jest, moim zdaniem, doskonałym przykładem tego, jak sceptycyzm, choć szczery, może łatwo pojawić się u osoby, która nie ma pełnej wiedzy na temat zjawisk parapsychicznych.
Należy zachować ostrożność przy rozróżnianiu prawdziwych wizji parapsychicznych od chorobliwej wyobraźni. Zaburzenia psychiczne są często mylone przez osoby niedoinformowane z doświadczeniami mediumicznymi, choć wiele z tych przypadków można przy odrobinie badania przypisać ich prawdziwemu źródłu.
Znam przypadek, w którym tłumione emocje, a następnie załamanie nerwowe po silnym szoku emocjonalnym, dały początek zjawisku przypominającemu „inkuba”. Ofiara regularnie widziała i czuła w realistyczny sposób stworzenie przypominające zwierzę, które próbowało znaleźć zaspokojenie poprzez jej ciało. Nieszczęsny człowiek, który wcale nie był zdeprawowany, był tak dręczony przez tego niechcianego gościa, że niemal doprowadziło go to do obłędu, i niewątpliwie trafiłby do szpitala psychiatrycznego, gdyby nie otrzymał profesjonalnej pomocy od psychopatologa.
Ofiara miała jednak nieszczęście zetknąć się z osobą, która wiedziała zbyt wiele o czarnej magii i która zapewniła go, że został zaatakowany przez „elementala”, który „przebił się przez jego aurę” i nie przestanie, dopóki nie zaspokoi swoich strasznych pragnień. Być może jest za wcześnie, aby całkowicie wykluczyć taką możliwość, ale dowody wskazują, że tego typu doświadczenia są bardziej wynikiem załamania psychicznego niż „przebicia” aury. Może jednak na takich doświadczeniach nasi przodkowie zbudowali imponującą i nieprzyjemną teorię duchów natury i elementali, które usiłują dręczyć nieostrożnych ludzi.
Moje osobiste przekonanie jest takie, że rozwijanie zdolności mediumicznych, jeśli jest prowadzone ostrożnie, nie wiąże się z większym niebezpieczeństwem. A to niebezpieczeństwo, które istnieje, wynika głównie z niestabilnych umysłowości i błędnych przekonań.
Prawdopodobnie zawsze będzie pewien odsetek „ofiar” wśród tych, którzy są na tyle odważni, by badać świat ponad zmysłami, ale dowody wskazują, że wynikają one głównie z nieodpowiedniego usposobienia lub temperamentu badacza.
Jeśli rzeczywiście istnieją ukryte niebezpieczeństwa, o jakich mówią okultyści, warto byłoby dowiedzieć się o nich więcej. Jednak wydaje się, że ktokolwiek jest odpowiedzialny po „drugiej stronie” za komunikację między ich światem a naszym, ma doskonałą kontrolę nad większością złych sił. Moim przemyślanym zdaniem, jako osoby, która próbowała szeroko badać świat ponadnaturalny, jest to, że bezpieczniej jest spotkać ducha niż włamywacza.
źródło: Is Black Magic to be feared? By HORACE LEAF, F.R.G.S.; Forum of Psychic and Scientific Research, FEBRUARY, 1933.