Co to jest genjusz?

Genjusz, jak powiedzieliśmy, jest medjumizmem; ludzie genjalni są medjami różnych stopni i różnego rodzaju. W medjumiźmie jest nie tylko wielka różnorodność form, ale i stopniowanie i hierarchia, jak w każdej dziedzinie przyrody i życia.

Ludzie genjalni dobrowolnie lub nie, z wiedzą lub bezwiednie są w stosunku z tamtym światem, odbierają stamtąd potężne wpływy; duchy natchnienia pomagają
im w pracach.

Dodałbym, że Genjusz jest medjumizmem bolesnym. Wszyscy wielcy ludzie cierpieli. Byli to według znanego wyrażenia „sławni prześladowani”. Każdy człowiek wstępujący wyżej odosabnia się, a człowiek odosobniony cierpi. Piękną książkę możnaby napisać o nieszczęściach genjusza; w niej ujrzanoby, jak bolesnem było przeznaczenie wszystkich proroków tego świata: Orfeusz rozszarpany przez bachantki, Mojżesz pochowany być może żywcem na Nebo, Izajasz przepiłowany wpół ciała, Sokrates otruty cykutą, Tasso zamknięty wśród obłąkanych, Dante błąkający się po wygnaniacb, Milton ubogi jak Hiob i ślepy jak Homer, Camoens konający na tapczanie szpitalnym; wielcy wynalazcy: Galileusz uwięziony przez inkwizycję, Salomon Caus, Bernard Palissy, Jauner, Papin, Fulton i tylu innych, uważani za obłąkańców, Joanna d’Arc spalona na stosie. Oto lnstorja genjusza w ludzkości.

Są prawa tajemnicze, znane dawniej mędrcom, teraz zapomniane, które współczesna wiedza spirytualistyczna musi odtworzyć długą pracą i pośród wielu przeciwieństw; bo to jest karą dla ludów, że krwią, łzami i potem muszą zdobywać prawdy utracone i objawienia zapomniane.

Powróćmy jednak do psychicznego badania nad genjuszem.

Genjusz jest medjumizmem; ma przedewszystkiem jego zasadniczą cechę: przejawy jego nie są stałe. Człowiek wyższy nie jest takim w stanie zwykłym, cudowność bowiem nieustanna rozsadziłaby mózg. Ludzie genjalni wypoczywają nieraz w sposób bardzo pospolity. Są nawet tacy, którzy ulegli natchnieniu raz jeden w życiu; napisali dzieło nieśmiertelne i wypoczywali.

Liczne przykłady dowodzą, że medjumizm genjalny podobny jest do medjumizmu do wcieleń. Poprzedza go rodzaj transu, który słusznie przezwano „męką natchnienia”. Mens divinior nie wstępuje bezkarnie w istotę śmiertelny, raczej narzuca się gwałtem.

Rodzaj febry, niby dreszcz święty wstrząsa tym, którego Duch nawiedza *1. Znaki, uniesienia, szał, podobne do tych, jakim ulegała pytja na swym trójnogu – zapowiadają przybycie boga: Ecce deus! Wszyscy wielcy natchnieni, poeci, mówcy, muzycy, artyści znali to pobudzenie sybilijskie, niektórzy przypłacili to życiem. Rafaela strawiło to w kwiecie wieku. Są ludzie naznaczeni, których krucha powłoka nie mogła znieść potęgi nadludzkich natchnień i musieli paść w jutrzni swego genjusza, jak pada kwiat delikatny, zabity pierwszym promieniem słońca.

Kościół uznaje tę naukę; twierdzi on, że wśród jego świętych pisarzy jedni otrzymują natchnienie bezpośrednio, jak prorocy, inni zaś tylko opiekę, rady. To rozróżnienie między natchnieniem, a opieką znajdujemy w różnych stopniach medjumizmu. Przypomnijmy w tym względzie to, co mówiliśmy na innem miejscu *2 Kościół był spirytystycznym w pierwszych trzech wiekach. Listy św. Pawła i księga Aktów Apostolskich są to klasyczne utwory medjumizmu. Teolog ja scholastyczna zmąciła czyste źródło natchnień, wprowadzając pierwiastek błędu do cudownej syntezy doktryny hieratycznej pierwszych wieków chrześcijaństwa. Dzieło Denys Aeropagite jest przesiąknięte spirytyzmem.

Życie świętych pełne jest soków medjumicznych, któremi Kościół pierwotny został nasycony przez Chrystusa i apostołów. Rady świętego Pawła do Koryntjan to są rozkazy kierownika grupy do wtajemniczonych. Tomasz z Akwinu mówi, że objaśniał jego listy pod dyktandem samego apostoła; rozmawiał on z osobą niewidzialną; nocą jego celę napełniało dziwne światło, a uczeń jego

1) Lamartine (XI Meditation, Enthousiasme) opisał ten stan w prześlicznym wierszu.

2) Zobacz Christianisme et Spiritisme, rozdz. IV i V.

Reginald przyszedł w trzy dni po swej śmierci opowiedzieć mu, co widział w niebie. Albert Wielki posiadł swą nadzwyczajną znajomość przyrody zapomocą medjumizmu; wiedzę tę odebrano mu tak nagle, jak była mu udzielona i w czterdziestym roku życia wrócił do rozwoju lat dziecinnych.

Joachim Florę i Jan z Parmy, uczeń jego, byli nauczani przez widzenia i pisali za dyktandem ducha Ewangelię wieczną, która zawiera w streszczeniu całe objawienie przyszłości. „Litterat Odrodzenia, Marsyl Ficin z Florencji, Pic de la Mirandole, Hieronim Cardan, Paracels, Pomponace i potężny Sawonarola zanurzali się w medjumizmie jak w duchowym oceanie.

Wiek siedemnasty miał także swych wielkich natchnionych. Pascal podlegał ekstazom; Malebranche pisał w ciemnej, zamkniętej celi swoje Poszukiwanie prawdy; Descartes opowiada sam, że jego genjalny system wątpliwości metodycznej był mu objawiony nagłą intuicją, która przebiegła jego mózg z szybkością błyskawicy.*1 Filizofji więc kartezyjskiej, zrodzonej z objawienia medjumicznego zawdzięczamy wyzwolenie myśli nowożytnej, oswobodzenie ducha ludzkiego, uwięzionego od wieków w fortecy scholastycznej, prawdziwej bastylji klasztornej i arystotelesowskiej.

Ci wielcy natchnieni siedemnastego wieku to poprzednicy Mesmera, Saint Martina, Swedenborga, szkoły saint-simonistów i wszystkich apostołów nauki humanitarnej, oczekujących na Allana Kardeca i szkoły spirytualistyczną, której niezliczone ogniska rozpalają się po całym świecie.

Zobacz jego Olimpiki, P. A. Fouille w biograf ji Descartesla,
str’. 12 (Hachette wyd., 1893) mówi z powodu tego natchnienia: ,,On (Descartes) uważał je za objawienie ducha prawdy, ukazanie drogi, jaką iść powinien. Miał on imaginację zapalną, rodzaj egzaltacji wewnętrznej, dochodzącej, powiada Voltaire, do osobliwości! Pisze on z powodu tego ważnego dnia przez wdzięczność za to, co uważał za natchnienie boskie: Przed końcem listopada pójdę do Loretto, od Wenecji będę szedł pieszo.”

Zjawisko medjumizmu wije się przez stulecia. Raz błyszczące żywym blaskiem, to znów ciemne i przysłonięte, stosownie do stanu duszy narodów, nie przestawało ono nigdy kierować ludzkością w jej ziemskiej pielgrzymce.

Wszystkie wielkie dzieła to córy zaświata.

Wszystko co zrewolucjonizowało świat myśli, sprowadziło postęp intelektualny, zrodzone jest z natchnienia. W hierarchji inteligencji istnieje wspaniała solidarność. Wielcy natchnieni podawali sobie wzdłuż drogi wieków pochodnię medjumizmu objawiającego. Dziś jeszcze ludzkość kroczy przy zmierzchającym się blasku tych objawień, przy jasności tych ogni, rozpalonych na wyżynach historji przez naznaczonych wywiadowców. Ten obraz historji ogólnej jest wspaniały i kojący, nabiera on charakteru dramatu świętego. Bóg, który według słynnego zdania jest „miejscem duchów”, wysyła swą myśl na świat przez posłanników, którzy schodzą nieustannie po szczeblach drabiny istot i niosą ludziom rewelacje boskie, jak gwiazdy posyłają ziemi swe subtelne promieniowanie przez głębie przestrzeni. Wszystko się wiąże w planie wszechświata. Światy wyższe zajmują się kształceniem światów niższych. Duchy niebiańskie zostają wychowawcami ludzkości zapóźnionych. Wznoszenie się światów próby do światów odrodzenia jest podziwu i uwielbienia godnym widokiem dla myśliciela.

Począwszy od światów najwyższych i najjaśniejszych aż do sfer najciemniejszych i najniższych; od duchów najpromienniejszych do najpospolitszych, wszędzie myśl boża schodzi kaskadą światła w wylewie miłości.

Przez tę naukę, a raczej przez tę wizję intelektualnej solidarności istot, pojmujemy lepiej, ile winni jesteśmy naszym duchowym przodkom, chwalebnym medjom które bolesną pracą genjusza posiadały to, co my zbieramy, co inni zbiorą lepiej w przyszłości. Myśli te powinny nas natchnąć wdzięczną miłością dla dostojnych zmarłych, którzy zapewnili postęp świata.

Żyjemy w czasach zamętu, kiedy nie odczuwa się już tych rzeczy. Niewielka liczba współczesnych wznosi się do tych szczytów, skąd jak z przylądka, widać szeroki ocean wieków, harmonijny przypływ i odpływ wypadków.

Kościół zamieniony na stowarzyszenie polityczne nie umiał zastosować tych głębokich prawd i praw świata niewidzialnego do potrzeb moralnych ludzkości. Duchowni nie zdołają nas podnieść, bo zapomnieli sami słów świętych mądrości starożytnej i klucza „tajemnic”.

Wiedza nowoczesna pogrążona jest dotąd w materjalizmie i pozytywizmie doświadczalnym. Wszechnica nie umie głosem swych mistrzów udzielać wykształcenia odradzającego, które hartuje dusze i przygotowuje do wielkiej walki życia. Stowarzyszenia tajne również zatraciły sens tradycji, który usprawiedliwiał ich istnienie; spełniają jeszcze obrządki, ale duch, który je ożywiał, odleciał do innych niebios.

Pora już, aby nowe tchnienie wionęło po świecie, przywróciło życie zużytym formom, zeschłym powłokom. Głębokie i nieustanne badanie świata niewidzialnego, który jest zarazem światem przyczyn, stanie się wielkiem i niewyczerpanem źródłem, gdzie karmić się będzie myśl i życie.

Medjumizm podaje klucze. Przez to badanie człowiek zdobędzie prawdziwą wiarę, które nie wyłączają się wzajemnie, lecz jednoczą dla wspólnej korzyści; to również ustanowi ściślejszy związek między żywymi i umarłymi, przez co silniejsza pomoc spłynie ku nam z przestrzeni. Człowiek jutrzejszy będzie umiał rozumieć życie i błogosławić je; nie będzie lękał się śmierci. Wysiłkiem swym urzeczywistni Królestwo Boże na ziemi, czyli królestwo pokoju i sprawiedliwości, a doszedłszy do końca drogi cicho i promiennie przeżyje swój ostatni wieczór, jak cicho zachodzą konstelacje, gdy zorza poranna świta na horyzoncie.

=> powrót do spisu treści