Rozmarzone ciszy majestatem,
słońce do snu chyli czoło złote
i ostatnich promieni szkarłatem
pożegnalną przesyła pieszczotę.
Pęki kwiecia do stóp mi sią ścielą,
połyskują stubarwne motyle
nad puszystą zieloną pościelą.
Takie cudne i święte to chwile!
Cień tęsknoty do duszy sią wkrada
i zaduma wielka wokół gości…
To przyroda sią wtedy spowiada
w kornych modłach do Nieskończoności.
Juljusz Deike.
źródło: „Przegląd Teozoficzny” nr.3 Warszawa 1921