Autor: Wielebny J.B. Craven, D.D., Archidiakon Orkadów
*„Od samego początku Kościół postrzegał siły skierowane przeciwko sobie jako wielką armię ciemnych duchów, na czele z wielkim zbuntowanym aniołem, Szatanem, autorem wszelkiego zła fizycznego i moralnego na ziemi. (…) Nie możemy się zatem dziwić, że nowa religia patrzyła z niechęcią na badania, które nieszczęśliwie powiązano z powszechną demonologią, ani że trwała kościelna niechęć, wynikająca z konfliktu, w którym nauka przybierała postać piekielnej magii, wykonywanej na szkodę Boga i człowieka.”
[A.W. Benn: Historia racjonalizmu angielskiego w XIX wieku, tom I, s. 65.]
W mieście Efez, znanym między innymi z rzemiosła i kunsztu złotników oraz metalurgów, po ogłoszeniu nowej religii:
„Wielu, którzy zajmowali się sztukami magicznymi, przyniosło swoje księgi i spaliło je na oczach wszystkich. Obliczono ich wartość i wyniosła pięćdziesiąt tysięcy srebrnych monet.”
[Dzieje Apostolskie, rozdział 19, werset 19.]
Był to wielki strach i ogromny, przełomowy rezultat. Efez słynął z wróżb i „ciekawych sztuk”, a także ze szkoły Apolloniusza z Tyany, który spędził w tym mieście znaczną część życia [G.R.S. Mead: Apollonius z Tyany (1901), s. 78].
Na fresku Rafaela przedstawiającym palenie ksiąg widać symbole Słońca, Księżyca i, co zaskakujące, trójkąt na stronie jednej z książek, które trawi ogień. Złote Miasto z Apokalipsy jest odzwierciedleniem bogactwa kopalni Patmos:
„Miasto było z czystego złota, podobnego do przezroczystego szkła” – cytadela wielkiego i ostatecznego ocalenia, ostatni symbol, dzieło Tau, Krzyża, końcowej litery alfabetu hebrajskiego, ostatniej karty Tarota, makrokosmosu i mikrokosmosu, Boga i Stworzenia. Jest ono przedstawione przez kobietę odzianą w Słońce, z Księżycem u stóp, otoczoną przez cztery symbole Sfinksa – symboliczne dla Kościoła i Boskiej Historii.
Alchemia i magia zawsze były źle widziane przez Kościół. Kościół doskonale wiedział, że „Diabeł to po prostu makrokosmos w niższej hemisferze”. Zwyczajowy sposób przedstawiania diabła wzorowany był na wizerunku Pana, co jest niezwykle ciekawe, ponieważ wartości numeryczne nazw przypisywanych diabłu są identyczne z tymi, które odnosiły się do Boga.
[The Canon – wyjaśnienie tajemnic pogańskich zachowanych w Kabale jako reguła wszystkich sztuk (1897), s. 392-393.]
Ophis – wąż, oraz Sophia – mądrość, smok i prawda, mają te same wartości numeryczne. W podziemnych jaskiniach czuć mrok, blask ukrytych skarbów, gnomi wygląd pracowników, ich tajemne zajęcia i przekonanie – być może w jakimś sensie prawdziwe – że złoto i inne metale rosną z nasion, tak jak złote kłosy zboża i słoneczne kwiaty w polach i ogrodach wyrastają z „nagiego ziarna” zasianego w ziemi.
Z pewnością poszukiwanie cennych metali było jedynie wynikiem chciwości, którą trudno uzasadnić moralnie, szczególnie tym, którzy zostali wezwani, aby „mieć wszystko wspólne” i ufać codziennej opatrzności Ojca Wiecznego. Dla Kościoła alchemia oznaczała dostarczanie ponad to, co natura mogła zaoferować – fałszywą, jeśli nie diabelską sztuczkę, dzięki której można było spełniać grzeszne pragnienia, karmić pychę – pierwszy i największy grzech – i zaspokajać zmysłowe przyjemności w dowolnym zakresie.
Prawdą jest, że później wysokich duchownych, nawet papieży, oskarżano o próby (czasem ponoć udane) wytwarzania alchemicznego złota. Jednak ogólnie rzecz biorąc, Kościół używał swej władzy, by przeciwstawiać się tajemnym sztukom, potępiając je, skazując i zakazując.
W dwudziestym dziewiątym kantonie Piekła Dantego znajdujemy przerażający los alchemików:
„Dostrzegłem dwóch, co siedząc naprzeciw, jak dwie misy mosiężne,
Rozpalone do czerwoności, z głów do stóp
Pokryci byli łuską, którą
Odrzucano, jak rybie łuski zdrapane nożem.
Obaj z Latium pochodzili – rzekł jeden, płacząc.
Z Arezzo byłem, a Albero z Sieny
Kazał mnie spalić; jednak nie za to tu jestem.
Za to, że na ziemi alchemią się parałem,
Minos skazał mnie na tę przepaść dziesiątą.”
Powiązanie alchemii z ciemnością i Tartarem, opozycja władzy Kościoła oraz skrytość wiedzy okultystycznej doprowadziły do jej ukrycia w symbolicznych językach i dziwacznych ilustracjach, które często wymykają się interpretacji.
Jednak alchemia to nie oszustwo. Nawet pobieżne badania wskazują, że przez wieki zakazane prace alchemiczne kryły naukowe sekrety, które w XVI i XVII wieku doprowadziły do odkryć chemicznych, dziś powszechnie użytecznych dla ludzkości.
W duchu Samsona Agonisty alchemik mógłby odpowiedzieć na zarzuty o pomoc od złych mocy:
„Nie znam zaklęć, nie używam zakazanych sztuk;
Mój zaufanie jest w żywym Bogu,
Który przy narodzinach obdarzył mnie tą siłą.”
Nawet William Lilly przyznaje, że podczas poszukiwań w Opactwie Westminsterskim „książę władzy powietrza” wywołał burzę:
„Nasze różdżki nie poruszały się wcale, świece i pochodnie, z wyjątkiem jednej, zgasły lub paliły się słabo. Mój partner, John Scott, był przerażony, zbladł i nie wiedział, co robić, aż dałem wskazówki, jak odprawić demony. Gdy to uczyniono, wszystko ucichło.”
[W. Lilly: Prawdziwa historia królów Jakuba I i Karola I (1715), s. 78.]
Noc i ciemność zawsze wywierają wielki wpływ na takie praktyki, a złe duchy, o których mówi się, że zamieszkują Księżyc, wydają się mieć większą moc pod jego światłem niż wtedy, gdy Słońce dominuje na niebie.
O wielkim magu Michale Skocie powiada się:
„To była noc grozy i trwogi,
Gdy Michała w grobie złożyłem:
Dziwne dźwięki przeszły przez prezbiterium,
Sztandary falowały bez najmniejszego powiewu wiatru.”
A potem:
„Mówi się, że gdy przez nawę przechodzili,
Słyszeli dziwne odgłosy wśród wichru,
Głośne szlochy i jeszcze głośniejszy śmiech,
I głosy niepodobne do ludzkich.
Jakby diabły świętowały,
Bo zaklęcia te ujrzały światło dzienne.”
[Walter Scott: Pieśń ostatniego minstrela, Pieśń druga, XVI i XXII.]
Nawet duchowni zajmujący wysokie stanowiska bywali podejrzewani. Niektórych określano mianem „odrażających magów”. Mówi się o opacie Tungland, tym samym, który próbował latać, lecz pierze drobiowe z kur podwórzowych ściągnęło go na ziemię, że:
„Nigdy nie wybierał się na mszę, choć ostrzegały go święte dzwony lub alarmy.” Nie odmawiał jutrzni ani nie nosił stuły czy fanonu, aby nie zostały skalane dymem z jego laboratorium.
To był Damian, któremu w latach 1501-1502 królewski skarbnik Szkocji dostarczył 9 funtów [Proceedings of the Society of Antiquaries of Scotland, tom XI, s. 184-185] „aby mógł pomnożyć”. Ten sam Damian „sprawił, że król uwierzył, iż potrafi mnożyć”.
Patrząc znacznie wstecz: o Awicennie Arabowie długo wierzyli, że rozkazywał duchom i był sługą Dżinnów. Doktor anielski, św. Tomasz z Akwinu, po długim, jak się mówi, badaniu tajemniczych nauk, stwierdził, że „nie wolno sprzedawać jako dobrego złota tego, które powstało w wyniku alchemii”.
O Rogerze Baconie mówiono, że „zawdzięczał swoją mądrość nieustannym kontaktom z demonami”. Sam mówił: „Zaniedbując światło doświadczenia, alchemia rzadko może wytworzyć złoto o 24 karatach. Jednak z pomocą Sekretu sekretów Arystotelesa nauka doświadczalna wyprodukowała nie tylko złoto o 24 stopniach, ale nawet 30, 40 i więcej – wedle upodobania.”
O Arnoldzie z Villanova mówiono, że „całą swoją wiedzę alchemiczną zawdzięczał demonom.” W 1317 roku inkwizycja skazała jego księgi na spalenie. Jego badania prowadzone w odosobnieniu doprowadziły go do różnic zdań z niektórymi powszechnymi poglądami religijnymi.
[Zob. A.E. Waite: Żywoty alchemicznych filozofów (1888), s. 52, 62, 64, 69 i 89.]
Zdaje się, że istnieje pewien związek między „czarną magią”, piecem alchemicznym a starożytnymi bogami wewnętrznych ognisk. Hefajstos, Wulkan i Loki, każdy z jakąś deformacją stopy, z czasem połączyli swoje natury z Panem i satyrami górnego świata. Kulawy, okopcony kowal przyjął ich koźle cechy – rozdwojone kopyta, ogon i rogi – a czarne krasnale stały się nieokrzesanymi sługami brudnego, czarnego, nikczemnego demona.
„Jeśli kiedykolwiek śmiertelny człowiek zaakceptował usługi tych przebiegłych metalurgów, to tylko w złowrogim celu, za straszliwą cenę – nic mniejszego niż jego własna dusza, wymieniona w kontrakcie na czerwoną krew, symbol życia i kolor ognia.”
[Fred T. Hall: Rodowód diabła (1883), s. 178-179.]
Ponownie czytamy, że „Niektórzy starożytni alchemicy nauczali, iż sukces najłatwiej osiągnąć, przywiązując demona do pracy – podczas gdy prawdziwy alchemik zawsze podkreślał potrzebę boskiego natchnienia. Jest z pewnością faktem, że wielu alchemików zginęło podczas swoich prac, a ich działania niejednokrotnie były niespodziewanie niweczone przez interwencję ducha niegodziwości.”
[Dr. Wynn Westcott, Societas Rosicruciana in Anglia: Metropolitan College, Transakcje z 1902 roku, s. 21.]
Cień tej idei można dostrzec w koncepcji „smoka” lub „ognistego latającego węża” w bardziej starożytnych dziełach alchemicznych. Na przykład:
„Weź czerwonego smoka, odważnego i wojowniczego, któremu nie brakuje żadnej naturalnej siły.”
Ale zarówno państwa, jak i Kościół żywiły podejrzliwy lęk wobec potęgi alchemika. Nauka ta została ostatecznie stłumiona w Egipcie. „Historia mówi nam, że wszystkie książki związane ze starożytnymi egipskimi sztukami i naukami zostały rozkazem cesarza Dioklecjana zniszczone.”
[Sapere Aude: Nauka alchemii (1893), s. 5.]
W Anglii w 1404 roku sztukę transmutacji uznano za przestępstwo na mocy ustawy 5 Hen: IV, c. 4. Ustawa ta została uchylona w 1689 roku [op. cit., s. 8] – prawdopodobnie jako jeden z efektów powstania Królewskiego Towarzystwa Naukowego.
Później zdolni myśliciele zaczęli przyjmować szerszy pogląd na możliwość osiągnięcia sukcesu w alchemii. Boswell opowiada historię pewnego gościa z Edynburga, który zyskał sympatię wielkiego gramatyka „przez uczone rozmowy o alchemii, co do której Dr. Johnson nie był absolutnym niedowiarkiem, ale raczej czerpał przyjemność z rozważań nad postępami, jakie faktycznie mogły zostać dokonane w ‘tworzeniu złota’.”
[Życie Johnsona (wyd. Pitman, 1907), tom I, s. 533.]
Piętnasta karta Tarota, odpowiadająca hebrajskiej literze Samech, ukazuje nam pozycję Diabła w kosmologii. Tutaj zły duch trzyma zapaloną pochodnię – symbol ognia, czarnej magii i destrukcji. Jest to uniwersalna siła rozpuszczająca, siła ujęta w literze Samech, Wężu tworzącym krąg z własnego ciała, gryzącym swój ogon – symbolu losu, obejmującego świat. Los ten stoi na sześcianie – symbolizując dominację materii nad sferą umieszczoną poniżej.
[Papus: Tarot Cyganów (tłum. A.P. Morton, 1892), s. 165-166.]
Prawdziwy alchemik zawsze starał się pokazać, że nawet jeśli złoto mogłoby być tworzone dowolnie, byłoby bezużyteczne. Niemniej jednak zły duch ukazywał w umyśle oszołomionego adepta „wszystkie królestwa ziemi i ich chwałę” – to była i jest obietnica zysku, który warunkowany jest kultem i zaufaniem.
Nigdy nie zostało to osiągnięte. Przyzywanie zła zawsze obraca się przeciwko temu, kto to czyni – tak jak złote monety darowane zagorzałym wyznawcom Szatana, które o poranku okazują się bezwartościowymi kamieniami lub uschniętymi liśćmi.
Wyższa alchemia odrzuca teurgiczną sztukę magii – wszelkie przyzywanie diabłów, demonów i złych duchów. Jest ona „niemal identyczna z religią, odróżniając się od teologii. Funkcją religii i wielkim dziełem alchemika jest duchowe uświęcenie.”
[Sapere Aude: loc. cit., s. 19.]
Dzieło to polega na oddzieleniu subtelnego od grubego, odkupieniu ducha, który mimo że przebywa w materii, zostaje uwolniony od skazy nieuchronnie związanej z najniższymi poziomami manifestacji. Alchemia, działając obecnie na wyższym poziomie, nie dąży do materialnego bogactwa przy pomocy demonicznych metod, lecz poprzez określone studia i chemię siły mentalnej stara się przekształcić starożytne mity o smokach w chwalebną pewność oczyszczonego, wyzwolonego, jasnego i intensywniejszego ludzkiego istnienia, ożywionego wiarą w możliwość postępu ku najwyższemu celowi.
Myślę, że następujące wnioski są uzasadnione:
- Zawsze istniały podejrzenia zarówno w Kościele, jak i w państwie, że alchemicy oraz ich prace i wyniki były wspomagane przez makrokosmos niższej sfery.
- Nastąpiła reakcja, w której alchemicy odrzucili wiele cenionych idei religii głoszonej przez władzę w średniowieczu, co zwiększyło podejrzenia i prowadziło do donosów, przez co zwykły „człowiek z ulicy” unikał alchemików.
- Z jednej strony, te praktyki rzeczywiście prowadziły lub były powiązane z teurgiczną magią i wróżbiarstwem poprzez „czarną magię”. Nie jest to konieczną konsekwencją, ale prawdopodobnie tak się działo.
- Z drugiej strony, znacznie silniejsza i szlachetniejsza tendencja skierowała się ku wyższej alchemii, zarówno w myśli, jak i w działaniu, której owoce widzimy dzisiaj w towarzystwach takich jak nasze, wolnych od pretensji, przesądów i halucynacji.
- Istnieją podstawy do przypuszczeń, że duch zła, ujmując rzecz najłagodniej, był zarówno przywoływany, jak i mógł pozostawać w osobistym kontakcie z określoną grupą alchemików – zarówno ich studiami, jak i wynikami – i może być tak do dziś.
- Charakter starszych badań alchemicznych, wartość, jaką mogły mieć spodziewane wyniki, oraz zagrożenia prześladowaniem, więzieniem, a nawet morderstwem, doprowadziły do stosowania tajemnych, dziwacznych formuł w odniesieniu do rzeczywistej pracy z metalami oraz do ukrytego ezoterycznego nauczania. Znaczna część tych nauk pozostaje nadal nieinterpretowana, choć dalsze badania i porównania mogą doprowadzić do doskonałych rezultatów – wyników, być może, prowadzących do prawdziwego i realnego rozwoju „Nadczłowieka”.
STRESZCZENIE DYSKUSJI
Przeczytano list od pana H.S. Redgrove’a, w którym wyraził on zainteresowanie przedstawionym referatem. Napisał, że istnieje pewien punkt widzenia, z którego każde zjawisko można uznać za magiczne, gdyż jest ono traktowane jako wynik przyczynowości ze świata duchowego.
Jak ujął to Novalis:
„Alle Erfahrung ist Magie, und nur magisch erklärbar” – „Całe doświadczenie to magia i może być wyjaśnione jedynie magicznie.”
W swej pierwotnej formie był to być może najwcześniejszy sposób postrzegania natury przez człowieka, a po sublimacji w tyglu myśli może okazać się ostatecznym produktem filozofii w jej próbach wyjaśnienia ludzkiego doświadczenia.
Pan Redgrove szczegółowo omówił ten punkt widzenia w artykule zatytułowanym „Teoria i praktyka magii”, opublikowanym w The Occult Review w kwietniu 1911 roku [tom XII, s. 195-207]. Jednak ten aspekt magii nie był istotny dla omawianej dyskusji. W tym kontekście lepiej ograniczyć pojęcie magii do prób wywoływania pożądanych zdarzeń na płaszczyźnie fizycznej z pomocą bezcielesnych istot, postrzeganych albo jako duchy zmarłych, albo jako duchy wyższego lub niższego rzędu niż człowiek.
W tym sensie, jak twierdził Redgrove, istnieje faktycznie niewielki, jeśli w ogóle jakikolwiek, związek między alchemią a magią. Nie przypominał sobie w chwili pisania żadnego cenionego traktatu alchemicznego, który zalecałby użycie magicznych środków w poszukiwaniu Kamienia Filozoficznego.
Czyste serce, czyste życie i postawa modlitwy oraz wdzięczności wobec Boga – te elementy były często podkreślane. Jednak poza tym praca wydaje się być całkowicie fizyczna.
W powszechnym przekonaniu związek między alchemią a magią był bardzo bliski. Kościół średniowiecza nie był odosobniony w swojej postawie przypisywania wszelkim zjawiskom fizycznym, których nie rozumiał, działalności diabła i jego pomocników. Taka postawa była wspólna różnym typom średniowiecznego umysłu i jego przodkom. Uważano, że Paracelsus nosił diabła w rękojeści swojego miecza, a mały czarny piesek, którego ulubieńcem był Cornelius Agrippa, miał być duchowym sługą z piekła. Historia o miedzianej głowie Bacona jest kolejnym tego przykładem.
Nie było konieczne osiągnięcie magnum opus (wielkiego dzieła), aby kwalifikować się na maga, ponieważ to, co dziś uważamy za najprostsze zjawiska chemiczne, wówczas budziło zdumienie i lęk. Bez wątpienia scholastyka, ze swoją ezoteryczną doktryną materii i formy, pomagała utrwalać takie podejście do ciągle zmieniających się faktów doświadczenia. Rozróżnienie między materią a duchem było wówczas mniej wyraźne niż dzisiaj, a alchemicy sami uważali swoje eksperymenty chemiczne za źródło duchowych esencji ciał, co pozwalało im, w pewnym sensie, przekraczać czysto materialne sfery.
Miss Mary French zauważyła, że artykuł nie poruszał w znacznym stopniu wyższych, zwłaszcza mistycznych form alchemii. Zastanawiała się, w jakim stopniu relacje o alchemicznych eksperymentach należy traktować dosłownie, a w jakim symbolicznie – czy alchemicy poszukiwali materialnego złota, czy czegoś wyższego? Uważała, że rozróżnienie między czarną a białą magią ma charakter zasadniczo moralny i że jeśli możliwe byłoby przekształcenie metali nieszlachetnych w złoto bez pomocy złych mocy, nie można by tego nazwać magią – termin ten nie odnosi się do czysto materialnych zjawisk. Naukowcy potrafią tworzyć diamenty, więc równie dobrze można by ich nazwać magami, co przypisać tę nazwę alchemikom. Według niej, pogląd Redgrove’a, że każde działanie fizyczne jest magiczne, był trudny do precyzyjnego określenia. Przykładem mogłoby być spalanie kadzidła – czy jest to ceremonia magiczna?
Miss Clarissa Miles stwierdziła, że artykuł bardzo ją zainteresował, szczególnie odniesienia do poszukiwania złota w Opactwie Westminsterskim. Przed wiekiem lub więcej często poszukiwano ukrytych skarbów i kopalni za pomocą różdżki, a sama przeprowadziła wiele udanych eksperymentów z różdżką leszczynową i bez niej. Nie uważała, że czarna magia miała wpływ na alchemię ani że można było uznać ludzi o tak wzniosłych i szlachetnych ideach jak lepsi alchemicy za czarnych magów. Odnosząc się do uwagi Miss French, powiedziała, że kadzidło jest symbolem modlitw wznoszących się do Boga.
Miss D. Marion Payne zgodziła się z poglądem Redgrove’a, że ostatecznie wszystko można uznać za magiczne. Sądziła, że warto rozwijać tę ideę.
Przewodniczący stwierdził, że najciekawszym punktem artykułu była kwestia czarnej magii. Uważał, że niektórzy alchemicy byli winni takich praktyk, ale nie widział, jak alchemię można sklasyfikować jako czarną lub białą magię. Zasugerował, że użyteczne mogłoby być rozróżnienie między tym, co nazwał magią obiektywną i subiektywną – pierwsza odnosiłaby się do rzeczywistych fizycznych i materialnych rezultatów, a druga do zmiany świadomości lub osobowości maga.
Cała natura była magiczna w sensie niewytłumaczalności. Ale poza tym, co produkowała natura, istniało coś dodanego przez siłę intelektu – przez człowieka – co w pewnym sensie było nadprzyrodzone, a więc magiczne w inny sposób. Alchemicy wierzyli, że natura produkuje złoto z „złych” metali, ale dopiero po tysiącach lat pracy. Uważali, że mogą osiągnąć ten sam rezultat w krótszym czasie, a ponadto stworzyć ciało, którego natura nie dostarcza, zdolne do wytwarzania złota, zawierające w sobie wszelką doskonałość złota i mogące uczynić to, co nieszlachetne, szlachetnym. Takie działanie, w pewnym sensie, byłoby nadprzyrodzonym aktem. To samo można jednak powiedzieć o każdym naukowym eksperymencie, w którym człowiek wykorzystuje siły natury, aby stworzyć coś, czego sama natura nie produkuje (światło elektryczne, syntetyczne barwniki itp.). Wszystkie takie działania można nazwać magicznymi, ale różnica między czarną a białą magią jest moralna. Samo wytwarzanie złota nie jest ani dobre, ani złe, ale alchemik, który dąży do tego z samolubnych lub złych powodów, mógłby zostać nazwany czarnym magiem.
Fenomeny psychologiczne podlegałyby temu samemu opisowi. Na przykład niektórzy ludzie uważają, że spalanie kadzidła pomaga im w modlitwie – w ich przypadku można by to nazwać białą magią. Przewodniczący wyraził nadzieję, że będzie mógł przedstawić Towarzystwu krótki artykuł w czasopiśmie, który dokładniej omówi tę kwestię z perspektywy, którą zasugerował.
źródłó: ALCHEMY AND THE DEVIL. By the Venerable J. B. CRAvEN, D.D., Archdeacon of Orkney. The Journal of the Alchemical Society, FEBRUARY, 1915.
„The Canon: An Exposition of the Pagan Mystery Perpetuated in the Cabala as the Rule of All Arts” to książka opublikowana w 1897 roku przez Williama Stirlinga. Dzieło to analizuje symbolikę i tajemnice pogańskie, które, zdaniem autora, zostały zachowane w Kabale i stanowią podstawę dla różnych dziedzin sztuki i nauki. Stirling bada w nim związki między starożytnymi wierzeniami a strukturami matematycznymi i geometrycznymi, sugerując, że istnieje uniwersalny kanon wiedzy przekazywany przez wieki.
William Stirling był badaczem zainteresowanym ezoteryką, symboliką oraz historią religii. Jego prace koncentrowały się na analizie ukrytych znaczeń w tekstach i tradycjach duchowych. „The Canon” jest jednym z jego najbardziej znanych dzieł, w którym łączy wiedzę z zakresu matematyki, geometrii i mistycyzmu, aby przedstawić tezę o istnieniu uniwersalnych praw rządzących sztuką i nauką.
Strony 392-393 książki zawierają podsumowanie głównych wniosków autora oraz refleksje na temat znaczenia odkrytych przez niego zależności. Stirling podkreśla w nich, że zrozumienie tych uniwersalnych zasad może prowadzić do głębszego pojmowania zarówno sztuki, jak i nauki, a także do duchowego rozwoju jednostki.
Książka jest dostępna w formie cyfrowej w archiwach internetowych, co umożliwia zainteresowanym czytelnikom zapoznanie się z pełnym tekstem.
Dr. William Wynn Westcott (1848–1925) był wybitnym brytyjskim lekarzem, okultystą i masonem, znanym przede wszystkim jako współzałożyciel Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku oraz jako Najwyższy Magus Societas Rosicruciana in Anglia (SRIA). Jego zaangażowanie w SRIA było kluczowe dla rozwoju tej organizacji, zwłaszcza w kontekście Metropolitan College w Londynie.
W 1880 roku Westcott został członkiem Metropolitan College, a w 1884 roku objął funkcję Sekretarza Generalnego SRIA. Jego wkład w działalność tej organizacji był znaczący, m.in. poprzez inicjowanie publikacji „Metropolitan College Transactions” w 1885 roku, które zawierały protokoły spotkań oraz referaty prezentowane w College’u.
SRI LONDON
W 1902 roku „Metropolitan College Transactions” odnotowały ważne wydarzenia, takie jak pierwsze sprawozdanie Metropolitan Study Group, które wyjaśniało cele tej grupy badawczej oraz omawiało tematy jej badań. W tym samym roku do Metropolitan College został przyjęty A. E. Waite, który w 1903 roku objął przewodnictwo nad Metropolitan Study Group.
SRI LONDON
Publikacje z 1902 roku odzwierciedlają zaangażowanie Westcotta w promowanie badań i edukacji w ramach SRIA, a także jego dążenie do pogłębiania wiedzy ezoterycznej wśród członków organizacji.
Dr. William Wynn Westcott (1848–1925) był brytyjskim lekarzem, okultystą, masonem i ezoterykiem, znanym jako współzałożyciel Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku (Hermetic Order of the Golden Dawn), jednej z najbardziej wpływowych organizacji ezoterycznych XIX i XX wieku. Westcott odegrał również kluczową rolę w rozwoju Societas Rosicruciana in Anglia (SRIA), organizacji masońsko-rosicruciańskiej, której celem było zgłębianie nauk ezoterycznych, symboliki i filozofii.
Książka: Metropolitan College Transactions, 1902
„Metropolitan College Transactions” to dokumenty i protokoły opracowywane przez Metropolitan College SRIA w Londynie, który był jednym z głównych ośrodków działalności tej organizacji. W 1902 roku publikacja zawierała m.in.:
- Referaty – Prezentowane przez członków SRIA, w tym samego Westcotta, dotyczyły głównie zagadnień z zakresu alchemii, kabały, symboliki i filozofii ezoterycznej.
- Sprawozdania z badań – Omówiono prace badawcze związane z tradycją różokrzyżową oraz związane z mistycyzmem i okultyzmem.
- Dyskusje naukowe – Członkowie rozważali tematy związane z duchowym i intelektualnym rozwojem, łącząc symbolikę masonerii z wiedzą różokrzyżową.
O Autorze – Dr. Wynn Westcott
- Działalność w SRIA:
Westcott był Najwyższym Magusem (Supreme Magus) Societas Rosicruciana in Anglia przez wiele lat. Jego prace w Metropolitan College koncentrowały się na zgłębianiu tradycji różokrzyżowych i kabalistycznych oraz na organizacji badań i wykładów.
- Rola w Złotym Brzasku:
Westcott był współzałożycielem Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku w 1887 roku. W oparciu o dokumenty znane jako Cipher Manuscripts, Westcott stworzył ramy dla praktyk magicznych, które połączyły tradycje okultystyczne, takie jak alchemia, magia enochiańska i kabała.
- Publikacje:
Westcott napisał wiele prac dotyczących kabały, symboliki i filozofii mistycznej. Jego inne książki to m.in.:
- An Introduction to the Study of the Kabbalah
- Numbers: Their Occult Power and Mystic Virtues
- Tłumaczenia i komentarze do kluczowych tekstów ezoterycznych.
Znaczenie Metropolitan College i publikacji z 1902 roku
Publikacje takie jak Metropolitan College Transactions miały na celu dokumentowanie działalności organizacji i szerzenie wiedzy wśród jej członków. W 1902 roku dokumenty te szczegółowo przedstawiały badania i refleksje nad ezoteryczną naturą wszechświata, filozofią różokrzyżową oraz naukami tajemnymi. Westcott był głównym autorytetem w tych kręgach, a jego prace w Metropolitan College przyczyniły się do rozwoju współczesnego zainteresowania tradycjami hermetycznymi i kabalistycznymi.